Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o najżałośniejszym typie mężczyzny jaki istnieje - o białorycerzu. Najpierw słownikowa…

Będzie o najżałośniejszym typie mężczyzny jaki istnieje - o białorycerzu.

Najpierw słownikowa definicja, a właściwie najważniejsze w tym przypadku fragmenty:

"Białorycerz to rozszerzona wersja pantoflarza, od którego różni się tym, że służalczą i podporządkowaną postawę wykazuje nie wobec tylko jednej, swojej kobiety, a wobec wszystkich kobiet. (...) Białorycerz trzyma się kurczowo swojej postawy, mając nadzieję, że któregoś dnia jakaś kobieta obdarzy go uczuciem i pożądaniem, co na ogół nigdy nie następuje".

Teraz akcja właściwa. Mieszkam w studenckim mieszkaniu. Ja, jeszcze jeden normalny facet, białorycerz i dwie księżniczki. Księżniczki, swoim zwyczajem, są na bakier z higieną i porządkiem, toteż chronicznym problemem jest zaleganie gór brudnych garów w kuchni.

Któregoś dnia myję gary po swoim obiedzie, podchodzi do mnie białorycerz i stwierdza - zaznaczam, że stwierdza, nie pyta:

- Ej, ale po dziewczynach też umyjesz.
- W żadnym wypadku.
- No weź umyj, to tylko kilka talerzy.

Ta, kilka. Półmetrowa hałda garnków, patelni, talerzy i sztućców z prawie całego tygodnia.

- Skoro tylko kilka, to same mogą umyć i się nawet nie zmęczą.
- Pewnie cię żadna nie chce i dlatego nienawidzisz kobiet!

Standard u białorycerzy - insynuowanie każdemu, kto nie jest białorycerzem, że nienawidzi kobiet i że żadna go nie chce.

Gdy skończyłem myć, białorycerz sam stanął przed zlewem i umył wszystko po księżniczkach. Wieczorem, gdy jadły kolacje w kuchni, dumnie im o tym zameldował, co one skwitowały krótkim:

- Dobrze.

Nawet na niego nie patrząc. Coś tam próbował zagadywać, ale go spławiły.

Teraz najlepsze.

Dzieje się to co najmniej raz w tygodniu. Białorycerz prawie za każdym razem myje gary po księżniczkach i próbuje zaprząc do tego też mnie i tego drugiego gościa. Za każdym razem próbuje po umyciu garów nawiązać z nimi rozmowę, a one za każdym razem go spławiają. Co ciekawe, ze mną i drugim współlokatorem rozmawiają normalnie, tak jak się rozmawia ze współlokatorami.

białorycerz białorycerze

by ~bekazbialorycerzy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
23 25

Może, podobnie jak ja, wychowywał się bez ojca ani konkretnego męskiego wzorca i tak samo jak mi kobiety z jego rodziny opowiadały mu, jak to dziewczyny trzeba traktować jak księżniczki itp. O ile mi na kimś konkretnie nie zależało, to zwyczajnie byłem zbyt leniwy, żeby próbować wprowadzać to w życie, a jak mi zależało, to się nauczyłem, że taka strategia jest co najmniej nieskuteczna. On, jak widać, jest na tę wiedzę odporny. A co do mycia naczyń, to na początku mieszkania na emigracji nie zwracałem większej uwagi na to, co stało w zlewie. Myłem po sobie i tyle. Nawet nie starałem się zapamiętać, co dokładnie zostawiłem. Na oko wydawało się, że naczyń jest mniej więcej tyle, ile użyłem. Ale z czasem zacząłem zauważać, że naczyń jakby przybyło i były tam rzeczy, których na pewno nie używałem. Ktoś zaczął to wykorzystywać. Nie robiłem śledztwa, tylko nauczyłem się zapamiętywać, co dokładnie użyłem, każdy talerz, łyżkę, widelec. A resztę odstawiałem na bok. Tak się skończyła darmowa zmywarka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 22

