Witajcie.
Mam 25 lat i nie mam prawa jazdy. Jest to powód wielu konfliktów, głównie z rodziną mojego partnera.
Jako dziecko brałam udział w wypadku samochodowym. To wydarzenie wstrząsnęło mną na tyle, że wiele lat zajęło nim znów udało się mnie wcisnąć do auta. Na dzień dzisiejszy jest w miarę ok, nie nazwałabym tego jakimś panicznym lękiem, jednak wciąż odczuwam dość silny dyskomfort podczas jazdy. Przez całą podróż mam natrętne wizje wypadków, bywa, że jakaś wyjątkowo drastyczna wizja mnie po prostu paraliżuje, muszę zamknąć oczy i się uspokoić.
Z przyczyn oczywistych nie ma nawet opcji, bym kiedykolwiek została kierowcą. Mam świadomość tego, że na drodze wprowadziłabym tylko zamieszanie, zagrożenie i wszechobecne podniesienie ciśnienia u współuczestników ruchu.
Teściowa tego kompletnie nie rozumie. Za każdym razem padam ofiarą docinków z jej strony, namawiania, by jednak spróbować. Właściwie nie ma wizyty bez "to kiedy idziesz na to prawko?" lub mojego ulubionego "jakbyś się zapisała na kurs, to zaraz by ci przeszło". Bardzo lubię też "wiesz ile ja mam koleżanek, co ledwo widzą a jeżdżą?". Wspaniale.
Sama teściowa ostatni raz prowadziła auto kiedy ja uczyłam się jeździć na rowerze. Z opowieści partnera wynika, że to typ osoby, która tak jak ja nigdy nie powinna dostać nawet hulajnogi do prowadzenia, ale się zaparła (lub może pod naciskiem) i uprawnienia zdobyła.
Teść z kolei niezmordowanie usiłuje przy każdej okazji wsadzić mnie za kierownicę i uczyć. Kiedyś posunął się do tego, że podczas drogi zjechał na pobocze i oświadczył, że dalej nie jedziemy dopóki nie poprowadzę. Po prostu cyrk na kółkach. To była wiejska, mało uczęszczana droga. Mimo wszystko nie skorzystałam, partner dość sprawnie przywołał ojca do porządku i udało nam się normalnie odjechać. Poraża mnie fakt, że wiedząc co się czasem dzieje są na tyle lekkomyślni, że w ogóle dopuszczają do myśli możliwość kierowania pojazdem przeze mnie.
Wiem też, bo miałam przyjemność słyszeć, że namawiają mojego chłopaka do opuszczenia mnie z tego powodu. Bardzo im jestem nie na rękę z tym moim lękiem, teściowie na stałe mieszkają zagranicą i chcieliby, żeby syn i jego rzep (czyli ja:D) przyjechał. Jednocześnie by faktycznie to miało sens musiałabym to cholerne prawko mieć, bo inaczej byłabym uziemiona w domu.
Czy na drogach nie jeździ wystarczająco dużo osób, które nie powinny? Dlaczego jeśli ktoś się w tym nie czuje bywa do tego zmuszany (naprawdę nie chcę się aż tak rozpisywać, ale to nie są jedyne osoby, które w ten sposób reagują)? Teściowa ma rzekomo arachnofobię, nigdy by mi nie przyszło do głowy biegać za nią z pająkiem lub namawiać na emigrację do Australii. Choć może pora zacząć.
Prawo jazdy
Poniekąd rozumiem, czemu teściowie chcą żebyś prowadziła - niedawno zrobiłam prawo jazdy i to jest taka niewiarygodna niezależność, że już się zastanawiam, jak ja sobie radziłam wcześniej :D Podejrzewam, że nie wiedzą (nie chcą wiedzieć) jak głęboko sięga Twój strach. Zastanawiam się, czy Ty sama to wiesz? Czy w momencie ataku paniki skupiasz się na wyciszeniu emocji? Może warto je odczytać? Zapytać własnego mózgu, czego właściwie się boi? Wypadki mają różne przyczyny... Niewykluczone, że jako kierowca, będziesz bać się mniej bo będziesz mieć kontrolę nad tym co się dzieje. Niewykluczone też, że jako kierowca będziesz bać się bardziej, przez co spowodujesz zagrożenie. Nie wiem jak to jest, bo sama też się bałam prowadzić, ale chyba nie aż tak.
