Piekielni my.
Tak, ja też się w tym mieszczę, a nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Wydawało mi się, że mówię i piszę ładną polszczyzną.
W ostatnią sobotę moje mniemanie pękło jak bańka mydlana.
A było to tak:
Jak zwykle (co uważni czytelnicy z pewnością zauważą, bo to nie pierwsza historia spacerowa) byłem ze swą psicą na spacerze + zakupach. I mijaliśmy taką drobniutką staruszkę, która chodzi z psicą marki mop - takie coś 20 cm od podłogi, z sierścią zbierającą wszystko z ulicy. O ile nasze psice się znają i nigdy nie było problemu - podchodzą, powąchają, ogony ciągle w górze - to tym razem tam mała czegoś się widać wystraszyła i zaczęła na moją psicę warczeć.
OK - normalna sytuacja, wycofałem się w alejkę, do psicy komenda "Siad" i niech sobie przejdą.
I w tym momencie staruszka odezwała się (do psa):
"Perełko, nie sróżże się na koleżankę"
Jej psica się uspokoiła, ale ja dobre 20 sekund stałem jak słup. Tak, słowo znam, ale żeby używał go ktoś w życiu codziennym i to w trybie rozkazującym w formie zwrotnej?
Z racji słownictwa podejrzewam staruszkę o jakieś 90 lat+.
Ale to my pozwoliliśmy by nam tak język schamiał.
PS. Ciekawostka - słownik nie podkreśla mi słowa "schamiał" ale "sróżże" już nie przełyka :)
Piekne...no niestety, ludzie pisza i mowia coraz gorzej. To forum jest ostoja jezyka...Gdy jakis buc sie trafi, co psioczy "na polonistow, co zaraz beda poprawiac", to az przykro.
Odpowiedz@Limek: piekielni to nie forum. Niestety, jakość języka polskiego na tej stronie jest zatrważająco niska. Nieprawidłowe użycie imiesłowów, brak polskich znaków, nieznajomość odmiany słowa "ów", anglicyzmy, pisanie "pan", "pani" z wielkiej litery, pisanie słów typu "kobieta", "policja" z wielkiej litery i wiele innych to niestety codzienność na tej stronie. Jeśli to jest ostoja języka, to ja nie chcę wiedzieć, jak wygląda przeciętny artykuł/wpis/blog. To jest przerażające.
Odpowiedz@Papa_Smerf: "Wielką literą", "z wielkiej litery" to rusycyzm.
Odpowiedz@Limek: i do tego jeszcze nie używają znaków diakrytycznych. Prawda?
Odpowiedz@Papa_Smerf: roznica jest taka, drogi panie, ze jesli ktos zrobi blad, jest on mu gremialnie wytykany. Tak wiec tak, w porownaniu z innymi stronami, forami, hubami - jest ostoja.
Odpowiedz@JohnDoe: chciales sie popisac, kolego :)? Nie uzywam w tym momencie i tyle, tlumaczyc sie nie bede.
Odpowiedz@Limek: aż kiedyś komuś napiszesz: "zrob mi laske" zamiast "zrób mi łaskę" i się zdziwisz ;)
Odpowiedz@Caron: Byc moze pozytywnie, kto wie ;).
Odpowiedz@Limek: Żebyś do szefa nie napisał "zrobię szefowi laske" zamiast "zrobię szefowi łaskę". Wtedy dopiero się możesz zdziwić.
Odpowiedz@GlaNiK: ponownie powiem, moze pozytywnie :D
OdpowiedzHistoria traktuje o języku polskim, więc czuję się w pełni rozgrzeszony z poprawienia autora :) "Tak, słowo znam, ale żeby używał go ktoś w życiu codziennym i to w wołaczu, trybie rozkazującym w formie zwrotnej?" W naszym języku czasowników się nie deklinuje.
Odpowiedz@Mistraali: Masz rację. "W wołaczu" było zbędne. Już poprawiam.
