Jechałem dzisiaj, w zasadzie jak każdego dnia, drogą krajową. Jadę, patrzę i oczom nie wierzę.
Otóż jakiś pan motolotniarz postanowił pościgać się z ciężarówkami. I tak sobie leci pan władca przestworzy nad tzw. "tirem" dosłownie na wyciągnięcie nogi (nie było więcej niż pół metra między jego nogami, a dachem naczepy). Każdy kierowca wie, jak silny jest podmuch przy mijaniu ciężarówki. Dla dużej i lekkiej motolotni może to stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo. Adrenalina? Fajnie, że pan się dobrze bawi.
Jakieś 15 minut później zawyła syrena naszej OSP. W głowie już miałem, że jedziemy skrobać z asfaltu motolotniarza. Na szczęście okazało się, że to tylko 300-metrowa plama oleju.
Być może liczy na nagrodę Darwina.
OdpowiedzA skąd wiesz, że plama oleju? Może motolotniarz popuścił ze strachu? ;)
Odpowiedz@Iceman1973: bo jestem w tej OSP i wiem, do czego wyjechaliśmy.
Odpowiedz@timo: Wiem za to czego nie wiesz... że żartowałem...
OdpowiedzPrzynajmniej głównie ryzykował własnym życiem, a nie czyimś. Zastanawiam się czy taka ciężarówka nie wypycha powietrza też w górę tworząc coś jakby sztuczny prąd wznoszący.
Odpowiedz@Michail: Nie.
Odpowiedz@Michail: czy tylko swoim? Dyskusyjna kwestia... Nie chciałbym zebrać na szybę takiego delikwenta (i to niezależnie, czy jechałby osobówką, czy ciężarówką), który nagle pod wpływem podmuchu stracił równowagę w locie. Równie dobrze kierowca osobówki mógłby odruchowo wykonać nagły manewr w celu uniknięcia zderzenia ze spadającym "lotnikiem" - takie sytuacje nieraz kończą się np. złapaniem pobocza i dachowaniem, uderzeniem w przepust, wjechaniem pod ciężarówkę jadącą z przeciwka itp.
Odpowiedz@timo: Gdzie masz napisanie 'tylko'?
OdpowiedzNa wstępię pomijam fakt nieodpowiedzialności pilota. Jako, że trochę obracałem się w lotnictwie (motolotnie i paralotnie) niedawno to uważam, że motolotnią mogłoby co najwyżej trochę pobujać od "rotorów" wyzwalanych przez Ciężarówkę z racji tego, że motolotnia ma sztywną konstrukcję skrzydła oplecioną materiałem. Ciekawiej się robi jeżeli była to paralotnia, sztywność (oczywiście jako taką, wystarczającą do zachowania profilu aerodynamicznego) skrzydła generuje powietrze wlatujące w komory skrzydła. Gdy paralotniarz wleci w konkretne zawirowania powietrzne lub nie daj Boże w chmurę Cumulonibus to w dużym skrócie - krzyż mu na drogę, jeżeli nie ma ze sobą spadochronu ratunkowego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 kwietnia 2019 o 19:48
@ziomalek: nie jestem specjalistą od terminologii z zakresu moto/paralotniarstwa (bardziej ogarniam samoloty i śmigłowce), ale w takim razie to raczej była paralotnia - nie takie coś z wózkiem i sztywnym skrzydłem, tylko skrzydło typu spadochron (taki płaski banan) z "plecakowym" napędem i z lądowaniem na nogach.
Odpowiedz