Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jest coś, co mnie denerwuje i jestem tego świadkiem, a nie za…

Jest coś, co mnie denerwuje i jestem tego świadkiem, a nie za bardzo jest co z tym zrobić. Praca za granicą.

Pracuję na magazynie i efektywność mojej pracy wyliczana jest tak, że mam zamówienie, w nim kilka pozycji, które muszę zebrać - i liczy się ilość pozycji na godzinę. I teraz jest taki problem, jeżeli zamówienie ma 1 pozycję, to jest "złe", bo muszę iść po zamówienie, iść po tę jedną pozycję i oddać zamówienie, więc lepiej jest, kiedy mam jedno zamówienie z 10 pozycjami, niż 10 zamówień po 1 pozycji.

Jak to wygląda w praktyce? Podchodzę do miejsca, gdzie pobieram zamówienia i wybieram takie, które mają dużo pozycji, aby wyrobić normę. Logiczne, prawda? Co mi w takim razie przeszkadza?

Przyjeżdżają nowi ludzie, chcą się wykazać, pracują bardzo dobrze, bo w ich kraju jakby nie robili szybko, toby ich wywalili, albo są to osoby, które boją się, że jeżeli nie będą ciężko pracować, to ich wyrzucą z pracy.

Tutaj standardy są troszeczkę inne i dbają o zdrowie i kondycję pracownika. Aby zrobić zamówienie, biorę pudło albo dwa na wózek. Ciągnę wózek za sobą, a do pudełek wrzucam kolejne pozycje. Pod koniec najczęściej takie pudełko jest ciężkie, więc, aby nie podnosić pudełek, wypycha się je w odpowiednim miejscu.

Nowi ludzie, którzy chcą się wykazać, biorą nie tylko 2 pudła na górę wózka, ale też dwa na dół, bo jest tam miejsce, a jak są zamówienia w małych pudełkach, to do każdego dużego włożą po małym i tak na jednym wózku mają aż osiem zamówień. Oczywiście wybierają te "duże" zamówienia i w sumie mają ze 100 pozycji, które zrobią w godzinę.

Dlaczego mi to przeszkadza?

Jeszcze pół roku temu normalne było brać 2-3 pudełka, bo podnoszenie ich z dołu jest naprawdę ciężkie i można łatwo nadwyrężyć plecy. Związane jest to z bezpieczeństwem pracy.

Teraz, jak 3 osoby wezmą po 8 zamówień, to zostają te "złe" albo dużo trudniej jest trafić na "dobre", więc, aby była norma wyrobiona, trzeba brać po 6-8 pudełek, aby nie "marnować" czasu na zamówienia z jedną pozycją.

Ktoś mógłby powiedzieć: "pracuj szybciej i nie narzekaj" i owszem, też mogę brać po osiem pudełek, przy okazji wybierać te z największą liczbą pozycji i wyrabiać normę. Problem leży w tym, że nie mamy wglądu w nasze wyniki, chyba że każdy indywidualnie się wypyta i jak szef będzie miał je pod ręką, to akurat nam powie. Dodatkowo szefostwo zobaczy, że skoro X może robić szybciej, to czemu wszyscy tak nie mogą?

No i tu trafiamy w błędne koło. Praca w danym tempie, przychodzi kilka osób robiących szybciej, pojawiają się nowe normy, kolejni nowi, co robią jeszcze szybciej i nowsze normy.

Ludzie sami sobie utrudniają pracę, która już i tak jest ciężka, a przez takie osoby staje się jeszcze cięższa.

zagranica praca

by czerwony_parasol
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Xynthia
12 18

Nic z tego nie zrozumiałam...

Odpowiedz
avatar GoshC
9 15

@Xynthia: może faktycznie trochę chaotycznie napisane, ale w skrócie chodzi o zawyżanie targetów przez nowych pracowników, którzy chcą się wykazać... po jakimś czasie taki zawyżony target staje się normą, aż przyjdzie ktoś, kto znowu udowodni, że można jeszcze więcej...

Odpowiedz
avatar Xynthia
8 12

@GoshC: OK, dzięki, ja się pogubiłam w tych pudełkach ;)

Odpowiedz
avatar czerwony_parasol
-3 9

@GoshC: przepraszam za chaotyczność... Szukam innej pracy, bo szkoda zdrowia ...

Odpowiedz
avatar urbankrwio
2 18

@Xynthia: Autor ma bóldupie, że młodziki mu "normy zawyżają" i on musi więcej pracować, żeby normę wyrobić a przecież było tak pięknie popierdziało się w stołek zrobilo 3 zamówienia i fajrant a teraz TRZEBA ROBIC...

