Ostatnio częste jest narzekanie na pieszych, że przepisy ruchu drogowego ich faworyzują, że są traktowani jak "święte krowy", że pieszy nie wiadomo co musiałby zrobić, aby uznano, że wypadek był z jego winy...
Sytuacja z dzisiaj.
Matka z dziewięcioletnią córką zbliżają się do pasów. Jedzie samochód, bardzo powoli, matka uznaje, że kierowca widzi ich i zwalnia przed przejściem, więc przechodzi. Niestety, kierowca nie zmienia prędkości (niewielkiej, ale stałej), matka, orientując się w sytuacji, usiłuje wycofać się z powrotem na chodnik. Jej się udało, dziecko opóźnione o ćwierć kroku czy ułamki sekund zostaje zahaczone lusterkiem samochodu. Nie wiem, jaka była prędkość samochodu (matka oceniała ją na ok. 10 km/h), ale dziecko przewróciło się, krew się polała (wybity ząb - jedynka), sytuacja ogólnie kwalifikująca się do przyjazdu pogotowia i policji.
Przyjechali jedni i drudzy.
Pogotowie. Dziewczynka w szoku, rozhisteryzowana, nie dała się zbadać. "No, to pani ją weźmie do domu i obserwuje, w razie czego szybko do szpitala". Noż kur...
Policja. "Ale to pani wina, nie zachowała pani odpowiedniej ostrożności, przez ulicę można przejść dopiero wtedy, kiedy upewni się pani, że pojazdy się zatrzymały". Ale że co? Ja naprawdę nie namawiam nikogo do wkraczania na jezdnię pewnym krokiem niezależnie od sytuacji, bo "jezdem pieszym i mam pirszeństwo", ale do cholery, zbliżam się do pasów, widzę WOLNO jadący samochód, więc przechodzę, bo uznaję, że zwalnia przed pasami!
No wiem, nie jestem obiektywna. Sytuacja przydarzyła się mojej przyjaciółce i może to zakłóca mi racjonalne myślenie. Z jednej strony ja sama często powtarzam: "nie sprzeczam się z samochodem o pierwszeństwo, bo jest większy, cięższy i szybszy ode mnie" oraz "co mi przyjdzie z tego, że miałam pierwszeństwo, jak wyląduję połamana w szpitalu?", ale z drugiej strony - podchodzę do pasów, widzę zwalniający samochód, więc przechodzę, nie czekam, aż on się całkiem zatrzyma. Gdybym czekała, sądzę, że kierowcy kilku następnych samochodów wypowiedzieliby w myślach wiele "miłych" słów pod moim adresem...
Dla mnie w tej chwili najważniejsze jest to, czy córce przyjaciółki na pewno nic się nie stało. No, oprócz wybitej jedynki, ale tym będziemy się martwić później.
Pani kierująca autem miała prawie 70 lat. Nie widziała mojej przyjaciółki z dzieckiem, ale przecież jechała powoli i ostrożnie...
P. S. Pasy znajdowały się dokładnie przed szkołą (przyjaciółka zaprowadzała córkę do szkoły), przed nimi znajdował się znak drogowy A17 (Uwaga na dzieci).
przejścia_dla_pieszych
Policja miała rację. Art. 14 PRD zabrania pieszym wchodzenia przed nadjeżdżający pojazd.
Odpowiedz@timi14: Wiem, poczytałam sobie... Jesteś kierowcą? No to wyobraź sobie - zwalniasz przed pasami, bo ktoś chce przejść. I ten "ktoś" twardo czeka, aż ty się całkiem zatrzymasz i dopiero wtedy przechodzi. Jeśli dodatkowo gdzieś ci się spieszy, to potrafię sobie wyobrazić, co sobie w tym momencie pomyślisz. Jak pisałam wcześniej - nie wchodzę na jezdnię ot tak, bo "jezdem pieszym". Ale też nie czekam, aż samochód się całkiem zatrzyma. Teraz jednak zacznę tak robić. Pozdrawiam kierowców!
Odpowiedz@Xynthia: Idź zrób trzy głębokie oddechy na świeżym powietrzu a potem przemyśl swoje własne słowa. Jest artykuł to się stosuj i to nie ma znaczenia czy ktoś jest kierowcą a ktoś nie jest.
Odpowiedz@Xynthia: Jeśli patrzysz na samochód, to się nie dziwię, że źle odczytasz intencje. Patrz na kierowcę. Upewnij się, że Cię widzi (patrzy na Ciebie), pokaże gest do przejścia. Jeśli tego nie robi, odpuść wchodzenie na pasy.
