Dwa tygodnie temu przeprowadziłam się za pracą do jednego z większych miast w kraju.
Zamówiłam z allegro suszarkę do włosów. Paczki do rąk nie dostałam - za to dostała ją moja sąsiadka. Listonosz wsadził mi w drzwi niewypełnione awizo z napisem ''mieszkanie 8''.
Skarga poszła, ale widziałam, że nikt się nią nie przejął.
Dla mnie nie jest ważne, czy to suszarka za 100 zł, czy biżuteria za 10000 czy cokolwiek innego. Po to jest adres, żeby dostarczyć paczkę. A jak listonosz minął się z powołaniem, to niech zmieni zawód.
Spodziewam się poleconego listu z sądu. Ciekawe, czy ten też zostanie wciśnięty sąsiadom. Nie mam jak być w domu i czekać na listonosza/kuriera, ponieważ wraz z ukochanym pracujemy. Zadaniem przesyłkonosza jest więc zostawić mi awizo z adresem poczty, na której mogę odebrać list czy paczkę osobiście.
Czy to normalne, że w większych miastach listonosze idą tak na łatwiznę? Na wiosce nie miałam tego problemu. Listonosz zawsze podjechał pod bramę, mimo że mieszkaliśmy na odludziu na końcu wsi.
poczta
Mieszkam w Krakowie, i tu dostać swoją przesyłkę to cud, czasami czeka się kilka tygodni żeby coś dostać, albo listonosz na poczcie daje zawiadomienie że zostawił awizo a awiza nie ma i już parę razy tak się zdarzyło że paczka wracała do nadawcy
Odpowiedz@darkangel20007: To chyba w dzielnicy cudów mieszkam :). U mnie listonosze i kurierzy z pocztexu są najbardziej efektywnymi dostarczycielami w okolicy. Żadne DPD ani inne DHL-y nie są aż tak sprawni i mili. Ale fakt, nie zawsze musi być tak różowo jak u mnie :).
Odpowiedzdarkangel20007 Też mi awiza znikają. Raz nawet dostałam tylko powtórne w dzień po ostatecznym terminie odbioru paczki.
OdpowiedzListonosz obchodzi tak duży rejon, że nie będzie wracał drugi raz w ciągu dnia z przesyłką, jeżeli nie chcesz miec dostarczonego tylko latać z awizo na pocztę to powiedz to wyraźnie na poczcie i będziesz WSZYSTKO miała awizowane, niezależnie czy jesteś w domu czy nie. "Po to jest adres, żeby dostarczyć paczkę. A jak listonosz minął się z powołaniem, to niech zmieni zawód. " - wiesz ile oni mają płacone? jest coraz mniej listonoszy bo to nie jest żadne 'powołanie' tylko właśnie płaca z d***, powinniśmy się cieszyć że jeszcze jakikolwiek człowiek do nas dociera, niedługo będą tylko awiza i szurane na pocztę do odbioru
Odpowiedz@JW3333: Każdy człowiek wybierając pracę wie jakie obowiązki będzie musiał spełniać. Kierowca autobusu jeździ odpowiednią trasą i zatrzymuje się na przystankach, więc dlaczego akurat listonosz czy kurier mają sobie robić luzy w pracy? Zawód to zawód. Widziały gały co brały.
Odpowiedz@wifi: Zawsze mnie wkurza robienie problemu tam, gdzie go - w istocie - nie ma. NAPRAWDĘ wolałabyś dymać na pocztę po pracy (albo przed) i czekać w kolejce do okienka, a potem dźwigać ciężką, lub nieporęczną paczkę do domu? Bo ja bym wolała, żeby listonosz zostawił ją u sąsiadki. Przecież dostałaś informację, gdzie przesyłka jest, sąsiadka ZGODZIŁA SIĘ ją przyjąć, zapewne podpisała odbiór, więc nie sądzę, żeby miała się potem wypierać. Myślę też, że listonosz, chociaż z grubsza, zna mieszkańców w swoim rejonie i wiedział komu paczkę zostawia. Raczej nie powierzyłby jej zapijaczonemu menelowi, albo jakimś patusom. Dodatkowo powinnaś się cieszyć, że masz życzliwą sąsiadkę. I ufną. Pewnie jakaś starsza osoba. Tak naprawdę, zrobiła ci uprzejmość. A w zasadzie - i tobie i listonoszowi. Bo wiesz, żyją jeszcze ludzie, którzy potrafią drobne uprzejmości świadczyć bezinteresownie, żeby - bez potrzeby - nie utrudniać komuś życia.
