Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytam sobie co jakiś czas, że nauczyciele powinni mieć wreszcie unormowany czas…

Czytam sobie co jakiś czas, że nauczyciele powinni mieć wreszcie unormowany czas pracy - załóżmy 18 godzin przy tablicy, reszta w szkole. Tam onże pedagog będzie sprawdzał klasówki, komponował kartkówki, poprawiał zeszyty i tworzył strategie na nadchodzące godziny. Co ciekawe, niektórzy nauczyciele też są za tym rozwiązaniem.

No chyba kogoś pos*ało. Po pierwsze primo (jak nadal niektórzy powiadają) nie mamy armat. W mojej poprzedniej szkole w pokoju nauczycielskim były dwa stacjonarne komputery z rwącym się Internetem na trzydziestkę chętnych. W obecnej szkole nie ma żadnego. (Gwoli sprawiedliwości, każdy nauczyciel ma laptopa na biurku w swojej klasie, ale czasu wystarcza na wpisanie tematu i sprawdzenie obecności. Oceny wpisuję w domu, żeby nie tracić zajęć). Propozycja zakłada, że w pokoju nauczycielskim w dużej szkole jest kilkanaście biurek z laptopami i siecią. Widział ktoś coś takiego?

Ale to jest pikuś. Po czterdziestu latach pracy w zawodzie dzielę nauczycieli na artystów i rzemieślników. Rzemieślnik (bez obrazy) po wejściu do klasy otwiera Librusa, patrzy, jaki ma temat zajęć, otwiera podręcznik na stosownej stronie i leci metodą paznokciową, czyli "stąd do strony 67". Jak już uczniowie przeczytają, jest kilka pytań kontrolnych, jakiś komentarz (niekoniecznie mądry) i zadanie pracy domowej (niekoniecznie wnoszącej coś nowego).

Tacy nauczyciele uwielbiają tzw. zeszyty ćwiczeń, bo zwalniają ich one od jakiejkolwiek aktywności. Tak, takim nauczycielom czterdziestogodzinny etat w szkole załatwia sprawę.

Klasyką są tu dla mnie nauczyciele fizyki (sam tego przedmiotu uczę). Hermetyczny i totalnie niezrozumiały dla uczniów język powoduje, że zamiast próbować cokolwiek wyjaśniać, zadaje się uzupełnianki "na małpę" w ćwiczeniach. Wysiłek intelektualny żaden, a potem tylko sprawdzić.

No i są artyści. Nauczyciele, którzy cały czas myślą, jak przeprowadzić lekcję tak, żeby efekt był jak najlepszy. Wiedzą z wyprzedzeniem, czego będą uczyć następnego dnia, wyszukują filmiki na YT (ale maksimum pięciominutowe), szukają innych źródeł informacji, z których mogą na lekcji skorzystać uczniowie ze swoimi smartfonami (komórka to nie jest samo zło!), zastanawiają się, jak język fizyki czy matematyki przetłumaczyć na codzienność, żeby to było dla podopiecznych zrozumiałe, mozolnie wyszukują ciekawostki i wiedzą, co dla którego ucznia będzie interesujące.

Artysta nie może mieć czterdziestogodzinnego tygodnia pracy w szkole. Przypomina to polecenie poecie napisania w czasie od 13.00 do 16.15 dwóch limeryków i trzech sonetów na zadany temat. Nauczyciel-artysta myśli o lekcji, gotując fasolową, siedząc na tronie i wyprowadzając psa. A czasami najlepsze pomysły pojawiają się podczas zasypiania. I tak to jest.

Niestety rzemieślników jest więcej niż artystów. Niektórzy są lepsi, niektórzy gorsi, ale zawsze odtwórczy. Ich ofiary trafiają z reguły na korepetycje.

Artystów jest niewielu. To ludzie z prawdziwym powołaniem do zawodu, ludzie, którzy dobrze wiedzą, co robią. Danie wszystkim, jak leci, po tysiąc złotych jest dla nich policzkiem. Ale to nie fabryka śrubek.

Ocena pracy nauczyciela subiektywna jest zawsze, a wyniki pracy niewymierne.

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar marcel_S
29 31

Nauczyciel nie powinien być ani artysta, ani rzemieślnikiem. Powinien być specjalistą. Kończyłem liceum zawodowe o profilu elektronika. Niemal wszyscy nauczyciele byli praktykami ze stażem w zawodzie. Nie trzeba YT czy fajerwerków żeby zainteresować. Wystarczy mówić o rzeczywistości, a nie o teorii.

