Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja z lata. Pracuję w kawiarni, która ma stoliki na zewnątrz. Przy…

Sytuacja z lata. Pracuję w kawiarni, która ma stoliki na zewnątrz. Przy jednym ze stolików usiadło sobie trzech bananów (nastoletnie dzieci bogatych rodziców, które nikogo nie szanują) i siedzieli tak już około pół godziny, niczego nie zamawiając, za to głośno rozmawiali i przeklinali w każdym zdaniu, aż po innych gościach było widać, że czują się niekomfortowo.

Gdy koleżanka przyszła przyjąć zamówienie i poprosiła o ucywilizowanie swojego zachowania, usłyszała - po serii wyzwisk - niemoralną propozycję, a po odmowie prośbę o szybkie oddalenie się. Ja przyszedłem i usłyszałem, że również mam się oddalić, bo jak nie, to spotka mnie z ich rąk krzywda lub nawet kalectwo. Śmiesznie te groźby brzmiały z ust 15-letnich kurdupli, z których każdy ważył tak na oko 50 kg, ale jak to bywa w tej branży, klient to pan i władca, może ci napluć w twarz, a ty masz się jeszcze cieszyć i go przeprosić. Banany o tym wiedziały, stąd swoboda w ich zachowaniu.

Nie przewidziały banany tylko jednego...

Kolega na zapleczu mówi:
- Ja i tak się zwalniam, więc mam to w du... Nie będą szczyle nam tu podskakiwać. Patrzcie teraz.

Zdjął fartuch z logo i nazwą kawiarni, podszedł do bananów i spytał, czy mają zamiar coś zamówić i czy zechcą się uspokoić. W odpowiedzi wyzwiska i groźby, jak można było się spodziewać.

Kolega na to złapał jednego z nich za włosy, a ten odruchowo zacisnął obie dłonie na jego nadgarstku. Kolega wtedy ściągnął go z krzesła i przeciągnął po ziemi, wierzgającego i krzyczącego, aż poza teren. Gdy wrócił do stolika, pozostałe dwa banany już grzecznie zasuwały po sobie krzesła i wychodziły.

Na odchodne poszły standardowo, już z bezpiecznej odległości, wyzwiska i nieśmiertelny tekst "już tu nie pracujesz" - w tym przypadku poniekąd prawda.

buractwo

by ~treicker
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Daro7777
20 26

@krzychum4: jaka tam napaść. Chłopak był nieostrożny, upadł na ziemię lekko po niej przeszurał. Wszyscy dookoła widzieli ;)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 5

@krzychum4: W odpowiedzi na groźby zastosował minimalne środki przymusu bezpośredniego, by zapewnić bezpieczeństwo sobie, klientom i współpracownikom. To nie jest napaść. To obrona.

Odpowiedz
avatar Vitas
33 33

Nie rozumiem zasady "klient nasz pan" w tym przypadku. Chyba lepiej dla właściciela pozbyć się kogoś kto nic nie zamawia niż zrazić innych gości którym podobno nie podobało się ich zachowanie.

Odpowiedz
avatar nikiriki
3 3

@Vitas: Niestety, ta zasada jest bardzo popularna. Kiedy w wakacje pracowałam w spożywczaku, jeden klient zmieszał mnie z błotem do tego stopnia, że prawie się rozpłakałam, chociaż to mi się prawie nigdy nie zdarza i na ogół nie reaguję na wyzwiska itd. Trwało to kilka minut, odezwać się nie mogłam. Poszło o to, że wydałam złotówkę niepełną, tylko drobniej, bo inaczej w kasie nie miałam. W końcu szef dał mu pełną złotówkę i burak wyszedł, ale jednak byłam już ostro wytrącona z równowagi. Klienci w kolejce nawet reagowali próbując uspokoić pana którego obsługiwałam. Szef za to uznał zasadę "klient nasz pan".

Odpowiedz
avatar Mo08
5 5

@Vitas: tylko czy tych gówniarzy można uznać za klientów skoro nic nie zamówili?

Odpowiedz
avatar marius
2 2

@Vitas: Dzieciaki nie były klientami, póki czegoś nie zamówiły.

Odpowiedz
avatar Tolek
18 18

A co inni klienci. Bali się gówniarzy ? Oprócz tego całkowicie zgadzam się z Vitas .Właściciel to popierdółka , a nie "killer"

Odpowiedz
avatar lady0morphine
13 13

@Tolek: Inni klienci nie mają obowiązku kłócić się ze zwierzętami, to jest zadanie obsługi, która dała ciała i wcale się nie dziwię, że nie reagowali (no nie idziesz na kawę po to, żeby się szarpać z gówniarstwem, prawda?). Dla obsługi, ważniejsi byli "klienci", którzy nic nie zamówili, niż ludzie, którzy zostawili w lokalu pieniądze i którzy mogliby wrócić ponownie. Brawa dla właściciela i obsługi, która boi się... czego właściwie? Że obrażone gówniarstwo wyjdzie, pogrozi i nie wróci? Chyba właśnie o to chodzi, żeby nie wracali?

Odpowiedz
avatar Jorn
2 8

@lady0morphine: Przecież cała ta sytuacja miała miejsce wyłącznie w wyobraźni autora tej historyjki. Dlatego właśnie się rozjeżdżają szczegóły takie jak akt, że zasada „klient nasz pan” obowiązuje tylko w stosunku do klientów. Pomijam już fakt, że tekst sprawia wrażenie, jakby to jego autor miał najwyżej 15 lat, bo w dzisiejszych czasach wielu ludzi podobno dorosłych nie pozbyło się tego gimnazjalnego stylu, więc może tu też mamy do czynienia z taką sytuacją.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
1 5

@Jorn: kiedy jesteś zahukanym człowiekiem z kompleksami, który boi się własnego cienia i każda historia wydaje ci się zmyślona...

Odpowiedz
avatar Morog
0 6

A kierowca autobusu wysiadł i bił brawo

Odpowiedz
avatar xyRon
5 5

@Morog: A jaka to była linia? 666 na Hel?

Odpowiedz
Udostępnij