Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja sprzed 10 lat, jak mieszkałam i studiowałam przez krótki czas w…

Sytuacja sprzed 10 lat, jak mieszkałam i studiowałam przez krótki czas w Toruniu. Wstęp będzie trochę długi, ale muszę naświetlić sytuację.

Był grudzień, ja w popłochu uciekałam z lokum wynajmowanego u sławnego swego czasu w mieście piernika pana Z. z Baśniowej.
Moje nowe mieszkanie było w starej kamienicy z przełomu XVIII i XIX wieku, niezbyt dobry wybór, ale przebierać nie miałam w czym. Jak mi powiedziała właścicielka, w mieszkaniu miał być internet, "tylko musi pani podpytać współlokatorów jak się podłączyć". Okazało się, że kłamała, bo umowa na dostarczanie internetu nie była w ogóle podpisana i nie było do czego "się podłączać".

Nowo poznana współlokatorka (Dominika) poinformowała mnie, że jeżeli chcę mieć stałe łącze internetowe, muszę podpisać umowę na 18 miesięcy i cena tej przyjemności to około 100 zł za miesiąc. Było to kompletnie nieopłacalne, bo cała trójka wcześniejszych lokatorów miała internet bezprzewodowy i całość musiałabym płacić sama, no i przez 18 miesięcy, a ja umowę najmu miałam podpisaną na 7 i nie zamierzałam raczej jej przedłużać. Dlatego też podpisałam umowę na bezprzewodowy.

Generalnie jeżeli chodzi o lokatorów, to było nas czworo, w tym nazwijmy go, Tomasz, który jest bohaterem tej historii. Kolega studiował na czwartym roku prawa i w mieszkaniu był dwa dni w tygodniu, w pozostałe bodajże jechał do swojego domu rodzinnego gdzieś pod Toruniem. Generalnie z nikim się nie kolegował, a i przychodził w większości tylko na noc. Jak wyjechał na przerwę bożonarodzeniową, tak go nie widziałam do połowy marca.

Przechodzimy do właściwej historii.

Pewnego dnia w marcu byłam sama w mieszkaniu - zbierałam się do wyjścia, gdy zadzwonił domofon. Stwierdziłam, że nie będę otwierać - ja się nikogo nie spodziewałam, do moich współlokatorów raczej nikt nie przychodził, a bez przerwy dobijali się do nas akwizytorzy i Świadkowie Jehowi. Po prostu wyszłam z mieszkania i chciałam normalnie opuścić klatkę, gdy zaczepiły mnie dwie dziewczyny, które dzwoniły.

Dziewczyny: Przepraszam, czy mieszkasz może w mieszkaniu 01 na parterze?
Ja: Tak, mieszkam.
D: Czy jest może w mieszkaniu ten chłopak, który wynajmuje pokój na końcu korytarza, przy kuchni?
J: Nie, nie ma. Ja go ostatni raz widziałam w grudniu, więc nie wiem nawet czy tu jeszcze mieszka czy może już wypowiedział umowę. A o co chodzi?

Dziewczyny spojrzały po sobie i opowiedziały, co je sprowadza - otóż mieszkały w lokalu 01 w poprzednim roku akademickim i stanęły przed takim samym problemem jak ja wprowadzając się - internetu ni ma, mimo że miał być. Podpisały umowę na internet bezprzewodowy w pomarańczowej sieci. Jak się wyprowadzały do lepszego lokum, gdzie internet miał być stały, internet bezprzewodowy stał im się zbędny, a że ileś tam płaciły, to wolały się go pozbyć. No i wpadły na w ich mniemaniu genialny plan - jak do mieszkania wprowadził się Tomasz, to umówiły się z nim, że dadzą mu wszystkie hasła, oprzyrządowanie itp, on będzie korzystał z internetu i za niego płacił w ich imieniu. Niestety mój współlokator okazał się niepokorny i co prawda z dziewczynami się umówił, ale jak przyszło co do czego to nie płacił. Wezwania do zapłaty przychodziły na adres mieszkania, w którym mieszkałam ja i Tomasz. Dziewczyny już oczywiście przebywały pod innym adresem i nic o ponagleniach nie wiedziały. No i w marcu skontaktowała się z nimi windykacja w sprawie zaległych płatności i kary umownej. No i dziewczyny zostały z problemem.