Odpowiedz
avatar czerwony_parasol
-3 9

@urbankrwio: bóldupie to mam o to, że ludzie sobie sami zawyżają normy, sprawiają,że jest naprawdę ciężko, a potem obiecują sobie "dzisiaj nie będę tak zapie..." Nie chodzi o to żeby leżeć i nic nie robić i dostawać kasę. Przykład: przewalenie tony węgla jest ciężkie, ale przewalenie dwóch ton w tym samym czasie jest już bardzo ciężkie.

Odpowiedz
avatar BORCH
-1 3

@urbankrwio: Jeszcze jeden, który w d.pie był i g...o widział ale jest mądrzejszy od radia. To właśnie takie młodziki wybierają sobie łatwiejszą robotę, żeby szybko wykonać normę i móc się opierniczać do końca szychty. A najczęściej i najgłośniej krzyczą o niesprawiedliwości właśnie takie cwaniaki jak ktoś ich wyprzedzi i pozbiera te "ich" zlecenia.

Odpowiedz
avatar GoshC
3 11

Niestety, w UK to jest bardzo częste zjawisko. W niektórych magazynach targety wzrosły prawie dwukrotnie w ciągu dziesięciu lat... Najlepiej jest załapać się do pracy tam, gdzie nie ma Polaków, Litwinów, Łotyszy...

Odpowiedz
avatar Jaladreips
20 24

Normy nie są po to, żeby zrobić jak najwięcej tylko po to, żeby mieć pretekst do zapłacenia pracownikowi jak najmniej. Polecam zmienić pracę na taką, gdzie nie ma norm, tylko po prostu pracujesz. Robiłem w Anglii i Holandii, to trochę tę pracę znam. W Holandii to nasi, Polacy, zepsuli tę pracę. Przykładowo praca przy zbieraniu papryki. Norma była, powiedzmy bo nie pamiętam, 50 kg na godzinę. Wszystkim pasowało, wszyscy pracowali i było git. W pewnym momencie zatrudniał się nowy, oczywiście nasz, debil, pomyślał że się wykaże i zbierał po 100 kg. Myślał sobie pewnie, że go szefostwo doceni, że dostanie podwyżkę, awans, pół zakładu i ręke córki dyrektora. Zamiast tego, szefostwo podniosło normy dla wszystkich. Minęło trochę czasu, przychodził następny taki mądry i znowu normy w górę i tak aż do granic możliwości.

Odpowiedz
avatar digi51
11 19

No niestety, pracodawca zawsze będzie dostosowywał normy do najlepszych, a nie do najgorszych. Jeżeli znajdzie 20 osób, które wyrabiają wyższe normy, to nie potrzebuje 20 innych, dla których te normy są na wysokie. Inna sprawa, czy opłaca się tak spalać dla takiej pracy, po to, aby za jakiś czas zostać zastąpionym kimś, kto wyrobi jeszcze wyższą normę. Ja póki co nauczyłam się, że w pracy naprawdę nie warto się wychylać i robić więcej niż minimum, rzadko dostaje się nagrodę w postaci podwyżki czy awansu, a częściej kopa w tyłek, kiedy nieco obniży się loty.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@digi51: Swoich pracodawców przyzwyczaiłam do tego, że robię wolno, ale dokładnie. Rzadko kiedy reagowałam na prośbę o przyspieszenie tematu jeżeli nie było faktycznej potrzeby. Na początku kręcili nosem, później już wiedzieli, że nie ma sensu mnie poganiać. Niestety moją dokładność doceniają dopiero gdy inni "szybcy" pracownicy spie*dolą i trzeba po nich poprawiać przez co wykonanie zlecenia zamiast trwać np. godzinę, w sumie trwa 3 i jeszcze trzeba słuchać słusznie wkurzonego klienta. Mimo wszystko jak taki pracownik jak ja się w końcu wychyli to może dostać nagrodę.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
10 10

Ja też trafiłem na taką historię, tyle, że w Polsce (https://piekielni.pl/83099). Kapitalizm taki jest: każdy próbuje zarobić jak najwięcej. Tylko nieliczni pracodawcy próbują stawiać na pracownika. Na szczęście i na takich też można trafić.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 4

jak to kiedyś było, podłoży c takiemu przodownikowi pracy gorącą cegłę?