OdpowiedzTo, że ludzie nie potrafią się posługiwać językiem polskim i nawet w głupim poście na FB robią błąd w każdym słowie - to jedno. Ale drugie, to fakt, że język się zmienia. Tak po prostu. Jedne słowa się pojawiają, inne są uznawane za przestarzałe, a jeszcze inne wypadają z użycia. I tak właśnie że słowem 'srożyć", które słownik języka polskiego uznaje za wyraz przestarzały.
Odpowiedz@Lisek89: A i owszem, wypadają. Język, przede wszystkim, UBOŻEJE! Pierwszy z brzegu przykład. Rozwikłać, rozwiązać, dociec, rozgryźć, rozplątać, rozszyfrować, rozpracować, zanalizować, drążyć, rozsupłać... wszystkie te określenia (a zapewne też kilka innych) zastąpiło jedno słowo. ROZKMINIĆ. Wiele słów z więziennego żargonu, czyli grypsery, lub KMINY przyjęło się gładko w mowie potocznej, a nawet w słowie pisanym, że tak powiem. Kto dziś pamięta, że określenie "glany" w grypserze więziennej oznaczało, po prostu, zwykłe buty?
Odpowiedz@Armagedon: Wiele z nich są synonimami, więc kiedyś też byś raczej słyszał tylko jedno z nich, jeśli ktoś miał ubogi słownik. Zamiast używać ich zamiennie używałby tylko jednego terminu.
OdpowiedzMnie zastanawia cel nazywania suki psicą.
Odpowiedz@Poluck: To proste. Słownik języka polskiego Doroszewskiego podaje, ze: psica - samica psa; suka "przy tej jasnej psicy o sierści koloru brzozowej kory (...) napisał Cyprian trzy swoje najlepsze utwory" Za to słowo "suka" oznacza: 1. «samica psa» 2. «samica ssaków drapieżnych spokrewnionych z psem» 3. «samochód do przewożenia więźniów lub aresztowanych» 4. «kobieta źle prowadząca się» dodałbym do tego: 5. «kołnierz kierezji, nakrycia wierzchniego w stroju krakowskim, zwykle w kształcie trójkąta» 6. «staropolski smyczkowy instrument muzyczny, z grupy chordofonów ludowych» 7. «lokomotywa spalinowa serii SU45 lub SU46» 8. «mężczyzna uległy seksualnie innemu mężczyźnie» Więc by uniknąć niejasności rozsądnie jest chyba nazywać psicę psicą :)
Odpowiedz@Trepcio: Jakich niejasności? Jak komuś mówię, że mam w domu sukę to nikt nie ma żadnych wątpliwości co co mi chodzi. no i co z tego, że suka ma wiele znaczeń? Obrazi Ci się jak na nią powiesz suka? Czy może przestraszy się, że będziesz jej wkładać więźniów w sam wiesz co? Samo zdrobnienie sunia/suczka wystarczy, żeby nawet debil się nie czepiał. Nie jest ważne, co mówi słownik języka polskiego, bo nikt nie będzie sprawdzał czy to jest poprawne. To jest jakaś głupia moda na feminizację języka polskiego...
Odpowiedz@Poluck: Nawet wśród psów są feministki xD hehehe Ciekawe czy w czasach gdy używało się słowa "sróżżyć" na pieski z dziurką też mówiło się psice, czy po prostu suki xD
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2019 o 13:26
@Trepcio: a o radzieckich odrzutowych samolotach szturmowych, przechwytujących i myśliwskich z serii: "SU- ", to kto zapomniał?
OdpowiedzJęzyk chamieje - to jedno. Ale język też ewoluuje ( tfu... trudne słowo ). Często ten sam język używany na dwóch " przeciwpołożnych " krańcach świata ewoluuje w trochę inne strony np. angielski angielski i angielski amerykański. Albo portugalski portugalski i portugalski brazylijski. Nic na to nie poradzimy, tak samo jak nie poradzimy na to, że starsi ludzie mówią " staromodnie ". Kto np. obecnie używa w języku polskim czasu zaprzeszłego.... " gdybym był wiedział wcześniej, to zrobiłbym coś tam "? Albo, kto 40 lat temu używał słów sms, email itp? Słowo komórka kojarzyło się z jednym, słowo smartfon nie istniało.... można tak przytaczać bez końca.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 lutego 2019 o 0:35
@jasiobe: Ja używam czasu zaprzeszłego. I imiesłowów przysłówkowych uprzednich. W normalnej codziennej rozmowie. I sporo moich znajomych też. I nie jest to wysilone, anie nie robimy z tego sceny. Po prostu tak mówimy.
