Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W komentarzu pod poprzednią historią ktoś spytał, czy i co potrzeba dzieciakom…

W komentarzu pod poprzednią historią ktoś spytał, czy i co potrzeba dzieciakom w domu dziecka (dalej dd), bo zamiast kwiatów od gości weselnych chce dać coś właśnie do dd.

Stanowczo odradzam (noo, chyba że pozwolą dać dzieciakom do rąk własnych, w co wątpię). Czemu, spytacie?

Przez kilkanaście lat w dd nie dostałem nic z darów.

Długopisy, piórniki, zeszyty, itp. z darów szły do magazynu placówki (przynajmniej oficjalnie), skąd mogliśmy dostać, co nam było potrzebne po wypisaniu przez wychowawcę prowadzącego wniosku i zaakceptowaniu go przez panią wicedyrektor. Tyle że dd ma środki własne na wyprawki szkolne.

A co ze spożywką z darów, no, w każdym razie my ich nie dostawaliśmy, raz ukradłem z pomieszczeń pracowniczych sękacz (ciasto z dużą ilością jajek), innym razem puszkę słodzonego mleka skondensowanego (mając słodycze tylko w święta, "jadłem" ją cały dzień).

Mieliśmy taką wychowawczynię, przezywaliśmy ją ciocia hi-fi, oficjalnie jeden z najlepszych pracowników, bardzo dobrze zorganizowana, występy, teatrzyki, wycieczki.

Kolega pracujący w sekretariacie widział, jak po pracy wyleciała jak strzała z dwiema reklamówkami ubrań z darów...

dom dziecka

by bidulowiec
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Artek610
10 16

Mam piekielną obserwację, która potwierdza co to napisałeś. Dawno temu, bo w 1996 roku w Polsce z wizytą był Michael Jackson. I odwiedził on między innymi dom dziecka w Warszawie na Rakowieckiej. W telewizji można było m.in. zobaczyć jak wręczył jakiemuś dziecku wielką Myszkę Miki. To widziałem wieczorem. Natomiast w ciągu dnia, gdy wracałem ze szkoły, moją uwagę zwróciła kobieta, która wsiadła do autobusu z taką właśnie maskotą. Po obejrzeniu materiału w Wiadomościach albo innym Teleexpresie miałem dość dziwne odczucie, że dzieci z domu dziecka długo nie nacieszyły się prezentami.

Odpowiedz
avatar andtwo
22 24

Twoje historie są tak piekielne, smutne i przykre, że brak mi słów...

Odpowiedz
avatar Althing
9 11

Sądzę, że w Domu Dziecka jako opiekuni a nawet dyrektor powinni pracować byli wychowankowie . Z wiedzą co się dzieje w środku mogliby prowadzić go normalnie.

Odpowiedz
avatar ciamaya
12 14

@Althing: Gdyby bycie wychowankiem dd automatycznie czyniło kogoś dobrym pedagogiem... ;)

Odpowiedz
avatar Naevari
6 6

@Althing: Niestety niekoniecznie, tak jak dzieciom z przemocowych rodzin, mimo że wiedzą jak to jest, nie zawsze udaje się samemu stworzyć rodzinę bez przemocy

Odpowiedz
avatar ciamaya
12 18

O błagam... Miałeś kiepskie życie, bardzo współczuję. Przez kilka poprzednich Twoich historii wstrzymywałam się przed komentarzami ale teraz to mnie trącha... Jako była wychowanka rodzin zastępczych i wieloletni wychowawca domu dziecka bardzo Cię proszę - nie wrzucaj wszystkich takich instytucji do jednego worka. Pewnie są te złe, jak Twój. Ale jest i cała masa tych dobyrch. I dobrych ludzi w nich. Ja dzięki nim żyję, nikt mi tam słodyczy nie zabierał, kieszonkowego nie kradł, "darów" nie wynosił. "Stanowczo odradzasz" dawania darów - a ja zachęcam do dawania, poznania placówki i jej potrzeb, poznania dzieci. Współczuję Ci zgorzknienia

Odpowiedz
avatar bidulowiec
13 15

@ciamaya: Cześć ciamaya Dziękuję Ci za twój komentarz. Przede wszystkim nie kiepskie życie tylko dzieciństwo, i tylko początek, już jako kilkunastolatek było lepiej. Wychowywanie się w rodzinie/nach zastępczych a w dd to zupełnie inna bajka. Opisuje sytuację jaka miała w placówce w której byłem kilkanaście lat temu, jak jest teraz, czy w innych jest tak samo nie wiem(mam nadzieje, że nie) ale przestrzegam przed pochopnym dawaniem. Zgadzam się z tobą, że można a nawet trzeba dawać, tylko tak jak napisałaś "poznania placówki i jej potrzeb, poznania dzieci" Tylko czy komuś, szczególnie przed ślubem w natłoku spraw, będzie się chciało poświęcić tylko po to kilka/kilkanaście dni...

