Moi sąsiedzi chyba tęsknią za tymi przygłupami, którzy niedawno się wyprowadzili i próbują "umilić" życie nowo zamieszkałej pani.
Nowa sąsiadka ma dwie suczki rasy rottweiler - na potrzeby historii nazwę dziewczynki Słodziakami.
Słodziaki mają 10 i 9 lat, są adoptowane ze schroniska. Już na dzień dobry nowa lokatorka została przywitana tekstem :
- Kto normalny trzyma w domu takie BYDLAKI?! Tylko patrzeć, a kogoś skrzywdzą!
Poza tym są ciągłe pretensje, że Słodziaki wyją non stop jak obdzierane ze skóry, gdy zostaną same. Nie ma w tym ani ziarnka prawdy. "Popłaczą" pięć, góra dziesięć minut i zapada cisza. Poza epizodami płaczu z tęsknoty, w ogóle ich nie słychać, widzę często, jak wypoczywają na balkonie, śpiąc snem sprawiedliwego.
Mimo groźnego wyglądu są przylepami pierwszej kategorii, a mojego małego psa traktują jak równego sobie - często chodzę z nową sąsiadką na spacery do lasu i całe trio bawi się zgodnie i bez awantur. Sama właścicielka mieszkania jest osobą miłą i ugodową, jej partner także.
Przyznam szczerze, że kocham je jak swoje. Gdy mnie widzą, lecą do mnie przepychając się wzajemnie, bo wiedzą, że zawsze dostaną piłeczkę czy smakołyk. Dzięki nim i ich właścicielce w końcu zaznałam spokoju. Popłakiwanie z tęsknoty mi nie przeszkadza.
Czekam na wizytę dzielnicowego albo kogoś ze spółdzielni - chętnie zaświadczę wraz z rodzicami, jak wygląda cała sytuacja.
A reszcie sąsiadów chętnie przyznałabym order naczelnego Janusza/Grażyny.
Rottweillery są na ogół niegroźne, bo ich właściciele są normalnymi ludźmi, na ogół. Najgorsze są ulubione przez wszelkiego rodzaju patologię pitbulle, amstaffy, itd.
Odpowiedz@Jaladreips: Słodziaki są tak grzeczne,że zakochałam się w nich od dnia w którym pierwszy raz je zobaczyłam. Starsza z dziewczynek na ostatnim spacerze w lesie, olała właścicielkę i kroczyła przy mojej nodze, raz po raz zaglądając mi w oczy.
Odpowiedz@HermionaGranger: fakt, że ty cierpisz na odsmyczowe zapalenie mózgu (a świadczy o tym nazywanie suk "dziewczynkamie", a ich szczekanie "płaczem"), nie musi z automatu oznaczać, że inni w twoim otoczeniu nie mogą być zdrowi na umyśle.
Odpowiedz@Jorn: Oho. Hejt za 3..2..1 :D Od niepamiętnych czasów uwielbiam psy, dlatego będę nazywała Słodziaki tak jak będę chciała.
Odpowiedz@HermionaGranger: xD jak pies olewa właściciela to znaczy że nie jest dobrze wytresowany. Nie ważne jak słodkie i "przytulaśne" są psy, takie coś nie powinno mieć miejsca i żaden poważny i odpowiedzialny właściciel by sobie na coś takiego nie pozwolił.
Odpowiedz@Jaladreips: Sorry ale tym razem bredzisz jak poparzony. Moim pierwszym psem był bokser a właściwie bokserzyca. Obecnie mam dobermankę, amstaffa i kundelka. Wszystkie z tych psów to przylepy a gdybym miał wskazać tego "najostrzejszego", to byłby nim ten mały niepozorny kundelek.
OdpowiedzWszystko zależy od właściciela i genów psa. Sama mam amstaffa, który może zabić... Ale miłością bo mógłby cały dzień się przytulać. Znam również takich którzy wywodzą się z typowej patologii, kupują pitbulla z pseudo hodowli i nie widzą problemu ze pies warczy na każdego i rzuca się na innych.
Odpowiedz@HermionaGranger: Nazywaj sobie, jak chcesz - a my Cię nazwiemy, jak zechcemy.
Odpowiedz@Jaladreips: Najgorsi to są popierzeni właściciele tych ras, a dokładniej to wszelkich ras, łącznie z mieszańcami. Jeżeli właściciel jest normalny to i pies będzie spokojny i przyjazny (z pominięciem chorób psychicznych).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2019 o 11:44
Wyraźnie widać, że jesteś psiarą więc twoja ocena zachowana psów jest delikatnie mówiąc mało wiarygodna.