Odpowiedz@timi14: No kurła, serio? "Gest do przejścia"? Mam stać przed pasami i czekać, aż łaskawie któryś z kierowców ZECHCE mnie przepuścić? Bez jaj. :/
Odpowiedz@eulaliapstryk: Możesz też wleźć pod koła nadjeżdżającego samochodu skoro tak bardzo masz gdzieś swoje zdrowie i życie. Bez jaj. ;)
Odpowiedz@eulaliapstryk: Tak, masz stać przed pasami. Zgodnie z art. 26 pierwszeństwo na przejściu masz jeśli pojazd skręca i przecina Twój tor oraz jeśli JUŻ jesteś na przejściu. Tutaj dodatkowo nałożono na Ciebie ograniczenie, że zgodnie z art. 14 nie wolno Ci wchodzić bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. Jeszcze dorzucając kolejny przepis, jeśli przechodzisz przez jezdnię o co najmniej 2 pasach ruchu, warto zastosować art. 3 i 4, czyli zasadę ograniczonego zaufania i szczególną ostrożność.
Odpowiedz@timi14: Kłamiesz. Wspomniany artykuł zabrania wchodzenia na jezdnię BEZPOŚREDNIO przed jadący pojazd - co oznacza tyle, że jeśli warunki drogowe pozwalają na spokojne zahamowanie pojazdu, pieszy może wejść na przejście, nabywając przy tym pierwszeństwa. Z relacji autorki wynika, że taka właśnie sytuacja była w tym przypadku.
OdpowiedzInna sprawa - z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że gdyby ojciec dzieci odprowadzał, to by nic się nie stało. Mężczyźni lepiej oceniają prędkość auta niż kobiety (biologia, choć nie mówię, że nie ma w świecie wyjątków!), więc ojciec by pewnie wywnioskował, że choć auto zwalnia, to przed pasami się nie zatrzyma. Ja osobiście mam w tyłku co myślą o mnie kierowcy stojący za przepuszczającym mnie autem. I wolę się upewnić, że auto po lewej się zatrzyma i nie ma żadnego auta po prawej (a z tych tekstów wynika, że skoro auto z lewej zwalnia, to trzeba lecieć! bo puszcza! bez sprawdzenia, co z prawą stroną i czy lewa nie jest wyprzedzana). Jedyne co robię miłego i dla komfortu jazdy, to dziękuję kierowcy (przez wyciągniętą dłoń) i przyspieszam kroku, co by mógł szybciej ruszyć. Nie mam też problemów z zatrzymaniem się na środku pasów (o ja zła i niedobra! Jak tak można?!), jeśli z prawej strony stoi autobus, czy dostawczak i nie jestem pewna, czy drugi pas jest wolny. Nawet jak ten z lewej mnie puszcza i niby mogę założyć, że on lepiej widzi drugą stronę drogi. Poza tym wystarczy chwila zatrzymania, przecież nikt nie czeka, aż kierowca silnik wyłączy, albo liczy w myślach do trzech, bo to taki niebezpieczny manewr. Następnym razem weź pod uwagę, że ktoś może czegoś szukać po drugiej stronie jezdni jak ty jesteś - wtedy też może jechać wolno, ale nie, żeby ciebie przepuścić, tylko aby np. skręcić w odpowiednią ulicę. Albo nawet miejsca parkingowego szuka.
OdpowiedzNa przejście wchodzi się w dwóch sytuacjach - albo samochód jest na tyle daleko, że wiadomo, że się przejdzie zanim dojedzie, albo samochód stoi, ewentualnie trzecie - jeśli zwalniając macha ci, żebyś przechodziła. Zakładać, że jak samochód jedzie wolno to zwalnia przed pasami jest - cóż - uważanie się za świętą krowę. Nawet jak samochód zwalnia przed pasami - nie wiesz dlaczego tak naprawde zwalnia. Może szuka adresu, podziwia widoki,sprawdza godzine, smsa, czy myśli o niebieskich migdałach, albo noga mu zdretwiala. Jeśli nie masz pewności - nie zakładaj. Lepiej tą chwilę poczekać niż, lądując na masce, dowiedzieć się, że przyczyną zwolnienia było chociażby ptasie gówno, które zlikwidowało widoczność.
