Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w małym powiatowym szpitalu jako pielęgniarka. Bardzo lubię swoją pracę, ale…

Pracuję w małym powiatowym szpitalu jako pielęgniarka. Bardzo lubię swoją pracę, ale najgorszą jej częścią są odwiedziny rodziny - tak, to jest najgorsza część pracy.

Po pierwsze co robimy wchodząc do pomieszczenia? Tego uczą już w przedszkolu, ale 90% ludzi zapomina o powiedzeniu „dzień dobry”, wchodzą jak do obory, nie zwracając uwagi na nic.

Po drugie jeżeli już przychodzimy spędzić ten czas z osobą bliską, spędźmy go z nią, a nie rozglądając się po aparaturze czy pacjentach naokoło. Naprawdę przez tę godzinę odwiedzin nawet ci nieprzytomni pacjenci potrzebują bliskości ze strony swoich rodzin, a nie stania nad łóżkiem i rozglądania się, co jest nie tak.

Po trzecie tak, wiem, że opiekowanie się chorymi jest moją pracą, ale „dziękuję” jest najlepszym docenieniem naszej pracy. Wcale nie czekoladki czy kawa, ale serdecznie powiedziane „dziękuję za opiekę nad mamą/tatą/babcią/córką”.

My jako pielęgniarki według prawa nie możemy udzielać informacji na temat stanu zdrowia chorego, należy to do lekarza. Kiedy rodziny pytają o pewne rzeczy i mówimy „proszę porozmawiać z lekarzem” straszenie nas policją w niczym nie pomoże, ciągle nie możemy udzielić informacji. Naprawdę jest to przerażające, że w tych czasach czasem strach udzielić pomocy, bo rodzina przyjdzie i zamiast powiedzieć „dziękuję”, powie „dzwonię na policję”.

Po czwarte najlepsze są rodziny, które wymagają od nas wszystkiego, a nie dadzą od siebie nic. Przyniesienie szczotki dla mamy chyba nie jest dużym wyczynem? Jednak dla niektórych to jest już za duży wydatek.

Dlatego proszę wszystkich, którzy beda mieli tę nieprzyjemność odwiedzenia bliskiej osoby leżącej na oddziale, zachowujcie się po prostu jak ludzie.

słuzba_zdrowia

by ~pielegniarkaaaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cija
9 11

Tyle piekielności potrafią zafundować goście na oddziałach... a tu marudzenie o za mało atencji dla pielęgniarki, o patrzenie na sprzęt, a to o 'dzień dobry'. Tylko życzyć pacjentom i personelowi samych takich problemów.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
8 8

Chyba zaliczam się do tych 20% "normalniejszych". Mówię "dzień dobry" i "do widzenia". Oglądam sobie sąsiadów osoby do której przyszedłem, ale nie nachalnie. Jeśli potrzebuję coś od pielęgniarek to zawsze kulturalnie proszę, i dziękuję, ale chyba faktycznie nigdy nie podziękowałem za opiekę nad chorym. Prędzej za opiekę nade mną, ale rzadko trafiałem na wypisie na te fajne pielęgniarki. Sorry, ale paskudnym pigułom nic nie mówię.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Ależ Koleżanko, rok temu zmieniła się ustawa o prawach pacjenta, teraz podanie w przystępny sposób informacji o wynikach jak najbardziej najeży do kompetencji pielęgniarki (w zapisie zmieniono słowa "ma prawo uzyskać od lekarza informację" na "od pracownika medycznego"). Także nie mówmy upoważnionym przez pacjentów osobom, że prawo mam czegoś zabrania, bo to bzdura, ale że u nas w oddziale panuje taki ustalony przez lekarzy zwyczaj, że rolę informacyjną biorą oni na siebie :) pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
7 11

Nie no, proszę. Idę w odwiedziny do chorego i nie mam prawa rozglądać się po sali? Co to jest, szpital, czy tajny ośrodek w Strefie 51? Bez przesady.

Odpowiedz
avatar szafa
-2 2

@eulaliapstryk: Masz prawo, ale nie jest to kulturalne. I nie, nie dla pielęgniarek, tylko dla innych pacjentów.

