Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trochę z punktu widzenia kursantki uczącej się do zdania prawa jazdy kategorii…

Trochę z punktu widzenia kursantki uczącej się do zdania prawa jazdy kategorii B.

1) Skręcam w prawo, ja jeszcze mam zielone, natomiast na drodze, w którą skręcam, piesi mają już czerwone. Puszczam sprzęgło, jadę, instruktor hamuje gwałtownie. Centymetry przed maską na czerwonym świetle przebiega chłopak patrząc na nas i się śmiejąc.

2) Jadę drogą główną z maksymalną dozwoloną prędkością, zbliżając się do centrum miasta. Z dróg podporządkowanych wręcz wyskakują mi samochody skręcające w lewo. A nawet i perełki, które wyjeżdżają na pas, którym jadę z zawrotną prędkością 10-20 km/h i przez które muszę hamować z piskiem opon, bo przecież wcale nie jestem rozpędzona…

3) Wyprzedzanie "elki", bo to WSTYD wlec się za nią. Jeżdżąc poza miasto, miałam szansę przejechać się drogami krajowymi, na których mogłam zaszaleć i dodać trochę gazu, a nawet poćwiczyć wrzucanie najwyższego biegu. ;) Nawet gdy jechałam z prędkością trochę przekraczającą tę dozwoloną, kierowcy wymijali mnie, po czym hamowali i jechali z taką prędkością, jak za mną... Tyle dobrego w tym, że miałam tzw. "zajączka" i nie martwiliśmy się z instruktorem policją. ;)

4) Po zdanej teorii przyszedł czas na praktykę. Egzamin zaliczyłam prawie śpiewająco. "Prawie"... Jadąc drogą główną dobre pół kilometra wlokłam się za rowerzystką. Wyprzedzić nie mogłam, bo podwójna ciągła i dość duży ruch. Pani rowerzystka w pewnym momencie zeskoczyła z roweru na przejściu dla pieszych i stanęła. No cóż, wyhamowałam, zatrzymałam pojazd i czekam, aż przejdzie. Ta natomiast, stojąc na krawędzi jezdni, ale wciąż na pasach, stoi i zerka to na samochód, to na chodnik. Po dłuższej chwili i milczeniu egzaminatora postanowiłam, że najwyżej zaliczę drugi egzamin i po prostu ominęłam na pasach szanowną panią. Egzaminator nic się nie odezwał, ale jednak ciśnienie mi się podniosło.

Koniec końców egzamin zdałam za pierwszym razem, prawko odebrałam, jeżdżę ostrożnie i z bijącym sercem mijam każdą drogę podporządkowaną.

Instruktorów natomiast zawsze będę podziwiać i odnosić się do nich z szacunkiem za to, jak z cierpliwością znoszą kierowców z piekła rodem.

P. S. Mała prośba; pamiętajmy, że do "elki" trzeba mieć ograniczone zaufanie, ale nie róbmy z kursantów ludzi, którzy nie wiedzą, co robią! ;) Jakbyśmy aż tak źle sobie radzili, to instruktorzy by nas na drogę nie zabrali. ;)

Sypcie minusami, ale taka jest dla kursantów smutna rzeczywistość. ;)

by Malala
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Kumbak
12 18

Osoba zdająca egzamin na prawo jazdy powinna znać różnicę między wymijaniem a wyprzedzaniem.

Odpowiedz
avatar Michail
9 13

@Kumbak: A tak na prawdę to jak rowerzystka stała to ją omijała panie ekspert.

Odpowiedz
avatar Malala
4 8

@Kumbak: Dziękuję za poprawienie, ot mały błąd mi się wkradł;)

Odpowiedz
avatar andtwo
-2 10

Punkt drugi jest napisany tragicznie.

Odpowiedz
avatar Malala
3 7

@andtwo: Do humanistki mi daleko, następnym razem poproszę o pomoc:)))

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@andtwo: Dla mnie jest zrozumiały.

Odpowiedz
avatar Jorn
-4 6

@timi14: Jest zrozumiały, co nie zmienia faktu, że jest napisany tragicznie.

Odpowiedz
avatar greggor
4 18

"Sypcie minusami" - nasz klient, nasz pan!