Ja osobiście wiem, że można się nie znać na prawie i nie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak cesja, ale nie wiem jak naiwnym trzeba być, by facetowi, którego pierwszy raz się widzi na oczy uwierzyć na gębę, że będzie płacił rachunki za umowę, której nie jest stroną. Może jakieś dziwne przekonanie, że skoro chłopak studiuje prawo, to będzie uczciwy i honorowy? Niestety nie wiem jak się koniec końców cała historia skończyła, wiem że do rozmowy z Tomaszem doszło i że próbował się wypiąć, ale niestety nie wiem jaki był finał całej sprawy. Fakt, że po dwudziestoparoletnich dziewczynach spodziewałam się więcej zdrowego rozsądku.

współlokator

by mikado188
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Kumbak
8 14

Zaraz, to jak cię o niego pytały, opisały ci pokój, w którym mieszkał? Nawet nie wiedziały jak się nazywał?

Odpowiedz
avatar mikado188
7 11

@Kumbak: Tak, nie wiedziały jak się nazywał.

Odpowiedz
avatar Neomica
4 28

Mnie zaskakuje tylko i nieco smuci, że puenta tej historii brzmi: " po dwudziestoparoletnich dziewczynach spodziewałam się więcej zdrowego rozsądku" zamiast "po studencie prawa spodziewałam się większej uczciwości"

Odpowiedz
avatar Trepcio
9 27

@Neomica: Jeśli uważasz, że prawnik powinien być uczciwy, to tak jakbyś kazała astronomowi świecić na niebie :)

Odpowiedz
avatar Eander
15 23

@Neomica: Niestety zgodzę się z Trepciem. Fakt zachowanie chłopaka piekielne ale naiwność dziewczyn również straszna. Rozmawiamy tu o dorosłych ludziach którzy są łatwowierni jak małe dzieci i to faktycznie jest piekielne.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
21 25

@Eander: Co nie zmienia faktu, że fajnie by było gdyby koleś był uczciwy. Nie ma znaczenia czy studiuje prawo czy filozofię.

Odpowiedz
avatar Neomica
12 22

@Eander: Ja nie kwestionuje tego, że dziewczyny były naiwne tylko dziwnie się czyta wywód autorki, która wytknęła i podkreśliła lekkomyślność oszukanych dziewczyn a o skrytykowanie nieuczciwości chłopaka się nie pokusiła. Nawet go czule nazwała "niepokornym" zamiast po prostu "oszustem" czy"złodziejem". Zrzucanie odpowiedzialności na ofiarę aż bije po oczach z tego tekstu.

Odpowiedz
avatar Eander
5 7

@GlaNiK: Jasne że tak i fajnie by było gdyby wszyscy byli uczciwi ale nie są i każdy kto ma choć odrobinę instynktu zachowawczego powinien o tym pamiętać. @Neomica: Jak dla mnie takie podkreślenie ich naiwności ma jak najbardziej sens bo choć koleś jest zwykłym oszustem to zwróć uwagę że normalna osoba przyjmuje że każdy nowo poznany człowiek może nim być. Nie chodzi mi o to że zaraz zakładasz że ktoś chcę cię oszukać ale o to że nie masz żadnych przesłanek że nie chcę tego zrobić Dlatego nowych znajomych traktujesz z dozą nieufności, zaś te dziewczyny tego nie zrobiły. Co do formy opisu oszusta to mam wrażenie że chodziło o podkreślenie naiwności dziewczyn ale zgadzam się że autorka mogła to lepiej wyrazić ale nie zmienia to faktu że w tej sytuacji dziewczyny naprawdę same są sobie winne i to że mi ich żal niczego nie zmieni.

