Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiele razy czytałem na Piekielnych historie, które można podsumować zdaniem "na zachodzie…

Wiele razy czytałem na Piekielnych historie, które można podsumować zdaniem "na zachodzie tak cudownie, a tu w tej polszy tak niedobrze" albo "w Polsce w pracy zarabiałam 50 groszy na godzinę, bili mnie i dźgali nożami, a tutaj w Niemczech zostałam z ulicy dyrektorką banku światowego i zarabiam równowartość budżetu USA na godzinę".

Pracuję w firmie produkującej i sprzedającej meble. Po angielsku mówię bardzo dobrze, więc jestem pierwszym "ochotnikiem" do wszelkich delegacji do krajów angielskojęzycznych lub "nieangielskojęzycznych, ale w których dogadam się po angielsku". Pojeździłem sobie na delegacje do różnych krajów, porozmawiałem z ludźmi, poobserwowałem - i na podstawie tych doznań napiszę poniższą historię, pokazującą mam nadzieję że trawa po 2 stronie płotu nie zawsze jest bardziej zielona.

#1
"Bo w Polsce to firmy mają siedziby na wygwizdowie, nie to co na ZACHODZIE".

Wyjechałem w delegację do naszego największego klienta w Wielkiej Brytanii.
Manager zobowiązał się do odebrania mnie z lotniska i zawiezienia prosto do siedziby firmy. Bardzo miło z jego strony.
Siedziba firmy znajdowała się jakieś 15 minut od najbliższego dużego miasta, przy zjeździe z drogi szybkiego ruchu. Nie zatrzymuje się tam autobus, na piechotę dojść się nie da.

#2
"Bo na ZACHODZIE profesjonalizm, a u nas WIOCHA".

Pojechałem na międzynarodowe targi meblowe do Szwecji pooglądać co tam słychać u konkurencji.
Podkreślam, targi MIĘDZYNARODOWE.
Opis dojazdu do lokacji targów (swoją drogą - w porcie przemysłowym) wyłącznie po Szwedzku. Miały być darmowe przejazdy dla uczestników targów - organizatorzy na miejscu nic o tym nie wiedzieli. Na miejscu miał być darmowy poczęstunek - był płatny. Wystawcy wszelkie swoje materiały promocyjne mieli prawie wyłącznie po Szwedzku, bez nawet angielskich dopisków. Niektóre miały jeszcze tłumaczenie na Norweski, a na angielski - może 4 firmy.

#3
"Bo u nas złodzieje i układziki, a tam zagranico tak uczciwie".

Klient z Belgii chce kupować od nas meble. Czytał katalog, cennik - za drogo mu. W ciągu pierwszej rozmowy telefonicznej zapytał wprost - a ile zniżki jak kupię bez faktury?"

Nie żeby w Polsce nie było wielu nieuczciwych firm szukających jak tylko pracownika i klienta oszukać. Nie żeby "ZAGRANICO" nie było firm wspaniałych i traktujących pracowników jak ludzi z godnością.
Warto jednak przed rozpowiadaniem bredni typu "W kraju X jest cudownie a w kraju Y do dupy i kropka!" warto nabrać doświadczenia z więcej niż jedną firmą, popracować dłużej niż tydzień albo w normalnych warunkach, a nie u wąsatego Janusza na czarno w fabryce radioaktywnych odpadów.

zagranica

by minus25
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
12 14

To wszystko zależy gdzie jesteś i jak trafisz. Teraz na FB wyskakuje mi reklama jakiejś książki napisanej przez Polkę, opowiadanie o jej pobycie w UK. Ogólnie opisuje, że Anglia to kiła, mogiła, patologia, karaluchy, smród, Sodoma i Gomora. Aż mój mąż skomentował, że musi być mało zaradna życiowo skoro siedziała w takim syfie tak długo. Dla odmiany o nas mówią, że nie wiadomo jak dobrze zarabiamy i genialnie nam się powodzi. Owszem, jest ok. Robimy to co lubimy, w Polsce byłoby nam ciężej z różnych względów, ale wszystko co zarobimy inwestujemy w naszą pracę/pasję, więc też na kasie nie śpimy. A rodzinka odzywa się do nas kiedy coś chce :D Co do historii #1 szczera prawda :D komunikacja autobusowa w UK jest tragiczna. Wlaśnie zlikwidowali jedyną linię autobusową idącą z miasteczka do naszej wioski codziennie. Podobno nie było popytu (bzdura! robią cięcia kosztów, zwłaszcza w małych wioskach). Teraz podobno jeździ busik-widmo dwa razy w tygodniu. Jeszcze go nie widziałam :D