Odpowiedz
avatar Grav
14 16

"Jakbyśmy aż tak źle sobie radzili to instruktorzy by nas na drogę nie zabrali" No i tu się absolutnie nie zgodzę, bo jest sporo instruktorów, którzy uważają, że jak się nie rzuci na głęboką wodę, to się nie nauczy, więc przy pierwszym kontakcie z autem, po pokazaniu kierownicy, manetek, dźwigni zmiany biegów i pedałów jest polecenie "no, to jedziemy", i bladzi kursanci wytaczają się te 5km/h na drogę publiczną...

Odpowiedz
avatar Balbina
9 13

@Grav: Moja pierwsza jazda w miasto na kursie. -no to jedziemy-rzecze instruktor -ja? gdzie?-odpowiadam -no na miasto -przecież ja nie umiem -no to się nauczysz I od razu w Nowy Świat i Kazimierza Wielkiego.

Odpowiedz
avatar Felina
1 3

Na kategorii B miałam podobnie. Chwila na placu i zaraz w miasto.

Odpowiedz
avatar bleeee
4 8

'Jakbyśmy aż tak źle sobie radzili to instruktorzy by nas na drogę nie zabrali' Moj instruktor (rocznik mojej babci): Jezdziles kiedy? Ja: tata mi kiedys pokazal na podworku u babci jak sie maluchem jezdzi, jak mialem 14 lat. Instruktor: masz kluczyk i sobie pojezdzij tu po placu, ja skocze na obiad, a jak wroce pojedziemy na miasto. Tylko w nic nie przy..uderz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2019 o 11:38

avatar Malala
5 9

@bleeee: Przysługuje Ci prawo do zmiany instruktora. Płacisz i wymagasz:) Są nawet szkoły, w których każdą godzinę masz "z innym instruktorem";)

Odpowiedz
avatar bleeee
-2 6

@Malala: Tak, jasne, przysluguje. W szkole, w ktorej uczyl tylko ten pan. Poza tym, jestem mu niezmiernie wdzieczny, bo prawo jazdy mam od 12 lat i ani jednego wypadku z mojej winy (poza wjechaniem w drzewo na rondzie pokrytym lodem - ale to nie byla kwestia techniki jazdy, co potwierdzily 2 inne samochody 'zaparkowane' obok mnie w przeciagu 10 minut).

Odpowiedz
avatar Malala
5 9

Było kilka komentarzy na ten temat, więc odniosę się tutaj. Napisałam, że gdybyśmy nie potrafili kompletnie jeździć to by nas na drogi nie zabierali i posypało się. No cóż, to co piszecie, że was wypychano od razu na drogi i kazano tam się uczyć dla mnie jest niedopuszczalne. Ja po przywitaniu się z instruktorem powiedziałam wprost, że nigdy nie siedziałam za kierownicą i proszę o zabranie na plac. Dopiero na placu przez dobre 40 minut uczyłam się jeździć po czym instruktor zabrał mnie "na wioskę", gdzie ruch był prawie zerowy.:)

Odpowiedz
avatar Kitty24
5 15

Pewnie gromy się posypią ale mam to tam i tu. Dla komentujących negatywnie i dla minusujących, jedno zdanie: nie pamięta wół, jak cielęciem był. Dziękuję, do widzenia.

Odpowiedz
avatar Malala
2 4

@Kitty24: A dziękuje za małe wsparcie:) Ale prawda jest taka, że każdy się kiedyś uczył i też narzekali na takie zachowania bardziej doświadczonych wiekiem kierowców:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Malala: Ja szanuje elki na drodze jak jade zestawem. Każdy kiedyś zaczynał.

Odpowiedz
avatar Rybin
0 12

Mieszkam niedaleko WORD-u i codziennie na skrzyżowaniach tracę czas na naukę poruszania się L-ek. Często na zmianie świateł przejadą dwa auta, bo kursantka najpierw wysłuchała instrukcji instruktora (widać gestykulację), po tym szuka biegu i powolutku rusza. "Malala" pisze, ze porusza się z zawrotną prędkością 10-20 km/h i dziwi się, że wszyscy chcą Ją wyprzedzić, "bo to WSTYD wlec się za nią". Żli kierowcy!!! Kiedy musiała wolno jechać za rowerzystką, zła rowerzystka, wolno jechała i nie mogła jej wyprzedzić.

Odpowiedz
avatar Kamaiou
2 6

@Rybin: Przeczytaj jeszcze raz. 10-20 km/h to nie jej prędkość, tylko kierowców, którzy wymuszali pierwszeństwo wjeżdżając z drogi podporządkowanej.