Odpowiedz@Iras: Ciężko założyć, że to pieszy może szuka adresu, podziwia widoki,sprawdza godzine, smsa, czy myśli o niebieskich migdałach, albo noga mu zdretwiala. To na kierowcy, prowadzącym ponad tonową maszynę, ciążą większe obowiązki.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Na każdym z nas ciążą jednakowe obowiązki. Wychodząc na ulicę wszyscy stajemy się uczestnikami ruchu drogowego. A zawsze stwierdzam, że lepiej cenić własne życie, a nie wyznawać zasadę "bo ja mam pierwszeństwo lub prawo mnie chroni". Martwego prawa już nie obowiązują.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: wiesz dlaczego na kierowcy ciaza wieksze obowiazki? Bo jak pieszy na chodniku sie zagapi to co najwyzej sobie rozwali nos o slup, albo komus jajka stlucze jak go potraci. Jak kierowca sie zagapi to moze byc to ostatnie zagapienie sie w jego - i nie tylko - zyciu.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: i przez to pieszym wydaje się (zwłaszcza tym bez prawka), że są nieśmiertelni. Człowiek zatrzyma się w miejscu na bardzo krótkim dystansie, auto swoje waży i swoją drogę hamowania ma - ale jak się autem nie jeździ, to się wydaje, że pojazd można w miejscu zatrzymać i hop przed koła :/
Odpowiedz"...podchodzę do pasów, widzę zwalniający samochód, więc przechodzę, nie czekam, aż on się całkiem zatrzyma." Ja czekam!
OdpowiedzTu jednak twoja znajoma popełniła błąd. Też mi się zdarzało, że kierowca się wlókł, ale był już za blisko, żeby przejść przez ulicę, jeśli by się nie zatrzymał. Przyznam, że mnie to wkurza,bo gdyby jechał szybciej, to spokojnie bym sobie przeszedł, jakby już mnie minął. A tak samochód jadący za nim jest już za blisko i nie zdążę. W każdym bądź razie czekam, bo zwyczajnie nie mam pojęcia, co kierowca zamierza zrobić. Ludzie bywają nieobliczalni.
OdpowiedzTo jest efekt "wychowania" pieszych pod hasłem "Mam pierwszeństwo i samochód MUSI! się zatrzymać"
Odpowiedz@kudlata111: nie wiem gdzie sie wychowałaś, ale z taką nauką to chyba nie w polandii. tutaj tłuką do głowy: mom igłe po niemcu to mom pierszeństwo
OdpowiedzPrawdę mówiąc nie bardzo wiem jak takie zachowanie ocenić. Niejednokrotnie wchodzę na jezdnię, gdy samochód znajdujący się na niej jedzie, choć faktycznie jedynie wtedy, gdy oceniam (a potrafię, bo sporo kilometrów za kółkiem zrobiłem), że zdążę przejść nim do mnie dojedzie. Ale z drugiej strony - jakbym tak na jezdni się potknął/poślizgnął/zachwiał? Co by nie mówić trudny temat. Ale zrobię eksperyment. Wychodzę dziś jak zwykle z psicą na spacer. Przed moim domem jest ruchliwa dwupasmówka - to jeden z dwóch wyjazdów z mojej miejscowości na Warszawę i tak naprawdę jedyny sensowny jeśli ktoś jedzie do centrum czy na Mokotów. I również obok mojego jest jedyne przejście bez świateł przez tę dwupasmówkę. Zatrzymam się przed przejściem i poczekam aż jakiś samochód się zatrzyma. Ciekawe ile czasu mi to zajmie. Zdaję sobie sprawę, że obecność psicy będzie wpływała na wynik eksperymentu (wielu kierowców boi się, że pies może się wyrwać i wbiec na jezdnię) - ale jakieś pojęcie będę miał. O wynikach powiadomię.
OdpowiedzWynik eksperymentu - 1 nitka - 7 minut 36 sekund. Jak już stałem na wysepce między pasmami to dużo szybciej - tylko półtorej minuty. Ale generalnie kierowcy robią wszelkie możliwe cuda zwalniają/przyspieszają/jadą na zderzaku samochodu przed nimi żeby się nie zatrzymać. Tak jakby to był jakiś dyshonor.
Odpowiedz@Trepcio: Mnie bardziej interesuje ilość samochodów. Kiedyś badałem który zwolni, a ile przejedzie. Średnio 5-ty samochód mnie puszczał. Ale fakt, nie czekałem aż się zatrzyma do 0. Oczywiście wszystko na pasach. :)
Odpowiedz@kartezjusz2009: Samochodów - dużo. Odstawiałbym na obu pasach w stronę Warszawy ok 100 na minutę. Ale w poniedziałek postaram się podliczyć, bo niedziela nie będzie miarodajna :)
OdpowiedzHmm, przykro mi z powodu dziewczynki, dobrze, że nic poważaniejszego się nie stało, ale... podobnie jak komentujący wcześniej, też zawsze czekam, aż się samochód zatrzyma całkiem; moja koleżanka miała podobny przypadek jak w historii... przejście dla pieszych, samochód jedzie wolno, myślała, że dlatego, że się zatrzyma, więc weszła na przejście i... puk. skończyło się na stłuczeniu nogi i siniakach, okazało się, że kierowca pisał smsa... te kilka sekund nikogo nie zbawi, a zwłaszcza jak się jest z dzieckiem, lepiej być dwa razy za ostrożnym niż odrobinę za mało ostrożnym...
