Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielny pracodawca i - niestety - piekielny (choć głównie dla siebie samego)…

Piekielny pracodawca i - niestety - piekielny (choć głównie dla siebie samego) pracownik.

Mam Wujka. Wujek to najmilsza osoba, jaką kiedykolwiek poznałam i prawdopodobnie jedna z najmilszych na świecie. Rzadko się złości, nigdy nie krzyczy, pomaga wszystkim, jak może, ma złote serce... Wiele opisów można by tu jeszcze dodać.

Niestety, fakt, że Wujek jest najmilszy na świecie nie zawsze jest zaletą. Przede wszystkim jest zdecydowanie za bardzo ufny i naiwny oraz za mało asertywny. W połączeniu z innymi jego wadami (np. skłonnościami do pesymizmu) sprawia to, że Wujek od paru lat tkwi w bardzo nieprzyjemnej sytuacji.

Wujek mieszka sam - jego żona zmarła kilka lat temu, a syn, powiedzmy Bartek, mieszka za granicą i odwiedza ojca 2-3 razy na rok. Wujek jest też rencistą i nie ma zbyt wysokiego wykształcenia (jest po zawodówce i szczerze to nawet nie pamiętam, jaki ma zawód, ale chyba nigdy w nim nie pracował). Póki żona żyła, a Bartek był dzieckiem/nastolatkiem, Wujek nie chodził do pracy, tylko był "kurem domowym". Jednak po zmianie sytuacji życiowej musiał zacząć dorabiać. Pracę renciście bez wykształcenia i doświadczenia znaleźć ciężko, ale w końcu mu się udało i został stróżem na parkingu.

Praca Wujka wygląda tak: przychodzi na parking na godzinę 7 i siedzi 24h, po czym ma 48h wolnego. Praca jest na umowę zlecenie, a piekielności jest od groma.

Po pierwsze: stawka. Wujek robi normalnie pełny etat, jednak na umowie ma napisaną zupełnie inną ilość godzin (nie jestem pewna, ale chyba coś ok. 1/6 etatu), co w praktyce oznacza, że dostaje jakieś 2-3 zł netto za godzinę pracy. Wprawdzie sama praca nie jest bardzo ciężka, bo Wujek musi tylko od czasu do czasu wpuścić bądź wypuścić jakiegoś kierowcę i w związku z tym wypełnić parę papierków, ale jednak trzeba pamiętać, że musi być ponad 24h (bo jeszcze dojazdy) bez snu. Zresztą stawka 3 zł za godzinę za jakąkolwiek pracę to jest skandal.

Po drugie: jako że jest to umowa zlecenie, to Wujkowi nie przysługuje żadne wolne - urlopy, L4, nawet wolne święta. Po prostu ma co trzeci dzień w pracy być, a jeśli już naprawdę z jakiegoś powodu nie może, to ma się zamieniać z jakimiś innymi pracownikami. Niestety Wujek ma taki charakter, że "nie lubi przysparzać innym problemów", więc rzadko prosi kogoś o przyjście danego dnia za siebie. Wiele razy były sytuacje, że Wujek szedł do pracy przeziębiony, bo nie chciał się zamieniać. Oczywiście mówiłam mu, żeby po prostu NIE SZEDŁ, zadzwonił rano do szefa i powiedział, że jest chory i nie może - to w końcu szefa parking i szefa problem, żeby znaleźć jakieś zastępstwo. Ale Wujek nie chciał szefowi "sprawiać problemów", bo przecież "on nie da rady teraz kogoś znaleźć na zastępstwo".

Oczywiście jak Wujkowi akurat wypada praca w jakieś święta, to posłusznie idzie i pracuje, np. w Boże Narodzenie, zamiast próbować się z kimś zamienić (inni pracownicy nie mają takiego oporu, więc np. w zeszłym roku Wujek pracował 24.12., potem miał tylko jeden dzień przerwy i szedł z powrotem do pracy 26.12.) albo po prostu powiedzieć dostatecznie wcześnie, że bierze wolne i niech szef kogoś znajdzie...

Po trzecie: parę miesięcy temu gościu, który przychodził na zmianę po Wujku odszedł i na jego miejsce został zatrudniony ktoś inny, powiedzmy Stefan. Stefan dorabia jeszcze na innym parkingu, na którym godziny zmian są późniejsze, więc notorycznie przychodzi do pracy spóźniony, ok. 8-9, zamiast o 7. Wujek musi te dwie dodatkowe godziny siedzieć, oczywiście za darmo. Nie wyjdzie z pracy, dopóki Stefan się nie pojawi, bo "nie chce zrobić problemów szefowi" (parking teoretycznie ma być otwarty 24/7). Zaproponowałam, że skoro Stefan i tak ciągle przychodzi na 9, to niech Wujek, Stefan i trzecia pracująca osoba się dogadają i po prostu zmienią godzinę zmiany i przychodzą zawsze na 9 - Wujek odpowiedział na to "już o to pytałem, ale się nie zgadzają na zmianę" (!). Odparłam, żeby pogadał o tym z szefem i niech szef zainterweniuje - "On się do tego nie miesza, mamy sami ustalać".