Odpowiedz@singri: również bardzo chciałabym mieć komfort posiadania pod oknem auta, możliwość pojechania gdziekolwiek w każdej chwili. Bardzo. Ale nie mogę się zmusić. Możliwe, że po prostu widziałam za dużo jak na swój wiek w tamtym czasie. Boję się, że w momencie prowadzenia pojazdu mogłabym doświadczyć typowego odklejenia się od rzeczywistości, nie wiem jak to wytłumaczyć. Auto będzie jechało, kierowca będzie, a jednocześnie myślami będzie nieobecny. Na drodze wystarczy taki moment by spowodować wypadek.
Odpowiedz@Powidelko: Jeśli dobrze zrozumiałam Twoją wypowiedź, to Ty się boisz samego strachu? Boisz się, że strach Cię do tego stopnia sparaliżuje, że spowodujesz zagrożenie na drodze? Wiesz, to nie jest do końca zdrowe podejście. Oczywiście mając TAKĄ fobię nie powinnaś siadać za kółko i jechać, bodaj po polnej drodze. Ale, tak jak ktoś tu już niżej napisał - małymi kroczkami? Sprawdzić, czy rzeczywiście będziesz się bać, gdy samochód zacznie się turlać przed siebie z prędkością 5km/h? Oczywiście zmuszać się nie daj w żadnym wypadku. To tak, jakby dziecko bojące się pływania wrzucić do jeziora. Powiedz teściowej że siądziesz za kółko jak ona pogłaszcze ptasznika :D
OdpowiedzNie każdy rozumie, że wiele sytuacji, zwłaszcza wypadki pozostają w pamięci. Po pierwszej i (tfu tfu odpukać w niemalowane!) jedynej kolizji jaką miałam też się trochę bałam, ale sama chciałam jeszcze tego samego dnia wsiąść za kółko i zrobić chociaż kilka rundek po mieście, aby się zwyczajnie nie bać. Do tej pory, a upłynęły ze 4 lata, nie mogę przeboleć, że gościa kilka km wcześniej wyprzedziłam, a on rozdupczył mi ukochane auto taty :D Nie daj się! Nie czujesz się na siłach to nie daj się zmusić. Nie każdy powinien to prawo jazdy mieć, to nie jest wyznacznik czegokolwiek. Powodzenia by druga połowa przetłumaczyła to kiedyś teściom! :) Singri ma trochę racji. Nasz strach siedzi przede wszystkim w głowie, nie wiadomo czy nie przeszłoby lub się jeszcze bardziej pogłębiło.Chociaż fakt, jest TYLE debili na drogach, że nawet będąc uważnym samemu nigdy nie wiadomo co komuś odbije.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2019 o 10:44
Myślę, że małymi kroczkami mogłabyś popróbować czy faktycznie nie dasz rady. Bo to, co opisujesz, to jest blokada psychiczna. Jest to do przeskoczenia, tylko sama musisz tego chcieć. Próbuj najpierw zasiadać za kierownicą, bez jazdy, bez ruszania. Ot tak, posiedzieć, przyzwyczaić się do miejsca za kierownicą. I tak krok po kroczku. Odpalić auto, przegazować. Już samo to, za pierwszym razem będzie sporym przeżyciem. I w końcu może dojdzie do pierwszego ruszenia pojazdem pod okiem chociażby partnera. A wtedy się rzeczywiście przekonasz czy to nie dla Ciebie. No ale jak pisałem... musisz to przemyśleć i sama wyrazić taką chęć.
OdpowiedzNajmądrzejsze, co można zrobić, to nie wsiadać z kółko, jeśli wie się, że nie ma się do tego predyspozycji. Nie mam prawka, nie będę mieć i w niczym mi to nie przeszkadza. Ciekawe, czy faktycznie rodzicom partnera chodzi o to prawko, czy coś innego im nie leży, ale tego się uczepili...