@pasjonatpl: pod koniec studiów zrobiłam podobnie współlokatorowi. Miałam własny kosz na śmieci w pokoju, który opróżniałam codziennie, natomiast w kuchni nie było prawie miejsca na podłodze od toreb z jego śmieciami. Zaczął brać moje naczynia, żebym po nim zmywała, myśląc, że to ja je zabrudziłam. Zmyłam raz. Potem zabrałam do siebie do pokoju. Myłam zaraz po użyciu i zbierałam z powrotem. Tylko łazienkę po nim myłam, bo nie byłam w stanie inaczej z niej skorzystać. Tak się złożyło, że wyprowadziłam się jakieś dwa-trzy dni przed nim. Ależ był niezadowolony, gdy przyszło mu sprzątać zrobiony przez siebie bajzel.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 kwietnia 2019 o 8:59

avatar bazienka
-1 1

@Kontodospontanicznychwypowiedzi: mm mu te smieci do pokoju wrzucala, niech mu smierdza

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
20 22

Bo nikt nie lubi lizusów.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
15 15

@Hatsumimi: Gdyby to była prawda. Znałem kilku takich, którzy nie umieli nic poza podlizywaniem się, a przynajmniej nie pokazywali tego w miejscu pracy. Ale podlizywanie się a podryw to coś zupełnie innego, a poza tym podlizywać się trzeba umieć i oczywiście trzeba trafić na podatny grunt.

Odpowiedz
avatar Kumbak
21 25

Trudno szanować kogoś, kto sam siebie nie szanuje.

Odpowiedz
avatar LunaOP
-3 13

Od białorycerza krótka droga do incela.

Odpowiedz
avatar toomex
-1 11

@LunaOP: Jaki tam incel? Rycerz Trzeciego Aksyomatu!

Odpowiedz
avatar Limek
-3 21

Oesu, znow jakis incel-story. Pewnie jeszcze ten durny bialorycerz zamiotl jezykiem podloge przef dziewczynami a one na niego splunely, nie bylo tak, panie bajkopisarzu?

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
7 7

Mam w swoim otoczeniu takiego kolegę. Żeby nie było, to dobry, sympatyczny facet do rany przyłóż, ale jego zachowanie jest na dłuższą metę okropnie męczące. To tak jakby ktoś Cię obserwował non stop, chciał we wszystkim pomagać, sypiąc przy tym płatki róż pod nogi jednocześnie całując po stopach. Takie uczucie. Zachowuje się tak w stosunku do każdej kobiety, przez co jest permanentnie wykorzystywany i porzucany (czy to jako kolega, czy partner), gdy tylko przestaje być potrzebny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 2019 o 16:11

avatar Wazon
0 2

W glowach wszystkich wykopowych samcow alfów, białorycerz to synonim faceta, który zgadza się z postulatami feministek, a jak powszechnie wiadomo feministki to zło. Więc wiśta wio, hajda na husarski koń dalej wymyślać historyjki osmieszajace takich ludzi...

Odpowiedz
avatar arlequin
1 1

To jest bardzo proste. Laski, mimo że ewidentnie leniwe, jednak są sprytne i jednocześnie mądre. Z ludźmi, którzy potrafią im się przeciwstawić i robić swoje, z chęcią porozmawiają bo wiedzą, że sensownie mogą pogadać i utrzymać normalnie stosunki i jednocześnie też te laski wiedzą, że nie muszą "odwzajemniać się" jakąś miłością czy w ogóle nie są niczemu winne. Dlatego. A z "białorycerzem" (dla mnie BIAŁOFRAJEREM raczej) nie rozmawiają, bo tenże białofrajer oczekuje, że one go pokochają za to, że robi za ich służącego. No, po prostu on oczekuje czegoś od nich w zamian, dlatego mają go gdzieś. Zauważę tu nawet, że laski nikogo nie prosiły o zmywanie po nich, raczej oczekiwały, że przyjdzie jakiś frajer, który za nich będzie wszystko robić, ale nie będą z nim gadać ani się odwdzięczać, bo taki dla nich jest debilem, który nie ma swojego zdania. Tyle.

Odpowiedz
Udostępnij