Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zacząłem się leczyć psychiatrycznie. Schorzenie raczej popularne, znane i czasami niedoceniane przez…

Zacząłem się leczyć psychiatrycznie. Schorzenie raczej popularne, znane i czasami niedoceniane przez ludzi. Tylko że ja mam pecha do "lekarzy".

Od psychiatry dostałem lek. Brałem go, ale było coraz gorzej. Niby norma przy psychotropach, ale to była przesada. Lek zabrał mi to, co mi z życia zostało. Ulotka potwierdziła obawy. Miałem sporą część działań niepożądanych, w tym 2 z 5 z zaleceniem kontaktu z lekarzem.

Już następnego dnia po przeczytaniu ulotki poszedłem do przychodni, ale najbliższy termin, w jakim moja pani doktor w ogóle będzie w przychodni, to następna, już umówiona wizyta. Odszedłem z kwitkiem, chociaż poniekąd słusznie. W innej przychodni nie będzie mojej karty. Inny lekarz, nawet rodzinny, nie będzie znał przypadku. Bałem się stosować ten lek, więc go nie brałem.

W końcu doczekałem do dnia wizyty. Na wizycie ręce mi opadły. Gdy zapytała się o stosowanie leku, uczciwie powiedziałem, że nie biorę i dlaczego.

W odpowiedzi usłyszałem: "Niepotrzebnie pan ulotkę czytał”. Dostałem zalecenie dalszego stosowania i wizyty za miesiąc...

Psychologa pomijam. Nie umiem do niej mówić. Czasem tak jest, że z jedną osobą przegadasz noc, z inną słowa nie zamienisz. Na pierwszym spotkaniu kac gigant, na ostatnim pogoniła mnie po około 15 minutach (wizyta 45 minut), gdy cały tydzień szykowałem się, co mam jej powiedzieć. Na następne miałem prowadzić dziennik uczuć i przygotować temat.

Dziennik jest, tematu brak do dziś. Na wizytę nie poszedłem... Może to mój błąd, ale nie widzę w tym sensu. Przynajmniej u tego psychologa.

Lekarz Psychiatra

by szczerbus9
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar GlaNiK
20 22

Uuuu. Depresja to strasznie świństwo. Nie poddawaj się :) I poszukaj innego lekarza, skoro ten twierdzi, żebyś nie czytał ulotki.

Odpowiedz
avatar Rudyba
19 21

Z doświadczenia Ci powiem, że terapia niestety wymaga wysiłku i zaangażowania. I początkowo chyba każdemu wydaje się bezsensowna, zadania głupie, rozmowa ciężka, chociaż oczywiście warto przejśc się do kilku terapeutów żeby znaleźć takiego, z którym rozmawia się najlepiej. Też tak miałam, nie wykonywałam zaleconych ćwiczeń w domu, na terapie przychodziłam nieprzygotowana i marudziłam, że nie działa. Jak w końcu któreś z zaleceń wykonałam porządnie od deski do deski, i zauważyłam delikatną poprawę, to zaczęłam się starać i te efekty były widoczne coraz bardziej. Ale to nie stało się po 3 spotkaniach, tylko kilku miesiącach. W Twoim stanie nic nie przyjdzie Ci łatwo, tabletki nie są magiczne, i poprawy nie będzie natychmiast, a terapia jest długa, męcząca, czasami zdaje się głupia, ale warto. Bo łatwiej jest wyjść z depresji z pomocą niż samotnie. Nie poddawaj się, powodzenia!

Odpowiedz
avatar JW3333
0 8

@Rudyba: Tabletkom daj z trzy miesiące zanim zmienisz, one bardzo często działaja irracjonalnie odwrotnie na początku, chce się bardziej spać, bardziej ryczysz, świat jest beznadziejny itp - dokładnie tak miałam. A jak chodzi o ulotki to co coś jednak w tym jest, że nawet z małą hipochondrią się ich nie powinno czytać :) To działa trochę jak wizyta u wróżki - jak się postarasz, to 90% z tego co mówi wróbita jest prawdą bo znajdziesz to u siebie.... No i nie poddawaj się - popieram powyższą odpowiedź najgorzej jest rozgrzebać terapię o po pół roku powiedzieć, że o - już mi lepiej i radzę sobie sama. Chyba większość depresji jest jak okulary - jak raz się okaże że musisz je nosić, to żadne pozytywne myślenie Ci wzroku magicznie nie naprawi, musisz nosić do końca życia i już.