Odpowiedz@marcelka: za używanie telefonu w czasie jazdy powinno się odbierać tymczasowo prawko. Nie dość, że blokuje ruch nie ruszając po zmianie świateł, to jest potencjalnym zabójcą.
Odpowiedz@Monomotapa: Nie, nie powinno odbierac sie tymczasowo prawa jazdy. Powinno sie odbierac prawo jazdy dozywotnio. To samo dotyczy pijanych kierowcow. Nigdy nie zrozumiem tego odbierania prawa jazdy 'na rok'. Czlowiek jest nieodpowiedzialny/ma problem z alkoholem. Ale zaryzykujmy zycie innych, bo on sie moze poprawi/zmadrzeje! Hey ho!
OdpowiedzBezmyślne zachowanie twojej znajomej i dziecko zostało poszkodowane. Sama napisałaś, że był tam znak informujący, że w pobliżu się znajduje szkoła i nie przyszło ani znajomej ani tobie, że prowadząca auto kobieta jechała wolno właśnie z tego powodu? Bo może jakiś dzieciak zechce przebiec przez ulicę tuż przed maską albo idzie ze słuchawkami w uszach i nosem w telefonie i nie patrzy gdzie lezie? Chociaż to ostatnie jest obecne bez względu na wiek. Tak samo często widzę matki z wózkami, które pchają się na pasy, wózek z niemowlakiem przed nimi, żadnego spojrzenia w bok, czy cokolwiek jedzie, tylko właśnie "bo ona jest na pasach" i auto magicznie zatrzyma się w ułamku sekundy. Nigdy nie wiesz, co zrobi kierowca, a kierowcy nie wiedzą, co zrobi pieszy [nie raz i nie dwa widziałam pieszych stojących przy pasach i gadających przez telefon czy coś na nim piszących albo stojących i czekających na nie wiadomo co, a kierowca nie wie, czy ten pieszy chce przejść, czy zapuścił tam korzenie]. Zasadą podstawową jest brak zaufania wobec innych poruszających się na drodze, bez względu czy to jest kierowca auta czy pieszy. Ja osobiście czekam aż mi się auto zatrzyma przed pasami i jeśli z drugiej strony coś nadjeżdża to też czekam co kierowca zrobi, a nie wchodzę bezmyślnie na jezdnię ryzykując zdrowiem i życiem. Jeszcze nie spotkałam żadnego kierowcy, który byłby o to zły, ale też zwykle uśmiecham się i gestem dziękuję za to, że się zatrzymał i poczekał chwilę. Co śmieszniejsze, bardziej chętni do zatrzymywania się i przepuszczania na pasach są kierowcy ciężarówek, autobusów czy tirów. Współczuję małej traumy, współczuję kobiecie kierującej autem szoku jakiego doznała. Matka małej zaś powinna dostać mandat za wtargnięcie na jezdnię. I droga autorko tej historii, ale pisząc: "Ja naprawdę nie namawiam nikogo do wkraczania na jezdnię pewnym krokiem niezależnie od sytuacji, bo "jezdem pieszym i mam pirszeństwo", ale do cholery, zbliżam się do pasów, widzę WOLNO jadący samochód, więc przechodzę, bo uznaję, że zwalnia przed pasami!" niestety propagujesz kult "świętej krowy na pasach", bo uznawać sobie możesz co zechcesz, a nic nie wiesz co zrobi kierowca i dlaczego jedzie wolno, a jak sama się przekonałaś, to nawet przy niewielkiej prędkości i samym uderzeniu lusterkiem można doznać niezłych obrażeń. Dałam mocne tylko po to, aby historia trafiła na główną i była przestrogą przed taką bezmyślnością.
Odpowiedz@Alice: " Sama napisałaś, że był tam znak informujący, że w pobliżu się znajduje szkoła i nie przyszło ani znajomej ani tobie, że prowadząca auto kobieta jechała wolno właśnie z tego powodu" Sądząc po efektach, słabe to zabezpieczenie.
