Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W szkole chrześniaka był tydzień zdrowia. Byli zaproszeni różni goście, by poopowiadali…

W szkole chrześniaka był tydzień zdrowia. Byli zaproszeni różni goście, by poopowiadali młodzieży (technikum) o zdrowiu i zdrowych nawykach. Przez wzgląd na siostrzeńca zgodziłam się i ja, a ponieważ wiem, że jeśli bym przez godzinę opowiadała nikt by mnie nie słuchał, toteż wymyśliłam sobie formę bardziej konwersatoryjną. W sumie na sali było ok 300 osób.
Moje wnioski są następujące:

- młodzież nie zna podstaw biologii - usłyszałam że "rakiem można się zarazić", "komórka to narząd",

"szczepionki powodują raka", "rak to bakteria/wirus",
- "dziewczynki" w wieku ok. 17 lat nie wiedzą czym jest cytologia, a rak szyjki macicy jest im całkowicie obcy, "rak może przenosić się drogą płciową", a "cytologia to badanie piersi",

- aktywność fizyczna młodzież jest na poziomie...hmmm... "granie w Fifę też się liczy?", "jeżdze rowerem... w wakacje" generalnie źle nie jest... tylko tragicznie,

- młodzież nie umie odpowiadać pełnym zdaniem, tylko rzuca jakieś pojedyncze wyrazy (zadanie dla mnie - ułóż zdanie z rozsypanki pojedynczych słów),

- błędy ortograficzne (nikt mi nie powie, że co 3 dziecię, które przyszło do tablicy jest dyslektykiem).

Gdzie piekielność? Ci ludzie mają być przyszłością narodu... Ja wiem, że kucharce nie potrzeba wiedzieć o tym jak wygląda proces mitozy, ale dobrze by było, żeby potem w karcie nie pisało "zhapowy", a koszty profilaktyki a leczenia chorób (typu cukrzyca czy raczek) są nieporównywalne. Jeśli dzieci mają wiedzę z każdego przedmiotu na tym poziomie, to ja się bardzo boję przyszłości (oni za chwilę pójdą głosować).

Ja się pytam gdzie są rodzice, nauczyciele? Czy dzieci to już w ogóle się nie uczą, a jeśli nie, to po co są szkoły? <Jeśli tak, to czego oni w zasadzie się uczą?>. I nie - nie ma tu nawiązania do strajku, bo o tym oddzielna historia powinna być.

szkoła

by KittyBio
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar FlyingLotus
9 19

O strajku było już kilkanaście historii, także kolejnej chyba nie trzeba...

Odpowiedz
avatar Zunrin
-4 28

Cóż, właśnie na własnej skórze odczułaś w co zmienił się nasz system edukacji. Jakoś przeciwko tym zmianom nauczyciele nie przerywali pracy i nie grozili nie wzięciem udziału w egzaminach.

Odpowiedz
avatar Trepcio
16 24

@Zunrin: Akurat przeciwko tym zmianom nauczyciele protestowali, tylko ponieważ nie wpływało to na "Egzaminy" to kolejne rządy olewały ich ciepłym moczem.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
12 20

@Zunrin: Eeee, to chyba coś przegapiłeś, bo strajkowali a także zbierali podpisy pod referendum w sprawie reformy edukacji, które to podpisy rząd następnie zmielił i olał. Widzisz, właśnie o to chodzi - jak chcą nauczyciele coś załatwić cywilizacyjnymi metodami, to taki przykładowy Zunrin nawet o tym nie wie. Jak już wyczerpie się im cierpliwość i sięgną po drastyczne środki, to wtedy przykładowy Zurin się budzi i złorzeczy i opowiada kłamstwa.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
2 4

@Zunrin: Jak bezproduktywne gardłowanie, 500 tysięcy podpisów obywatelek i obywateli pod projektem referendum jest twoim zdaniem bezproduktywne? Protesty ogólnopolskie pod urzędami wojewódzkimi to nic? Dlaczego nic z tego nie wynikało? Bo ten ch*jowy rząd nie zareagował. Co mieli nauczyciele zrobić, przypuścić zamach stanu? Aha, rybko, lata świetlne to miara odległości, a nie czasu... A i kłamiesz na temat tego "syn nauczycielki". Albo jesteś beznadziejnym synem i współczuję twojej matce.