Odpowiedz
avatar Neomica
0 12

@Eander: Chyba jednak zgodzimy się, że cyniczne oszustwo jest większą piekielnością niż naiwność? Jednak to naiwności dedykowana jest ta historia i to mnie dziwi. Autorka załamuje ręce nad głupotą dziewczątek, naiwne panny co one sobie myślały i w ogóle po 20 letnich dziewczynach spodziewała się więcej rozsądku. A Tomasz? No cóż Tomasz po prostu zachował się niepokornie nie ma co robić dramy.

Odpowiedz
avatar Eander
1 7

@Neomica: Nie Tomasz jest po prostu oszustem i nikogo nie dziwi że zasady moralne ma gdzieś, zaś dziewczyny były skrajnie naiwnie. Przecież nie zostały oszukane przez kogoś po kim ciężko się było tego spodziewać ale prze człowieka którego zupełnie nie znały. To trochę tak jak gdybyś dała obcej osobie z ulicy klucze do domu i poprosiła o przyniesienie czegoś, a potem rozpaczała że okazało się że to był złodziej. Jasne on popełnia przestępstwo i jest to złe ale takie zachowanie to już czysta głupota i to jest dużo bardziej piekielne.

Odpowiedz
avatar Librariana
14 16

Skrajna naiwność ze strony dziewczyn. Miałam podobną sytuację ze stałym łączem - w momencie wyprowadzki miałam jeszcze 10 miesięcy do końca umowy - zaproponowałam dwa rozwiązania: cesja albo opłata z góry za cały okres umowy. Nie widziałam innej możliwości a tu proszę...

Odpowiedz
avatar hatesmog
-2 32

Ostatnie zdanie to totalnie wypisz wymaluj popularny ostatnio termin, "victim blaming". Zrzucanie odpowiedzialności na "ofiarę" przestępstwa czy, jak w tym przypadku, oszustwa. Nie, problemem nie jest to, że istnieją ludzie naiwni. Problemem jest to, że istnieją oszuści. Sprowadzając to trochę ad absurdum i nawiązując do "modnego" ostatnio tematu - to dokładnie tak jakby powiedzieć, że kobieta jest "winna" gwałtu, bo, np., szła sama w nocy, gdziekolwiek. Ostrożność i zdrowy rozsądek, o którym piszesz, to jedno. Ale jest granica między ostrożnością a zrzucaniem odpowiedzialności na ofiarę. Bo chyba nie powiesz, że przykładowo to wina dziecka, że zginęło w szkolnej strzelaninie, no bo "po co było w szkole"? Kontekst i, że tak powiem, powaga sytuacji zupełnie inna, ale mechanizm jest dosłownie ten sam. Nie mówiąc już o tym, że moim zdaniem utrata wiary w ludzi w ogólności jest podobnie bolesna jak uświadomienie sobie po raz pierwszy w życiu, że magia nie istnieje. Jeden z tych najbardziej przykrych elementów/aspektów dorastania.

Odpowiedz
avatar Limek
1 27

@hatesmog: dokladnie, nie moge sie bardziej zgodzic. I w ten sposob tworzy sie atmosfera sprzyjajaca zbrodniom wiekszym i mniejszym, bo nie slyszy sie "dran, lajdak, s*urwysyn, jak on mogl oszukac/okrasc/zgwalcic!", "a naiwniaczka, glupia, po co ufala, szla, zalozyla spodnice!".

Odpowiedz
avatar marius
4 16

@hatesmog: Zostawiasz otwarte na oścież drzwi od mieszkania i wyjeżdżasz na 2 tygodnie urlopu. Czyja będzie wina, że Cię okradziono? Na pewno złodzieja, ale sam też bez winy nie będziesz.