Odpowiedz
avatar Ursueal
11 11

@JW3333: Jeżeli po przyjęciu leku występują działania niepożądane z grupy bardzo ryzykownych (poważne zaburzenia koncentracji, zaburzenia pracy serca, silne, napadowe bóle głowy, utrata przytomności, silne duszności itd.) to substancję należy odstawić natychmiast, ponieważ możliwe szkody znacznie przewyższają potencjalną korzyść terapeutyczną i dalsze przyjmowanie leku jest obarczone zbytnim ryzykiem. Niestety, z dobieraniem leków w farmakoterapii psychiatrycznej jest jak z grą w zdrapki - albo pacjent (i lekarz) ma szczęście, albo nie. Lekarz przepisuje to, co skutecznie działa na większość pacjentów i skutecznie łagodzi ich objawy. Tego, jak organizm zareaguje w każdym konkretnym wypadku, nie można przewidzieć nawet po bardzo dokładnym zbadaniu wcześniejszych doświadczeń medycznych związanych z innymi schorzeniami. Nie bez kozery w ulotkach (których czytanie jest niezwykle ważne dla pacjenta!) zawarte jest stwierdzenie, że mechanizm działania terapeutycznego np. leków zaliczanych do SSRI nie jest do końca poznany, ale obserwuje się ich korzystny wpływ na tak duży odsetek chorych, że uważa się je za skuteczne w walce z danym schorzeniem. Bywa, że substancja podstawowa dla grupy powoduje szereg reakcji niepożądanych u przyjmującego, a jej pochodna działa, upraszczając, świetnie. I na odwrót - znane są przypadki bardzo silnej, groźnej dla zdrowia reakcji na lek, wydawałoby się, doprowadzony do fantasmagorium bezpieczeństwa terapeutycznego, a zastąpienie go substancją "uboższą" i teoretycznie bardziej inwazyjną dla organizmu powodowało ustabilizowanie pacjenta i znaczną poprawę jego samopoczucia. Na zajęciach z psychiatrii usłyszałam, że cała ta specjalność to statystyka wyciągana ze studiów przypadku i wiele w tym stwierdzeniu prawdy. Sporo w tej historii nieporadności pacjenta i bierności jego przychodni. Jeżeli lekarz prowadzący jest nieobecny, należy poprosić personel o przekazanie mu informacji o tym, że przepisany lek działa w sposób niepożądany i niebezpieczny, a także domagać się wizyty u innego lekarza (nie może być tak, że pacjenci zostają bez opieki specjalistycznej przez np. 2 miesiące, bo dopiero wtedy będzie lekarz). Kartę można skopiować i przekazać lekarzowi rodzinnemu, prosząc go o podjęcie działań możliwych w jego sytuacji, choćby odesłanie na izbę przyjęć szpitala psychiatrycznego lub polecenie wizyty u innego psychiatry, który przejmie leczenie na czas nieobecności pierwotnego specjalisty. Zresztą, poinformowanie lekarza rodzinnego o każdym leczeniu specjalistycznym leży w dobrze rozumianym interesie pacjenta - skąd rodzinny ma wiedzieć o tym, że ktoś leczy się u specjalisty, który nie potrzebuje skierowania i jak przebiega to leczenie, jeżeli pacjent mu tego nie powie? Jednolity system, w którym lekarz zobaczy całą historię doświadczeń medycznych człowieka, to, niestety, wciąż fikcja.

Odpowiedz
avatar maxbad
12 14

@Saszka999: Zamiennie? Gdzie? Dla mnie wszystko jest poprawnie napisane.

Odpowiedz
avatar CzerwonaHerbata
17 17

@Saszka999: przecież nie stosuje, o psychologu dodał osobny akapit zaznaczając, że nie warto wiele mówić w tej sprawie. Zwłaszcza, że na początku pisał o pechu do "lekarzy" - w liczbie mnogiej.

Odpowiedz
avatar szczerbus9
7 7

Nie jest wymiennie. Ostatni akapit jest od tak dodany dla szerszej informacji... "Lekarzy" jest podane w liczbie mnogiej, bo niezależnie gdzie się udam, to nic nie osiągnę, a w cudzysłów bo Psycholog, czy pielęgniarki nie są lekarzami...

Odpowiedz
avatar bleeee
9 9

Mojej bylej drugiej polowce pani Psychiatra kategorycznie zakazala czytac ulotki. Wytlumaczyla to w ten sposob, ze czasem przy depresji dochodzi niekontrolowana i niespodziewana odmiana hipochondrii - pacjent/ka po przeczytaniu ulotki dostaje wszystkich nieporzadanych objawow (a wlasciwie MYSLI, ze dostaje). Czytanie ulotek to byla moja misja i nasluchiwanie na co sie poloweczka skarzy, zeby ewentualne powiklania wylapac.

Odpowiedz
avatar szczerbus9
9 9

@bleeee: Poniekąd tak było u mnie. Ulotkę czytaliśmy po tygodniu stosowania. A właściwie to Luba pierwsza czytała, zbladła i dopiero mi dała do przeczytania... O to mogło chodzić psychiatrze. Mówiłem jej, ze czytałem później, ale albo tak mnie słuchała, albo ja na prawdę mówię (i piszę) w inny języku.

