Jako uczennica technikum mam całkiem sporo przedmiotów, bo około 16. Oczywiście nie na każdy przedmiot należało zakupić podręczniki, a bo to wf, wdż, godzina wychowawcza, ale... No właśnie ale.
Przedmioty zawodowe - w moim przypadku szkolą one do zawodu technik obsługi imprez turystycznych - są jedne z najważniejszych przedmiotów, bo zdaję z nich przecież egzamin na kwalifikacje.
W pierwszej klasie sumiennie zakupiłam każdy jeden podręcznik, ze szczególnym namaszczeniem wyszukując tych do zawodowych, każdy z nich stał za około 40 złotych w internecie, bez przesyłki. Jakie więc było moje zdumienie, gdy przez cały rok z książki korzystała zaledwie jedna (!) nauczycielka. A zawodowych przedmiotów jest 6...
W drugiej klasie kupiłam już tylko jedną książkę do zawodowego, tylko u tej nauczycielki, która z niego korzystała.
W trzeciej klasie, zmieniła nam się nauczycielka od tego przedmiotu. Nikt w klasie nie kłopotał się z kupnem książek, bo po prostu z nich nie korzystamy, chociaż co wakacje są jak byk w spisie i każdy nauczyciel odgraża się, że książki mają być.
I teraz puenta. Zapytałam się raz jednej z nauczycielek dlaczego w ogóle wpisują jakiekolwiek tytuły do spisu skoro one wiedzą, że nawet nie spojrzą na te książki. Odpowiedź?
"Bo coś musimy wpisać i koniec".
Czyli... uczniowie mają wydawać po 40 złotych za podręcznik, z którego nie będą się uczyć, bo jest w nim napisane coś zupełnie innego od tego, co mówi nauczyciel, po to by ją ostatecznie odsprzedać za jakieś 15 zł w antykwariacie. Aha.
szkoła podręczniki książki
Ja w technikum byłam na kierunku teleinformatyk. Informatyka połączona z telefonią komórkową. Przez 4 lata nie miałam ani jednej lekcji o komórkach, oczywiście na egzaminie pytania o to były.
Odpowiedz@andtwo: taką miałaś specjalizację? Ogólnie teleinformatyka (technologia ICT) to zagadnienie związane komunikacją elektroniczną ogólnie, nie tylko komórkową. Nie chcę negować twoich doświadczeń, jedynie jestem ciekawa.
Odpowiedz@Monomotapa: Zgadza się. Wyszczególniłam telefonię komórkową, bo z tego nie mieliśmy kompletnie nic.
Odpowiedz4 rok w technikum na informatyku. Zawodowe książki były 4, używana 1. Taki plus że wszystkie kupione w tym samym roku.
Odpowiedz"technik obsługi imprez turystycznych" A cóż to za wynalazek?
Odpowiedz@Jaladreips: ktoś kto obsługuje imprezy turystyczne od strony technicznej
Odpowiedz@Jaladreips: mogę prowadzić biuro turystyczne, być pilotem wycieczek tudzież przewodnikiem, stewardessą... ogólnie powiązany zawód z turystyką
Odpowiedzteoretycznie... jeśli tak bardzo zależy Ci na przygotowaniu do zawodu, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby samodzielnie podręczniki poczytać... a jeśli coś byłoby niejasne, zapytać o to na lekcji nauczyciela. bo co, jak nauczyciel nie pokaże palcem, przeczytajcie fragment na str 56, to nie da rady?
OdpowiedzTo teraz z drugiej strony-nauczyciela. Nauczyciel MUSI w dzienniku wprowadzić program nauczania i książki której używa i LEPIEJ dla niego jest, żeby to nie był program autorski. Dlaczego? Bo przy pierwszej kontroli z kuratorium leci na dywanik i musi się tłumaczyć. A po co? A dlaczego? A jak? A czy to dobre? ITD. ITP. Więc dla świętego spokoju, taki nauczyciel pozwala sobie na fikcję. Tak niestety to działa. :(
Odpowiedz@podluka: kur(*)atorium*
OdpowiedzA tych książek jakoś nie można wypożyczyć?