Odpowiedz
avatar hatesmog
3 9

@hatesmog: @Limek, dałam Ci minusa, a chciałam plusa i nie da się poprawić :'( @marius - złodzieja. No chyba, że pochwalasz kradzież samą w sobie? To, że mogłam temu zapobiec, zresztą w bardzo prosty sposób przy tym przykładzie, nie jest tożsame z tym, że moje zaniedbanie "zrzuca" winę tylko i wyłącznie na mnie. Tu następuje korelacja, a nie przyczynowość. Czy wręcz "wrong place, wrong time". Gdyby ta kobieta, o której mówię w pierwszym komentarzu, idąc w nocy sama była tam pięć minut wcześniej lub później, teoretycznie całkiem duża szansa, że do gwałtu by w ogóle nie doszło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 14

@hatesmog: hmmm trochę płyniesz z tematem. Za nasze bezpieczeństwo w pierwszej kolejności odpowiadamy my sami. To działa wieloaspektowo: od mieszkania mamy drzwi, od drzwi mamy zamki, a do tego ubezpieczenie i ograniczony dostęp do części wspólnych (domofony przed dostępem na klatki itp). Idąc nocą poruszamy się trasami, gdzie jest najlepsze oświetlenie i najwięcej ludzi oraz wyposażamy się np w gaz czy paralizator. Dopiero późniejszym etapem bezpieczeństwa jest policja/ochrona/osoby trzecie. To okazja czyni złodzieja. Zawsze tak było, jest i będzie. Dlatego chodzi o to, aby okazji nie stwarzać. Dopiero jeśli zapewnimy sobie zwyczajowe (i stosowne do sytuacji/okoliczności) zabezpieczenia, to możemy mówić o winie lub jej braku osób trzecich. Jak nie założysz butów, a następnie pójdziesz do lasu i wdepniesz tak w kupę dzika, to czyja to wina? Serio będziesz oskarżał dzika? Przypominam, że dziewczyny nawet nie miały żadnych danych chłopaka, a adres korespondencyjny został na stare lokum. Nawet nie pokwapiły się, aby sprawdzać na bieżąco stan konta.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
0 6

"No i wpadły na w ich mniemaniu genialny plan". Z Historii wynika, że była to inwencja tych poszkodowanych dziewczyn. Czyli: późnym wieczorem, w niespokojnej okolicy do grupy pijących alkohol mężczyzn podchodzi kobieta w spódnicy i prosi ich by zerknęli, czy jej się coś z tyłu nie pobrudziło/ rozpruło itp. Wyjeżdżasz na dłużej. W trosce o kwiatki prosisz pierwszą napotkaną osobę na ulicy o ich podlewanie. Zostawiasz drzwi otwarte, by opiekun roślinek miał łatwy do nich dostęp.

Odpowiedz
avatar Grav
1 7

@hatesmog: "Victim blaming", dobre. Naprawdę dobre. Uśmiałem się. Czy jeśli zostawisz w samochodzie kluczyki i dokumenty i go buchną, to dostaniesz odszkodowanie z AC? Czy jeśli zostawisz otwarte mieszkanie i zostanie obrabowane bez śladów włamania, to otrzymasz świadczenie od ubezpieczyciela? Żyjemy, niestety, w świecie, w którym istnieją zagrożenia. Nie istnieje 100% prewencja. Oczywiście, że bezpośrednia wina za kradzież, gwałt, morderstwo czy oszustwo spoczywa na bezpośrednim sprawcy. Tego nie neguje nikt. Ale istnieje coś takiego, jak redukowanie ryzyka, a za to odpowiedzialni jesteśmy my. Jesteśmy (w tej dyskusji zapewne w większości) dorosłymi ludźmi - jeśli zapomnimy zamknąć zamki w domu, wysłać zeznanie podatkowe czy opłacić rachunek za telefon, to ponosimy za to odpowiedzialność. My, nikt inny. A to, że nikt nie powinien nas mimo wszystko okradać, to fakt. Ale co z tego, skoro to się i tak zdarza?