Oprócz tych ogólnych piekielności w pracy dzieje się wiele pojedynczych piekielnych sytuacji, których było przez tych parę lat tak dużo, że ciężko by je było wszystkie opowiedzieć, więc przytoczę ostatnią: Wujek był w pracy w Lany Poniedziałek. We wtorek o 7, gdy miał wracać do domu, Stefana jak zwykle nie było. Minęło kilka godzin i Stefana dalej nie było, a Wujek siedział i czekał. W końcu zadzwonił do niego szef i poinformował, że Stefana w ogóle nie będzie na jego zmianie, bo się w Święta zatruł, i że Wujek ma zostać jeszcze dodatkowy dzień (wprawdzie w tym przypadku miał mieć za to płacone, ale przypominam, jak śmieszna jest tam stawka). Wujek musiał w sumie nie spać ponad 48h, w dodatku nie wziął ze sobą tyle jedzenia, by mu starczyło na dwie zmiany, a zamknąć parkingu na tych kilkanaście minut, by pójść do sklepu, nie chciał, żeby "nie robić problemów". Szef kupił i przywiózł mu jedzenie ok. 15 - Wujek kilka godzin siedział głodny, ale w rozmowie ze mną jeszcze mówił, że jaki to ten szef dobry, że mu kupił jedzenie za swoje pieniądze...

Jak widzicie, sytuacja jest ciężka, bo zarówno szef, jak i inni pracownicy, szczególnie Stefan, są przyzwyczajeni, że Wujek się nigdy nie stawia, zawsze robi, co się każe/prosi. Wujek czasem narzeka, że np. musiał znów siedzieć w pracy dłużej, ale zupełnie nic nie zamierza z tym robić.

Ja i Bartek próbowaliśmy znaleźć mu inną pracę. Jak tylko widzę jakieś oferty nadające się dla Wujka, to mu daję numery telefonów, radzę, by zadzwonił, zorientował się, ale Wujek nie chce zmieniać pracy, bo "nigdzie go nie przyjmą". W Boże Narodzenie Bartek zasiadł i znalazł w internecie dużo ofert podobnej pracy na parkingu, ale z lepszą stawką, na umowę o pracę itp. Większość z tych miejsc specjalnie szukała rencistów czy emerytów. Spisał Wujkowi telefony, polecił, by po Świętach Wujek podzwonił. Wujek twierdzi, że podzwonił i nigdzie go nie chcieli, ale my z Bartkiem uważamy, że wcale tego nie zrobił.

Zmusić go nie zmusimy, a też powoli odechciewa nam się próby pomocy Wujkowi, skoro napotykamy się na ścianę.

parking

by ~Ziemniak12345
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar greggor
0 16

Dziwne imię ma Twój wujek - Żakdo. Peruwiańskie?

Odpowiedz
avatar PooH77
12 18

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. P*zda, nie wujek.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
16 16

Naślij na ten parking Państwową Inspekcję Pracy i tyle. No bo czemu nie?

Odpowiedz
avatar kokosanka
15 19

@bloodcarver: Żeby szefowi problemu nie robić ;-)

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@kokosanka: no ale niech AUTOR nasle. i US, oni tez sa chetni do reakcji jak jest za malo placone- minimalna godzinowka na zleceniu to ok 10 zl

Odpowiedz
avatar WunszPtasznik
7 7

Współczuję sytuacji, ale jak się sam na to godzi to nic nie zrobisz...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

A kto ci powiedział, że nie ma L4 przy umowie-zleceniu? Oczywiście, że jest. Podobnie jak i wiele innych praw pracowniczych. Szef, szefem, ale to przede wszystkim wina twojego wujka.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 5

Może lepiej byłoby wysłać wujka do jakiegoś psychologa? Wujek ewidentnie ma spore problemy i przydałaby mu się terapia. Tylko że wiadomo, to kosztuje i na pewno bez czyjejś pomocy finansowej sam sobie nie poradzi.

Odpowiedz
avatar xLogin
-1 1

Daj namiary na wujka. Spróbuję Mu pomóc.

Odpowiedz
Udostępnij