OdpowiedzTeściowa zawsze znajdzie powód by ponarzekać na przyszłą synową :) ale jakby tak dostała w prezencie sztucznego pajączka - to by zapewne musieliby jej szukać po drugiej stronie miasta
Odpowiedz@BlackAndYellow: gdyby nie żal zwierzęcia pokusiłabym się nie tylko o sztucznego ;-)
OdpowiedzJak ja cię rozumiem. Mam 30 lat i nie mam prawa jazdy, próbowałam je zdać stanowczo za dużo razy i mimo, że chciałabym być trochę bardziej niezależna od męża czy autobusów to nie wiem czy to dobry pomysł, żebym zdawała. Za bardzo się denerwuję jazdą i widzę jak mąż reaguje w kryzysowych sytuacjach za kierownicą a jak ja. Wystarczy, że coś lekko wpadłoby mi na szybę i wylądowałabym na drzewie. Boję się jeździć przez brak doświadczenia, pewności siebie i jestem pewna, że akurat kierowanie autem nie jest i nie będzie moją mocna stroną. Niestety ludzie jakoś nie potrafią się z tym pogodzić. Ciągle słyszę kiedy zrobię prawko bo bez prawa jazdy nie znajdę pracy (bzdura) i w ogóle nie będzie ze mnie pożytku. Posiadanie prawa jazdy to nie jest jakiś obowiązek ale ludzie mają ból dolnej, tylnej części ciała jak ktoś nie będzie tego kartonika miał.
Odpowiedz@Aniela: Próbowałaś? Próbowałaś. I nie wyszło. Bywa. Ale sprawdziłaś i wiesz że się do tego nie nadajesz...
Odpowiedz"Jednocześnie by faktycznie to miało sens musiałabym to cholerne prawko mieć, bo inaczej byłabym uziemiona w domu." - nie wiem czy dobrze rozumiem... jakby facet wyjechał to byłabyś uziemiona w domu? czyli on Cię teraz wozi wszędzie? też nie mam prawka, ale istnieje komunikacja miejska :P
Odpowiedz@madxx: chodziło o sytuację, gdy wyjeżdżamy razem, sam nigdzie się nie wybiera :) Teściowie mieszkają spory kęs drogi od miasta, pracę tam miałabym od godziny 5 rano, co wyklucza opcję dojazdu busem.
OdpowiedzNie każdy musi mieć pj.
OdpowiedzNie każdy musi, ale bez niego to jak przechodzić życie na poziomie "hard".
Odpowiedz@MsciwyFrustrat: a wcale. może jak ktoś mieszka na wiosce pośrodku niczego.
OdpowiedzMożliwe, że psycholog pomógłby Ci przepracować tą traumę. Po odpowiedniej terapii byłoby Ci łatwiej podróżować jako pasażer, a może z czasem odważyłabyś się siąść za kółkiem. Takie rzeczy da się pokonać, ale raczej bez pomocy profesjonalisty się nie obejdzie. Polecam bardzo, bo z tego co piszesz ta trauma utrudnia Ci funkcjonowanie. Aczkolwiek jeśli jesteś w stanie przeżyć jazdę samochodem, a prawo jazdy Ci nie potrzebne, to chrzanić co inni myślą, Twoja decyzja. Więc jeśli nad tym pracować, to z głową i dla siebie, nie dla widzimisia innych ;)
Odpowiedzhttps://www.arte.tv/pl/videos/078140-000-A/kiedy-strach-staje-sie-choroba/
OdpowiedzJa to rozumiem. Mam prawko, jednak prowadzenie samochodu jest dla mnie mocno stresujące i unikam tego jak tylko mogę (owszem, mogę wracać jako kierowca po imprezie, kiedy są puste ulice). Nikt mnie nie zmusza, a ja wychodzę z założenia, że nie każdy musi jeździć autem tak samo jak nie każdy nauczy się np. pływać. Może faktycznie pobij teściową jej własną bronią, wmawiając jej, że arachnofobia to fanaberia i że przyniesiesz jej uroczego, puchatego pajączka do towarzystwa...