Odpowiedz
avatar Malala
0 4

@Rybin: Pan @Kamaiou ma rację:)

Odpowiedz
avatar Kamaiou
2 2

@Malala: ale w sumie faktycznie tak napisałaś, że można się pomylić :P lepiej może "perełki, które wjeżdżają na mój pas z zawrotną prędkością 10-20km/h", wtedy nie byłoby nieporozumień :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

Jakakolwiek ciągła (podwójna, pojedyncza) nie zakazuje wyprzedzania.

Odpowiedz
avatar Kamaiou
5 5

@zmywarkaBosch: pod warunkiem, że na nią nie najedziesz, a tym bardziej nie przekroczysz. Co przy konieczności zachowania bezpiecznego odstępu (od rowerzysty bodajże min. 1m), podczas kierowania dużym samochodem na wąskiej drodze może być niewykonalne.

Odpowiedz
avatar Malala
1 1

@zmywarkaBosch: Na drodze z dużym natężeniem ruchu, gdzie podwójna ciągła jest z powodu zakrętów i zabudowań, które utrudniają dobre pole widzenia lepiej jechać za rowerem niż go wyprzedzać:) Tym bardziej na egzaminie, gdy stres jest niemiłosierny:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Kamaiou: @Malala: Nie ma prawnego zakazu wyprzedzania. NIE MA! Jak znajdziecie w PoRD to poproszę o stosowny przepis. I nie ma żadnych warunków. Jest zakaz najeżdżania i przekraczana ale to nie ma nic do wyprzedzania.

Odpowiedz
avatar Kamaiou
0 2

@zmywarkaBosch: przecież ja napisałam, że można wyprzedzać, tylko trzeba się zmieścić na pasie - po co ta spina i filmiki edukacyjne?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Kamaiou: Po to, bo ja o gruszce a ty o pietruszce.

Odpowiedz
avatar Kamaiou
1 1

@zmywarkaBosch: to może tak: jedziesz drogą dojazdową (szerokość pasa 2,5m) swoją wypasioną toyotą land cruiser (szerokość 1845 mm), masz linię ciągłą i rowerzystę przed sobą - wyprzedzisz, bo przecież nie ma zakazu wyprzedzania? Dla rowerzysty zostaje na styk 65,5cm. Dlatego moim zdaniem zakaz najeżdzania na linię ma wpływ na możliwość wyprzedzania, nie można tych rzeczy rozdzielić.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
2 2

Nie znam się, więc się wypowiem :) Prawko mam dopiero od 12 lat i tyle samo jeżdżę. Może nie natrzaskałem tyle ile kierowcy, ale koło 300 tys km mam na karku, z czego swoim ok 120tys, reszta firmowymi w kraju i za granicami. Zgadzam się z jednym stwierdzeniem. "zapomniał wół, jak cielęciem był" Choć, na pocieszenie powiem Ci, że sporo osób, które mają za nic przepisy to ludzie, który albo prawka nie mają, albo je kupili, lub wyrobili w innym kraju(choćby Ukraina) i wymienili na polskie, na podstawie odpowiednich przepisów. I oni uważają siebie za mistrzów kierownicy. Rowerzyści, w większości nie znają przepisów ruchu drogowego. Wiedza tylko o swoich prawach, o reszcie zapominając. Piesi także. Niestety do poruszania się na własnych nogach lub rowerem, po 18 roku życia nie potrzeba żadnych uprawnień i wiedzy. Tak więc, to na Tobie, jako odpowiedzialnym kierowcy spoczywa moralny obowiązek zachowywać się tak, żeby nie być uczestnikiem żadnego zdarzenia, Czy jako poszkodowany, czy jako sprawca. Jak pisałem, jeżdżę od 12 lat i to co widzę na drogach to książkę w co najmniej czterech tomach, napisać. Wkurzaja mnie sytuacje na drodze, ale jak na razie nie doszło do sytuacji, w której trace panowanie na sobą. Za każdym razem, kiedy ktoś próbuje mnie na drodze wręcz zabić, powtarzam sobie, że w końcu kiedyś nie wytrzymam i delikwenta nauczę jeździć i wyklepie sobie auta na jego koszt. Nie robię tego, co zapewne takich debili drogowych bardziej utwiedrza w przekonaniu, że nikt im nic nie zrobi i mogą wszystko ale wolę dbać o swoje życie i moich pasażerów. Przez te 12 lat miałem dwa zdarzenia. W pierwszym roku zaparkowałem na aucie przede mną, bo nie przewidziałem zachowania babki, która nie mogła zdecydować się na skręt. Drugi kilka lat później przez kierowcę, który na rondzie nie używa lusterek i wali przez linię ciągłą. Dostałe jeden mandat za iskrę, z własnej głupoty i braku czasu na kłótnie z policją oraz jeden za złe parkowanie w mieście, którego kompletnie nie znałem, a przyjechałem na pogrzeb rodziny i zaparkowałem koło miejscowego, który wyszukał miejsce. Niestety od tej strony, po której zaparkowałem, na początku ulicy stał znak zakazu zatrzymywania. Mój błąd. Mam na koncie stoczoną batalię z SM za fotoradar, zakończoną pozytywnie dla mnie. Nie jestem święty. Zdarza mi się jechać nie więcej jak 15km/h więcej niż przepisy pozwalają. Zdarzyło się też wpaść na przejazd po zapaleniu się sygnalizacji. Ważne, aby to nie był nawyk, jak u wielu kierowców.