Odpowiedz@Armagedon: sąsiadka nie jest uprawniona do odbioru przesyłki bo nie mieszka pod adresem z tejże przesyłki. Ponadto, jeżeli już, to ADRESAT musi wyrazić zgodę na przekazanie sąsiadce przesyłki, a nie listonosz takową decyzję podejmować. A co w przypadku jak paczka będzie uszkodzona? Kto za to zapłaci? Wolę iść do okienka odebrać niż potem kopać się z pismami i reklamacjami bo paczka była uszkodzona. Po za tym jak ktoś wie, że nie będzie go w domu to są alternatywy w formie paczkomatów czy odbioru w punkcie.
Odpowiedz@Armagedon: Mieszkam tu 2 tygodnie, nie znam żadnego sąsiada, sąsiedzi nie znają mnie. Wiem od właścicieli mieszkania, że stało puste prawie dwa lata. Listonosz i sąsiedzi więc pewnie wiedzieli o pustym mieszkaniu, mimo to z paczką zrobili co chcieli. Nie wspomnę o tym, że paczka mogła zostać otworzona, uszkodzona itp. Bo nie mam pojęcia czy następnej paczki inny sąsiad nie otworzy, a nie będzie to suszarka za kilka dych, a załóżmy prezent dla pary młodej, czyli coś drogiego lub delikatnego. Bo paczka jest DO MNIE i ani listonosz ani jakiekolwiek osoby trzecie nie są upoważnione do odbioru.
Odpowiedz@Armagedon: ja bym wolała "dymać" na pocztę. Samochodem mogę podjechać pod same drzwi, kolejki zdarzają się rzadko. Z różnych względów przesyłki zamawiam zwykle na adres rodziców, gdzie sąsiadów nie znam, sporo tam dziwnego towarzystwa, nie chciałabym, żeby ci obcy ludzie dostawali moje prywatne przesyłki.
Odpowiedz@wifi: Dobrze, że są takie komentarze, jak twój, bo dzięki temu nie muszę pić kawy, żeby sobie podnieść ciśnienie ludzkim debilizmem. Idź na rozmowę o pracę listonosza, to się dowiesz, co poczta obiecuje i co nawet pozornie jest w papierach, a potem idź i zacznij pracować jako listonosz, to zobaczysz, jak wygląda rzeczywistość: -dyma się średnio 1,2 etatu, w umowie wpisane 0,75, żeby nie trzeba było płacić ekstra za nadgodziny (do 40 godzin wypłacają podstawową stawkę), -kierownictwo ustala, że blokowisko to obszar rowerowy, żeby się obciążenie przesyłkami zgadzało z poziomem obłożenia ludźmi (bo rowerem po schodach tak świetnie się jeździ), zabytkowe centrum miasta z zakazem ruchu pojazdów to teren samochodowy, dzięki czemu jeden listonosz wystarczy na obsługę wszystkiego, co tam jest, czyli zazwyczaj sądy, urzędy, banki, uczelnie i inna produkująca tony korespondencji instytucjonalizacja, -torby są ważone, spisywane do tabelek, a potem dowala się do nich kolejne porcje przesyłek, bo przecież trzeba je zabrać w teren, a nie może być zbytniego obciążenia, -umundurowanie takie, że zdrowiej i praktyczniej chodzić nago, a w razie uszkodzenia człowiek zobowiązuje się do zwrotu kasy jak za haute couture z ręcznie tkanego jedwabiu, -tak samo z tabletami - awaryjny szmelc (poczta chce zarabiać i wydawać na kierownictwo jak wielka korporacja, a na pracowników jak urząd biednej gminy, bo przecież dyscyplina finansowa!), a w razie zgubienia albo uszkodzenia trzeba było oddać chyba ponad 600% realnej wartości, -więcej niż listów trzeba zabrać w teren śmieci handlowych - znicze, ulotki, wafelki, formularze banku pocztowego i sama już nie wiem, jakie inne barachło muszą nosić, ale swojego czasu prawie wszystko, co na poczcie można było kupić, -liczba szeregowych pracowników terenowych i urzędowych na poziomie niecałych 75% minimalnego zapotrzebowania, bo koszty etatowe najłatwiej ściąć - ergo człowiek na wejściu wie, że ma robić za półtorej osoby, a zapłacą mu za niecałą jedną. Hitem było to, że poczta w jakimś mieście powiatowym (obsługująca też gminę miejsko-wiejską!) miała załogę złożoną z 6 osób - 3 listonoszy, naczelniczka i 2 okienkowe. Pracy fizycznie dla kilkunastu osób, wolnych etatów brak, chętnych też, bo ludzie do tego wyzysku się zbytnio nie garnęli. -ludzie uciekający masowo na L4, bo za chorowanie jeszcze nie można nic pracownikowi zrobić, a płacą tak beznadziejnie, że strata tych 20% wypłaty już nie robi różnicy (jak z nauczycielami - kawałek gówna śmierdzi tak samo, jak całe, więc co za różnica, czy się trochę smrodu do gównianej pensji doda, czy trochę z niej obetnie), -jeszcze więcej ludzi rzucających tę robotę bez słowa najdalej po 2 tygodniach - bo właśnie zobaczyły gały, co brały i rozsądek dochodzi do głosu. Listonosze są tak yebani przez wierchuszkę poczty na każdym kroku, że przeciętnie chcący pracować człowiek bardzo szybko znajduje sobie inną pracę (naprawdę trudno o gorszą!), a zostają w niej ci, którzy 1) pracują dla rozrywki 2) do żadnej innej pracy się nie nadają, a nawet i do tej nie bardzo. Ponieważ w każdej populacji drastycznie przeważają ci drudzy, jest jak jest. Listonosze zazwyczaj mają w dupie swoją pracę i nikt rozsądny im się nie dziwi. Osobiście dziwię się, że ktokolwiek jeszcze pracuje dla poczty polskiej w tym charakterze.
Odpowiedz@JW3333: Uwielbiam takie teksty:"A wiesz ile oni mają płacone?" i krytykowanie tych, którzy ośmielą się zasugerować zmianę pracy. Co mnie obchodzi kto ile zarabia? Zgodził(a) się na pracę na takich i takich warunkach i albo pracuje albo ją zmienia. Nikt nikogo z pistoletem przy czole nie trzyma i nie każe pracować jako listonosz, kasjer czy kanalarz (żeby nie było - wszystkie te zawody są wymagające i szacunek dla tych, którzy je wykonują). Tak - wiem, że są sytuacje, że się "nie da", ale wtedy zaciska się poślady i pracuje za to co dają. A w międzyczasie albo zdobywa się nowe umiejętności albo szuka alternatywnych źródeł zarobku (dodatkowa praca). Czasami wymaga to przeprowadzki, czasami dużej zmiany w życiu ale, do ciężkiej cholery, większość ludzi może to zrobić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 maja 2019 o 9:03
I kto ci wtedy dostarczy paczkę jak kurierow braknie? Detal internetowy aktualnie opiera się głównie na kurierce, więc już teraz widać jak brak rąk do pracy utrudnia życie a co dopiero gdyby kolejnych brakło. Masz opcje dopisania uwagi dla kuriera, może zamiast wyzywać się tutaj poszukaj rozwiązania. Ale osobiście mnie przeraża samolubnosc tej wypowiedzi. Pielęgniarkom tez kazesz zmienić pracę? Tylko szkoda, że już brakuje ich opieki w szpitalach.