Odpowiedz
avatar minus25
14 16

@Bryanka: Dokładnie takie było przesłanie historii - jest dobry Anglik i zły angol, dobry Polak i zły polaczek - niestety wielu na piekielnych lubi pluć bez patrzenia "bo popracowali 2 tygodnie u cioci w niemczech i wiedzą jak jest"... Haha, u mnie podobnie, z tym że zlikwidowali mi swojego czasu jeden z głównych autobusów którym dojeżdżałem na uczelnię... w sezonie egzaminacyjnym :) Dobrze, że uczelnia podstawiła busa.

Odpowiedz
avatar bleeee
2 2

@Bryanka: Zgoda z tymi autobusami :D Ja mieszkam i pracuje w prawie 100 tysiecznym miescie. Mieszkam w centrum, pracuje na przedmiesciach (ale tez obok jest osiedle domkow, supermarkety, itp). Autobus jezdzi, 2 razy dziennie. Ale nie z centrum, tylko z drugiego konca miasta. I chca go zlikwidowac, bo nikt nim nie jezdzi. A nikt nie jezdzi, bo wiekszosc mieszka w centrum...

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

@bleeee: @minus25: To jeszcze nie wszystko :D. W moich okolicach w stronę nieco dalszego miasteczka jeździ jeden bus chyba we wtorki i poniedziałki rano. Powrotny jeździ w środę w południe :D

Odpowiedz
avatar bleeee
3 3

@Bryanka: Moj 'ulubiony autobus' jest w miescie obok, bo na przystanku jest napisane, ze moze miec do 1 godziny opoznienia i moze nie przyjechac w zaleznosci od ruchu. Nie moglem w to uwierzyc, wiec zadzwonilem na numer przewoznika, z grzecznym pytaniem, czy moge sie spodziewac autobusu, czy lepiej wziac taksowke? 'Autobus linii jest autobusem pietorowym (decker), ktory porusza sie po bardzo waskich ulicach. Opoznienia wynikac moga z duzego nateznenia ruchu i samochodow zaparkowanych na podwojnej linii. Kierowca moze tez podjac decyzje o zmianie trasy, zeby uniknac blokowania ulicy'. Tak, taksowka pojechalem :D

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 3

Nie zapomnijcie na ten autobus pomachać, bo się nie zatrzyma :) Śmieszne to ale prawdziwe i nawet ma to sens, wydaje mi się, że większy niż zatrzymywanie się na każdym przystanku. A co do historii z trochę innej beczki, ale w temacie. Jeszcze jakiś czas temu spotykałem się z poglądem, że jak ktoś pracuje i żyje za granicą to śpi na pieniądzach i w ogóle to pieniądze na ulicy leżą. Nie wytłumaczysz takiej osobie jak wygląda rzeczywistość bo i tak wie lepiej.