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

@hatesmog: wtorna wiktymizacja to jedno, a nieostroznosc to drugie zyjemy w takim a nie innym swiecie i jeslibys np. zostawil portfel z wyplata bez opieki i poszedl gdzies, a potem go nie znalazl, winny bylby oczywiscie zlodziej, natomiast znajac realia starasz sie jednak tak nie robic, nie dawac okazji rozumiem twoja koncepcje, ja bylam kiedys tak naiwna jak te dziewczyny,. ale szyb=bko sie to na mnie zemscilo i nauczylam sie na wlasnych bledach nie ufac ludziom, szczegolnie obcym

Odpowiedz
avatar Balbina
15 15

Tak zwane doświadczenie życiowe nie wysysa się z mlekiem matki. Albo uczymy się na własnych błędach albo na cudzych. Ostatnio wynajmowałam mieszkanie 3 dziewuszkom,takie zaraz po maturze.Cokolwiek im nie powiedziałam to tak,tak,dobrze,dobrze. Podpisałyby wszystko co bym im podłożyła. W rozmowie z mamą jednej z nich to śmiałam się że łykały wszystko co powiedziałam jak pelikany. Czasami np próbuję synowi 20-letniemu wytłumaczyć to i owo i słyszę wieeeeeeeeeem,wieeeeeeem i wywrót oczu do góry. I odpuszczam sobie bo jak w dupę nie dostanie to żadne porady nie pomogą.

Odpowiedz
avatar bleeee
11 13

@Balbina: Haha, mialem to samo napisac :D Moja firma szukala (ja pracuje w oddziale w Wielkiej Brytanii, ale akcja dzieje sie w Niemczech) chlopaka do mojego dzialu, nazwijmy to 'ucznia' dla mnie - mial pracowac w biurze w Niemczech, a ja przez Skype i jak sie wybieralem do Niemiec mialem go uczyc wszystkiego co wiem, tak, zeby w razie mojego urlopu, choroby czy po prostu, gdybym potrzebowal pomocy - po prostu byl :D Przyszlo chyba 5 chlopakow, wszyscy max 20 lat (bo oferta nie byla jakas super atrakcyjna finansowo i stanowisko 'Trainee'). Tym chlopaczkom moglbym dac do podpisania kredyt na moj samochod. Moglbym im cyrograf dac do podpisania! Cokolwiek. 'Ja, ja' i podpisywali wszystko (na etapie rekrutacji musieli podpisac dokumenty o zachowaniu tajemnicy oraz, ze wszelkie dane ktore nam daja sa prawidlowe). Ogolnie 3 strony tekstu A4. ZADEN tego nie przeczytal, a kazdy podpisal :D

Odpowiedz
avatar Balbina
5 7

@Woman69: Pamiętam (ale wtedy dinozaury chodziły po ziemi) i było trochę inaczej.Ja w wakacje pracowałam od 15 roku życia bo były takie możliwości.Mając 19 lat mieszkałam sama (i chodziłam do szkoły)bo rodzice musieli pilnować mieszkania brata który był w wojsku. Mając 20 lat zaczęłam pracę i sama się utrzymywałam (oczywiście pod czujnym okiem rodziców) Więc tak naprawdę nie ma porównania. Ale bezmyślność młodych mnie poraża.

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 5

@Woman69: Patrząc na ? 69 to niestety ja. Już tak wiele przerabiałam z moim potomkiem że książki to nie ale broszurkę mogłabym napisać. Już mieszkał sam ale wrócił z podkulonym ogonem bo go życie dogoniło. Dawanie wędki też nic nie dało. Każda praca jest be po 2-3 miesiącach.No ale mam nadzieję(umiera ostatnia) że w końcu znajdzie swoje miejsce.

Odpowiedz
avatar hatesmog
4 6

Trochę jest inaczej, a trochę w kółko to samo. To, że ludzie nie myślą, nie czytają ze zrozumieniem, nie słuchają tak "naprawdę", tylko całkiem dosłownie czekają aż druga osoba skończy mówić, a w myślach układają swoją własną wypowiedź. I czasem nawet nie usłyszą, że druga osoba mówi coś podobnego albo na tyle podobnego w jakimś sensie, że "wypadałoby" się odnieść. No powiedz mi, że nigdy Ci się nie zdarzyło, że miałeś wrażenie, że rozmówca Cię w ogóle nie słucha? Albo w ogóle nie słyszy? Osobiście złapałam siebie samą na tym - reflektując się w "ostatniej chwili", a ile razy nie zauważyłam tego, BO się w ogóle nie zreflektowałam?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

