Moja współlokatorka - Kasia - przyszła do mnie z bardzo ważną sprawą. Ona chce mieć kota. Bo koty są takie słodkie.
Absolutnie się na to nie zgadzam. Kasia prosi. Dalej jestem na nie. Kasia mówi, że kot będzie łapał myszy i w ogóle polował. W końcu się zgadzam, ale pod jednym warunkiem - Kasia sama będzie się kotem zajmować. Kasia skacze z radości, oczywiście, oczywiście, kotem się zajmie.
Kilka dni później Kasia znalazła ogłoszenie o kocie do adopcji i umówiła się na zabranie zwierzaka. Niestety Kasia nie ma samochodu, a adres z ogłoszenia to prawie drugi koniec miasta. Na całe szczęście ja mam autko i ją podwiozę. Ok, w sumie czemu nie, to przecież drobna, jednorazowa przysługa, nie ma o czym mówić.
Kot wydaje się być przeciętnym futrzakiem, ale zdaniem Kasi jest słodki, uroczy i puchaty. Może nie będzie tak źle?
W domu okazuje się, że kot jest zestresowany zmianą otoczenia i trochę nabrudził. Kasia tego nie posprząta, bo jest zajęta nauką. Nie wiedziałem, że można się uczyć, oglądając serial, ale nie mam ochoty siedzieć w smrodzie, więc posprzątam.
Kasia nigdy nie karmi kota, ponieważ zawsze już wychodzi i lepiej, żebym to ja się tym zajął. Oczywiście, tylko ten jeden raz. To samo tyczy się sprzątania w kuwecie.
Kasia kupuje dla kota inną karmę niż ta, którą jadł u poprzedniej właścicielki. Kot na początku wymiotuje. Wiadomo - stres. Kasia oczywiście tego nie posprząta, bo dopiero co pomalowała paznokcie. Nie będę siedzieć w brudzie. Posprzątam.
Po jakimś czasie kot przyzwyczaił się do nowego domu i nowej karmy, a ja - do nowego rozkładu dnia, który obejmował obowiązki właściciela kota.
Pewnego dnia do Kasi przyszły koleżanki. Kasia chwali się kotem, którego posadziła sobie na kolanach. Z grzeczności pytam, czy mogę pogłaskać, a ona na to, że nie. Ja klasyczny karpik, dlaczego ja nie mogę skoro koleżankom pozwoliła(?). Ona na to, że ja nie chciałem się kotem zajmować. Szukam w pamięci, ale nie mogę zrozumieć o co chodzi. Kasia przypomina, że to ona chciała kota, a nie ja.
O nie, moja panno, tak się bawić nie będziemy. Z ciężkim sercem (żal mi kota) przerzucam opiekę nad kotem na Kasię. Konsekwentnie i bezkompromisowo.
Trzy dni później Kasia płacze, że ona już nie chce kota, bo koty są takie brudne i w ogóle. Rzucam jakąś mądrą uwagę w stylu ,,A nie mówiłem, że to zły pomysł?'' i z bardzo ciężkim sercem (szkoda futrzaka, w gruncie rzeczy był całkiem miły) odwożę kota do domu tymczasowego.
Moja współlokatora - Kasia - przyszła do mnie z bardzo ważną sprawą. Ona chce mieć chomika. Bo chomiki są takie słodkie.
Kasia ma więcej niż 5 lat?
Odpowiedz@Jaladreips: Jak poznać okrutnie zakompleksionego frustrata po dwóch zdaniach :D
Odpowiedz@Jaladreips: a ciebie wychowywał samotny ojciec, czy mamy przyjemność z duchem?
Odpowiedz@8viridian: po tym, że jest pokłócony z rzeczywistością do tego stopnia, że fakty wypiera agresją skierowaną na każdego, kto mówi mu niewygodną prawdę? ;)
Odpowiedz@Jaladreips: Czyli mimo wszystko w jakis sposób jesteś świadom tego, co robisz. Dobry start!
Odpowiedz@8viridian: klasyczne wyparcie z twojej strony, ale to zrozumiałe u takich jak ty.
Odpowiedz@sramwamdomordy: Czyli kolejny z serii "poznałem karynę w klubie i okazała się k.. Potem poznałem inną karynę i było to samo. Nie, to nie ja robię coś źle, to one takie wszystkie są". Swoją drogą to nie jest śmieszne, za dzieciaka miałam psa, wychodziłam z nim na dwór to w kółko jakieś stare babsztyle "o to samiec, no bo faceci to są tacy źli i ja ich nienawidzę, ale ten pies jest ok". Nie dość, że bardzo nie interesuje mnie historia ich życia, to jeszcze coś takiego dziecku mówić?
OdpowiedzMnie interesuje, w jakich warunkach mieszka autor, skoro argument o łapaniu myszy miał realną wartość w dyskusji...
Odpowiedz@Kamaiou: nie wiem, w jakich warunkach mieszka, ale podejrzewam, czym się zajmuje, jak również, że żadna współlokatora i kotek nie istnieją... Dziwna sprawa, że w poczekalni ostatnio się pojawia 1-2 historie dziennie, a tu nagle 6 historyjek "bezkontowych" w jedną chwilę i to jeszcze niby wczoraj wieczorem dodanych(w odstępach kilkuminutowych) , a wyświetlają się dziś popołudniu. Ciekawe bardzo, jak ja dodawałam, to zawsze historia była od razu widoczna w poczekalni. Niezła próba admini, ale już za późno. Trzeba było wcześniej zadbać, żeby użytkownicy, którzy tutaj pisali dużo i dobrze i napędzali ruch na stronce, się tu dobrze czuli, a nie miesiącami męczyli np. z jakimś trollem czy spamerem. Teraz za późno, nie chce się nikomu produkować.