Odpowiedz
avatar bleeee
3 3

@GlaNiK: Bo jak jedziemy do Polski, to nie liczymy kazdej zlotowki. Spotkalem sie z tym wielokrotnie, ale dopiero ostatnio ogarnalem o co chodzi :) Moja kolezanka mowi 'Bo ja nie moge sobie isc do dobrej restauracji, albo do kina, albo zrobic sobie tygodniowej podrozy po Polsce, sypiajac w hotelach i jedzac w restauracjach codziennie. A Ty jak przylatujesz to mozesz, znaczy musisz miec kase'. TO SA NASZE WAKACJE. Jak wy lecicie do Grecji, Egiptu czy innej Hiszpanii, to tez nie oszczedzacie. A ja zamiast do Szarm El Szejk lece do Mielna, zeby przy okazji Mame zobaczyc :D

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@GlaNIK: Czasami nie zatrzyma się nawet jak machasz, albo w ogóle nie przyjedzie :D :D :D @bleeee: Dokładnie, jest tak jak mówisz. Kiedyś znajomy sarkastycznie zauważył, że mąż płaci zagraniczną kartą. A jaką do cholery ma płacić? PKO? :D A co do mnie to skomentowali kiedyś, że jak jestem w PL to idę na zakupy. Tak, jestem stereotypową babą i raz na dwa lata, na wakacjach w PL idę na zakupy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@bleeee: Nie chodzi tylko o urlop sam w sobie. Wielu emigrantów naprawdę mocno oszczędza, żeby na urlopie się pokazać i szpanować, jak to im się powodzi na zachodzie. Teraz już jest takich mniej, ale na początku tej dużej fali emigracji to była norma. Ale to nie tylko domena Polaków. Irlandczycy robili to samo. Bardzo prawdopodobne, że inne nacje też.

Odpowiedz
avatar lotos5
1 1

@Bryanka: W Irlandii to samo. Jak przyjadą to będą, jak Cię zauważą to dobrze xd

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 12

Takie kwiatki zdarzają się wszędzie. Różnica tkwi w tym, gdzie zdarzają się częściej. I z moich doświadczeń wynika, że jednak w Polsce. No i cały czas pozostaje różnica w zarobkach. Na zachodzie nie ma kokosów, ale jednak za godzinę swojej pracy człowiek jest w stanie kupić więcej niż w Polsce.

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 8

@pasjonatpl: Rzeczywiście z tymi zarobkami jest to prawda. To nie jest tak, że opływa człowiek w luksusach, ale jest w stanie sobie odłożyć. Teraz w Anglii mamy trochę zamieszania i ceny żywności poszły w górę, także moim zdaniem jeśli ktoś szuka pracy sezonowej, żeby zarobić, to nie polecałabym Wysp Brytyjskich. A drugiej strony od kwietnia płaca minimalna w górę, living wage w górę i kwota wolna od podatku w górę :D Stopniowo, małymi kroczkami...

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@Bryanka: To też zależy. Ja mam porównanie Warszawy i Brukseli. W Warszawie pod koniec pobytu zarabiałem ok. 350% polskiej średniej krajowej. W Belgii jest większa urawniłowka, więc robiąc to samo mam niecałe 200% tutejszej średniej. Biorąc pod uwagę koszty życia, w obu miejscach stać mnie mniej więcej na to samo, aczkolwiek struktura kosztów jest zupełnie inna. Np. gdy kupowałem samochód, kosztował on niewiele więcej niż ten sam model w Polsce. To samo dotyczy np. paliwa do niego. Ale za to podstawowe artykuły niezbędne do życia potrafią być nawet pięć razy droższe niż w Polsce - im bardziej podstawowe sprawy, tym różnica większa, aczkolwiek ostatnio zauważam, że różnice zaczynają się zmniejszać. Tak naprawdę różnicę w tym, na co mnie stać pracując w każdym z wymienionych miejsc, widzę podczas wyjazdów do innych krajów, bo nieważne, czy jesteś Bułgarem, czy Norwegiem, w Tajlandii płacisz tyle samo. Wtedy mają znaczenie nominalne zarobki, bez brania pod uwagę kosztów utrzymania.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Jorn: Z tego co piszesz wynika, że masz naprawdę dobrą pracę, w miarę wysokie stanowisko. Mi chodziło o zwyczajne zajęcia, jak kelner, sprzątaczka, barman, kasjer w sklepie itp.