Odpowiedz
avatar Meliana
2 22

Nie demonizujesz trochę za bardzo? Bo widzisz, problem w tym, że szkoła nie uczyła takich "podstaw" ani 10, ani 15, ani 20 lat temu. Nie wiem ile masz lat, ale ja edukację zakończyłam ponad dekadę temu, a nie przypominam sobie ani jednej lekcji poświęconej zdrowemu trybowi życia, profilaktyce chorób, itd. Biologia? Mejoza, mitoza, pantofelki i rozmnażanie mchów i porostów - ooo tak, wałkowane do zemdlenia, kartkówki, sprawdziany, testy, powtórki działów. Człowiek? Miesiąc przed końcem roku, na szybko, byle zdążyć zrobić cokolwiek. A choroby danego układu to na zasadzie "wymień trzy". O omówieniu nie było mowy. O cytologii w szkole też nie usłyszałam, mimo że na sławetne lekcje WDŻtu już się załapałam... Jedyne z czym mogę się zgodzić, to fakt, że te 15 lat temu jednak trochę większą wagę przykładano do stylu wypowiedzi i ortografii. Aktywność fizyczna młodzieży po 2000 roku też już leżała - internet przestał być rarytasem, a w-f, jak to w-f. W większości szkół składał się na przemian z ping-ponga i siatkówki/koszykówki, chyba że nauczycielowi wybitnie się nie chciało, to "róbta co chceta". Wyrabianie nawyków? Meh. Może chodziłaś do jakiejś elitarnej szkoły, może to ja moi znajomi trafili wybitnie źle, ale osobiście nie przypominam sobie, żeby poziom mojego nauczania był jakoś szczególnie wyższy... Mimo to, za tumana, który nie powinien mieć praw wyborczych, się nie uważam.

Odpowiedz
avatar KittyBio
3 9

@Meliana: No nie wiem czy demonizuje... Byłam jednym z pierwszych roczników gdy weszło gimnazjum. I w tym gimnazjum było już o komórkach, mutacjach, bakteriach i wirusach. Całkowite podstawy, ale starczą. W LO (co prawda byłam na biolchemie) mieliśmy cały rok o człowieku - budowa poszczególnych układów i choroby, jedynie ewolucji i genetyki populacyjnej jako tako nie zdążyliśmy zrobić i mieliśmy sobie doczytać przed maturą. Jesli chodzi o cytologie itp to mieliśmy na WDŻ, podobnie jak zajęcia jak używać tamponów i o chorobach ukł rozrodczego - mieliśmy je z pielęgniarka szkolną, w LO z księdzem ( o dziwo rozmawialiśmy o planowaniu rodziny i bezpiecznym współżyciu). I tak po prawdzie, to średnio wierzę (dobra po tych zajęciach uwierzę we wszystko) że skoro była mejoza i mitoza, to nie było o mutacjach, a przy nich zaraz o nowotworach, zesp downa, klinefertera i turnera, bo to jest klasyka. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że trafiłam do "elitarnej" placówki. Wydawało mi się zawsze, że takie podstawy zna każdy, a przynajmniej powinien znać.

Odpowiedz
avatar Meliana
1 7

@KittyBio: Wydaje mi się, że wyciągasz nieco mylne wnioski z tej całej sytuacji - wiedzieć coś, a chwalić się tym, to dwie różne rzeczy. Widzisz, ja od zawsze czytałam dużo książek, zgłębiałam tematy, które mnie zainteresowały, jak pojawił się internet, to już w ogóle była bajka. Skutek tego był taki, że na większości lekcji w szkole się nudziłam. Geografia, biologia, polski, historia, wos, a także sporo chemii i fizyki (zwłaszcza w niższych klasach), to była dla mnie jedna, wielka NUDA. Nic nowego. Ale się nie zgłaszałam, bo tego mnie oduczono w przedszkolu, gdzie byłam jedynym czytającym dzieckiem w grupie. A grupa bardzo nie lubi, jak ktoś od niej za bardzo odstaje. Psychologia stada ma swoje prawa, nikt nie chce dostać łatki kujona albo "nerda". Nie dziw się więc, że głos zabierały same "tempe szczały". Jak to dawno temu zauważył Krasicki - wiesz, czemu dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny. Co oczywiście wcale nie znaczy, że te "dzwony" nie wyjdą na ludzi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2019 o 21:49