Odpowiedz@Poecilotheria: Jak dodajesz historię bez logowania się, jako "bezkontowiec", to ona faktycznie czeka jakiś czas na akceptację, czasem nawet około doby. Zdaje się, że tak samo jest, gdy dopiero co zakładasz konto i wrzucasz swoją pierwszą historię - też czeka na akceptację. Tylko historie osób, które mają tu konto, a na nim już jakieś historie, pojawiają się w poczekalni natychmiast po kliknięciu w "dodaj". Natomiast ten wysyp "bezkontowych" historii da się bardzo łatwo wytłumaczyć - ferie się zaczęły...;)
Odpowiedz@Xynthia: To, że są to historie pisane przez dzieciarnię, to wiadome jest po dwóch pierwszych zdaniach.
Odpowiedz@Kamaiou: żałuję, że tylko jednego "plusa" mogę ci dać, bo naprawdę poprawiłeś mi humor tym komentarzem :)
OdpowiedzMam koleżankę która też bardzo chciała kota bo takie słodkie ale niestety rozumie, że koty brudzą i wymagają obowiązków więc nie mogła. Rozwiązaniem okazał się pluszowy kot z IKEI. Koleżanka zadowolona, kot chyba też bo nie marudzi. :)
OdpowiedzCzyżby zaczęły się ferie zimowe?
OdpowiedzJesteś tumanem że dałeś sobie wejść na głowę ze zwierzakiem, mimo że warunkiem kota w mieszkaniu było "ja się nim nie zajmuję".
Odpowiedz@Fahren: Aż mnie zatrzęsło i, pomimo czynnego oporu sierściucha, policzyłam- mój jest nieparzystowąsy (jakkolwiek podczas sprzątania stołu po śniadaniu znalazłam jakiś wąs na podkładce). A może chwilowo nieparzystowąsy?
Odpowiedz@Fahren: czyli też dałeś sobie wejść na głowę ze zwierzakiem. Nie widzę tego "nie do końca".
OdpowiedzCzyli było tak - dałeś się pięknie wmanipulować w opiekę nad kotem, ale wszystko było w porządku, dopóki Kasia nie zabroniła Ci pogłaskać kota przy jej znajomych? Wtedy nagle tupnąłeś nogą, "pie*dole, nie robie" i kot sru - do domu tymczasowego. Fajnie, a zwierzak cierpi, przeżywa stres. Gratulacje dla was obojga.
Odpowiedz@8viridian: chyba że Kasia to wspolokatorka do.... no wiecie i autor dał z siebie zrobić jelenia. Że zwierzakiem jak z dzieckiem - są obowiązki i biorąc sierściucha czy innego żywego zwierza trzeba się z tym liczyć, że trzeba poświęcić swój czas i pieniądze.
Odpowiedz@leonkennedy: W zasadzie powód wmanipulowania, ani nawet sam fakt że nastąpiło, sam w sobie mnie nie rusza - ot, życie ;) Ileż to razy bywa tak, że osoba w rodzinie która "kategorycznie nie chce psa" (na przykład) okazuje się mieć absolutnego fioła na punkcie sierściucha gdy tylko się pojawi. Ta część jak dla mnie nie jest naganna, to autora sprawa i tyle. Natomiast całkowicie nieakceptowalne jest to, że w jednej chwili potrafił olać żywe, czujące zwierze, żeby się odegrać na współlokatorce tudzież "pokazać jej". Egoistyczne, niedojrzałe i smutne. A kot niczemu nie jest winien.
Odpowiedz@8viridian: ale jakie miał OP obowiązki wobec tego kota? żadne. jakie miał więc prawo go olać? pełne. dla mnie tyle w temacie, wszelkie szkody jakie odniósł kot były winą wyłącznie Kasi (jeśli historia nie jest fejkiem, w co wątpię).
Odpowiedz@slothqueen: Prawo może i miał, byłoby więc w pełni zrozumiałe gdyby go olał od samego początku. Jednak wybrał, by się nim zajmować, a później się rozmyślił, bo Kasia zabroniła głaskać (foch). I cały czas gdzieś nam tutaj umyka, że to nie przedmiot, zabawka, jakiś tam obowiązek w rodzaju zmywania naczyń, a żywa i czująca istota.
OdpowiedzWitam Chomiki są bardzo pożyteczne. Jako testery żywności - czy jest jeszcze jadalna po upływie terminu przydatności do spożycia.
OdpowiedzTwardych dowodów nie mam, ale dla mnie fake. Przez trzy dni to na upartego można zupełnie zapomnieć, że się ma kota i nie robić przy nim dokumentnie nic (pod warunkiem, że miski pełne), a my mamy uwierzyć, że kiedy jaśniepan OP przestał robić przy kocie, to po 3 dniach właścicielka miała kota dość i go wyrzuciła? Nawet nastolatka miałaby na tyle dumy, by parę miesięcy tego kota przecierpieć, nim zadecydowałaby, że ma dość.
Odpowiedz