Jestem w trakcie robienia kursu na prawo jazdy. Najlepsza szkoła w okolicy, o najwyższej zdawalności. Ostatnia prosta - w piątek mam egzamin państwowy, teoria i praktyka jednocześnie. I jestem przerażona.
Nie, to nie jest ta normalna trema egzaminacyjna. To prawdziwy strach, wynikający z tego, że po 30 godzinach jazd z moim instruktorem prowadzącym (G) wykupiłam jazdy doszkalające z innym instruktorem (W) i dowiedziałam się, oj, dowiedziałam...
1) Zbyt szybko puszczam sprzęgło. G zwracał uwagę tylko na to, czy samochód nie zgasł. W wyczuwa najdrobniejsze szarpnięcie (a w hyundaiu, na którym się uczę to trzeba naprawdę po-ma-lu-tku) i daje mi instrukcje, co robić, żeby tego nie było.
2) Podczas jazdy z W deszcz zakapał mi boczne szyby, więc postanowiłam je otworzyć i zamknąć, coby się przetarły. Prawa ręka na kierownicy, lewa na przycisk... I ściąga mnie w prawo. Ponad 30 godzin jazd, a ja nie umiem prowadzić prawą ręką. Lewą umiem, bo musiałam zmieniać biegi. Prawą nie. Jak się później dowiedziałam, W zachęca swoich stałych kursantów, żeby w czasie nauki z nim jedli za kierownicą. G nawet nie wspomniał o tym, że czasami trzeba lewą rękę z kierownicy zdjąć i wypadałoby to poćwiczyć.
3) Zdaniem W "zmieniam biegi, jak w traktorze". Mój partner, gdy zabrał mnie na plac, też zwrócił mi uwagę, że za bardzo szarpię się z tą dźwignią. G nic na ten temat nie wspominał.
4) Ruszanie pod górkę. Z użyciem awaryjnego umiem od dawna, to jedyna rzecz jaka wyszła mi za pierwszym razem. Z użyciem nożnego nauczyłam się dopiero na jazdach doszkalających. Dlaczego? Bo G twierdził, że zawsze mogę przecież zaciągnąć awaryjny i ruszać z awaryjnego. Nawet ze świateł.
5) Parkowanie. Prostopadłe G pokazywał mi multum razy i nie nauczył. W pokazał mi raz. I wystarczyło. Punkt odniesienia kazał wybrać inny.
Równoległe G pokazał mi raz, "tego nie będzie na egzaminie, bardzo rzadko zadają".
Last but not least...
6) Plac manewrowy. Słynny łuk. Jak G pokazuje mi kciuk do góry i krzyczy, że "było za...iście!", to chyba mogę sądzić, że poszło mi dobrze?
A taki drobny szczegół, że na WORD-owskim placu jest ciaśniej i jeśli nie nauczę się tu celować bardziej w środek, to tam mogę się nie zmieścić... Kto by na to zwracał uwagę? Dowiedziałam się tego na 33. godzinie jazd. Proszę nie regulować odbiorników, tak, na TRZYDZIESTEJ TRZECIEJ GODZINIE! Gdyby nie jazdy doszkalające z W, pewnie dowiedziałabym się na egzaminie.
Sumując - z G jeździło się świetnie. Pogadał, pożartował, oboje mamy dzieci, to tematy były. I z tego, co mówił, wynikało, że od początku idzie mi genialnie, ba, zaczęłam podejrzewać, że autentycznie mam do tego talent. A teraz walczę z przyzwyczajeniami, których w ogóle nie powinnam nabrać.
Aha, nie wiem jaką zdawalność ma G (było spytać...), ale W ma 100% zdawalność praktyki.
EDYCJA bo zapomniałam o jeszcze jednym punkcie:
7) Z G mieliśmy stałe trasy po mieście. Rzucał hasło "W lewo i na plac" i już wiedziałam, że tu prosto, tam w lewo, na rondzie prosto i znów w lewo w tę śmieszną uliczkę, gdzie jest do 30. (Śmieszną, bo samochody tam bardziej parkowały niż jeździły, wąska, kręta, jakoś tak ją polubiłam).