Odpowiedz@Morog: Ocenę zachowania Słodziaków pozostawiłam też mojej matce, która nie ma aż takiego bzika. Według niej to co się dzieje da się lajtowo znieść.
Odpowiedz@HermionaGranger: To psy, zwierzęta a nie żadne słodziaki, założę się, że to 10 minut płaczu i cisza, dla innych to wycie przez kilka godzin.
Odpowiedz@Morog: Jakim cudem 10 minut może jednocześnie być kilkoma godzinami?
Odpowiedz@HermionaGranger: Się nie mieszka, się lajtowo znosi.
OdpowiedzSą to spore psy, z dużymi szczękami pełnymi niemałych zębów. Nie każdy w towarzystwie takich psów czuje się komfortowo - też bym się nie czuła. Może nie leciałyby teksty o bydlakach, ale wolałabym jednak je omijać. Ty widać, że na punkcie psów masz fioła, sama masz jednego, więc załapałaś kontakt z właścicielką dość szybko (wnioskuję to po "Moi sąsiedzi chyba tęsknią za tymi przygłupami, którzy NIEDAWNO się wyprowadzili") i wiesz, że to nie są krwiożercze bestie. Inni mają prawo tego nie wiedzieć. Co do "płaczu", to można w skrócie myślowym powiedzieć, że "ciągle wyją", skoro zdarza się to codziennie - zakładam, że właścicielka wychodzi do pracy, sklepu itp. Kiedyś moi sąsiedzi wzięli sobie boksera, który przez jakiś czas regularnie urządzał koncerty i też się mówiło, że "ciągle wyje", a oczywiście wcale nie trwało to 24/h. Takie uroki mieszkania w bloku, jednak to, że Tobie to nie przeszkadza, ponownie nie oznacza, że wszystkim nie będzie. Ktoś tam ponarzeka. A ostatecznie skończy się to pewnie tak, że z czasem sąsiedzi przywykną do tych cielaków, zobaczą, że niczego ani nikogo nie zagryzają i tyle.
Odpowiedz@Nimfetamina: Wątpię że cokolwiek by zrobiły. Zdrowie już nie to - starsza Słodziakowa ledwo chodzi, stawy się buntują,tylko by spała albo leniwie turlała piłkę. Poza tym sąsiedzi już chyba zapomnieli jak typ z mojego piętra (mieszkam z nim drzwi w drzwi) też miał rottweilera - to dopiero był bydlak. Bałam się obok niego przejść na klatce schodowej bo warczał na wszystkich i wszystko. Słodziaki mimo,że tej samej rasy są o milion razy przyjaźniejsze.
Odpowiedz@HermionaGranger: To tym bardziej nie ma co się dziwić sąsiadom, skoro najwidoczniej pamiętają agresywnego psa tej samej rasy :P
OdpowiedzKochanie cudzych psów i zachwycanie się nimi do tego stopnia uważam za równie popieprzone, co wypowiadanie się w tym tonie o cudzych dzieciach.
Odpowiedz@digi51: No coz.
OdpowiedzOdchodząc nieco od historii - "bo mój azorek nikogo nigdy nie ugryzł" albo "bo to takie kochane psiaki, słodkie" nie świadczą o tym, że pies nie jest zdolny do okaleczenia lub zabicia człowieka.
OdpowiedzPies ma to do siebie, że nie prowokowany nie gryzie. Jeśli jest inaczej, to na bank jest to wina właściciela, który nie opiekował się nim należycie. Ewentualnie pies potraktował daną osobę jako zagrożenie (np. pies wielokrotnie doprowadzany do szału przez dzieci każde dziecko może tak traktować)
Odpowiedz@loginuBrak: a co masz na myśli mówiąc prowokacja? Bo znajomy znajomego kiedyś upuścił coś, nieopodal miski, schylił się i pies wbił mu zeby w TWARZ. Nie slysZalam żeby wcześniej były z nim kłopoty. Wiec TAK- każdy pies może być zdolny do zabicia.
Odpowiedz@minus25: @Pixi: Tak samo człowiek jest zdolny do zabicia człowieka. Krowa też. I koń. Z tych wszystkich oczywiście najbardziej człowiek, ale sama "zdolność" jeszcze nic nie znaczy.
OdpowiedzPodsumowując: Jestem grażyną - psiarą, kto nie uwielbia psów tak, jak ja, bagatelizując niedogodności i zagrożenia, ten wróg.
OdpowiedzJak ja uwielbiam stwierdzenie „ten pies nic nie zrobi”. Zwierzę to zwierzę, nie ma hamulców moralnych. Dziewczynki, to jest określenie dzieci, ludzi. Mieszanie tych pojęć oznaczą, że taka osoba nie kocha ludzi i nie potrafi z nimi współistnieć.