Odpowiedz@Monomotapa: Kazdemu zycze, zeby zawsze wszystko zauwazyl. To mogla byc babcia przyjezdzajaca po wnuka, ktora juz sie rozgladala za nim. Poza tym - czasem mozemy tak sie skupic na czyms, ze ginie nam tego istota. 'Nie wylej kawy, nie wylej kawy, nie wylej kawy.... Nosz ku.wa, zapomnialam zasypac i sama wode niose!' (to historyjka mojej kolezanki, jak pierwszy raz odwiedzili ja 'tesciowie') :D
Odpowiedz@Monomotapa: WTF?! Od kiedy znaki drogowe są jakimkolwiek zabezpieczeniem? A jak ktoś jest na tyle głupi by pchać się pod koła, to nic go przed tym nie powstrzyma niestety aż nie wydarzy się nieszczęście. Pieszy jest odpowiedzialny za własne bezpieczeństwo, a zasada "zero zaufania" obowiązuje każdego na drodze, no chyba że ma w nosie własne życie lub chce wyłudzić pieniądze. Matka z historii postąpiła bezmyślnie i teraz jej córka za to płaci. I to matka jest tutaj tą piekielną.
Odpowiedz@Alice: ale wiesz, że nie chciałam cytować kawałka zdania i chwila czytania ze zrozumieniem sprawiłaby, że piję do końcowej części cytatu?Że kobieta jechała wolno, ze względu na znak, czyli żeby być gotową na niespodziewane zdarzenie, jak napisałaś "Bo może jakiś dzieciak zechce przebiec przez ulicę tuż przed maską albo idzie ze słuchawkami w uszach i nosem w telefonie i nie patrzy gdzie lezie?". A ze zdarzenia wynika, że taki element też odcisnąłby się na masce. Jeżeli jest znak ostrzegawczy, należy zachować ostrożność, nie tylko wlec się dla zasady, nie zwracając uwagi na otoczenie - jadę wolno, więc mogę walić w pieszych?
Odpowiedz@Monomotapa: Trzeba było zacytować dokładnie ten fragment, do którego się odnosiłaś, nie większy, przez co zmienia się sens. To, że ktoś jedzie wolno, zwłaszcza w okolicach szkoły to chyba dobrze, nie sądzisz? Krótsza droga hamowania, mniejsze obrażenia w razie czego. A pieszy to co? Święta krowa, że nie patrzy gdzie idzie, bo są pasy? Matka widziała, że jedzie auto, a i tak wlazła prawie pod koła. Te kilka sekund przeczekania aż auto się zatrzyma/przejedzie mogłoby zaoszczędzić jej dziecku traumy i bólu, a kobiecie zza kierownicy szoku. I może przeczytaj jeszcze kilka razy co napisałaś w swoim komentarzu, bo sensu tam niewiele jest.
Odpowiedz1. Piesi są nadmiernie faworyzowani, a będzie jeszcze gorzej. 2. Piesi już się czują świętymi krowami, a z powodu 1. będzie jeszcze gorzej. 3. Tak, jesteś nieobiektywna. 4. Policja miała rację. "Starszy pan jedzie sobie powoli, bo jest starszy i ostrożny. Niestety, dojeżdżając do przejścia, zasłabł/dostał udaru. Samochód samoistnie jedzie dalej - starszy pan już go nie kontroluje. Pani matka "uznaje", że pan się zatrzyma. Ciąg dalszy wiadomy..."
Odpowiedz@Saszka999: I to nawet nie musi być starszy pan, młodszym też może przydarzyć się np. zasłabnięcie czy cokolwiek innego, dlatego jako piesza nie włażę na pasy dopóki nie mam pewności, że przejdę bez uszczerbku.
Odpowiedz@Saszka999: z drugiej strony ten sam starszy pan (lub ktoś młody, też przecież może się zdarzyć), może zasłabnąć na pasach. A potem kierowcy drą japy, że piesi to święte krowy...
Odpowiedz@Saszka999: 1. Wciąż za mało, i oby jak najszybciej było "gorzej", jak to określasz w swoim odchyleniu. 2. Jak wyżej. 3. Jak każdy. 4. Nie. Na kierowcy ciąży większa odpowiedzialność. Jestem za tym, by zwiększyć kary i, przede wszystkim, wykrywalność łamania przepisów ruchu drogowego. Przepisy w obecnej postaci są całkiem niegłupie - tylko co z tego, skoro każdy ma je w pompie, a policja nie reaguje? Każdy może wskazać w swojej najbliższej okolicy miejsca, gdzie w określonych porach można postawić patrol na pół godziny, i liczyć zyski, a przy okazji edukować i walić takiego saszkę999 po durnym łbie.