Odpowiedz
avatar niemoja
7 7

@szczerbus9: Chyba dołączę do tych, którzy każą Ci szukać innego lekarza. Przede wszystkim - przy każdej wizycie powinieneś dostać "wypiskę" dla lekarza rodzinnego: co Ci jest, jakie leki dostajesz, jakie zalecenia, badania, itp. Na tej podstawie lekarz rodzinny może Ci nawet specjalistyczne leki przepisać, nie mówiąc o skierowaniu do jakiejś placówki. Druga rzecz, to kontakt z terapeutą: chirurg czy ortopeda nie musi być miły, byle znał się na swojej robocie. Inna sprawa z psychiatrą - jeśli nie słucha, co mówisz, to i pomóc nie da rady.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@niemoja: Nieprawda, że lekarz psychiatra MUSI dawać taką wypiskę (przynajmniej ja - lekarz, prawdopodobnie przyszły psychiatra - się z takim nakazem nie spotkałam). MOŻE, kiedy pacjent chce sobie wypisywać recepty u rodzinnego - ale to musi być "ustabilizowany" odpowiednio i nie wymagać tak częstych kontroli. @szczerbus9: Kiedy sama potrzebowałam escitalopramu i przestraszyłam się ulotki* (z tego powodu odsuwałam rozpoczęcie farmakoterapii), usłyszałam coś podobnego - że nie ma sensu tego czytać. Często wypisywane są tam działania niepożądane "tak na wszelki", dla bezpieczeństwa firmy. Nie było to spławienie pacjenta - zalecenia dostałam od psychiatry, z którym miałam zajęcia, który dobrze znał mój problem i wiedział też, że zamierzam tym psychiatrą zostać, więc było to w pewnym stopniu edukacyjne. Możliwe, że lekarz nie chciał Cię spławić, tylko zwyczajnie za mało się zagłębił w wyjaśnienie sprawy. ________ *Escitalopram (i w sumie pewnie większość SSRI) we wczesnej fazie przyjmowania (pierwsze tygodnie) może NASILIĆ paradoksalnie objawy depresyjne i wręcz zwiększyć szanse na samobójstwo. Ja miałam brać z powodu natręctw, ale miałam w przeszłości epizody depresyjne z tendencjami do myśli samobójczych, zwyczajnie spanikowałam, że to wróci.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2019 o 0:08

avatar Bryanka
2 2

Powiem szczerze, że udało mi się doprowadzić do końca terapię farmakologiczną dopiero za czwartym podejściem. I najgorzej wspominam terpię u psychologa. Nie dlatego, że facet był jakiś nieprofesjonalny, był bardzo sympatyczny. Po prostu ja mam tak, że jak jest problem, to szukam jego rozwiązania, bez zbędnego analizowania. A terapeuta kazał mi opowiadać jak się czułam gdy miałam lęk przed zaśnięciem. Yyyy, no bałam się, że umrę we śnie? Co tu więcej opowiadać, to nie miało jakiegoś głębszego podłoża. Dla mnie to wszystko były pewne objawy, które chciałam leczyć, nie miałam problemu z opowiadaniem o rodzinie i takich tam, ale po prostu dla mnie nie miało to związku. Prawdziwą ulgę odczułam gdy dosłownie parę lat temu, już jako dorosła, zostałam zdiagnozowana jako osoba z lekkimi zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Wszystko nabrało sensu i mogę normalnie funkcjonować.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

Dlatego ja wierzę tylko w psychiatrów psychoterapeutów. Bo z jednej strony są po medycynie, z drugiej zajmują się terapiami, a nie tylko wypisaniem leków.

Odpowiedz
avatar tomatek
1 1

Poszukaj innego lekarza. ja też miałem nie za latwo w znalezieniu. Chodzilem do dwoch psychologow. Jeden zupelnie do mnie nie trafial, drugi duzo lepiej. Po kilku wizytak odpuscilem tego gorszego, a lepszy zaproponowal wlaczenie lekkich lekow wychwytajacych dopamine. Umowilem sie z psychiatra. Wizyta slaba. Ale chociaz dostalem recepte. Przy konczeniu leku poszedlem do innej placowki ale pech chial, ze umowilem sie do tego samego psychiatry (nie zapamietalem nazwiska). Kolejna slaba wizyta, ale chociaz dostalem recepte. W międzyczasie chodzilem do psychologa (tego drugiego), ktory bardzo mi pomagal. Leki sie konczyly, to chcialem sprawdzic czy jeszcze ich potrzebuje. Wizyta z psychologiem (innym tym razem) umowiona. Na wizycie jedyne pytanie "przypisac leki?" A ja zaskoczony "wlasnie przyszedłem, zeby to sprawdzic". Babka powiedziala, ze zima, ze lepiej jeszcze lykac. Leki lykam, choc czuje ze juz nie musze. Za niecaly miesiac wizyta u kolejnego psychiatry. Oby. tym razem trafił na normalnego lekarza. Choc sie zastanawiam, czy tacy w psychiatrzy w ogole istnieją:P trzymaj sie i poszukaj kogos innego.

Odpowiedz
Udostępnij