Tymczasem W wydaje polecenie "na światłach w prawo", a ja ZONK - jakie prawo, na plac jedziemy, to prosto, a potem w lewo i od drugiej strony... A, że tędy też można? Ale ja pierwszy raz jadę tą ulicą... Tak, po 30 godzinach jazd.
szkoła jazdy...
Miałam podobną sytuację. 8 h jazd z innym instruktorem nauczyło mnie więcej niż 30 z pierwszym :/
OdpowiedzZ tym parkowaniem równoległym to porażka. Tyle straszenia, a to aby złapać dobre punkty odniesienia. Na egzaminie bym się nawet z tego ucieszył bo umiem. Ba, nawet z własnego pamiętam, jak egzaminator ciągał mnie po mieście bo nie mógł mi znaleźć innego miejsca parkingowego (było po 15-16, w końcu znalazł ukośne prawie za miastem)... Więc takie "tego nie będzie..." to sobie możesz w bajki wsadzić... Partner cię wziął na plac i bardzo dobrze zrobił. A robił to wcześniej? Nie wiem na ile on umie jeździć i na ile zna się na mechanice, ale mógłby być dobrym punktem odniesienia. Na pewno powiedział by ci co robisz nie tak, trochę gorzej mogło by być z prostowaniem tego, ale tu powinien się wykazać instruktor... Ładnie cię wpakował na minę ten instruktor. Życzę powodzenia, szerokości i gumowych drzew... Przydadzą się ;)
OdpowiedzAle możesz jak najbardziej ruszać ze świateł pod górkę z ręcznego. Tutaj nie ma co się dziwić, na egzaminie ich nie obchodzi czy dasz radę z nożnego, tylko czy na placu umiesz ruszyć z ręcznego, a potem nie stoczysz się na żadnym skrzyżowaniu.
Odpowiedz@mskps: Możesz, tylko po co? Lepiej opanować start z hamulca zasadniczego, jest to o wiele wygodniejsze.
Odpowiedz@Jorn: A jeszcze wygodniej jest kupić samochód z automatem i nie przejmować się ani biegami, ani ruszaniem pod górkę.
Odpowiedz@kitusiek: Od dwunastu lat jeżdżę automatem. Tym niemniej twierdzę, że dostępne obecnie prawo jazdy „na automat” jest nieporozumieniem. Każdy kierowca powinien zostać nauczony jazdy samochodem z manualną skrzynią. Po pierwsze dlatego, że nie zawsze się jedzie własnym samochodem (ja wsiadam do „manuala” kilka razy w roku). Po drugie dlatego, że „manual” wymusza zrozumienie, jak działa skrzynia biegów, co jest bardzo przydatne w jeździe górskiej, także automatem. Kilka razy zdarzyło mi się spędzać urlopy „na kółkach” w krajach powszechnej automatyzacji skrzyń biegów i ciągle nie mogę się nadziwić, jak tamtejsi kierowcy nie potrafią hamować silnikiem. Przy zjeździe górską drogą widzę, jak niemal wszyscy przede mną niemal stale świecą czerwonymi światłami, podczas gdy ja na tej samej drodze zaledwie kilka razy delikatnie przyhamowuję i też zwykle dlatego, że źle oceniłem sytuację i zbyt późno zacząłem redukować biegi.
Odpowiedz@Jorn: piękna droga do tragedii przy przegrzanych hamulcach, choć w osobówce trudno to dosyć zrobić, to już kamper czy Van zwłaszcza załadowany może mieć problemy
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: da się, jeśli masz płyn hamulcowy nalany jeszcze w fabryce.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Jest sobie taka góra w stanie Colorado – Pikes Peak. Jest to jeden z najwyższych szczytów USA, ale można na niego wjechać samochodem. Przy zjeździe z powodu wielu wypadków spowodowanych przegrzaniem hamulców postawili nawet posterunek, na którym strażnik parkowy zatrzymywał wszystkie samochody i mierzył temperaturę tarcz hamulcowych. Tych przegrzanych (czyli większość) kierował na parking w celu wystudzenia. Ja spróbowałem zjechać bez użycia hamulca i bez najmniejszego problemu się dało, dopóki nie musiałem się całkowicie zatrzymać. Kiedy zaś pierwszy raz jako młody kierowca pojechałem w wysokie góry, nie wiedziałem, jak ważne jest oszczędne korzystanie z hamulca. I miałem serię sześciu zakrętów, na których intensywnie hamowałem, na siódmym poczułem, że już nie mam czym hamować. Na szczęście po tym siódmym dalej już było prosto. Oba przypadki zwykłymi osobówkami (Chevrolet Cobalt i FSO Polonez).