Odpowiedz"Pogotowie. Dziewczynka w szoku, rozhisteryzowana, nie dała się zbadać. "No, to pani ją weźmie do domu i obserwuje, w razie czego szybko do szpitala". Nosz kur..." Pro tip. Jak chcesz żeby pogotowie ci pomogło, to zlej i zesraj się w gacie, pociągnij łyk denaturatu z butelki, zrzygaj się i się w tym wytarzaj. Karetka zawiezie cię do szpitala, a tam bez żadnego czekania w kolejkach zrobią ci wszystkie badania. Z jakiegoś powodu służba zdrowia zawsze traktuje żuli po królewsku.
Odpowiedz@Jaladreips: Będą cię minusować za to że napisałeś/łaś prawdę.
Odpowiedz@kudlata111: A może tylko za błędną pisownię partykuły "noż"?
OdpowiedzA ja nie poprę komentarzy krytyki. Jeśli o kierowców chodzi, zawsze będę twierdzić ze Polska to dziki kraj. Mieszkalam kilka lat w Niemczech. Nigdy nie czulam się tak bezpieczna jako pieszy. Zauwazylam ze jest tam jakas oczywistość ze pieszy ma zawsze pierwszeństwo. Nie wspomne o tym ze nigdy nie widziałam żeby kierowca dodawał gazu widząc np żółte światło. Tam to sygnał do zwolnienia i zachowania ostrożności. Pewnie dlatego w wielu miejscach zmiana światła z czerwonego na zielone i odwrotnie dla aut i pieszych działa się w odstępie dosłownie kilku sekund.
Odpowiedz@Reparka: Dziki kraj. Jedz do Wloch albo do Hiszpanii. To sa dzikie kraje. Jak Cie z 4 razy dziennie skuter ominie o milimetry to wtedy stwierdzisz 'Jacy w tej Polscy sa dobrzy i mili kierowcy'. We Wloszech (konretnie w Neapolu w ubieglym roku, rozwazalem kupno kasku dla siebie po tym jak kierowiec nie chcial czekac w korku, wiec jechal polowa auta chodnikiem, zeby ominac kilka aut. Szczescie moi znajomi go zauwazyli, bo ja akurat sprawdzalem na mapie gdzie mamy isc.
Odpowiedz@Reparka: Fajnie, że porównałaś zachowanie kierowców w tych krajach. Szkoda, że jakoś zapomniałaś porównać zachowanie się pieszych...
Odpowiedz@Reparka: oczywiście będzie wysyp argumentów z d*py, że nie masz racji, a nikt nie zada sobie trudu żeby zerknąć na statystyki śmiertelności na polskich drogach na te europy
Odpowiedz@bleeee: Tak, najlepiej równać w dół.
OdpowiedzMnie na kursie uczono, że jak zbliżamy się do przejścia, prze którym stoi pieszy z zamiarem przejścia, to mam się zatrzymać i przepuścić (wyjątek oczywiście przejścia z sygnalizacją). Kiedy pieszy wchodzi na jezdznie, a zachowanie kierowcy zmusza go do cofnięcia się na chodnik, jest to wymuszenie pierwszeństwa wobec pieszego. Policjant niedouczony, a panu kierowcy zabralabym prawko na miesiąc, ot, nauczka.
Odpowiedz@mlodaMama23: To źle cię uczono! cytat z pierwszego wpisu. timi14 PW 28 marca 2019 o 23:17 Policja miała rację. Art. 14 PRD zabrania pieszym wchodzenia przed nadjeżdżający pojazd. Ale ty rób jak chcesz, kiedyś wejdziesz o raz za daleko. Tylko czemu innym chcesz niszczyć życie?!?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 marca 2019 o 19:35
@mlodaMama23: Ja wolę czasem zrezygnować z pierwszeństwa niż ryzykować życiem/zdrowiem ale każdy robi jak uważa :D
Odpowiedz@kudlata111: Dlaczego tak chętnie wszyscy pomijacie zawarte w tym artykule słowo "bezpośrednio"? A może to ja mam jakąś inną wersję PoRD? Naucz się jeździć, żebyś kiedyś nie dziamgała, iż pieszy na przejściu zniszczył ci życie.
