Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już zaczęłam o kocie, to może pociągnę dalej, ale tym razem…

Jak już zaczęłam o kocie, to może pociągnę dalej, ale tym razem o piekielnej mamie i jej psiapsiółkach.

Problem polegał na tym, że asertywność mojej mamy nie była na poziomie 0, ale na -1000, a jej głównym życiowym zmartwieniem było to, aby nikogo nie urazić i żeby sobie o niej (w domyśle - o nas) ktoś źle nie pomyślał.
Problem z jej psiapsiółkami i znajomymi był taki, że kilka z nich miało psy. I to na ogół źle wychowane psy.
I wiedząc, że mamy kota, nadal przyłaziły na pogaduszki ze swoimi pchlarzami.
Nieraz wracałam do domu po pracy czy korkach i zastawałam taki widok:

Drzwi od mojego pokoju zamknięte, z kotem w środku, pod pokojem ujadający pies (i to z jakiejś dużej serii, rottweiler albo pitbull), a na przedpokoju kompletnie zdezelowane kocie miski.
Tłumaczenie maminej psiapsiółki:
"- No bo pies syna, nie miałam go z kim zostawić, a sam demoluje mieszkanie."
No to niech demoluje, ale dlaczego nasze?
"- No bo u Was na osiedlu nieciekawie, to wzięłam do obrony, bo on agresywny jest, na wszystko się rzuca."
Tak, zauważyłam, piłki mojego kota przeżute w strzępy. Poza tym, nie przyszło ci do głowy, że będzie chciał się rzucić na mojego kota?

Wiele miesięcy awantur z mamą zajęło mi wbicie jej do głowy, że to kot jest lokatorem tego mieszkania, a nie goście, a psu nic się nie stanie, jak posiedzi godzinkę czy dwie na balkonie, albo na smyczy na częściowo odgrodzonym  korytarzu.

I zajęło mi to sporo czasu, bo chyba z rok albo i dłużej, zanim psiapsiółki nauczyły się przychodzić bez psów, albo, jeśli nie dało się inaczej, zostawiać je w nieużywanym kąciku klatki schodowej. Nikt się nie obraził ani nie obgadał, przynajmniej nic o tym nie wiem.
Po prostu wystarczyło ustalić granice i się ich trzymać,  a nie pozwolić sobie wejść na głowę tym wszystkim babom. Swoją drogą, to ta minusowa asertywność mamy, którą niestety wpoiła też częściowo we mnie, nie raz przysporzyła nam zmartwień i kłopotów.

by GoshC
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar GoshC
26 32

@bezznaczenia: chyba ,ze przez te dwie godziny pies warczy pod drzwiami i rzuca się na klamkę, a właścicielka ma to w poważaniu, a matula nic nie powie, bo nie chce obrazić. kocie miski i zabawki kupowałam kilkanaście razy po takich wizytach, baby się nie poczuwały, bo "to tylko taka zabawa". poza tym, poszedł byś do kogoś w gości z agresywnym psem, wiedząc, że ta osoba ma kota? w końcu się nauczyły i przestały przychodzić ze zwierzami, chyba że na krótko.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2019 o 11:49

avatar GoshC
30 40

@bezznaczenia: a Ty nie rozumiesz, że to one przychodziły do nas, nie na odwrót. I dobrze wiedziały, że mojej mamie da się wejść na głowę. A na to że ich pupile terroryzowały mieszkańca miały wychuśtane. Poza tym, wiele psów potrafi sobie otworzyć drzwi z klamki, więc ryzyko dla mojego kota było. No i czy kot nie stresował się słuchając przez parę godzin warczenia i ujadania pod drzwiami pokoju?

Odpowiedz
avatar GoshC
20 24

@bezznaczenia: ale Ty pięknie potrafisz przekręcić i wybierać z tekstu to co Ci pasuje do Twoich teorii i poglądów.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
25 27

@bezznaczenia: No tak, bo jak kot siedzi w pokoju i słucha, jak się mu bestia dobija, to już nie ma problemu i męczenia.