Odpowiedz@jasiobe: Co do komórki: pamiętam czasy pierwszych komórek-cegieł (jak ktoś miał komórkę, to specjalnie kazał dzwonić do siebie do kościoła w środku Mszy, żeby wszyscy słyszeli, co to nie on)i z tamtych czasów scenka biurowa: (H) - pani Halinka, (Sz) szef Sz:- Były do mnie jakieś telefony? H: - Dzwonił TakiOwaki, ale nie wiem, czego chciał. Bardzo się spieszył, bo mówił, że dzwoni z... no skąd on to mówił, że dzwoni? Z pakamery, z szopy, jakoś tak... :)
Odpowiedz@Trepcio: Moje pokolenie też - bo myśmy MUSIELI czytać lektury szkolne. Streszczeń dla opornych nie było - a nic tak nie rozwija języka, jak właśnie czytanie (byle nie dzieł typu "Za hajs matki baluj" :P)
Odpowiedz@jasiobe: A co do ewolucji języka: w kręgach patriotycznie nastawionych amerykańskich rodziców zrobił się szum, bo przyszłość Stanów ogląda "Świnkę Peppę" i zaczyna mówić po brytyjsku. A niby to angielski i to angielski...
Odpowiedz@Trepcio: Brawo :)
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: No i co w związku z tym? W latach wczesnodziewięćdziesiątych, miałem okazję zwiedzać ( turystycznie, a jak ) Niemcy Zachodnie. Pracowałem/zwiedzałem z przesiedleńcem niemieckim z Kazachstanu ( mogłem spokojnie rozmawiać po polsku i łamanym rosyjskim ). Otóż, powiedział mi " słuchaj, jak tu zjechaliśmy w końcu do tych Niemiec, to się z nas na początku sąsiedzi śmiali, w sensie - jak my mówimy. Powiedzieli... tak mówiono u nas 100 lat temu. "
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2019 o 2:07
@pchlapchlepchla16: W Anglii np. nikt nie powie refrigerator ( lodówka ), tylko fridge, na wózek sklepowy mówi się trolley ( w Stanach cart ), driving licence ( prawo jazdy ) - Anglia, driver's licence - Stany, itp... itd.... język ewoluuje ( tfu... za dużo tych trudnych słów ). Zauważ, że używam polskich znaków diakrytycznych po 13+ latach tutaj ;). Dziękuję.
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: " no skąd on to mówił, że dzwoni? Z pakamery, z szopy, jakoś tak... :) " Z komórki. Węgiel przerzucał ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2019 o 2:53
@jasiobe: Sienkiewicz "Wspomnienie z Maripozy" i tyle w temacie. Czekam, aż pod tym postem wypowie się ktoś, kto był lub jest w Anglii odnośnie różnicy między polszczyzną potomków powojennej emigracji AK-owskiej a polszczyzną współczesnych emigrantów zarobkowych. Podobno to dwa różne światy.
Odpowiedz@jasiobe: Polskie znaki doceniam, i owszem. A właśnie, teraz widzę, że jesteś w Anglii. Znasz kogoś z potomków emigracji powojennej? Czy oni naprawdę mówią nieskalaną polszczyzną z dworku pod lipami?
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Akurat lektury szkolne do rozwijania języka nie mają się nijak. Przez całą moją edukację nie spotkałam się z analizą jak rozwijał się język. Na lekcjach liczy się to, aby zapamiętać, że Słowacki wielkim poetą był, a nie jakich sformułowań używał. Brakuje też lekcji gwary, bo ona też ciekawie urozmaica język. Kocham słuchać stare Ślązaczki, które tak pięknie godojo i z przykrością stwierdzam, że nowe pokolenia już tego nie znają.