OdpowiedzMi nikt życia nie zniszczy, bo ja ZAWSZE zatrzymuje sie przed przejsciem, bo tak mi wpojono na lekcjach, i tego wymagał instruktor. A widząc np rodzica z dzieckiem bezwzględnie sie zatrzymuje i puszczam. Egzaminatorzy również wymagają przepuszczenia pieszych. A na przejściach z sygnalizacją zachowuje czujność, bo kretynów co spieszą sie na autobus nie brakuje. Kiedyś z mężem jechaliśmy, i rodzina chciała przejść w miejscu gdzie nie było pasów, normalna droga w mieście. Przezornie sie zatrzymał i ich puścił bo cholera wie czy dziecko mu nie wskoczy na maske. Także uznaję że moja szkoła jazdy zrobiła dobrą robote, bo nauczył mnie gość jeździć i myśleć za kierownicą.
OdpowiedzJa, przyznaję się, też często przechodzę jak widzę, że ktoś zwalnia aby mnie przepuścić. Tylko, że w większości widzę czy kierowca mnie widzi i czy robi to dla mnie, a nie dlatego, że szuka stacji w radio. Zazwyczaj zaczynam przechodzić, gdy prędkość jest dość niska i kierowca ma już proces hamowania. Ale gdy idę z kimś kto jest w pewien sposób mniej sprawny ode mnie i w razie czego mógłby nie odskoczyć/cofnąć się, to czekam do całkowitego zatrzymania. Tak samo jak przechodzę z kotem (tu dodatkowo kot zawsze na rękach, mimo że wiem, iż nie miałby problemu z przejściem tych paru metrów). Dla bezpieczeństwa tej drugiej osoby i kierowcy.
Odpowiedz@Habiel: Bardzo dobre spostrzeżenie. Gdy idę z kimś mniej sprawnym - czy z mamą, czy z dzieckiem - też próg ryzyka mi się obniża, i w opisanej w historii sytuacji twardo bym czekał, aż samochód się zatrzyma. Sam, gdy wiem, że w najgorszym razie będę musiał odskoczyć czy zatańczyć innego kazaczoka, egzekwuję swoje pierwszeństwo. A kierowcy naprawdę potrafią cuda. Kiedyś przechodziłem przez przejście (środek dnia, dobra widoczność), z prostopadłej drogi skręcił samochód, ze startu zatrzymanego. Jechał powoli, myślałem, że się zatrzyma, a ten wpadł na pomysł, że zdąży przejechać mi przed nosem, i nagle przyspieszył. No i faktycznie zdążył, bo odskoczyłem do tyłu, ale sam zdążyłem mu jeszcze wypłacić solidnego kopa w drzwi, zimowym butem.
OdpowiedzDroga autorko. Tak, jesteś nieobiektywna. Zarówno kierowców, jak i każdego innego uczestnika ruchu obowiązuje zasada ograniczonego zaufania. Mówiąc językiem ludzkim, powinnaś uważać, ze każdy jest debilem, i ma Cię w głębokim poważaniu. dla mnie sytuacja jest dość jasna, choć policja ma inne zdanie, ale to w sądzie można podważyć. Przytoczony artykuł jest dość enigmatyczny i w tym przypadku został nadinterpretowany. Ale, jak w każdym zdarzeniu, druga strona też nie wykazała się właśnie zasadą ograniczonego zaufania. Nie raz już wyło, że ludzie, nawet całkiem młodzi, potrącili kogoś na pasach, a potem zarzekali się, że nie zauważyli. Oczywiście, ze jest to niezachwania szczególnej ostrożnosci przed przejsciem dla pieszych, ale pieszy, albo jak boża krówka wpadł na przejście "bo mi się należy", albo zaufał, że kierowca go widzi i stanie. Nie. Dla własnego bezpieczeństwa auto powinno się zatrzymać. Jemu to różnicy nie zrobi. Jeśli Cię widzi i zwalnia, to rozpęd z pierwszego biegu ujmy na jego honorze nie zrobi. I przykłąd z dziś, mam nagrany. Przjście dla pieszych, ulica z ograniczeniem do 40. Po mojej lewej stronie stoi matka z dzieckiem w wózku. Za mną auta. Pojąłem decyzję i zatrzymuję się. Z naprzeciwka jedzie dziadek z babką, na oko 75+. Toczy się. i tak przetoczył się przez pasy, mimo, ze ja stałem, a babka już zrobił krok na krawężnik. I zatrzymała się, bo nie zaufała człowiekowi. A on wpatrzył w dal jakby myślał o czymś innym niż droga i otoczenie. Dopiero auto za nim zatrzymało się. Tak ludzie jeżdżą. A większość wypadków jest winą obu stron.
