Osoby występujące w historii (imiona zmienione):
- Ewa
- Dorota
- Kasia.
Wszystkie pracują w jednej firmie, Ewa i Kasia na umowie o pracę, Dorota na UZ. Polityka firmy jest taka, że fundusze na kawę/herbatę należą się wyłącznie pracownikom na etacie. Kasia pija wodę, ale zgadza się na kupowanie kawy za jej przynależną kasę i oddaje ją Dorocie, która do niej "nie ma prawa".
Wszyscy byli zadowoleni.
Aż do czasu, kiedy Kasia odeszła z pracy. Z uprawnionych do funduszu kawowego, wynoszącego 12 zł/osobę/miesiąc pozostała Ewa, chętnych do picia Ewa i Dorota.
Tak, Dorota nadal żąda dzielenia się z nią kawą, nie przyjmując do wiadomości, że dotąd piła z dobrego serca Kasi. Za 12 zł wielkich ilości kupić się nie da, Ewa proponuje poczęstowanie w razie potrzeby ze swojej porcji, ale już nie nieograniczony niemal dostęp.
Kto jest zły i niekoleżeński? Ewa.
Dlaczego? Ponieważ nie dość, że nie chce oddawać kawy, to jeszcze kupuje tę, którą lubi ona sama, a nie Dorota.
"Fundusz kawowy"... Ja pier, co za januszex? Papier toaletowy też im wyliczają na listki?
Odpowiedz@Jaladreips: No niestety są przepisy które to regulują. Dokładnie nie pamiętam ale mi jako pracodawcy nie należy się ani woda ani kawa(chodzi o zakup na fakturę-do rozliczenia) Jak mam pracownika to tak ale już np jak mam jednego to zakup kawy dla niego jest jego dochodem czy coś takiego a jak dwóch to już nie bo nie jest się wstanie ustalić kto ile zużył.
Odpowiedz@Jaladreips: To znaczy? Pracodawca wcale nie ma obowiązku zapewniać pracownikom herbaty czy kawy. W wielu przypadkach wręcz nie powinine tego robić, bo Januszami okazują się pracownicy. Bo jak coś jest za darmo, to nie trzeba tego szanować. Po co samemu to kupować, skoro można wziąć z zakładu. Przecież za darmo jest. A potem się zaczyna lament, jak pracodawca uzna, że jednak nie, bo dany towar znika zbyt szybko. Oczywiście wielu pracodawców to też Janusze, którzy oszczędzają na wszystkim, a potem narzekają, że ciężko o dobrych pracowników. P.S. Mi osobiście by to za przeproszeniem zwisało, czy pracodawca zapewnia kawę i herbatę, bo kawy nie piję w ogóle, a czarną herbatę bardzo rzadko. Zwykle po jej wypiciu czuję jeszcze większe pragnienie. Także i tak sam bym sobie kupował jakiś inny rodzaj herbaty, którą dzieliłbym się z innymi tylko wtedy, jakbyśmy się na nią składali.
Odpowiedz@pasjonatpl: Z jednej strony pracodawca nie ma obowiązku zapewnić kawy, z drugiej warto tworzyć miejsca pracy dla ludzi i jak swoich pracowników traktować. Jak zatrudniam fachowca do zrobienia łazienki to niby też nie mam obowiązku mu niczego zapewniać, ale jakoś z tak z wpojonej kultury zapytam czy nie chce czegoś do picia. Jak dla mnie to spokojnie januszexem można nazwać firmę w która nie zapewnia kawy i herbaty.
Odpowiedz@pasjonatpl: W interesie pracodawcy (szczegolnie w czasach, gdzie - cytujac prezesa wielkiej, tradycyjnej firmy cukierniczej, tej od slynnych torcikow i pianek w czekoladzie - nikt nie chce pracowac za 3000 zl brutto), jest sprawic, zeby pracownik byl zadowolony. Wydac 100 zl miesiecznie na kawe to nie problem, a jednak pracownicy nie marudza, ze musza kawe przynosic...
Odpowiedz@bleeee: Owszem, miło by było, gdyby takie rzeczy zapewniał, ale jak napisałem, to zależy też od pracowników. Jak będą tego nadużywać, czyli po prostu wynosić w dużych ilościach, to w końcu pracodawca przestanie to zapewniać, skoro nie jest to jego obowiązkiem, a pracownicy zwyczajnie nadużywają jego dobrej woli.