avatar Bryanka
2 6

@Meliana: Nie wiem czy źle trafiłaś, czy może ja wybitnie dobrze, ale zajęcia dotyczące zdrowego trybu życia miałam w trakcie mojej edukacji trzykrotnie - w podstawówce, w gimnazjum i w liceum. Co do cytologii i tym podobnych, to miałam w podstawówce i gimnazjum bardzo dobrze prowadzone WDŻ. W liceum byłam w biol-chem. więc wiadomo, że biologia była rozszerzona, ale na przykład gdyby zapytać humanistów o mitozę, to nie wiedzieliby co odpowiedzieć. Acha, jestem drugi rocznik po reformie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@Meliana: Skończyłam LO w 2000 roku i miałam te wszystkie rzeczy na zwykłej biologii, o rakach i nowotworach mieliśmy referaty, każdy w klasie przygotowywał o jakimś. O cytologii miałam na PO i na biologii, o chorobach człowieka oraz o objawach nadmiaru jak i niedoboru witamin i mikroelementów też mieliśmy referaty

Odpowiedz
avatar Trepcio
11 19

Odpowiadając na Twoje pytania: Ja się pytam gdzie są rodzice? Albo pracują, żeby kupić sobie kolejny zbędny gadżet, albo awanturują się w MOPS o pieniądze na przelew. Gdzie są nauczyciele? Ci poważni - w prywatnych szkołach, tam gdzie pensja wystarczy im na utrzymanie. Czy dzieci to już w ogóle się nie uczą, a jeśli nie, to po co są szkoły? Tak, dzieci się nie uczą, bo nie ma z tego nijakich profitów. A z olewania lekcji jest lans w klasie.

Odpowiedz
avatar GoshC
10 14

A czemu Ty się dziwisz? U mnie w pracy jeden gość nie wierzył, że wieloryb to nie ryba tylko ssak. Potrzeba było autorytetu wujka googla i cioci wikipedii, by wydawał się na wpół przekonanego. Facet studiował pielęgniarstwo... Mamy też w pracy asa, który wierzy, że ziemia jest płaska, i takiego, który przekonywał wszystkich do okoła, że na Jowiszu jest -600 stopni Celcjusza. gość po studiach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2019 o 21:36

avatar konto usunięte
4 6

@GoshC: Znałam przypadek człowieka po SAP twierdzącego, ze zarodek musi mieć własne geny a nie od rodziców, oprócz tego często spotykane to erekcja=ejakulacja, kobiety oddaja mocz pochwą, i brak wiedzy o tym, ze komórki jajowe wszystkie wytwarzają się u kobiet w życiu płodowym i tak, także to jak kobieta w ciąży dba o siebie ma wpływ nie tylko na jej córkę z która jest w ciąży ale tez na dzieci tej córki które narodzą się z komórek jajowych powstałych podczas jej ciąży.

Odpowiedz
avatar Raveneks
2 2

Rozumiem że temat edukacji stał się ostatnio bardzo modny, ale czy w naszym kraju jest cokolwiek "darmowego" co rzeczywiście działa kiedy zajrzeć za fasadę?

Odpowiedz
avatar GythaOgg
7 9

Ej, ale wirus brodawczaka ludzkiego powodujący raka szyjki macicy nie przenosi się czasem drogą płciową? Nie jestem pewna, ktoś kompetentny mnie oświeci?

Odpowiedz
avatar Meliana
6 8

@GythaOgg: Zgadza się, wirus brodawczaka ludzkiego, zwany również HPV, ma związek z większością przypadków nowotworu szyjki macicy. Mimo wszystko, uogólnienie tego do stwierdzenia, że rak (jakikolwiek) jest zaraźliwy, jest stanowczo zbyt daleko idące.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
2 4

@Meliana: a nie no, jasne, rak jako taki zaraźliwy nie jest i to jest dramat że młodzi ludzie tego nie wiedzą. Tak tylko mi się skojarzyło, to się dopytałam :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

"rak przenosi się drogą płciową" / "wirus" - brodawczak HPV?

Odpowiedz
avatar Habiel
-4 6

Ja nie umiem uwierzyć w tę historię. Owszem, często nawet w najlepszej szkole trafią się osoby, które nie mają wiedzy na tematy życiowe lub związane z seksualnością. Jednak cała historia napisana jest pod potwierdzenie tezy, że obecne pokolenie to idioci. A jeśli sytuacja była chociaż trochę prawdziwa, to autorko, ale mogłaś do tej szkoły nie iść. Nastolatki chciały uzyskać odpowiedzi na pytania, odważyły się je zadać, a ty wykorzystujesz to, aby poczuć się lepsza. Zastanawiam się jak odpowiadałaś na te pytania, a podświadomość mi podpowiada, że to były odpowiedzi pełne pogardliwego tonu i w stylu "jak możecie tego nie wiedzieć?!".