Odpowiedz@Dominik: Ale przecież Autorka w swoich historiach wypowiada się o ludziach z taką pogardą, że aż to w oczy kole. Nazywanie Januszami i Grażynami sąsiadów, z którymi żyje od lat pod jednym dachem, a którzy z rożnych powodów MAJĄ PRAWO czuć się niepewnie z psami (obojętnie jakiej rasy i wielkości), świetnie to obrazuje. Natomiast do samej historii - puszczanie psów w lesie bez smyczy (bo tak wnioskuje, z tego, co jest napisane), jest karane grzywną. W lesie żyją również inne zwierzęta, w lesie również mogą przebywać ludzie.
Odpowiedz@Dominik: A kto w historii tak twierdzi? Jest tylko opis sytuacji, że te psy niczego (złego) nie zrobiŁY, a i tak zbierają hejt - ot tak, za wygląd. Człowiek to też zwierzę, i też bardzo często nie ma hamulców moralnych. Gdyby miał, nie byłoby wojen, morderstw, gwałtów, pobić, kradzieży, oszustw, zaniedbanych dzieci... "Dziewczynka" czy "chłopak" użyte w rozsądnej ilości to normalne potoczne określenie pupila, jeszcze nie oznacza zwyrodnienia (a już na pewno "niekochania ludzi"), co najwyżej stawianie psów na równi z ludźmi, a to jeszcze nikogo nie krzywdzi. Natomiast nagromadzenie tych "dziewczynek" i "słodziaków" świadczy o jakiejś dziecinnej egzaltacji i niedojrzałości emocjonalnej, skądinąd widocznej w pozostałych historiach autorki.
OdpowiedzJak najbardziej zgadzam się z sąsiadką, mimo że sam psy uwielbiam. Kto normalny trzyma takie psy w bloku? Takie psy potrzebują przebiec dziennie około 25 kilometrów. Jak są na podwórku, to nawet od siatki do siatki mogą sobie te kilometry ponabijać, do tego dłuższy spacer i jest OK, ale nie wierzę, że osoba mieszkająca w bloku jest w stanie codziennie im tyle ruchu zapewniać, jeżeli nie jest wyczynowym sportowcem. No chyba, że z kolei to idiotka puszczająca takie psy bez smyczy i mająca gdzieś, że ktoś, kto ich nie zna i może się ich bać.
Odpowiedz@MarcinMo: 9/10 letnie rottweilery chcesz przeganiać 25km dziennie? Jak już koniecznie chcesz je zabić, to bardziej humanitarnie będzie zastrzelić. BARDZO duże psy potrzebują zazwyczaj mniej ruchu niż średnie, więc do mieszkania w bloku bardziej nadaje się bernardyn niż beagle. Mieszkając w bloku można zapewnić wystarczająco dużo ruchu nawet bardzo aktywnemu psu. Większe znaczenie niż ogród/brak ogrodu ma lokalizacja (czyli okoliczne tereny spacerowe), a jeszcze większe - chęci opiekuna.
OdpowiedzNie mam powodów, żeby twierdzić, że ta sąsiadka jest gorsza od poprzednich, psów raczej się nie boję (jak byłem dzieciak i mniej się zastanawiałem nad konsekswencjami to psy uciekały przede mną), ale jednak to wycie. Załóżmy, że to będzie 10 minut. I niech właścicielka wychodzi rano do pracy. Ja akurat jestem z nocnych marków, wieczorem i nocy najlepiej mi się myśli i w ogóle funkcjonuje. Czyli wczesne wstawanie to nie dla mnie, o ile nie jest to konieczne. I teraz sąsiadka wychodzi rano do pracy, biedne pieski prawie codziennie sobie popłaczą przez 10 minut. I prawdopodobnie wystarczy, żebym się obudził, a po jakiś czasie zaczęło mnie to niesamowicie wkur...ć, bo w sumie cały dzień mam zawalony (o ile wykonuję jakąś pracę umysłową) tylko dlatego, że kochane pieski muszą sobie powyć przez 10 minut. Dziękuję bardzo. Podobno w modzie są jacyś behawioryści, którzy mogą oduczyć czy też nauczyć psa pewnych rzeczy. Może warto się z takim skontaktować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2019 o 19:33
Kto dał tak zminusowaną historie na główną?
OdpowiedzRottwelier biegnący jak zapyziały od właściciela do obcej osoby? Totalny brak wyobraźni.Takie psy MUSZĄ być odpowiednio wytresowane. Albo zbyt wybujała wyobraźnia autorki tej bujdy.
Odpowiedz@PooH77: no to masz problem bo taka jest prawda. :)
Odpowiedz