Odpowiedz
avatar Malala
0 0

@Doombringerpl: Przykro mi, że dużo młodych ludzi wyrabia na nas złą opinię i mówi się jaka to ta młodzież okropna i głupia (jeszcze rok nie minął jak chłopak koło 20 lat, po alkoholu rozwalił samochód rodziców i doszczętnie zniszczył nasz samochód zaparkowany przed posesją), a jest dużo osób takich jak ja i Pan, którzy starają się jeździć tak by nie stwarzać zagrożenia sobie i innym. Każdemu zdarzy się przekroczyć prędkość, ale jednak robimy to na trasach, które znamy i wiemy, gdzie policja lubi sobie stanąć;) Tak naprawdę to doświadczeni kierowcy robią najwięcej szkód: jeździ to jak chce, wprowadza swoje nawyki i udogodnienia i uczy młode pokolenia siedzące na miejscu pasażera. Od momentu pójścia na prawo jazdy wypominałam rodzicielce nawet ścianie zakrętów na pustej drodze.

Odpowiedz
avatar Nurth
0 0

Co to jest ten "zajączek"? Prawko zdawałam parę lat temu ale takiego określenia nigdy nie słyszałam :)

Odpowiedz
avatar Malala
1 1

@Nurth: U mnie tak się mówi na kierowcę, który jedzie przed nami przekraczając dozwoloną prędkość;) Dzięki niemu możemy jechać tak samo szybko, a jeżeli policja będzie gdzieś stała to złapie jego, a nie nas:) No chyba, że nas od tyłu "beemka" zajedzie:P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Co do 1 - ważna lekcja obserwowania przedpola jazdy. Instruktor wyłapał na czas, Ty nie.

Odpowiedz
avatar Malala
0 2

@Caron: Zgadzam się, ale miałam tu na myśli chamstwo pieszego, który jest bezkarny mimo przejścia na czerwonym.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
1 1

ta historia genialnie obnaża, jak to przepisy nie nadają się do stosowania w życiu. Bo egzamin na prawko to jest to 30min. w życiu kiedy trzeba jeździć absolutnie zgodnie z przepisami, dając pierwszeństwo wszystkim głupotom i kretynizmom jakie wyczyniają inni użytkownicy dróg. btw. to nie jest dyshonor jechanie za eL-ką - to jest miłosierdzie dla własnego sprzęgła. Za kilka miesięcy/lat zrozumiesz

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

Ja tam wyprzedzam elki nie tylko dlatego, że mnie hamują, ale też dlatego, że trochę strach jechać za. Sorki, ale nigdy nie wiadomo, co przyjdzie do głowy kursantowi odpie*dolić. Oczywiście, że trzeba zachowywać odstęp, że każde auto może nagle zahamować itp. i trzeba być czujnym - ale za elką czujność jest jeszcze bardziej wzmożona, co zwyczajnie męczy i stresuje. Do tego wybacz, ale umiejętność szybkiego jechania po prostej, niezawalonej drodze to żadna sztuka. Kiedy jednak przyjdzie do wyprzedzenia czegoś, masz do wyprzedzenia i elkę i to coś przed nią, bo elce raczej odwagi zabraknie na wyprzedzenie np. ciężarówki. Zatrzymanie się przed skrętem zamiast tylko zwolnienia i jego wykonania (zdarza się, niestety, nie tylko elkom) - itp. itd.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2019 o 22:20

Udostępnij