Jak już zaczęłam o kocie, to może pociągnę dalej, ale tym razem o piekielnej mamie i jej psiapsiółkach.
Problem polegał na tym, że asertywność mojej mamy nie była na poziomie 0, ale na -1000, a jej głównym życiowym zmartwieniem było to, aby nikogo nie urazić i żeby sobie o niej (w domyśle - o nas) ktoś źle nie pomyślał.
Problem z jej psiapsiółkami i znajomymi był taki, że kilka z nich miało psy. I to na ogół źle wychowane psy.
I wiedząc, że mamy kota, nadal przyłaziły na pogaduszki ze swoimi pchlarzami.
Nieraz wracałam do domu po pracy czy korkach i zastawałam taki widok:
Drzwi od mojego pokoju zamknięte, z kotem w środku, pod pokojem ujadający pies (i to z jakiejś dużej serii, rottweiler albo pitbull), a na przedpokoju kompletnie zdezelowane kocie miski.
Tłumaczenie maminej psiapsiółki:
"- No bo pies syna, nie miałam go z kim zostawić, a sam demoluje mieszkanie."
No to niech demoluje, ale dlaczego nasze?
"- No bo u Was na osiedlu nieciekawie, to wzięłam do obrony, bo on agresywny jest, na wszystko się rzuca."
Tak, zauważyłam, piłki mojego kota przeżute w strzępy. Poza tym, nie przyszło ci do głowy, że będzie chciał się rzucić na mojego kota?
Wiele miesięcy awantur z mamą zajęło mi wbicie jej do głowy, że to kot jest lokatorem tego mieszkania, a nie goście, a psu nic się nie stanie, jak posiedzi godzinkę czy dwie na balkonie, albo na smyczy na częściowo odgrodzonym korytarzu.
I zajęło mi to sporo czasu, bo chyba z rok albo i dłużej, zanim psiapsiółki nauczyły się przychodzić bez psów, albo, jeśli nie dało się inaczej, zostawiać je w nieużywanym kąciku klatki schodowej. Nikt się nie obraził ani nie obgadał, przynajmniej nic o tym nie wiem.
Po prostu wystarczyło ustalić granice i się ich trzymać, a nie pozwolić sobie wejść na głowę tym wszystkim babom. Swoją drogą, to ta minusowa asertywność mamy, którą niestety wpoiła też częściowo we mnie, nie raz przysporzyła nam zmartwień i kłopotów.
pies na dwie godziny na balkon albo przywiązany na klatce na smyczy bez możliwości ruchu? I to dla niego nic? Twoja empatia do zwierząt nie ma granic. Kota przywiąż w miejscu na dwie godziny i patrz jak mu z tym mega komfortowo. Co pies winny, że twoja matka nie potrafi powiedzieć koleżance "nie przychodź z psem bo mamy kota"? Skoro Twoja mama godzi się na wizytę koleżanki z psem w swoim domu to sensownym kompromisem jest zamknięcie kota w pokoju (pokój- zwykle pomieszczenie około 10 m2 , nie 1,2 m smyczy na korytarzu) gdzie zwierz ma spokój i pies mu nie zagraża.
Odpowiedz@bezznaczenia: chyba ,ze przez te dwie godziny pies warczy pod drzwiami i rzuca się na klamkę, a właścicielka ma to w poważaniu, a matula nic nie powie, bo nie chce obrazić. kocie miski i zabawki kupowałam kilkanaście razy po takich wizytach, baby się nie poczuwały, bo "to tylko taka zabawa". poza tym, poszedł byś do kogoś w gości z agresywnym psem, wiedząc, że ta osoba ma kota? w końcu się nauczyły i przestały przychodzić ze zwierzami, chyba że na krótko.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2019 o 11:49
@GoshC: ja się odniosłam do Twojego "genialnego" pomysłu wiązania psa na klatce na dwie godziny i twierdzenia, że nic mu się nie stanie. Ktoś kto ma zwierze powinien wiedzieć, że zwierzak to nie rower który można zaparkować pod klatką i olać bo zwierz się zwyczajnie męczy. Nie zdajesz sobie z tego sprawy? Przywiąż kota na dwie godziny i patrz.
Odpowiedz@GoshC: jak kot Ci przeszkadza to tez go zamykasz na balkonie?
Odpowiedz@bezznaczenia: a Ty nie rozumiesz, że to one przychodziły do nas, nie na odwrót. I dobrze wiedziały, że mojej mamie da się wejść na głowę. A na to że ich pupile terroryzowały mieszkańca miały wychuśtane. Poza tym, wiele psów potrafi sobie otworzyć drzwi z klamki, więc ryzyko dla mojego kota było. No i czy kot nie stresował się słuchając przez parę godzin warczenia i ujadania pod drzwiami pokoju?
Odpowiedz@GoshC: ponownie pytam skąd pomysł znęcania się nad psem skoro Twoja mama pozwalała koleżankom przychodzić z psami? 30 lat mam psy i koty, rodzice mają psy i koty, babcia miała psy, znajomi maja psy i koty i nigdy nikt nie wpadł do kogoś z psem bez zapowiedzi i zgody właściciela mieszkania. Zawsze jest pytanie czy można i czy na pewno nie będzie przeszkadzał. Już doczytałam, zwyczajnie wywalałaś kota żeby sobie samopas pobiegał po mieście- w końcu to nie generuje dla kota żadnego ryzyka.
Odpowiedz@bezznaczenia: ale Ty pięknie potrafisz przekręcić i wybierać z tekstu to co Ci pasuje do Twoich teorii i poglądów.