Odpowiedz@MaryLynn: Jeśli zacznie brakować rąk do pracy w danym zawodzie to pracodawcy się zaczną zastanawiać czemu i jest duża szansa na to, że pensje wzrosną. I wtedy okaże się, że "społeczne" systemy typu NFZ nie mają sensu bo prywatna opieka medyczna będzie tańsza w ostatecznym rozliczeniu niż "państwowa". Okaże się, że firmy kurierskie, w których ludzie pracują za przysłowiową "miskę ryżu" upadną a przetrwają te, które godziwie traktują pracowników. Jest też inna możliwość - w "pogardzanych" zawodach zaczną pracować imigranci. Ja nie mam nic przeciwko temu by leczył mnie Hindus, Taj czy Wietnamczyk o ile wie co robi i mnie wyleczy. Jeśli on pracuje za "tysioncpińcet" i mu z tym dobrze i się z tego wywiązuje tak jak trzeba to wolę jego niż roszczeniowego marudzacego rodaka, któremu "trzypińcet" to mało. Żeby nie było nieporozumień - uważam, że zawody typu nauczyciel i pielęgniarka są niedoinwestowane w skandaliczny sposób, ale też wiem, że w tych zawodach nie wszyscy powinni pracować. Znam nauczycieli, którzy są świetni, ale znam takich, którzy powinni się trzymać z dala od jakiejkolwiek pracy z młodzieżą. Znam pielęgniarki, które naprawdę umieją się zająć pacjentem, a spotkałem też prukwy, dla których kawka z koleżankami jest ważniejsza niż podanie ampułki z wodą pacjentowi czy zmiana kroplówki.
Odpowiedz@MaryLynn: I jeszcze jedno: jakaż to samolubność z tego co napisałem wynika? Czy sądzisz, że ludzie przejmowali się tym, że w czasach "bańki internetowej" programiści i administratorzy mieli problemy z pracą i zarabiali grosze (w porównaniu do teraźniejszości) i mówili, że trzeba ich dofinansować albo popierali ich prośby o podwyżki? Nie - bo my nie strajkowaliśmy, bo od nas nie zależało życie i wiedza ludzi. Nie zależało WTEDY. A teraz wyobraź sobie sytuację, że wszyscy admini sieci strajkują i nie zajmują się użytkownikami. Nie działa ludziom dostęp do internetu? Sorry - strajk. Mam problem z komputerem? Przykro mi - zarabiam za mało, strajkuję. I sądzisz, że byłyby setki i tysiące głosów wsparcia itp.? Nie byłoby - byłyby stwierdzenia jacy to roszczeniowi jesteśmy, że nic nie robimy po całych dniach tylko przy komputerach siedzimy, no i nic nie robimy bo wszystko działa. Tak, działa - do pierwszego fuckupu. Każdy ma swój los w swoich rękach i każdy może pracować w takim zawodzie jaki mu się zamarzy. Jedni mają ku temu predyspozycje i łatwiej im to przyjdzie, inni - będą musieli się nad tym nabiedzić więcej. Ale nie wmówisz mi, że ktoś kto wybrał zawód nauczyciela nie wiedział jakie są pensje w tym zawodzie, albo ktoś kto chciał zostać pielęgniarzem czy kurierem liczył na lekką pracę przez 8h dziennie. I problem wynagrodzenia pracownika to nie jest problem klienta tylko problem na linii pracodawca-pracownik. I w tamtych obszarach powinny się toczyć te spory a nie na ulicach czy w szpitalach czy paczkomatach. Ja płacąc za usługę oczekuję określonego poziomu usługi, a jeśli ktoś jako pracownik nie jest mi w stanie go zapewnić to się do tej pracy nie nadaje i powinien ją zmienić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 maja 2019 o 12:35
@manius: Dokładnie!!
OdpowiedzZamawiaj "odbiór w punkcie", zamawiaj do pracy, bo nie wiem, czy wiesz, ale jeśli pracujesz 8-16 to listonosz pracuje +/- w podobnych godzinach, zamawiaj do pracy UKOCHANEGO, jak taki kochany, to odbierze.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Akurat ta osoba nie miała opcji paczkomatu w ofercie. Ukochany grafik ma zmienny. Żadne z nas nie pracuje 8-16. Ja mam czasem 13-21, czasem 9-15. Ukochany podobnie, bo 10-18 lub na 8 do 14. Nie wiem w jakich godzinach pracuje u nas listonosz, bo jak pisała, mieszkam tu około 2 tygodni. Nie znam też sąsidów, ani sąsiedzi nie znają mnie.