Odpowiedz@pasjonatpl: wystarczy maszynka do kawy. I sekretarka dorzucajaca ziarenek. Nikt nic nie 'naduzyje'. Tak to dzialalo w 3 moich firmach i bylo dobrze.
Odpowiedz@bleeee: O takim systemie jak dotąd nie słyszałem. Ale wygląda to na dobre rozwiązanie.
OdpowiedzDać kurze grzędę, to ona wyżej wejdzie
Odpowiedz@feline1: Daj kurze grzędę, a ona: wyżej siędę.
Odpowiedz@PooH77: Daj kurze palec, a utnie całą rękę. ;)
Odpowiedzmy np. mamy w pracy i kawę i herbatę w dowolnej ilości. ja akurat tej kawy, co kupują nie lubię- więc albo przynoszę swoją, albo nie piję. podobnie mam z herbatą. i nie widze w tym wielkiej dramy.
OdpowiedzPiekielny jest tu tylko pracodawca, który w tym samym biurze i prawdopodobnie na zbliżonym stanowisku robi jakieś sztuczne podziały i nie dość, że wypycha jedną kobietę na śmieciówkę, to jeszcze ją stygmatyzuje :|
OdpowiedzPracodawca jest piekielny, bo założę się, że umowa zlecenie Doroty nosi wszelkie znamiona umowy o pracę, a dostała UZ :) powinna mieć takie samo prawo do kawy, jak inni.
Odpowiedz@Ohboy: A może tak chciała? Z umowy zlecenia są trochę większe pieniądze niż z umowy o pracę.
Odpowiedz@Balbina: Bardzo mało prawdopodobne. Jakaś szansa niby jest, ale niewielka. A pracodawca wciąż piekielny.
Odpowiedz@Ohboy: No, nie zgodzę się. Swego czasu sama wolałam UZ niż umowę o pracę. Nie ze względów finansowych, bo to drobne (osiemdziesiąt parę złotych, przy zarobkach 3000 brutto), ale z powodu elastyczności, jaką daje. Nie musiałam przychodzić na godzinę, nie musiałam lecieć do lekarza, jak się źle poczułam, nie musiałam zostawać po godzinach, bo cokolwiek, no i nie obawiałam się dyscyplinarki z w/w powodów - mając małe dziecko, które może się rozchorować z dnia na dzień, jest to naprawdę duża wygoda. Pracownic, takich jak ja (w sensie preferujących UZ) było w tej firmie kilka. Więc tak, sytuacje kiedy to pracownik woli UZ, niż UoP, wcale nie są tak wielką rzadkością, jak Ci się wydaje.
Odpowiedz@Ohboy: Dorotka to materiał na osobną historię. Jest człowiekiem, któremu nigdy nic nie odpowiada, ale nie kiwnie palcem, żeby to zmienić. Po zmianie przepisów większość z nas ze śmieciówek przeszła na UoP, poza kilkoma studentkami, którym się to nie opłacało. Dorota nie raczyła porozmawiać z szefostwem twierdząc, że to góra do niej powinna przyjść i zaproponować zmianę warunków zatrudnienia. Zamiast tego woli po kątach obrabiać 4 litery wszystkim, którzy otworzyli buzię i UoP dostali (z resztą bez najmniejszego problemu), bo jak oni mogli sobie załatwić, a o niej nikt nie pomyślał. Tłumaczymy jak krowie na rowie, że każdy wychodził z inicjatywą za siebie, że skoro nie powiedziała słowa, to góra nie ma obowiązku się domyślać, że może Dorotka by chciała zmiany. Nie. Foch z przytupem, ona nigdzie nie będzie chodzić, nie będzie się prosić, to szefostwo powinno wiedzieć i do niej przyjść. Tak więc siedzi sobie sobie panienka na UZ i ma pretensje do wszystkich naokoło.
OdpowiedzCo za chore zasady.. brak słów na takiego pracodawcę
Odpowiedz@Wilczyca: no bez przesady, oni się na tę kawę składają po 12 pln na miesiąc. co to za różnica- czy będą się składać, czy każdy kupi sobie osobno, to, co lubi?
Odpowiedz@hulakula: kto się składa? Zrozumiałam, że pracodawca zapewnia te 12 zł na kawę tylko dla osób zatrudnionych na UoP, a dla tak samo pracujących, tyle, że na śmieciówkach, już nie. Jakby się składali to spoko, wtedy chyba każdy by się tak samo składał.
