Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój syn dostał pewne stypendium, w ramach którego może pojechać m. in.…

Mój syn dostał pewne stypendium, w ramach którego może pojechać m. in. na kurs językowy w wakacje. Stypendium nie jest kosmiczne, ale coś tam się dołoży, dziadkowie też zadeklarowali, że się dołożą - wyliczyliśmy, że "do wydania" mamy jakieś 3,5 tysiąca - maksymalnie do 4. Wydawało mi się, że w tej cenie dwutygodniowy wyjazd językowy do kraju anglojęzycznego da się zorganizować.

Dłuższe szukanie dowiodło, że nie jest to takie proste. Ale OK, proszę bardzo: znajduję kurs językowy w dość znanej szkole. Kurs dwutygodniowy, na Malcie (taniej, niż w Wielkiej Brytanii czy Irlandii). Cena - 3 690 zł, czyli mieści się. OK, szkoła jasno mówi, że w cenie nie ma biletów lotniczych - ale w końcu żyjemy w XXI w., są tanie linie, jak się szybko zamówi to można polecieć i wrócić za niewielkie pieniądze.

Dzwonię, pytam o szczegóły. Miła pani prosi o adres e-mail, przyśle mi szczegółowe wyliczenie.

I przysyła.

Kurs Wakacyjny (!) - 3690 zł.
Podręczniki - 180 zł.
Ubezpieczenie - 220 zł.

OK, dotąd jeszcze rozumiem (choć Bogiem a prawdą, skoro to KURS JĘZYKOWY, do podręczniki powinny być uwzględnione w cenie). Ale dwie kolejne pozycje sprawiają, że cała impreza przestaje mieć jakikolwiek sens:

Opłata administracyjna - 490 zł (serio? pięć stów za „administrację”?)

...i na koniec coś, co mnie po prostu rozwaliło (przypominam, mówimy o kursie WAKACYJNYM):

Dopłata za sezon letni (!) - 700 zł.

No tak, skoro oferta jest wystawiona w maju, a kurs nazywa się "wakacyjny", to za sezon letni trzeba dopłacić, a bez dopłaty będzie w listopadzie. Logiczne, prawda?

A do tego dochodzi:

Transfer w obie strony (czyli dowiezienie nieletniego bądź co bądź delikwenta z lotniska do ośrodka) - 150 zł.

Ubezpieczenie od kosztów rezygnacji (!) - 295 zł.


...i w ten sposób z katalogowych 3690 zł robi się 5725 zł. NIE LICZĄC biletów na samolot.

Ta-Dammm!

Ja rozumiem, że katalogowa cena może powiększyć się o 10%. No dobra, o 15%. Jak cena rzeczywista różni się od katalogowej o 20%, to już jest dużo.

Tutaj cena rzeczywista od katalogowej różni się o 55%. Sama "dopłata za sezon letni" to już 20% ceny katalogowej!

Rozumiem, że w cenie z katalogu nie uwzględnia się ubezpieczenia. Rozumiem jeszcze, od biedy, że nie uwzględnia się przewozu z lotniska do ośrodka (bo może ktoś woli zorganizować to na własną rękę). Rozumiem też - oczywiście - że nie wlicza się opłat DODATKOWYCH (jakichś wejść do muzeów etc. i innych atrakcji) nie będących częścią kursu.

Ale podręczniki, "opłata administracyjna" (czegokolwiek miałaby dotyczyć) czy ta nieszczęsna "dopłata za sezon letni" to są przecież integralne koszty kursu, bez których nie da się wziąć w nim udziału. Więc po co dawać na stronie www i w katalogu cenę, która ma się nijak do rzeczywistych kosztów?

Jak dla mnie - medal Janusza Marketingu...

Kursy językowe

by janhalb
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar aienma
7 7

"Więc po co dawać na stronie www i w katalogu cenę, która ma się nijak do rzeczywistych kosztów?" Jak to po co. Cena 6 tysięcy za kurs niejednego rodzica odstraszy. Ale te 3600 brzmi już fajnie nie? Do tego kilku klientów nie doczyta dodatkowych kosztów i podpisze umowę, a potem się zdziwi, jak dostanie fakturkę na większą kwotę.

Odpowiedz
avatar Dzikus
3 7

Odgrzewany kotlet, historie kiszą się w poczekalni a tu mamy odzysk sprzed kilku lat.

Odpowiedz
avatar Maurycy_the_look
7 7

Ale to standardowe działanie :-) Cena szafkę: "X". Wow, świetnie, biorę! Przy zamawianiu: oczywiście cena "X". Ale szafka nie malowana, więc malowanie +200, lakierowanie +100. Oczywiście szafka, ale do samodzielnego złożenia, z montażem +500. I oczywiście, transportu nie liczymy no bo jak, ale dostawa to 200zł. No pewnie że bez wniesienia, bo to dogadać z kierowcą, +100zł. Aha, szafka będzie na palecie, +70. A z paletą to nie wiadomo co zrobić, można odwieźć do skupu, samodzielnie, albo przyjadą za 50zł. No to z kwoty "X" robi się "3xX". A czy wspomniałem, że netto? :-)

Odpowiedz
avatar janhalb
10 10

SERIO?! Wrzuciłem tu ten tekst DWA LATA TEMU. Odgrzewany kotlet - to też jest piekielne…

Odpowiedz
avatar janhalb
8 8

…A nie, przepraszam, TRZY lata temu, nie dwa. Żenada.

Odpowiedz
avatar Tashkent
0 0

Pamiętać trzeba, że są jeszcze ukryte kwiatki/niespodzianki. My skorzystaliśmy z takiego kursu na Malcie (kilka lat temu). Na miejscu okazało się, że uczestnikami tego kursu oprócz naszego syna jest 12 osób. Z tego 1 Włoch i 11 (!) Rosjan. Oczywiście z nauki angielskiego niewiele wyszło, na lekcjach "obowiązywał" rosyjski...

Odpowiedz
Udostępnij