OdpowiedzJa także czekam aż samochód praktycznie całkiem się zatrzyma i wtedy dopiero idę. No chyba, że jest na tyle daleko, że zdążę. Kilka razy miałam sytuację, że stałam na przejściu i widzę z daleka auto, które po chwili zwolniło ale nie przeszłam. I dobrze bo kierowca wcale się nie zatrzymał więc nie wiem o co chodziło, czy stwierdził nagle, że mnie nie przepuści czy w ogóle nie miał takiego zamiaru... Natomiast pamiętam inną sytuację. Dochodzę do przejścia i z daleka widzę zwalniające samochody bo chwilę wcześniej jest próg zwalniający. Były na tyle daleko i jechały tak wolno, że stwierdziłam, że przejdę. No i musiałam uciekać bo nagle pojawił się pędzący motocyklista, który wyprzedził te wszystkie samochody, próg ominął bokiem i prawie we mnie wjechał.
OdpowiedzTo prawda, że trafiają się bezmyślni piesi. Natomiast faktem jest również to, co napisał Trepcio - kierowcy dwoją się i troją żeby przypadkiem nie przepuścić pieszego stojącego na przejściu bez świateł. I tak sobie człowiek stoi aż nie trafi na kogoś kulturalnego.
OdpowiedzA to nie przechodzi się przez przejście jak już samochody stoją? Policja miała rację. Wina ewidentnie koleżanki i jeszcze naraziła córkę.
Odpowiedz@Norwatt: Wyobraź sobie, że nie. Dokształć się, żebyś nie miauczał w chórze z kudłatą.
OdpowiedzNiestety, wina rzeczywiście koleżanki. Ja rozumiem, że bez sensu jest czekać z przejściem do całkowitego zatrzymania samochodu - JEŻELI KIEROWCA NAS WYRAŹNIE PRZEPUSZCZA, tj. nawiąże kontakt wzrokowy i da znak ręką do przejścia lub mrugnie światłami. Druga sprawa. Nie znam się za bardzo na dzieciach, ale czy dziewięciolatka się jakoś nie trzyma, kiedy przechodzi się przez ulicę na metry przed jadącym samochodem? Ja jak z psem przechodzę, to uważam 10x bardziej, bo wiem, że jestem wtedy mniej mobilna i w razie zagrożenia muszę najpierw dopilnować stworzenia pod moją opieką. Nie bardzo rozumiem, jak to się stało, że koleżanka już była z powrotem na chodniku, a dziecko jeszcze nie całkiem. No i formalność: kobieta, która "nie widziała" dwójki pieszych tuż przed sobą, wchodzących na przejście, powinna mieć zabrane prawko, bo tak czy siak stanowi zagrożenie...
OdpowiedzSie posypalo minusow dla tych co skomentowali fakt, ze policja miala racje xd Widac sporo swietych krow tu jest.
Odpowiedz@Iras: Przygłupów za kierownicą też jakoś tu sporo.
OdpowiedzNo niestety na taki właśnie jadący wolno samochód nacięła się ostatnio moja kuzynka (nie wkroczyła z marszu na jezdnię, czekała przed przejściem i była wręcz pewna, że samochód się zatrzyma) - zdążyła się cofnąć, ale auto przejechało jej po stopie i 2 miesiące miała wyjęte z życia. Dlatego lepiej po prostu poczekać, aż samochód się przed tymi pasami zatrzyma, kilka sekund nikogo nie zbawi :/
Odpowiedztacy jesteście zakochani w tych swoich nastoletnich kaszlakach, że przejechanie pieszego na przejściu to jego wina? mentalnie to u nas Ukraina...
OdpowiedzTrzy przepisy są na to Tak łopatologicznie; raz-pieszy ma się upewnić, że nie wtargnie pod samochód, dwa-kierujący ma obowiązek zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza w miejscu oznaczonym jako niebezpieczne, trzy-każdy uczestnik ruchu drogowego ma prawo zakładać, że pozostali uczestnicy poruszają się zgodnie z przepisami. Prawo więc pozostawia sporo ocenie funkcjonariusza i sądu jeśli sprawa tam trafi. Niemniej jednak tu wygląda to dość jednoznacznie: samochód jedzie i kobieta weszła na pasy, czyli wtargnięcie i wina pieszej. Tak na marginesie, odnośnie wjazdu na przejazd kolejowy było powiedziane: "na kolei wszystko jest duże, twarde i boli", "w zderzeniu z pociągiem, zawsze wygrywa pociąg". Analogicznie pieszy/rowerzysta w stosunku do samochodu również nie ma szans.
OdpowiedzSytuacja mocno podkoloryzowane przez przyjaciółkę. Bardzo mocno.
Odpowiedz