Odpowiedz@Jorn: No choćby po to, żeby zdać ten cholerny egzamin. Jeszcze będzie mieć czas na nauczenie się jeździć, sporo umiejętności przychodzi po prostu z praktyką. Na egzaminie musi ruszyć z ręcznego, więc moim zdaniem dobrze, że instruktor mówi, żeby z niego ruszała przy każdej możliwej okazji. Nawet na światłach.
Odpowiedz@mskps: OK, przyjmuję argument. Kiedy ja zdawałem egzamin, chyba nie było wymogu startu z ręcznego, ale to było dawno i mogę nie pamiętać. Od samego początku natomiast zawsze było mi łatwiej ruszyć z nożnego niż z ręcznego, więc tej ostatniej metody nigdy nie stosowałem.
OdpowiedzŻona oprócz instruktora miała jeszcze sporo jazdy ze mną. Ktoś pewnie zaraz powie, ojojojoj tak nielegalnie? Tak... może i nie do końca zgodnie z prawem ale dzięki temu jeździ dziś rewelacyjnie. I sama przyznała, że pokazałem jej więcej niż instruktor.
Odpowiedz@Iceman1973: To ja powiem: nielegalnie. Sam też miałem "nielegalne" jazdy z tatą. Tylko wkurzałem się, bo tata próbował mi wcisnąć swoje doświadczenie i zasady, które po prostu wydawały mi się nielogicznie. Czy uważam, że to "nielegalne" powinno być zabronione - nie. Ale powinno być to jakoś unormowane społecznie i prawnie. Ja jeździłem tylko po kawałku drogi nieuczęszczanej. Nie wjechałem na "główną". Ćwiczyłem manewry. To powinno być dozwolone. Jazda bez prawka po drogach uczęszczanych dla mnie jest pomyłką. Od tego masz instruktorów i jazdy doszkalające.
OdpowiedzDopiero z komentarzy dowiedziałam się o co chodziło z " ruszaniem z awaryjnego". Tutaj po prostu widać, że nie każdy ma "dar" przekazywania wiedzy i zdolności do szkolenia czyichś umiejętności. Powodzenia na egzaminie. Stres już teraz jest bezcelowy. Kiedyś miałam podobnie i 2 dni przed pierwszym egzaminem złamałam rękę. Potem okazało się, że dotychczasowy instruktor g.. mnie nauczył. Więcej dał mi tydzień intensywnych jazd doszkalających tuż po zdjęciu gipsu ze sztywną lewą ręką niż wcześniejsze jazdy z pierwszym instruktorem.
Odpowiedzja zmieniałam instruktora kilka razy, chociaż w Anglii jest to prostsze, bo nauka jazdy jest dużo mniej oficjalna. ale też przejeździłam nie wiem ile godzin zanim zdałam egzamin. powodzenia na egzaminie i trzymaj się
OdpowiedzTeż miałam takiego instruktora, Leszka swoją drogą. Zmieniłam gościa bo dostawałam przy nim nerwicy. Przy kolejnym nauczyłam się jeździć, a do tego wszystkiego okazało się że nie jestem taka kiepska jak mi wmawiał tamten baran ;) Zaliczyłam nawet stłuczkę w Lce :D Nie z mojej winy :P Ale rozumiem te wkurzenie, gdyby nie Rafał pewnie bym nie zdała.
OdpowiedzTeż miałam takiego instruktora, dokupiłam jazdy i wiele się nauczyłam, przedewsyzstkim na dokupionych jazdach instruktor zachowywał sie jak an egzaminie a nie pitolił o dupie Maryni PS Powodzenia na egzamimnie!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2019 o 11:14
6. „A taki drobny szczegół, że na WORDowskim placu jest ciaśniej i jeśli nie nauczę się tu celować bardziej w środek to tam mogę się nie zmieścić...” I później przed każdym wyjazdem w trasę będziesz analizować i zapamiętywać profile wszystkich zakrętów i punkty odniesienia, bo inaczej wylądujesz w rowie? To lepiej daj sobie spokój z tym prawem jazdy.