Odpowiedz
avatar Ascara
1 1

A ja mam prośbę, by używać polskich liter, bo nie wiem, czy poprawianie tej historii nie zajęło mi więcej czasu niż Tobie napisanie jej - a i tak pewnie coś przeoczyłam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2019 o 1:43

avatar Meliana
8 8

Przypomniała mi się historia kelnera, który był śmiertelnie oburzony i jako osobistą zniewagę traktował przecieranie papierową serwetką sztućców przez gości... Aż się ciśnie na usta to powiedzenie, że "kiepskiej baletnicy, to i rąbek u spódnicy..." Z racji posiadania kompletu żyjących dziadków, jestem coraz częstszym wizytatorem szpitali przeróżnych. Zawsze się witam i zawsze się żegnam. Rzadko dostępuję zaszczytu usłyszenia czegokolwiek (prócz echa) w zamian. Zawsze się rozglądam po sali i aparaturze - po pierwsze z ciekawości, bo nie jest to sprzęt, który mijam codziennie w przedpokoju, wychodząc do pracy, a po drugie - wolę wiedzieć, gdzie leżą kable, kabelki, skrzynki, rurki i rureczki, żeby przez nieuwagę czegoś nie wyrwać, nie kopnąć i nie przewrócić. Ponoć to wszystko jest bardzo drogie i ponoć bardzo delikatne. Przyglądam się również chorym, szczególnie temu odwiedzanemu - bo już zbyt wiele razy musiałam zwracać pielęgniarkom uwagę, że kroplówka zamiast do żyły, to pod skórę leci i ręka już sinieje, że leki, zamiast do żołądka, wpadły pod łóżko albo za koszulę, że pacjentowi obok się "ulało" i już od godziny tak leży, że cewnik chyba niedrożny, bo nic nie leci... Jeśli opieka jest dobrze sprawowana, to chyba nie powinnam widzieć takich rzeczy, prawda? A jeśli widzę, to co? Mam udawać, że tego nie ma? Wciąż też jeszcze zbyt często się zdarza, że po otrzymaniu "paczuszki", pielęgniarki nagle potrafią zapamiętać, jak pacjent ma na imię, potrafią zagadnąć o samopoczucie, pojawić się częściej niż kwadrans przed obchodem lekarskim... Tak, dla mnie to również jest przykre. Co do prawa, to ktoś powyżej już to sprostował. Dodam jeszcze tylko, że lekarz udziela informacji, które ma w karcie. Pacjenta widzi najwyżej przy obchodzie i to też zazwyczaj nie codziennie. Skąd ma wiedzieć, czy pacjentowi czegoś nie trzeba, czy nie kończą się pampersy, maść przeciw odleżynom, czy mu apetyt dopisuje, itp.? Takich informacji oczekuję od pielęgniarek, które zaglądają do sali co jakiś czas (a przynajmniej powinny) i się nimi zajmują, a nie "niemogęudzielaćżadnychinformacjiproszępytaćlekarzaprowadzącego", rzuconego w przejściu, bez zatrzymywania się. Co do wymagań zaś... moi dziadkowie całe życie płacili składki. A teraz, gdy przychodzi im skorzystać z systemu, na który ponad 30 lat łożyli, okazuje się, że i tak bardzo często wszystko trzeba mieć swoje - od mydła, przez papier toaletowy, pampersy, prześcieradła, po wenflony, plastry, bandaże, maści i wodę do picia. I naprawdę, nie chodzi o to, że oczekuję standardów Sheratona w szpitalach, ale to są podstawy - a jeszcze jak człowiek usłyszy, tarabaniąc się objuczony jak muł wszystkim co być powinno ale nie ma, żeby się zająć swoim chorym i go uczesać, umyć, przebrać i zmienić pościel, bo pielęgniarki nie są od tego/nie mają czasu, to ciężko żeby się nóż w kieszeni nie otworzył, a soczysta wiązanka spomiędzy zębów nie wypsnęła... Ja wiem, że to nie wasza wina - ale moja i tych wszystkich chorych również nie. Może więc, po prostu, wszyscy zachowujmy się wobec siebie jak ludzie?

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

Gdy prawo jest idiotyczne, to nie należy go przestrzegać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@VAGINEER: kto decyduje o tym, czy prawo jest idiotyczne czy nie?

Odpowiedz
Udostępnij