Odpowiedz
avatar kierofca
-2 6

Ad1. nie jest problemem lokalizacja na wygwizdowie, tylko to że ludzie nie chcą wydawać dużego % swoich zarobków na utrzymanie samochodu. Ad2. międzynarodowi wystawcy jadą sprzedawać do Szwecji, języki chyba dobrze wybrali. Ad3. Nie istnieje kraj w którym nie byłoby kombinatorów,

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

@kierofca: Jeśli istnieje, to nazywa się Singapur. Tam skorumpowanemu urzędnikowi grozi kara śmierci.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 3

@pasjonatpl: A właśnie, dalszy sąsiad z "mojej" wioski wyniósł się pod koniec lata do Singapuru. Zapakował cały dobytek i rodzinę i się przeprowadzili. On jest jakimś tam finansistą z zawodu i stwierdził, że w Anglii go "szwabią" na podatkach, więc wynosi się tam gdzie ludzie na serio robią biznesy.

Odpowiedz
avatar kierofca
3 3

@pasjonatpl: W PRL skazywano za łapówki czy spekulacje na karę śmierci. Nie było łapówkarstwa ?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

@kierofca: Porównywać bogaty kapitalistyczny kraj z PRL? Tam karę śmierci za korupcję podobno wprowadzono dlatego, że kraj jest pozbawiony jakichkolwiek poważnych zasobów, w tym żywności. Wszystko trzeba importować. Przez wysoki poziom korupcji sytuacja była katastrofalna. Dlatego zdecydowano się na radykalne kroki. Efekt jest taki, że wg indeksu Transparency International, który pokazuje poziom korupcji w różnych krajach, Singapur jest 6-tym najmniej skorumpowanym krajem na świecie. Oczywiście wyniki mogą być nie do końca miarodajne, ale skoro w czołówce są takie kraje jak Dania, Kanada, Finlandia czy Nowa Zelandia, a na szarym końcu Wenezuela, Sudan, Somalia itp., to oznacza, że indeks jest względnie wiarygodny.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@pasjonatpl: To nie jest indeks korupcji lecz indeks postrzegania korupcji. Do duża różnica, która sprawia, że kraje skandynawskie są w nim tak wysoko, za to Polska niżej niż zasługuje. Oczywiście indeks jest względnie wiarygodny, bo daje jakieś pojęcie o rzeczywistym poziomie korupcji, aczkolwiek jest to wiarygodność na poziomie „ci na szczycie są w miarę OK, ci na dole raczej nie”.

Odpowiedz
avatar dayana
-2 6

Ale o co chodzi w pracą w centrum? Przecież można się dowiedzieć jakie tam działają firmy i kształcić się tak, żeby tam pracować. Wiadomo, że jak ktoś chce do fabryki to na 100% nie będzie ona w ścisłym centrum. Może być we w miarę dobrej lokalizacji, bo przecież miasto się rozwija.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
2 4

Dziękuje. takiej historii brakowało. Zajmuje się sprzedażą dość nietypowej rzeczy powiązanej z medycyną. Polscy klienci kupują produkty normalnie. Zagraniczni? Walczą i kombinują (nie koniecznie legalnie) by zaoszczędzić 50 EURO.

Odpowiedz
avatar szafa
1 3

Różnica jest w zarobkach, jak już ktoś napisał. I w Polsce i w Anglii będą kombinatorzy i Janusze biznesu, ale jednak w Polsce o wiele częściej masz problem, żeby wziąć kredyt na mieszkanie, utrzymać samochód, pójść na prywatną rehabilitację czy operację itp itd. Dla przykładu mój znajomy pracował w Polsce, teraz pracuje w Irlandii. Na warunki, o których wspomniałaś narzeka o wiele bardziej niż narzekał w Polsce (głupi klienci, głupi kontrahenci, problemy ze znalezieniem mieszkania, problemy z komunikacją itp). Ale jakoś dalej siedzi w Irlandii i nawet nie myśli o powrocie. A czemu? Bo tu, w Wawie zarabiał siedem tysięcy złotych, a tam za taką samą robotę zarabia dziesięć tysięcy euro.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lutego 2019 o 14:48

Udostępnij