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Przyznaję - tylko raz spotkaliśmy z żoną pewną energiczną babcię. Było to w kościele, poszliśmy zapytać się o nabożeństwo w Wigilię i trafiliśmy na staruszkę porządkującą kwiaty przy ołtarzu. Babcia na to " no co wy!!! Tutaj Wigilii się nie obchodzi. " Pogadaliśmy jeszcze chwilę, nie zwróciłem specjalnej uwagi na słownictwo, ale mówiła normalną, czystą polszczyzną. Bez akcentu i naleciałości. Przyznała, że jest z tej powojennej... :)
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Współcześni emigranci używają ponglish w mniejszym, lub większym stopniu. Sam też używam - nie idę w pracy na przerwę, tylko brejkę ( break - przerwa ), nie biorę dnia wolnego, tylko dejof ( day off ) nie idę na chorobowe, tylko na sicka ( sick leave ), samochodem nie jadę na przegląd, tylko mot (M.O.T. - przegląd rejestracyjny ). Mogę tak przytaczać całą noc. Nic się na to nie poradzi.... tak już jest.... w każdym kraju, z każdą obcą nacją ;)
Odpowiedz@jasiobe: Mówiąc o różnicach językowych między tymi dwiema falami emigracji nie miałam właściwie na myśli ponglisha, tylko to, z czym się przyjechało do Anglii, co się wynosi z domu rodzinnego. Różnica jak między polszczyzną Sienkiewicza a slangiem typowego Seby.
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Ktoś, kto nic nie wyniósł, nic nie wniesie. To po pierwsze. Po drugie - takie dywagacje przypominają spór na temat " wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą ". To nic nie zmienia. Język jest jak żywy organizm ( nie dotyczy łaciny ). Weźmy kilka nacji, zgromadźmy na jakimś obszarze, poczekajmy..... ping.... za kilkadziesiąt lat mamy nowy język. Afrikaans na przykład ;)
OdpowiedzDawno nie było tu Pana Sierżanta :(, mimo że o tej porze nie ma roboty w polu. On na pewno palnąłby nam tu kazanie o wpływie posoborowego języka Kościoła - przecież jest (był?)człowiekiem bardzo przywiązanym do tradycji trydenckiej. Tak, pamiętam jeszcze przekład Biblii z tymi wszystkimi "azali" i "zaiste". Było w tym jakieś dostojeństwo, powaga... A dziś podobno przymierzają się do zmiany tekstu "Ojcze nasz", bo młodzież nie rozumie "i odpuść nam nasze winy"...
OdpowiedzBiedny pies, każą mu się uczyć komend w staropolszczyźnie. Nie pozostaje nic innego, tylko rymnąć jak łysy głową o parapet.
OdpowiedzNie chcę być "tym kolesiem", ale nie powinno być srożże zamiast sróżże? SJP zdaje się potwierdzać to co mi mój skrzywiony umysł podpowiada: https://sjp.pl/sro%C5%BCy (w tabelce po rozwinięciu).
OdpowiedzMoja babcia kiedyś odbierając listy zagadała do listonosza, że SŁOTNY mamy dziś dzień, gościu nie wiedział o co chodzi. I zastanawiam się, czy Wy wiecie? To jest jakieś dziwne starodawne słowo, czy listonosz jakiś nieogarnięty?
Odpowiedz@izka8520: Jak nie zna słowa "słota" (bo wymyślenie, że to odpowiadający mu przymiotnik jest na poziomie przedszkolaka) to faktycznie mało ogarnięty...
Odpowiedz@izka8520: Deszczowy po prostu :D Ale ja się nasłuchałam wiejskiego polskiego od mojej babci :)
OdpowiedzMi to bardziej wydaje się urokliwe, niż piekielne. Miło wspominam starszego pana, który parę lat wstecz spytany przeze mnie czy życzy sobie torebkę na zakupy odpowiedział - NIE SUBIEKTUJ SIĘ PANNA :D
Odpowiedz@inka121: Niech zgadnę - jesteś z okolic Łodzi?
Odpowiedz