Odpowiedz@FlyingLotus: albo kupić we wspomnianym na koniec antykwariacie
Odpowiedz@Gorobe: Albo skserować potrzebne materiały.
OdpowiedzPo prostu uczniowie mają złe podejście. Nigdy nie było tak, że ktoś oczekiwał, żeby w pierwszym tygodniu zajęć mieć wszystkie książki.
OdpowiedzJa nawet nie kupowałam książek do moich specjalizacji. Po przerobieniu testów z poprzednich lat i zorientowaniu się, co było w części praktycznej zdałam każdą z kwalifikacji przy pierwszym podejściu. Ale nie powiem, nasze książki były ładnie opracowane i jeżeli ktoś miał trudności z przyswojeniem materiału, to ich egzystencja była dla tego kogoś zbawienna.
Odpowiedz@Kociator: Egzystencja książek? Ty się dobrze czujesz???
OdpowiedzStudiowałam podobny kierunek - turystyka i rekreacja, i normą jest że podręczniki albo się odkupuje od wyższych roczników (można popytać, albo poszukać na tablicach ogłoszeń), albo częściej - wypożycza albo kseruje co potrzeba. Kupno książki mogło być ostatecznością gdy np pisało się z czegoś pracę licencjacką i potrzebowało się jej długi okres.
OdpowiedzTechnik hotelarstwa też ma wesoło - ponieważ branża, standard, kategoryzacja i zapotrzebowanie są stale zmienne (na zasadzie, że coś jednego dnia jest pewne, a dwa dni później już nieaktualne) ŻADEN podręcznik nie pokrywa materiału, który pojawia się na dwóch egzaminach zawodowych, w całości. Tyle dobrze, że nasi nauczyciele nie wydziwiają i nie każą nam kupować wszystkich podręczników, z których oni korzystają (dla przykładu: profesor od organizacji pracy w hotelarstwie korzysta na lekcjach z trzech podręczników i internetu).
OdpowiedzJeśli nauczyciele mówią o innych rzeczach niż podręczniki*, to możesz być właściwie pewna, że ich lekcje - nawet najmądrzejsze - nie przygotują cię do egzaminów zawodowych. To smutne, ale prawdziwe - podręcznik pisany jest pod określone standardy egzaminacyjne (dawniej) czy podstawę programową, których opanowanie ma sprawdzać egzamin. *Oczywiście piszę tu o TOTALNIE innych zagadnieniach, a nie, że nauczyciel rozszerza temat albo pozwala sobie kilka razy w semestrze zrobić jakąś lekcję na temat który jego zdaniem jest istotny, a nie pojawił się w książce. Sam jestem wdzięczny profesorce od biologii za takie zabiegi, bo rzeczywiście paru rzeczy w podręczniku - skądinąd dobrym - brakowało. Zresztą, przypomniało mi się teraz, że sytuację taką jak Twoja miałem na chemii, z której notabene też zdawałem maturę. Był co roku podany podręcznik i zbiór zadań do niego. Ze zbioru zadań korzystaliśmy regularnie i na lekcji, i w domu, bo były z niego zadawane zadania. Z podręcznika skorzystaliśmy... raz. Jedno (1!) zadanie z niego było w pierwszej klasie zadane do domu. W związku z tym do drugiej i trzeciej klasy podręczników nie kupowałem. Co więcej, uświadomiło mi to, dlaczego tak ciężko było odkupić podręcznik do chemii od starszych kolegów. Po prostu nikt ich nie miał :) Tylko że u mnie było trochę inaczej: to, co wykładała nauczycielka było wiedzą skondensowaną acz wyczerpującą i wystarczającą najzupełniej, by maturę zdać bardzo dobrze, a u Ciebie może być różnie z tego, co piszesz.
Odpowiedz