Odpowiedz@wifi: nie pisałam nic o paczkomstach. Odbiór w punkcie to wszystkie poczty, full żabek, kiosków czy stacji benzynowych.
Odpowiedz@wifi: to ukochany ma idealne godziny w pracy, by odebrać paczkę.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Dziś ukochany np robi do 20 a ja mam wolne. A osoba wysyłająca nie miała również opcji odbiór w punkcie. Wolę więc w wolny dzień zrobić sobie spacer na pocztę (która jest na moim osiedlu, jakieś 600m dalej), niż martwić się o paczkę, bo listonosz wydał ją obcej osobie.
Odpowiedz@wifi: pytanie niezwiązane z historią: serio na co dzień posługujesz się słowem "ukochany" w stosunku do swojego męża/narzeczonego/chłopaka? np. - Podwieźć cię? - Nie, dziękuję, mój ukochany po mnie przyjedzie. albo (kurier): będę u Pani za pół godziny, czy będzie Pani w domu, żeby odebrać paczkę? (Ty): nie będzie mnie, ale mój ukochany jest w domu To brzmi tak... baśniowo :D
Odpowiedz@wifi: a odnośnie historii - też uważam, że lepsze awizo i przesyłka czekająca na poczcie, niż u sąsiada; moja znajoma mieszka w tym samym bloku co swoja babcia. kiedyś zamówiła różne gadżety erotyczne (dla zabawy, na wieczór panieński innej koleżanki). listonosz miał akurat jakiś list do jej babci, więc będąc tam, zostawił też paczkę. babcia otworzyła - bo myślała, że to coś do niej, i mało na zawał nie zeszła :D
Odpowiedz@marcelka: autorka to z tych co dzisiaj ma ukochanego, a jutro fasolke pod serduszkiem. Nic tylko rzygac tecza :)
OdpowiedzNajprościej zamawiać odbiór w Żabce/Ruchu/Orlenie. Te przesyłki obsługuje PP, ale nie podejmuje prób doręczenia do domu tylko od razu zostawia je we wskazanym miejscu. Profit: miejsca te są otwarte do późna. Na allegro większość sklepów wysyłkowych oferuje tę opcję.
Odpowiedz@Librariana: Większość oferuje, ale nie wszystkie. Czasem kupując coś używanego od osoby prywatnej nie ma się miliona sposobów doręczenia do wyboru. W tym przypadku też nie miałam innych opcji niż kilka podstawowych form poczty polskiej. Uwierz, że wolałabym paczkomat, żeby o każdej porze dnia i nocy móc sobie odebrać paczkę czy list. Ciekawi mnie jeszcze jak do mnie dotrze polecony list sądowy, również wysłany przez pocztę polską.
Odpowiedz@wifi: Zdarza mi się zrezygnować z zakupu, jeśli sprzedający oferuje tylko kuriera lub paczkę pocztową (obecnie w horrendalnej cenie). A z przesyłkami sądowymi chyba się bardziej pilnują niż z pozostałymi poleconymi...
Odpowiedz@Librariana: Ciężko zrezygnować z zakupu jeśli na całym allegro czy innym portalu tego typu są tylko 2 sztuki tej rzeczy, której potrzebujesz. Da się kręcić nosem jeśli faktycznie towaru jest sporo do wyboru. Jak dojdzie mi ta z sądu to dodam edit :)
Odpowiedz@wifi: Wtedy pisze się wiadomość do sprzedającego albo do niego dzwoni z prośbą o wysyłkę do punktu, bo jest z problem z dostarczaniem poczty do domu.
Odpowiedz@Ursueal: A sprzedawca odpowiada, że nie ma takiej opcji i na tym się kończy dyskusja. :^)
Odpowiedz@BananaJuice: Oczywiście przepytałaś wszystkich sprzedających w kraju i jesteś ekspertem, że oznajmiasz standardową praktykę?