Odpowiedz
avatar ciamaya
6 14

@bidulowiec: Wiesz, wychodzę z założenia, że albo pomagasz porządnie (i wtedy poświęcasz na to kilka dni, uwagę, zaangażowanie, cokolwiek) albo nie pomagasz wcale. Kupienie worka pluszaków albo paru rzeczy niepotrzebnych w danej placówce nie jest pomocą ale uspokojeniem własnego sumienia. To jak kupienie prezentu na odwal się. Nie ważne, czy się przyda, odfajkowane. Pomagać trzeba z głową. U mnie w placówce najmłodsze dziecko ma 13 lat. Też nie ucieszylibyśmy się z miśków, ale z kosmetyków już tak. Mamy po prostu, na ten moment, inne potrzeby niż to społecznie oczekiwane. Tak czy inaczej przykro mi, że przeżyłeś to co przeżyłeś. DD znam od podszewki, a "robię" w nim już sporo lat. Zawsze gotuje się we mnie, gdy słyszę (często dawne) takie historie. Czasem marzy mi się odkłamać bidule w społecznej świadomości ale te złe historie są bardziej nośne. A szkoda

Odpowiedz
avatar andtwo
5 13

@ciamaya: Gotuje się w tobie, jak słyszysz takie historie, bo? Bo ty dobrze trafiłaś, to znaczy, że każdy powinien tak trafić? Bo nie ma złych bidulów? Chyba trochę przesadziłaś. Ale co do darów, to wszyscy, których znam, dzwonili do wybranej placówki i pytali, co zakupić.

Odpowiedz
avatar bleeee
0 6

@ciamaya: Dzieki! Gdy ja napisalem, ze trudno mi w te historie wierzyc, bo i wolontariuszowalem w dd i pracowalem w swietlicy, do ktorej przychodzily dzieciaki z dd to zostalem zjechany, bo nic nie wiem. Wydaje mi sie, ze kilkadziesiat lat temu tak moglo byc w wielu miejscach, ale obecnie - nie wiem, moze sie myle, ale kadra w bidulach sie odmladza, a dla pieniedzy nikt nie idzie pracowac w placowce opiekunczej. To musi byc swego rodzaju 'misja' i powolanie, smiem watpic w to, zeby wychowawcy kradli dzieciom cokolwiek. Poza tym napisalem tez, ze dzieciaki sa juz bardzo 'wyedukowane' w kwestii swoich praw i potrafia zrobic z nich uzytek - wystarczy, ze jeden wychowanek w szkole sie poskarzy i wychowawcy maja nieprzyjemnosci...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2019 o 10:24

avatar DziwnyCzlowiek
2 8

@ciamaya: Ty do mnie pijesz z tym kupieniem pluszaków? Chyba sobie jaja robisz. Uspokojenie własnego sumienia? A co ja mam jakieś wyrzuty sumienia, że dzieci są w domu dziecka? To moja wina? Człowiek chce do cholery pomóc jakkolwiek ale nie ma wiedzy w jaki sposób może to zrobić. Dzwoni by się dowiedzieć i słyszy o jakiś mikrofalówkach i innych roszczeniach z kosmosu. To co piszesz potwierdza tylko moje przekonanie, że dobrze, iż zrezygnowałem z pomocy takim przybytkom.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
1 11

@ciamaya: Jeszcze jedno Ci powiem w sekrecie bo, aż się zagotowałem. Co do worka pluszaków (choć to nie do końca mój przypadek). Mam 100 par skarpet. Rodzice na święta dają mi kolejną parę i wiesz co? Jestem im kurde wdzięczny a nie wymyślam, a tym bardziej im nie ubliżam, że robią to po to by uspokoić swoje sumienie. Masz cholernie roszczeniową postawę, tak samo jak kobieta, z którą rozmawiałem przez telefon. Kwiaty to przeciętnie ok. 50zł za bukiet. Prezent za 50zł im śmierdzi bo oni chcieliby za 200zł. Brawo!

Odpowiedz
avatar Habiel
6 6

@ciamaya: Może miałaś szczęście albo trafiłaś w innym okresie niż autor w środowisko z domu dziecka. Moja dobra znajoma, zaadoptowana (na jej szczęście) w wieku 8 lat, pobyt w dd wspomina bardzo źle. Ogólnie rzecz ujmując, potrzebowała jak najszybciej psychologa dziecięcego i nikt kompletnie się tym nie zainteresował, ani nią. To starsze dziewczyny jej pomogły, bo same musiały przez podobną sytuację przejść. Dopiero po adopcji trafiła na psychologa i dzięki niemu może teraz żyć normalnie.