Odpowiedz
avatar kitusiek
3 5

@Habiel: Chodziłem do liceum z pierwszej setki wszelkich rankingów, więc poziom trochę powyżej przeciętnej. Przy liceum było gimnazjum, do którego były egzaminy wstępne, a uczyli w nim ci sami nauczyciele co w liceum - poziom zdecydowanie wyższy niż w innych szkołach w powiecie. Mimo tego, kiedy nauczycielka na biologii dawała nam jako sprawdzian 3-4 zadania z matury rozszerzonej z biologii, na najbliższej wywiadówce połowa rodziców zaczęła wrzeszczeć, że "jak tak można, matura dla gimnazjalistów!". Niestety, dzieciaki nie były w stanie przeczytać polecenia ze zrozumieniem i jedyne na co zwracały uwagę, to napis "matura rozszerzona z biologii" na górze strony. A zadania same w sobie miały tylko i wyłącznie to, co przerabialiśmy na zajęciach. Mimo tego połowa klasy musiała sprawdziany poprawiać. A o samym poziomie dzieciaków w szkole (podkreślę: dzieciaków, a nie całego systemu edukacji) niech świadczy odsetek osób, które nie zdają podstawowej matury z matematyki. Co z tego, że mają kalkulator (czyli nie trzeba umieć liczyć, wystarczy odróżniać od siebie działania), połowę punktów przyznawaną za zadania zamknięte (czyli przy odrobinie szczęścia dałoby się wystrzelać 30% całości) i kartę wzorów (ponad 20 stron wzorów), z którą już naprawdę nie trzeba myśleć więcej niż "tu trzeba policzyć długość jednej przyprostokątnej, mam drugą, mam pole trójkąta, był jakiś wzór na to, to sprawdzę w karcie i wklepię w kalkulator". Mimo to dla wielu nawet to jest zbyt wielkim wysiłkiem.

Odpowiedz
avatar KittyBio
1 3

@Habiel: Poszłam do szkoły, bo zostałam o to poproszona przez radę rodziców i dyrekcje szkoły, a zgodziłam się, bo w tej szkole uczy się mój chrześniak, który to właśnie wypalił, że ciotka jest biologiem medycznym i napewno się zgodzi za free przyjechać 100km i poświęcić czas w imię czynu społecznego (nie no, tego już chyba nie dodał, ale któż odmówi chcrześniakowi :) Poza mną była jeszcze p. dietetyk i lekarz (też jakaś tam krewniaczka do jednego z uczniów). Cóż, sama nie wierzyłam w to, że można nie wiedzieć podstawowych rzeczy, ale jak widać można. Pomysł na zajęcia w trybie konwersacji był w pełni mój, bo akurat sama nie tak dawno skończyłam edukacje (no będzie >10 lat temu) i wiem, że jak ktoś nawija przez godzinę trudnymi słowami, to lepiej przesiedzieć na fejsie, bo i tak nic się nie rozumiem (sama nie cierpiałam wykładów na uczelni, gdzie co 10 słowo sprawdzałam w słowiniku). Uczono mnie też, żeby poziom dyskusji/wykładu dostosować do poziomu odbiorów (np nie rzucać im słówkami typu anaplazja czy proliferacja bo i tak nikt nic z tego nie zrozumie) No więc, to nie młodzież zadawała pytania, tylko ja i było to bardziej na zasadzie burzy mózgów, gdzie klasy miały na kartce napisać co to jest nowotwór, z czym się kojarzy i jak się można przed nim bronić. Nie jestem nauczycielem ( ba ja nawet nie przepadam za tą grupą zawodową) i nie mi oceniać ich wiedzę. Nie widzę też potrzeby pogardy, bo jakbym chciała się dowartościować to bym zagaiła lekarza w przychodni czy pamięta cykl Krebsa czy wszystkie więzadła w narządach, a nie dzieciaka, który na tą chwilę nie ma nawet matury. Sorry, ale to trochę nie ten poziom :) Chociaż przyznam też, że po zajeciach całkiem sporo osób podeszło do mnie i lekarki (niestety dietetyczka nie cieszyła sie zainteresowaniem) i zadawali sporo pytań, stąd też wiem, ze po prostu nie wiedzieli, a nie że się wstydzili odpowiadać. I bardzo trudno mi oceniać idiotyzm osób, bo dziś 2 letnie dzieci grają na tabletach, a ja w tym wieku bawiłam się w błotku i "żarłam piach". Być może dostęp do mediów powoduje, że jak kogoś coś zaczyna boleć, to wpisuje w googla obajwy i wyskakuje mu, że powinnien iść do lekarza.Tego nie wiem, ale wiem, że takich zajęć powinno być więcej (ale to nie leży w mojej kompetencji, by zmieniać plan edukacji).