OdpowiedzRozumiem fobię i rozumiem piekielność, oraz Ci szczerze współczuję, bo sam uwielbiam jeździć samochodem, również po torze wyścigowym, i może nie jest to poziom, że życia sobie bez tego nie wyobrażam, ale straciłoby nieco na kolorach bez moich 4 kółek. Niemniej, radzenie sobie z fobią, to również rodzaj konfrontacji. Konfrontacji, do której musisz dojrzeć, ale fobia nie oznacza w żaden sposób, że byłabyś złym kierowcą. Fobia nie wpływa na Twoje uwarunkowania psychoruchowe, istnieje tylko w Twoich lękach. Nie bez powodu kierowcowm, którzy uczestniczyli w wypadku, doradza się jak najszybszy powrót za kółko - właśnie po to, żeby się otrząsnąć. Nie namawiam, ale być może warto zastanowić się nad psychologiem, który przygotuje Cię do wejścia w rolę kierowcy. A nawet jeśli nie, to przynajmniej może będzie Ci lżej być pasażerem :)
OdpowiedzCo sie oni tak przyczepili? Mój mąż też nie ma prawa jazdy a ani ja ani moja rodzina nie robi z tego problemu. Też miał wypadek. Nic sie nie przejmuj i wyślij teściów na leczenie
OdpowiedzTo, że jak siądziesz za kółkiem to ci przejdzie fobia - największa bzdura, jaką słyszałam. Nie miałam nigdy wypadku a na kilka moich pierwszych godzin jazd rodzina siłą mnie zaciągała, bo chociaż byłam pozytywnie nastawiona, bardzo chciałam zrobić prawko, to się bałam. Szczerze ci współczuję takich teściów. Może kiedyś zrozumieją, że nie każdy może prowadzić auto
Odpowiedz@nikiriki: Fobia nie przejdzie. Ale fobie są różne... Znam osobę, która ma ataki paniki. Jeden z pierwszych przytrafił jej się, kiedy się malowała. Dwa lata nie robiła makijażu, bo bała się kolejnego ataku. Bała się strachu, krótko mówiąc. Nie znamy całej sytuacji, co więcej - nie nazwałabym tego fobią. Fobia to strach nieuzasadniony, a strach Autorki jest w pełni uzasadniony, oparty na realnych doświadczeniach z przeszłości. Taki strach można przepracować i opanować. Tutaj nawet nie chodzi o to prawko - po co ma kobieta panikować za każdym razem jak jedzie nawet jako pasażer?
OdpowiedzTeż nie mam prawka dokładnie z tego samego powodu - wypadek, kiedy miałam jakieś siedem, osiem lat. Wylądowaliśmy w rowie starym trabantem, który prowadził dziadek :P I ja naprawdę nie przeczę, że czasami brak auta jest upierdliwy - kiedy muszę przykładowo iść na pociąg czy autobus dwie godziny przed czasem, bo nie ma innej opcji dostania się gdzieś, albo kiedy wieczorem najdzie ochota na KFC, a najbliższy jest trzydzieści kilometrów dalej - ale nawet, jeśli za którymś tam razem bym zdała, to byłabym tym upierdliwym kierowcą, który się ślimaczy, beznadziejnie parkuje i prowadzi w twarzą wlepioną w szybę, bo stres i "ło jezu, ja go potrącę!". Osób jęczących mi nad uchem o tym prawku nie znoszę. Wolę zostawić prowadzenie komu innemu i z miejsca pasażera zająć się radiem i ogarnianiem przekąsek :D
OdpowiedzA ja rozumiem jak przykro się człowiekowi robi gdy bliscy i znajomi dokuczają z tego powodu. W Polsce ukończyłam kurs, ale oblałam egzamin. Rodzice dostali z tego powodu furii, bo "byle debil potrafi jeździć, a Ty nie możesz?!". Z tego powodu nie przystąpiłam do egzaminu ponownie. Po prostu dostałam jakiejś fobii na tym punkcie. Wyjechałam do Anglii, rozchorowałam się i przez pewien czas nie mogłam w ogóle myśleć o prawku, gdyż stan zdrowia uniemożliwiał mi siadanie za kółko. Dla znajomych też było to dziwaczne, "bo jak można nie mieć prawka w twoim wieku". Można i w sumie to nawet nie odczuwałam jakiegoś dyskomfortu., bo wszędzie dojeżdżałam rowerem, szłam na piechotę, albo jechałam z mężem. A do roweru tak się przyzwyczaiłam, że nie przejmowałam się deszczem, czy zimnem. W sumie niedawno zabrałam się za to prawko znowu i zdałam pierdzącym sztosem. Wkurza mnie co innego - co to ludzi obchodzi, czy ktoś ma prawko czy nie. To jakiś pieprzony konkurs?
OdpowiedzTeż tak miałem. Normalnie pewnie poradziłbym kupienie prawka na Ukrainie, bezstresowe zdanie w Czechach albo jazdę motorowerem (dla urodzonych przed 1995). Tyle że tutaj nie chodzi o trudność w zdaniu egzaminu tylko niechęć przed prowadzeniem samochodu. W takim razie zostaje przeprowadzić się do Holandii, gdzie człowiek bez samochodu nie jest traktowany jak obywatel drugiej kategorii.
OdpowiedzJest na drogach masa debili, którzy jeżdżą, a nie powinni. Większość wybiera auta dwóch konkretnych marek.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2019 o 1:15