Odpowiedz@Jorn: No jadąc pierwszy raz nową trasą na pewno będę jechać wolniej niż robiąc tę samą trasę po raz nty. Chodzi o sam fakt. Na placu szkoły jest tyyyle miejsca, że na łuku można by wyprzedzać. Dobra, przesadzam, ale ten pas jest naprawdę jebitnie szeroki. Nie mierzyłam, ale na moje oko jest szerszy niż normalny pas ruchu na drodze. Jeździłam nim w tę i nazad setki razy i wiem np, że jeśli nie oddalę się od linii na tyle, żeby zniknęła mi z lusterka, to na pewno nie najadę na drugą linię. Nie wiem, jak mi pójdzie na węższym.
Odpowiedz@singri: Tak długo jak nie ścinasz wszystkich słupków równo ze zderzakiem i nie uczysz się poruszania po placu "na słupki", pójdzie dokładnie tak samo. A jeżdżenie po nowych trasach ma taki plus, że nie uczysz się jeździć na pamięć, co jest zdecydowanie najgorszą rzeczą, jaką można robić na egzaminie. Co innego znać trasy egzaminacyjne i "pułapki" na nich, a co innego jeździć przez 20 godzin w kółko tą samą drogą.
Odpowiedz@Jorn: Ja na moim 'finalowym' egzaminie na prawo jazdy dostalem 'ostrzezenie' i musialem ponawiac wlasnie luk. Bo panu bylo za szybko na wstecznym :D
OdpowiedzJa też byłem przerażony a zdałem za pierwszym razem :) Kasę zapłaciłaś, więc i tak nie zwrócą. Idź na luzaka: zdasz to dobrze, nie zdasz, obczaisz co i jak -> zdasz za drugim razem. Podpytywałem znajomych, zdawali za czwartym/piątym razem. Jeżdżą dobrze. Na forum co drugi urodził się w kasku Kubicy, zupełnie się nie przejmuj takim gadaniem.
Odpowiedzzachowaj te historię i przeczytaj za trzy lata, uśmiejesz się sama ;-) btw. "nie umiem prawą ręką prowadzić" - a samochód ma wspomaganie kierownicy? pewnie tak! wyobraź sobie prowadzenie jedną ręką takiego bez ;-D
OdpowiedzJeśli chodzi o sprzęgło to nie martw się, bo w autach egzaminacyjnych najczęściej jest już bardzo zużyte XD. Na moim egzaminie strasznie skrzypiało i słychać było jak naciskam i jak puszczam. Moja siostra miała sprzęgła które łapały w połowie. Musisz umieć jeździć każdym autem, ale nauczysz się tego po zdaniu egzaminu. Jeśli będziesz jechała powoli, spokojnie, nie odwalisz żadnego błędu to na pewno zdasz ;) jeśli nadal jesteś zestresowana to obejrzyj sobie filmiki na yt odnośnie parkowania czy innych manewrów. Ja zrobiłam sobie z tego notatki, nauczyłam się ich i miałam wrażenie, że poradzę sobie w każdej sytuacji, jeśli wykonam wszystko punkt po punkcie. Skończyło się tym, że robiąc manewry robiłam wszystko automatycznie, nawet nie myślałam o odpowiedniej kolejności, a wiedza przydała się jedynie (lub aż) do bardzo niskiego stresu. Daj znać jak poszło :D
OdpowiedzJa w ciągu jedynie dwóch godzin doszkalających w zupełnie innej szkole jazdy nauczyłam się więcej niż podczas całego kursu. Chociaż powiedzmy sobie szczerze, że po 30 godzinach jazd kierowców z nas nie zrobią. Ja czuję się swobodnie i w miarę już pewnie we własnym samochodzie, którym jeżdżę na co dzień a nie za każdym razem innym z wyrobionym sprzęgłem. A jeśli jadę z pasażerem to najlepiej z nieposiadającym prawa jazdy, bo wtedy mniej komentuje :D
Odpowiedz