Odpowiedz
avatar niemoja
5 5

@ciamaya: Czy Ty aby nie przesadzasz? W życiu nie kupiłam nic dla dd i jakoś wyrzutów sumienia nie odczuwam. Gdybym natomiast kiedyś się zdecydowała - to NA PEWNO nie kupiłabym rzeczy "potrzebnych placówce". Już prędzej lokówkę i szablony do tipsów - niech sobie dziewczyny trenują. Przy okazji - nie macie "innych potrzeb, niż społecznie oczekiwane", tylko macie "inną grupę wiekową, niż społecznie zakładana". Worek pluszaków to piękna sprawa dla młodszych dzieci, żeby każde miało swojego - nietykalnego dla innych - na własność. 13-letnia pannica również potrzebuje czegoś własnego, tylko że to już raczej będzie korektor na pryszcze albo zalotka do rzęs.

Odpowiedz
avatar kijek
5 5

@ciamaya: jakiego zgorzknienia? napisane czarno na białym, sama pomagałam w domach dziecka i za swoje kieszonkowe kupowałam dzieciom zabawki, słodycze bo z darów to niestety dostawały dzieci, ale pracowników! Domy dziecka SĄ rozkradane przez pracowników i nie ma sensu tego kolorować. Udzielałam się w trzech w czasie studiów, a po studiach jeszcze w dwóch, okradania przez pracowników było normą, także ten wygląda na to, że Twoja placówka to jakiś cud

Odpowiedz
avatar Ginsei
0 0

@ciamaya: Wielkie dzięki, według ciebie nie pomogłam wcale, bo tylko w jeden dzień wybraliśmy się do DD i od opiekunów dowiedzieliśmy się co potrzeba (właśnie o kosmetykach było mówione i o to poprosiliśmy gości weselnych), a w innym dniu przywieźliśmy paczki i to by było na tyle. A że był to męski Dom Dziecka, to wyjęłam z darów jeden damski żel pod prysznic, co by wiochy nie robić. Ale nie, nie pomogłam wcale, bo nie poświęciłam na to kilku dni.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
0 6

To ja o tym pisałem. Dziękuje, że postanowiłeś to napisać. Teraz wiem, że dobrze zrobiłem rezygnując z tego pomysłu. Cały czas zarzucałem sobie, że jednak nie podjąłem wystarczającej ilości prób.

Odpowiedz
avatar niemoja
7 7

Proponuję wszystkie takie historie umieszczać w ramach czasowych, bo to wiele wyjaśnia. Sama pamiętam z czasów "kartkowych", jak wyglądało żywienie w internacie: kucharki nawet się nie kryły, że wynoszą siatkami masło, mięso i wędliny, a standardowe śniadanie uczniów to była zupa mleczna albo kromka chleba z dżemem.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@niemoja: Niestety to się wcale nie zmienia. Wciąż bardzo wielu ludzi wychodzi z założenia, że "mogę wynieść, bo za mało zarabiam" - pracuję w markecie i regularnie ktoś taki się trafia, część moich znajomych z innych branż nawet nie ukrywa, że wyniesie ryzę papieru z firmy czy wydrukuje sobie całą książkę w biurze, bo przecież firmę stać, nawet kiedyś był koleś, który chciał się do nas wprowadzić (na pokój) i bez kozery opowiadał, jak podwędzał jako kierowca dobry towar, który miał iść dla biednych rodzin... I zawsze argument "bo mi firma za mało płaci".

Odpowiedz
avatar dayana
3 5

No tak, ale to wciąż konkretna placówka, a nie wiadomo jak jest w innych. Nie bronię, bo sama średnio wierzę w uczciwość w narodzie. Nawet gdyby był obowiązek dokładnej dokumentacji co się robi z otrzymanymi darami, to pewnie też bywałoby, że np. jakieś słodycze wpisali w podwieczorek, a w praktyce dzieci ich nie widziały. To siedzi w głowach ludzi i nie idzie się tego pozbyć. To jest dla nich jakaś zaradność życiowa, że kogoś okradli (czy dzieci, czy pracodawcę). A potem do kościoła, najlepiej poleżeć krzyżem :)

Odpowiedz
avatar szafa
2 4

@dayana: Tak, właśnie tak. A najzabawniejsze jak ci sami ludzie potępiają złodziejstwo innych, a swojego nie widzą. Mam znajomą, która zupełnie nie widzi problemu w podjadaniu towaru sklepowego, wręcz wprost mi powiedziała, że jestem nienormalna, że tego nie robię. A równocześnie się bulwersuje, że pielęgniarki z DPSu ponoć jedzenie stamtąd wynoszą.

Odpowiedz
Udostępnij