OdpowiedzW jaki właściwie sposób działa ten fundusz kawowy? Każdy dostaje do wypłaty 12 zł (Ewa sama wybiera kawę)? Wytypowana osoba kupuje każdemu uprawnionemu kawę za 12 zł (chyba najtańszą jaka może być)?
OdpowiedzPowiem tak - pomysł niezły, ale Ewa to kompletna pipa jeśli chodzi o asertywność. Pracodawca z dobrej, nieprzymuszonej woli dofinansowuje każdemu pracownikowi zakup kawy (nie narzucając odgórnie Primy z biedry, ani nie kręcąc nosem na to, że ktoś woli Kopi Luwak prosto z Indonezji) - każdy może sobie kupić, co mu pasuje. Zleceniobiorcy nie mają pewnych obowiązków, więc logicznym jest, że i pewne przywileje nie muszą im przysługiwać. Wydaje mi się, że ktoś Dorocie powinien to uświadomić.
Odpowiedz@Meliana: nie każdemu, tylko pracownikom z umową o pracę.
Odpowiedz@Meliana: A dlaczego pipa? Kupuje wg swojego gustu, poczęstowała raz czy dwa w sytuacji kryzysowej, a poza tym to radź sobie Dorotko sama.
OdpowiedzCóż to za śmieszna firemka, w której są takie problemy?
OdpowiedzWierzaca to ja nie jestem, ale daj mi sila wyzsza (jakakolwiek) tylko takie problemy w pracy i poza nia... 12 zl? Serio? Za to sie da kupic kawe na miesiac w cytuje: "nieograniczonym niemal dostepie"? Co to za kawa?
OdpowiedzAbsurd. Albo pracodawca zapewnia (bo che i może) wszystkim pracownikom, niezależnie od umowy i stanowiska kawę, herbatę itp., albo tego nie robi - wtedy każdy przynosi je sobie we własnym zakresie. Inne rozwiązania zawsze będą budzić kontrowersje.
Odpowiedz@kirilla: już tutaj było zimą coś podobnego-wtedy chodziło o "paczki", że ci na etacie dostali jakieś upominki, a ci ze zlecenia nie. ale serio, nie ogarniam, jak można robić takie sceny z powodu kawy/herbaty/ obłędnej kwoty rzedu 12 pln.
OdpowiedzWszystko zależy od ludzi. Jeśli są w porzadku, to każde rozwiązanie będzie działać. Jeśli nie, to kontrowersje zawsze będą i zawsze znajdzie się powód do sporu, jak z historii. Nawet w przykładach, które podałaś - były już na tym portalu historie, opisujące firmowych złodziejaszków, którzy wynoszoną kawą pół rodziny zaopatrywali, a jeśli firmowej nie było, to częstujących się bez żenady cudzą. I emocje autorów były zgoła zbliżone. Jeśli trafi się na nieodpowiednich współpracowników, to obojętnie jaka jest polityka firmy, powód do dramy zawsze się znajdzie. Niezależnie, czy ta nieszczęsna kawa jest kupowana bez ograniczeń, dofinansowywana, czy też nie ma jej wcale.
Odpowiedz@Meliana: mnie to zawsze bawi, bo wydawałoby się że mowa o dorosłych ludziach. ja powinnam zrobić scenę, że jest kupowana kawa, która smakuje większości, a mnie nie. i cała ekipa powinna właśnie pić to, co ja lubię! no bo jak to tak :D
OdpowiedzNie prościej pracownikom UZ ucinać 12 zł co miesiąc i żeby mieli równy dostęp?
Odpowiedz@marius: będzie nowa drama, że tym na UP nie ucinają ;-)
Odpowiedz@marius: Niekoniecznie, większość UZ ma niepełny (czasem bardzo mocno) wymiar czasu pracy.
Odpowiedz@ejcia: i jak to sobie wyobrażasz? ludzie z UP nie będą mieli ucinane, a ludzie UZ mają jak płacić? w stosunku do ilości przepracowanych dni? godzin? płacić co miesiąc całą kwotę?
Odpowiedz@hulakula: Moja odpowiedź była do komentarza MAriusa, czyli oznaczała, że odciąganie pracownikom na UZ nie będzie sprawiedliwe.