Odpowiedz
avatar GoshC
21 23

@bezznaczenia: mi przede wszystkim chodziło o to by te bezmyślne baby po prostu przestały przychodzić z psami. I parę razy jak ich pupile zostały wyproszone, to się nauczyły. Może Twoi znajomi pytają się o zdanie jak chcą wpaść do kogoś z psem, psiapsiółki mojej mamy wiedziały, że jak poproszą, to mama zgodzi się na wszystko. Taka urodzona i wychowana ciapa, żyjąca w przekonaniu, że jak wyrazi własne zdanie czy opinię, to jej nikt nie będzie lubił.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2019 o 14:32

avatar Hatsumimi
19 19

@bezznaczenia: Psy na klatce nie miały nad sobą warczącego i szczekającego stwora. Idealnym rozwiązaniem byłoby, jakby baby siedziały z tymi psami i ich pilnowały, albo odprowadziły do domu.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
14 16

@bezznaczenia: Też bliższy byłby dla mnie mój kot, niż cudzy pies.

Odpowiedz
avatar niemoja
7 7

@bezznaczenia: O jakim znęcaniu nad psem mówisz? Istotnie, wiązać go nie trzeba, bo powinna wystarczyć komenda, żeby pies leżał spokojnie. Od kiedy to pozwala się psu biegać po cudzym domu, gryźć i psocić? Jak się idzie do kogoś, obojętnie - czy z psem, czy z dzieckiem - to się podopiecznego pilnuje. Zgodna na wizytę nie jest równoznaczna ze zgodą na demolkę mieszkania! To nie właścicielka mieszkania była winna, tylko jej psiapsióły "prosto z krzaka", które nie opanowały elementarnych zasad dobrego wychowania.

Odpowiedz
avatar Habiel
6 6

@bezznaczenia: Gdy mój kochany Grubas jeszcze żył, akceptował psa moich wujków. I tylko oni mogli z nim przychodzić, bo pies położył się obok nich, Grubas na kanapie albo u mnie na kolanach i ani pies, ani kot do siebie nie startowali. Raz zdarzyło się, że na pilnie wpadła do mnie koleżanka, aby coś wydrukować i nie miała problemu z tym, aby jej owczarek tę chwilę przeleżał na balkonie, bo wybitnie się z moim Grubym nie lubili. Jak umawiałyśmy się na dłuższe siedzenie, to psa zostawiała w domu. Nie ciągnęła go ze sobą, tam gdzie już jest inne zwierze. To jest odpowiedzialny właściciel, a nie takie baby jak z historii. Zawsze trzeba dostosować się do innych, gdy idzie się w gości, a nie brać nieopanowane zwierzę, bo tak.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
-5 9

@Habiel: ludzie... ja nie pisze o tym kto co powinien i kto tu jest odpowiedzialny a kto nie. Bo oczywistym jest, że matka autorki nie powinna się godzić na wizytę z psem. Panie powinny za swoje psy odpowiadać a psy powinny być dobrze wychowane. Ja pisze, że wiązanie psa na dwie godziny na klatce lub na balkonie to znęcanie się podczas gdy autorka twierdzi, że psu się nic nie stanie. Pomysł uwiązania psa na dwie godziny w obcym mu miejscu, bez możliwości ruchu i zostawienie samego nie może pochodzić od osoby, która choć trochę dba o dobro zwierząt. Ale widzę, że tu jest więcej osób które chętnie poznęcały by się nad psem tylko dlatego ,ze maja głupich właścicieli...

Odpowiedz
avatar nasturcja
3 7

Przecież pies uwiązany na miejscu po prostu położy się i pójdzie spać. To żadna tragedia. Balkon gorzej bo w zimie za zimno a w lato za gorąco ale siedzenie w jednym miejscu i "pilnowanie" go nie jest poza możliwościami standardowego psa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@nasturcja: ty masz z głową wszystko ok? Standardowy pies to twoim zdaniem jaki? Bo większość ras nie nadaje się do pracy i takie "pilnowanie" pilnowaniem to nie jest, a czekaniem w samotności będącym karą bez przewinienia. Co innego pracować z psem, socjalizować i ćwiczyć, a co innego zostawiać go. Ty myślisz, ze pies nie ogarnia gdzie jest i po co? To nie to samo co zostawienie pod sklepem na tych kilka-kilkanaście minut. @bezznaczenia ma tutaj całkowita rację. Nie pisze przecież o tym co kto powinien, czy to fajnie przychodzić do kogoś w gości z psem, czy nie, ale o sam fakt podejścia do psa. Zostawić przywiązanego na 2h na klatce schodowej albo balkonie? Genialne! A wy się dziwicie skąd się biorą takie nie zsocjalizowane i agresywne bestie. Ano właśnie z takich durnych praktyk.

Odpowiedz
Udostępnij