Odpowiedz
avatar lioness1983
3 3

@marcel_S: Zgadzam się. Jako nauczyciel obserwowałam różnych ludzi. Są wspaniali i tacy, że głowa boli, są też tacy pośrodku. Jedna rzecz mnie tylko boli: coraz częstsze przekonanie, że za wszystko odpowiedzialny jest nauczyciel. Zanika praca własna ucznia, zabrania się zlecania zrobienia czegoś samodzielnie przez dziecko. Wymaga się tego, by nauczyciel tak uczył, żeby uczeń nie musiał nic robić w domu. Mając na uwadze kształcenie w jakimkolwiek zawodzie, nie przypominam sobie żeby gdziekolwiek tak było. Mam nadzieję, że nadejdą takie czasy i takie reformy, po których nauczyciele, uczniowie i rodzice będą zadowoleni.

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
12 24

Autorze, a gdzie tu jest jakaś piekielność, której byłeś świadkiem? Ta historia to zwykły SPAM. Piekielni to nie forum, nie zamieszcza się tu swoich opinii w formie "historii". Wiem, że temat nauczycieli jest modny i chwytliwy, a nie zapominajmy, do czego służy ta strona. Kto będzie o nią dbał, jeśli nie my, użytkownicy. To już n-ty post na temat nauczycieli udający historię. Zastanówcie się przez chwilę, co tu wrzucacie. Albo niech admini zmienią nazwę strony i jej regulamin.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2019 o 7:10

avatar bazienka
1 1

@Papa_Smerf: no piekielnoosc wg niego to wlasnie koniecznosc normalnego tygodnia pracy 8-16, jak to chca zrobic niektorzy, i nie bedzie mogl biedny spelniac si eprzy fasolowej

Odpowiedz
avatar Szwab37
12 16

Moja ulubiona nauczycielka z technikum, tą, która nauczyła mnie najwięcej, uczyła mnie mojego znielubionego przedmiotu. Rachunkowości. Konkretna kobieta, na jej lekcji nie było fajerwerków, przedstawiała temat, robiliśmy zadania. Ale wszyscy ją uwielbiali. Ma kobieta taki talent, że na początku tematu to, co było na tablicy, bylo dla mnie starożytną greką, a trzy dni później nawet pisałam kartkówki, po prostu wiedząc, nawet nie wiem skąd. Wszyscy z klasy zdali egzaminy, nawet największe debile i lenie (ja byłam drugą kategorią) (trzeba mieć 75%, żeby zdać). Ludzie ją uwielbiali, jak ktoś dostawał 1, to przepraszał i przysiadł do nauki. Nie była "ahrtystką", była specjalistką, i po dziś dzień dostaje nagrody z województwa. Dla porównania, moja polonistka była ahrtystką. Mój ulubiony przedmiot, wysyłała mnie kobieta na wszystkie konkursy. Z jej lekcji pamiętam tylko jedno sformułowanie "uniwersalne i ponadczasowe", zawsze mnie to irytowalo. Do rozszerzonej matury uczyłam się sama i poległam. Co mi po jej filmikach czy przykładach z życia wziętych, skoro ani nic w głowie nie zostało, ani w niczym nie pomogły? Nauczyciel ma uczyć, owszem, ma to zrobić tak, żeby człowiek z nudów nie umarł. Ale dotknąłeś tematu fizyki. Choćbyś nie wiem jak chciał, filmiki sci funa i porównania do Muska nie pomogą w przyswojenie materiału. Niezależnie od tego, czy ludzie złapią zajawkę, czy nie, ty masz im sprzedać podstawową wiedzę o świecie, żeby potem nie twierdzili, że zachodzące słońce to perspektywa, a grawitacja to elektromagnetyzm. Daj im zrobić zeszyt ćwiczeń - "niech wchłonie", jak powiedziała Umbrige. Bez zadań i przykładów się nie obejdzie. Nie wiem, jak Ty prowadzisz swoje lekcje, ale doświadczenie podpowiada mi, że nie jest to aż tak cudowna godzina, jak Ty opowiadasz. Po artystycznemu to można historię sztuki albo godzinę wychowawczą prowadzić, a reszta przedmiotów niechaj będzie traktowana z należytą powagą.

Odpowiedz
avatar wazaa
19 23

A ty wiesz, że w każdym zawodzie umysłowym tak jest? Biedni nauczyciele muszą po południu spędzać czas na dokształcaniu itp, a inni nie? W każdym zawodzie, poza fizycznymi, musisz się dokształcać, jeśli chcesz swoją pracę wykonywać uczciwie.