Odpowiedz
avatar TicTac
1 7

Witam, Specjalnie się zalogowałem po przeczytaniu tych wszystkich komentarzy bo aż we mnie zawrzało , otóż . Od razu widać że 90% komentujących nigdy ,ale to nigdy nie pracowało za granicą , już tłumaczę na własnym przykładzie dlaczego tak uważam . Otóż , ja jak się zatrudniałem do Pracy w pewnym państwie za granicą jako spawacz były jakieś tam wiadomo określone normy spawania rur do wiatraków na dzień, wyrażane w metrach.I jako że jestem osobą dość kontaktową i łatwo nabieram nowe znajomości to szybko sie rozeznałem wśród pracowników o co w tym burdelu chodzi i tak , pracowałem tam przez rok czasu i przez ten cały rok normy zmieniły się 4 razy a chociażby z tego względu że durne Polaczki się prześcigały w tym kto najszybciej zrobi tym samym pokazując szefostwu że jednak można szybciej , ale oczywiście ów debile nie wiedziały wtedy jeszcze że sami sobie dokręcają śrubę , do czasu aż zaczęły się zwolnienia bo nie wyrabiali norm.Już pomijam fakt że przed zwolnieniami latali i płakali jak to nie ciężko i że już sił nie mają , a ja tylko stałem z boku i się z tego śmiałem bo sami byli sobie winni.

Odpowiedz
avatar antylemur
4 4

Pracowałem kiedyś w firmie produkcyjnej w której premie były wypłacane na akord. Wszyscy zadowoleni, wydajność bardzo wysoka, wypłaty również. Wysokość wypłat nie spodobała się nowej pani dyrektor i wprowadzono system z ustaloną normą, a jej przekroczenie skutkowało jedynie podniesieniem normy. Tylko jeden raz normę przekroczono :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Nie rozważam już podjęcia jakiejkolwiek pracy związanej ze słowem norma. To się zawsze kończy tak samo, bez jednego wyjątku. Zrobisz za szybko i idziesz odpocząć do socjalnego/stołówki to źle bo się w pracy op.... , zrobisz za wolno to źle bo się w pracy op...., przyjdzie przodownik pracy zrobi 200% normy raz i drugi to za tydzień masz wyższą normę za te same pieniądze. Masz normę jakościową ustaloną na x% odrzutów za premię? Spier... Ci się maszyna i mechanik, który normy nie ma będzie przy niej dreptał cały dzień (bo i gdzie mu się śpieszy) a ty już liczysz tą premię, której nie dostaniesz z nieswojej winy. Lepiej zarobić mniej niż chodzić wiecznie spięty i nabuzowany, zresztą o czym my tu gadamy wszelakie normy nie są po to, żeby dobry pracownik dużo zarabiał tylko, żeby obniżyć jednostkowy koszt wykonania danej czynności poprzez wieczne podnoszenie normy.

Odpowiedz
avatar marius
4 4

Jak to kiedyś powiedział dyrektor w mojej byłej pracy: "Jeśli pracownik nie wyrabia 80%, to wina pracownika. Jeśli pracownik wyrabia 80%, to trzeba poprawić normy." Kręcenie śruby na produktywności zawsze odbija się na jakości. Czy firma nie może wyliczać produktywności też z ilości skompletowanych zamówień?

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

W Polsce też tak powoli się robi. Po co w gorszych robotach zatrudnić Polaka, który za nadgodziny chciałby dodatkowych pieniędzy, który chciałby jakiś urlop, chory pójdzie na L4, weźmie czasem opiekę na dziecko, jak można zatrudnić zdesperowanego imigranta, który będzie pracował po 300 godzin miesięcznie, opieki nie bierze, bo dzieci siedzą w rodzinnym domu, na L4 nie pójdzie, bo szkoda kasy i na każde warunki się zgodzi, bo chce jak najwięcej naciułać kasy na powrót do domu...

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
-1 1

Pracując w Niemczech trafiłem do bardzo podobnej pracy przy komisjonowaniu książek w księgarni wysyłkowej. Firma, w której dziwnym trafem zawsze było sporo wolnych miejsc, zatrudniała hurtem 50 osób, z czego 15 zostawało a reszta po 2 tygodniach mogła wracać do domu zarabiając na przejazd w obie strony, jak dobrze poszło. Jeszcze przed odejściem jednej ekipy, oprowadzana była po zakładzie nowa pięćdziesiątka świeżaków, bo po drodze zawsze się jeszcze ktoś wykruszał i liczba pracowników nie rosła.

Odpowiedz
avatar edeede
0 0

Suworow pisał o tym w 'Żołnierze Wolności', niby zamierzchłe czasy ZSRR i Armii Czerwonej, a metody weszły w korporacje i mają się świetnie.

Odpowiedz
Udostępnij