OdpowiedzLudzie to lubią sobie komplikować życie. Po raz pierwszy spotykam się z rozwiązaniem, że każdy pracownik ma swój fundusz kawowy. We wszystkich firmach jakie znam, raz w miesiącu robi się zakupy: woda, herbata, kawa, cukier, mleko do kawy itp. Dzieli się to pomiędzy sekretariat (dla szefa i jego gości) oraz pomieszczenie socjalne dla pracowników. Czasem ktoś poprosi osobę kupującą o zmianę marki herbaty lub kawy. Albo dokupienie czegoś niestanadrowego (np. zielonej albo owocowej herbaty). Jeżeli mieści się to w granicach rozsądku, to nie widzę problemu. U mnie w firmie nie ma różnicy w jakości tych produktów. Tyle, że oprócz mojej ulubionej kawy (taniej, ale cóż plebejskiego podniebienia nie zmienisz) w sekretariacie są dodatkowo jakieś ciasteczka czy paluszki. Nie mam pojęcia jak rozlicza to księgowa. Komu nie odpowiada rodzaj kawy lub herbaty może przynieść własne. Ale do głowy by mi nie przyszło, żeby nie mogli z tego korzystać pracownicy na innych umowach niż umowa o pracę. Ba, bywa że korzystają z tego panie sprzątające, które nie są naszymi pracownikami albo (o zgrozo) kierowca, który przyjechał załadować/rozładować towar. Nawet mając te 12zł na pracownika, rozsądniej i taniej zrobić zakupy dla wszystkich (kupując w dużych opakowaniach), niż dzielić to na każdego z osobna. Przyznanie każdemu pracownikowi kilku PLN-ów na herbatę, to proszenie się o kłopoty.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2019 o 22:00
@z_lasu: Jasne. W firmach w których pracowałem, to pracodawca zapewniał pewien pakiet minimalny, czyli: grzałkę (czajnik, dystrybutor), wodę, ze dwa rodzaje kawy, trzy herbaty, cukier. Ktoś chciał usługę "premium" przynosił własne. Fochów nie było. Zauważyłem, że u ludzi nie chodzi o wysokość kwoty, ale poczucie niesprawiedliwości np. dlaczego z 'moich' pieniędzy kupuje się cukier skoro ja nie słodzę? Serio bywają takie sytuacje. Teraz piekielna opowieść kumpla. Do pracy przygotowywał własne kanapki. Codziennie po drodze do pracy, obok fajek, kupował jednego pomidora, którego w pracy kroił i dodawał do własnych kanapek. Dużego pomidora nie zjadał, więc b. często częstował dwie dziewczyny. Z czasem zauważył, że one przestały kupować pomidory bo liczyły na darmowy poczęstunek :) Serio - całe 30 gr oszczędności dziennie. Niby kwota niewielka, ale wywołała u kumpla poczucie niesprawiedliwości i dyskomfortu.
Odpowiedzpowiedziałbym to tak: "O ja pier doooo!!!" co to za firma?, chyba jakiś urząd. Gdzie wszystko musi być z kodeksem i od linijki. Bo u prywaciarza było by: albo dobrze-> macie full i jedzcie pijcie nawet cukier, albo bieda "radźcie sobie sami" -> w kuchni nawet gniazdko nie działa. A wcale sobie nie wyobrażam podobnej sytuacji między facetami, któryś wkvrwił by się po 3 dniach i każdy przynosiłby swoją, bo nie będziemy się o pół paczki kawy za 12 zyli kłócić z skąpcami.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: zdziwiłbyś się, jakie dramy potrafią robić faceci ;-) u nas kiedyś zmieniliśmy mleko- bodajże z 2% na 3,2% bo chłopakom tamto nie odpowiadało. mamy do wyboru albo rozpuszczalną albo mieloną kawę- rozpuszczalna też musiała być osobna dla chłopaków ;-) i sama znałam kolesia (prywatnie, nie związanego z tym miejscem pracy)- dla którego dramą było, że raz w miesiącu musi kupić opakowanie kawy do ich wspólnej kuchni. mieli zasadę, że każdy przynosił coś co miesiąc, i pili wszyscy, ale nie, ten wiecznie drama, że olaboga ktoś inny weźmie jego kawę. ale opijać innych- no to luz.
Odpowiedz@hulakula: jakby ktoś w naszej ekipie stroił takie fochy, to dostałby paczkę kawy w gębę, a karton mleka w d... i oba odpowiednio tak głęboko, aby się spotkały! same lalusie i hipstery na mleku sojowatym teraz...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2019 o 21:09