Odpowiedz@bezznaczenia: No tak, bo jak kot siedzi w pokoju i słucha, jak się mu bestia dobija, to już nie ma problemu i męczenia.
Odpowiedz@GoshC: a Ty pięknie unikasz odpowiedzi na pytanie skąd pomysł znęcania się nad psem za głupotę ludzi? I wiesz co? Wiązanie psa na smyczy na klatce schodowej bardzo nie pasuje do moich poglądów i uważam,że tylko osoba która nienawidzi zwierząt może mieć takie pomysły. @Hatsumimi: chyba jednak sterss kota zamkniętego w znanym mu, sporym (jak na rozmiary kota)pomieszczeniu, w którym ma z 50 kryjówek jest mniejszy niż psa przywiązanego na dwie godziny na obcej mu klatce schodowej. Nie pisałam,że to rozwiązanie idealne tylko sensowny kompromis skoro już doszło do sytuacji w której pies i kot znajdują się pod jednym dachem i nie pałają do siebie miłością.
Odpowiedz@bezznaczenia: mi przede wszystkim chodziło o to by te bezmyślne baby po prostu przestały przychodzić z psami. I parę razy jak ich pupile zostały wyproszone, to się nauczyły. Może Twoi znajomi pytają się o zdanie jak chcą wpaść do kogoś z psem, psiapsiółki mojej mamy wiedziały, że jak poproszą, to mama zgodzi się na wszystko. Taka urodzona i wychowana ciapa, żyjąca w przekonaniu, że jak wyrazi własne zdanie czy opinię, to jej nikt nie będzie lubił.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2019 o 14:32
@bezznaczenia: Psy na klatce nie miały nad sobą warczącego i szczekającego stwora. Idealnym rozwiązaniem byłoby, jakby baby siedziały z tymi psami i ich pilnowały, albo odprowadziły do domu.
Odpowiedz@bezznaczenia: Też bliższy byłby dla mnie mój kot, niż cudzy pies.
Odpowiedz@bezznaczenia: O jakim znęcaniu nad psem mówisz? Istotnie, wiązać go nie trzeba, bo powinna wystarczyć komenda, żeby pies leżał spokojnie. Od kiedy to pozwala się psu biegać po cudzym domu, gryźć i psocić? Jak się idzie do kogoś, obojętnie - czy z psem, czy z dzieckiem - to się podopiecznego pilnuje. Zgodna na wizytę nie jest równoznaczna ze zgodą na demolkę mieszkania! To nie właścicielka mieszkania była winna, tylko jej psiapsióły "prosto z krzaka", które nie opanowały elementarnych zasad dobrego wychowania.
Odpowiedz@bezznaczenia: Gdy mój kochany Grubas jeszcze żył, akceptował psa moich wujków. I tylko oni mogli z nim przychodzić, bo pies położył się obok nich, Grubas na kanapie albo u mnie na kolanach i ani pies, ani kot do siebie nie startowali. Raz zdarzyło się, że na pilnie wpadła do mnie koleżanka, aby coś wydrukować i nie miała problemu z tym, aby jej owczarek tę chwilę przeleżał na balkonie, bo wybitnie się z moim Grubym nie lubili. Jak umawiałyśmy się na dłuższe siedzenie, to psa zostawiała w domu. Nie ciągnęła go ze sobą, tam gdzie już jest inne zwierze. To jest odpowiedzialny właściciel, a nie takie baby jak z historii. Zawsze trzeba dostosować się do innych, gdy idzie się w gości, a nie brać nieopanowane zwierzę, bo tak.
Odpowiedz@Habiel: ludzie... ja nie pisze o tym kto co powinien i kto tu jest odpowiedzialny a kto nie. Bo oczywistym jest, że matka autorki nie powinna się godzić na wizytę z psem. Panie powinny za swoje psy odpowiadać a psy powinny być dobrze wychowane. Ja pisze, że wiązanie psa na dwie godziny na klatce lub na balkonie to znęcanie się podczas gdy autorka twierdzi, że psu się nic nie stanie. Pomysł uwiązania psa na dwie godziny w obcym mu miejscu, bez możliwości ruchu i zostawienie samego nie może pochodzić od osoby, która choć trochę dba o dobro zwierząt. Ale widzę, że tu jest więcej osób które chętnie poznęcały by się nad psem tylko dlatego ,ze maja głupich właścicieli...
OdpowiedzPrzecież pies uwiązany na miejscu po prostu położy się i pójdzie spać. To żadna tragedia. Balkon gorzej bo w zimie za zimno a w lato za gorąco ale siedzenie w jednym miejscu i "pilnowanie" go nie jest poza możliwościami standardowego psa.
Odpowiedz@nasturcja: ty masz z głową wszystko ok? Standardowy pies to twoim zdaniem jaki? Bo większość ras nie nadaje się do pracy i takie "pilnowanie" pilnowaniem to nie jest, a czekaniem w samotności będącym karą bez przewinienia. Co innego pracować z psem, socjalizować i ćwiczyć, a co innego zostawiać go. Ty myślisz, ze pies nie ogarnia gdzie jest i po co? To nie to samo co zostawienie pod sklepem na tych kilka-kilkanaście minut. @bezznaczenia ma tutaj całkowita rację. Nie pisze przecież o tym co kto powinien, czy to fajnie przychodzić do kogoś w gości z psem, czy nie, ale o sam fakt podejścia do psa. Zostawić przywiązanego na 2h na klatce schodowej albo balkonie? Genialne! A wy się dziwicie skąd się biorą takie nie zsocjalizowane i agresywne bestie. Ano właśnie z takich durnych praktyk.
Odpowiedz