Odpowiedz
avatar Habiel
23 23

@wazaa: Nawet fizyczni muszą się dokształcać :) Ostatnio mój tato, typowy fizol, dostał zadanie domowe aby nauczyć się obsługi maszyny. Instrukcja do przeczytania, podręcznik też. Także każdy zawód ma potencjał dokształcający.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
16 16

Jak świat światem artyści umierali w biedzie i głodzie a rzemieślnicy obrastali w dobra materialne.

Odpowiedz
avatar Zunrin
15 15

Patrząc w przeszłość to jakoś lepiej wspominam rzemieślników niż artystów. Nauczyli mnie porządnych podstaw, a nie bujania w chmurach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Nie pamietam w swojej karierze edukacyjnej artystow,ale mialam dwoch nauczycieli z powolania. Jeden byl moim wychowawca w gimnazjum i uczyl przedmiotow scislych, a drugim nauczycielem byla pani od biologii w liceum. Mieli podejscie, potrafili tlumaczyc i trzymac dyscypline na lekcjach. Moj wychowawca z gimnazjum nawet odwiedzal na pierwszym roku uczniow w domu, aby dowiedziec sie z jakimi rodzinami na do czynienia. Mimo uplywu lat to nadal mam do niego ogromny szacunek. Mimo, ze facet mial swoje wady jak kazdy. Milo tez wspominam nauczycielke niemieckiego, tak dobrze uczyla, ze do dzisiaj sporo pamietam z niemieckiego po ponad 10latach nie uzywania mimo ze uczylam sie tylko 3 lata i nie lubilam jezyka. Znam tez nauczycielke nauczania poczatkowego, przyklad nauczyciela o ktorym uczymy sie na pedagogice. Traktowala kazde dziecko prawdziwie indywidualnie, w czasach gdy dopiero niesmialo sie o tym mowilo. Wprowadzala wlasne metody nauczania, jezdzila do przedszkoli i podstawowek zagranica aby sie doszkolic. Oczywiscie wszystko placila z wlasnej kieszeni i wykorzystywala swoj prywatny czas wolny. Nie byla lubiana przez dyrekcje, w koncu zdecydowala sie odejsc ze szkoly, bo nie wygrala z systemem. Niestety nie byla moja nauczycielka, ale rownoleglej klasy i wiekszosc jej bylych uczniow do dzisiaj odczuwa wdziecznosc.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 10

@nursetka: I to jest karygodne, że system zwalczał taką nauczycielkę zamiast ją wspierać. Tak samo jak fakt, że wydatki związane cz doszkalaniem się pokrywała z własnej kieszeni. Ciekawi mnie, czy miała rodzinę. Jeśli tak i radziła sobie finansowo, to super. Jeśli nie, to od momentu narodzin dziecka prawdopodobnie nie byłoby jej stać na takie wydatki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@pasjonatpl: Nie zalozyla nigdy rodziny.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@nursetka: To co nieco wyjaśnia. A teraz wystarczy sobie wyobrazić, że taki nauczyciel ma rodzinę. I kreatywność i pasja schodzą na dalszy plan, bo zwyczajnie jego/jej już nie stać na pokrywanie takich wydatków z własnej kieszeni. Utrzymanie rodziny jest zdecydowanie ważniejsze.

Odpowiedz
avatar allexandra
18 22

Przepraszam, ale taka argumentacja to straszliwe pierdoły. Autorze, mówisz że uczysz fizyki i unormowanie godzin pracy poprzez spędzanie ich w miejscu pracy zabiłoby twórcze podejście. Widzisz, ja też jestem fizykiem, ale w instytucie naukowym. Mam unormowany czas pracy, spędzam tam te 8 godzin dziennie (a często więcej) i moja praca też jest w pewien sposób twórcza. Ale w życiu nie pomyślałabym, że powinni mi pozwolić siedzieć w pracy połowę tego czasu, żebym mogła w domu na spokojnie czytać materiały naukowe, pisać artykuły, myśleć nad sposobem analizy danych, etc. Powód jest prosty - dlatego wybrałam taką a nie inną pracę, żeby móc się rozwijać w dziedzinie, która mnie interesuje. I choć to może jest męczące, że czasami siedzę po nocach czytając artykuł czy poprawiając kod programu, bo właśnie tuż przed snem przyjdzie mi do głowy jak to zrobić, to jest to element WYBRANEGO przeze mnie zajęcia. Podoba mi się to, więc dlaczego miałoby mi przeszkadzać? Podobnie jest z każdym innym zawodem, nikt nie każe Ci być nauczycielem, skoro taki tryb pracy Ci nie odpowiada, podobnie jak nikt mi nie kazał być naukowcem, więc dlaczego miałabym narzekać na powyższe? Jest to swoisty element zawodu, o którym wiadomo wcześniej, więc no bez żartów.