Odpowiedz
avatar ciotka
1 1

@Habiel: A ja się obawiam, że ta historia jak najbardziej jest prawdziwa, bo wynika z niej, że autorka odwiedziła ludzi, których edukacja biologiczna zakończyła się na gimnazjum, w którym na ogarnięcie anatomii i fizjologii człowieka mieli godzinę w tygodniu w III klasie (tak to wyglądało w większości gimnazjów). Do 2012 roku w podstawie programowej szkół ponadgimnazjalnych była biologia z omawianiem człowieka (było wtedy wystarczająco dużo czasu, by pogadać też o chorobach), trochę genetyki i ekologii. Niestety reforma podstaw programowych z 2012 (o której mało kto wie) kompletnie zabiła edukację przyrodniczą w liceach i technikach zastępując biologię, chemię, fizykę, geografię debilną przyrodą. Naprawdę debilną.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@ciotka: Akurat ja jestem z rocznika, gdzie wszystkie te rewolucje wpadły. Nowa matura 2015, jej system, ograniczenie przedmiotów. Ale w gimnazjum były normalnie podstawy biologii człowieka, a na genetyce mówiono nawet o pląsawicy Huntingtona, jako przykład choroby o allelu dominującym. Normalnie był pokazany rozwój biologiczny i nawet pamiętam grafiki właśnie ze zdrowym stylem życia typu palenie prowadzi do nowotworów i krótkie wyjaśnienie co to nowotwór płuc jest. Także mam solidne podstawy sądzić, że ta historia albo jest mocno podkoloryzowana albo pisana pod tezę, bo aż mnie dziwi, że w ciągu 4 lat od mojej matury nagle pojawiło się tylu idiotów, gdy moi znajomi mają ogólną wiedzę o świecie i to nawet ci z zawodówek.

Odpowiedz
avatar Grav
-2 10

Czepiasz się, że co trzeci przy tablicy to pseudo-dyslektyk, a sama walisz "żeby nie pisało" zamiast "żeby nie było napisane" ;)

Odpowiedz
avatar Lusitanian
-2 4

@Grav: Szukałam takiego komentarza xD Z nastolatków się śmieje a sama wiele osoba po studiach nie zna swojego języka

Odpowiedz
avatar Nikusia1
3 7

Przypomniała mi się sytuacja u mnie ze szkoły. Katechetka postanowiła nas wyedukować seksualnie i gadała takie farmazony, że nie wiedziałam,czy się śmiać czy płakać. Weszłam z nią w żywy konflikt powołując się na książki o biologii, podręczniki i zdrowy rozsadek, bo zwyczajnie bałam się, że osoby bardziej zaangażowane w religię połkną te brednie, jeśli nikt nie powie "nie" (były to gadki na poziomie "kalendarzyk jest skuteczniejszą formą antykoncepcji niż prezerwatywy" "prezerwatywy powodują raka i mają mikropęknięcia przez które przenikają straszne choroby" "antykoncepcja może powodować silne reakcje alergiczne, więc należy jej zakazać", a to tylko wierzchołek góry lodowej). Zirytowałam się bardzo, byłam u wychowawcy, pedagoga szkolnego, dyrekcji, żeby coś z tym faktem zrobić - edukację seksualną świecką zorganizować, zakazać babie pierdo... takich bzdur, bo szkoła ma być od niesienia oświaty, a nie opowiadania głupot młodym ludziom, którzy mają prawo jeszcze nie wiedzieć pewnych rzeczy (ja wiedziałam, bo zawsze interesowałam się biologią i medycyną, więc wyedukowałam się sama). co na to ci wszyscy ludzie odpowiadający za nauczanie w szkole? "to tylko religia, daj spokój". Jedynie pani z biologii się przejęła (naprawdę kobieta z misją) i zrobiła bardzo porządne wyjaśnienie sprawy.

Odpowiedz
avatar Cemiramez
0 0

A ja w gimnazjum uczylam sie na biologii o chorobach typu rak czy cukrzyca. Siostra mojej kolezanki chodziła do innego gimnazjum i tez tego ja uczono.

Odpowiedz
Udostępnij