@Woman69: "Też mam 20latka w domu,wszystko wie i na wszystkim się zna,ale jak ból zęba albo sraczka to mamooo" To gratuluję sukcesu wychowawczego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@Woman69: to jak się zachowuje twoje dziecko i jakich dokonuje wyborów to twoja zasługa. Jak nie potrafi sobie poradzić z podstawowymi problemami wynikającymi z braku higieny to nawaliłaś dwukrotnie: 1) nie nauczyłaś syna higieny 2) nie nauczyłaś syna podstawowej zaradności życiowej A chwalisz się tym, jakby to było normalne, że 20latek nie jest w stanie samodzielnie wybrać się do dentysty....jezu...gacie też mu dalej pierzesz?

Odpowiedz
avatar Nikusia1
4 4

@Woman69: Ale 20 - latkowie wciąż pracują i zarobkują. :P Oczywiście nie mogę mieć pojęcia, jak wyglądał świat 30 lat temu, ale od groma moich znajomych poszło do pracy zaraz po maturze, a kilka miesięcy później byli samodzielni finansowo, więc to nie tak, że młodzież teraz taka niesamodzielna. :P

Odpowiedz
avatar matias_lok
1 1

@Woman69: mam 35 lat obecnie. Chodzę na drugie studia (zaoczne). Z moich obserwacji wobec 20sto latków wynika tak: Są osoby zaradne, umiejące same o siebie zadbać,zdolne i wychowane. Są też bachory, które zachowują się jak w liceum. Wszystko wiedzą, na wszystkim się znają - nie ogarniają NIC. mają podane dane z tabelki, sylabus z dodatkową literaturą - nie potrafią tego przeanalizować, nie potrafią samodzielnie wykonać NIC. I wiesz co? To jest wina nadopiekuńczych rodziców, którzy chuhali, dmuchali i sprzątali pokoik dzieciaczkowi do 18stki. takie "dzieci" mając 20 lat chodzą na zaoczne uczelnie z plecakami z liceum i kanapkami w pudełeczkach zrobionych przez mamusię - to jest żałosne serio jak się na to patrzy. Mam w rodzinie dzieci 15sto letnie, które były od małego uczone samodzielności, w wieku 10lat chodziły same po zakupy czy umiały sobie zrobić jakieś proste danie obiadowe. Po drugiej stronie barykady są 17 letnie byki, które potrafiły z swojej pieczary wbić do salonu, gdzie mama z koleżankami (nami) siedzi i poprosić mamusię by mu kanapki zrobiła bo głodny! Dla mnie coś takiego to jest tworzenie kaleki życiowej. Serio, jeśli 20sto letnia osoba nie potrafi umówić się do dentysty to to jest wina nadopiekuńczej mamuśki, która wychowała kalekę społeczną. Jeśli 20sto latek nie potrafi wytrwać w pracy dłużej niż 2 miesiące, ma problemy na rynku pracy w takich realiach jak teraz (bezrobocie w dużych miastach to 2-3%) to jest po prostu rozwydrzonym, rozpieszczonym, źle wychowanym i upośledzonym społecznie elementem. Pogódź się z tym, to jest twoja wina. Serio, pełno jest matek, które wyręczają we wszystkim swoje dzieci do 17-18 roku życia a potem się żalą w necie, że dziecko "takie niezaradne". Bo jest bykiem 20 letnim o kompetencjach społecznych 10 letniego dziecka. Dodatkowo zwalają wszystko na "bo to pokolenie takie już jest".

Odpowiedz
avatar rodzynek2
10 10

Mało to naiwnych, czy łatwowiernych ludzi spotkałaś, czy o nich słyszałaś? Dziewczyny nie są pierwsze ani ostatnie, a wiek i wykształcenie tu nie ma znaczenia.

Odpowiedz
Udostępnij