Odpowiedz
avatar Lapis
1 1

@niemoja: taka, że w godzinach pracy każdy może zapukac do twojego gabinetu i zawracać Ci tylek. Starosta roku, magistrant, kolega naukowiec z pokoju obok.... Więc nie, nie możesz 4 godziny siedzieć w domu i czytać artykułów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

O, dawno nie było nic o nauczycielach.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
-5 7

No i tylko ci, których określiłeś artystami, nadają się do pracy nauczyciela i tylko oni powinni ten zawód wykonywać.

Odpowiedz
avatar lusixd
6 8

Pracuje w marketingu i oprócz 8 godzinnego dnia pracy bardzo często najlepsze pomysły przychodzą poza biurem, więc co może powiem szefowi aby skrócił mi czas w biurze bo inwencja przychodzi o różnych porach dnia?

Odpowiedz
avatar xhonek
0 0

Na mojej ścieżce edukacyjnej (a ta już trochę trwa, ćwierćwiecze nadeszło a wciąż się edukuję) spotkałem raptem DWÓCH takich artystów. Pierwszy to historyk z gimnazjum, facet serio potrafił zaciekawić uczniów na lekcji, zwłaszcza o II wojnie światowej. Potrafił przyjść w rekonstrukcji munduru żołnierza, przynieść repliki broni czy nawet przyjechać do szkoły na rowerze, który był kopią rowerów używanych przez wojsko :) Druga będzie moja obecna nauczycielka od przedmiotów zawodowych. Uczę się w szkole policealnej na kierunku technika elektroradiologa. Kobieta jest młoda, niewiele po trzydziestce, a wiedzę ma ogromną. Nie ma co się oszukiwać, kierunek trudny, specjalistyczny, aczkolwiek nie ma chyba zagadnienia z jakiejkolwiek dziedziny związanej z zawodem, na które nie potrafiłaby odpowiedzieć. Uczy 4-5 przedmiotów (tych najważniejszych, jak radioterapia czy diagnostyka), do tego pracuje w Centrum Onkologii na pełny etat. Wszyscy się zastanawiają czy ona w ogóle ma czas na cokolwiek. Przykładowo zaczyna pracę na onkologii o 6 rano, potem o 14 jedzie na wykład, który potrafi się przeciągnąć do 19. Zdarza się też, że po zajęciach znowu musi jechać do Centrum, gdyż przykładowo jest jakiś problem. Kolejny dzień? Znowu od 6. Przy takim natłoku obowiązków niejeden by wymiękł, ucząc na pół gwizdka, a jednak ona daje z siebie wszystko. Nie bez powodu jest najbardziej poważana z całej kadry. Tak więc jeśli się chce, jeśli się ma dryg to można być artystą :)

Odpowiedz
avatar Malala
-1 1

Ze strony uczennicy technikum na kierunku ekonomisty: nauczyciele sprawdzają obecność na pierwszej lekcji, potem przenoszą dane na kolejne i oburzają się, że ktoś śmiał dołączyć na późniejszą godzinę. Nauczyciele przedmiotów zawodowych na każdej lekcji powtarzają "ale w tym temacie jest błąd" - to na cholerę kolejny rok kazaliście kupić z tego wydawnictwa książki? Typ "jestem na zastępstwie" czyli nauczycielka, która idzie od kserować nam zadanie i znika na 40 minut. Pani od informatyki, która zostaje przerzucona na dwie lekcje do innej klasy prosi o pomoc w włączeniu "tego sprzętu" czyli znanego nam nie od dziś komputera. Oraz ulubiony na sam koniec. Stara panna bez kompetencji, która na sprawdzianach daje zadanie z książki bo nie potrafi go rozwiązać sama bez podanych odpowiedzi:) Ani artysty ani rzemieślnika nie spotkałam, specjalisty tym bardziej.

Odpowiedz
avatar Malala
-2 2

Co do doszkalania poza godzinami pracy - warto wspomnieć, że nauczyciele dostają pensję dwa razy w miesiącu, a każde szkolenie (a co dopiero dyplom) to dodatkowe pieniążki:)

Odpowiedz
avatar tomatek
2 2

Danie wszystkim, jak leci, po tysiąc złotych jest policzkiem? No proszę, a jak wy traktujecie uczniów?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 3

Artyści w ogóle nie powinni mieć etatu. Powinni być rozliczani z efektu. Porównując do poety: niech sobie pisze ile chce i co chce, OK - ale czy ktoś to kupi, i za ile, nie ma żadnej gwarancji.

Odpowiedz
Udostępnij