Odpowiedz@Ursueal: A po co miałaby pytać? Jeżeli sprzedawca miałby w ofercie dany rodzaj przesyłki to by widniała ona w opisie. A skoro nie widniała, tzn. że jej nie ma. A tak zapytałaby i co? następnego dnia przeczytalibyśmy na piekielnych historię: "Ludzie to nie umieją czytać. Sprzedaję na allegro (nie ważne co), staram się opisuje dokładnie to co mam do sprzedania oraz warianty wysyłki, a tu jeden d..il z drugim pisze/dzwoni i się pyta o to co jest w opisie. Nosz ręce (żeby nie powiedzieć, że co innego) opadają".
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2019 o 9:25
@Botuta: W opisie nie ma "pod żadnym pozorem nie wysyłam do punktu". Właśnie po to są możliwości kontaktu ze sprzedającym, żeby pytać o różne możliwości rozwiązania niecodziennych problemów.
Odpowiedz@Ursueal: W sensie miała przewidzieć, że będzie miała problem z dostarczeniem poczty?
OdpowiedzJa tam jestem zadowolona, jak kurier zostawi paczkę sąsiadowi. Wolę zapukać do mieszkania obok żeby odebrać paczkę, jeśli wcześniej nie było mnie w domu, niż jechać kilka kilometrów dalej, na pocztę. Szlag mnie trafił, gdy cały dzień czekałam w domu, na paczkę, a kurier nawet do mnie nie zadzwonił i zostawił ją u sąsiadów na parterze, podejrzewam, że nie chciało mu się iść na górę (mieszkam na 5 piętrze).
Odpowiedz@Tajemnica_17: Ty jesteś zadowolona, co nie znaczy, że wszyscy są zadowoleni. Nie wszyscy chcieliby, żeby ich prywatne paczki trafiały w ręce zupełnie obcych ludzi. Zastanów się co piszesz, kobito.
OdpowiedzNie rozumiem ludzi broniących tego listonosza. Jak adresata nie ma w domu to OBOWIĄZKIEM listonosza jest zostawienie awiza, a nie robienie jakichś cyrków. Oczywiście, jak inni piszą, można zamawiać paczki do jakichś punktów odbioru czy paczkomatów - ale nie zawsze się da, nie każdy oferuje taką opcję. I to nie znaczy z automatu, że jak już zamówi się tą pocztą polską to listonosz może paczkę zostawić komu chce. Ogarnijcie się, ludzie.
OdpowiedzZa awizo nikt mu nie zapłaci, za dostarczenie do sąsiada już tak. Widzisz zależność? Takie są realia
Odpowiedz@MaryLynn: Pod odbiorem paczki powinien się podpisać właściciel. Jak podpisał się sąsiad albo sam listonosz i ktoś wniesie skargę to nie wiem czy mu zapłacą. Powinni raczej z pensji potrącić.
Odpowiedz@WunszPtasznik: Właścicielem paczki jest nadawca. Dopiero po doręczeniu paczka zmienia właściciela. Do tego czasu adresat nawet nie może złożyć skargi. Może to zrobić tylko nadawca. I nie. Nie powinien podpisać się adresat. Wystarczy, że podpisze się ktokolwiek pod podanym adresem. Chyba, że jest to paczka do rąk własnych, a takie mało kto wysyła ze względu na koszty.
OdpowiedzNastępnym razem zgłoś reklamację, że paczka nie dotarła. Ciekawe jak się wytłumaczą ze sfałszowania podpisu.
Odpowiedzwysylaj skarge do centrali internetem mi tak kiedys listonsz "dostarczyl" paczke za 200 zl- zostawil u sasiadow, nawet nie byl w stanie powiedziec, u ktorych mieszkalismy tam moze z miesiac, nie znalismy czlowieka mialam ze 2 lat i jeszcze nie bylam tak bojowa jak teraz polecam zglosic zagubienie przesylki, nie maja zadnego dowodu, ze ja w jakikolwiek sposob odebralas
Odpowiedz