Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam sobie w małym mieście powiatowym, codziennie do pracy dojeżdżam około 80km…

Mieszkam sobie w małym mieście powiatowym, codziennie do pracy dojeżdżam około 80km do miasta wojewódzkiego. Czas podróży w obie strony + 8h w pracy dają prawie 14h poza domem. No i niestety przyszło mi nabawić się jakiegoś dziwnego choróbska - nie będę się rozwodził nad tym, bo jest to mało istotne.

Rzecz będzie o chyba najbardziej zacofanej przychodni, jaką w życiu widziałem. Przyjmuje tam kilkoro lekarzy, różnych specjalizacji, wszyscy już dosyć wiekowi, więc i cieszący się ogromnym zaufaniem naszej małej lokalnej społeczności. Załatwiłem sobie więc jeden dzień urlopu, żeby odwiedzić ten cudowny przybytek i rozwiązać moją medyczną zagadkę. Dzień wcześniej, będąc jeszcze w pracy wykonałem telefon do przychodni, gdzie nawiązała się taka rozmowa między mną (J), a panią z recepcji (PR):
J: Dzień dobry, czy są jeszcze miejsca do doktora X na jutro?
PR: Witam, niestety nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo my tutaj nie prowadzimy zapisów.

Szczęka opada mi do podłogi, ale kontynuuję:

J: to w takim razie jak mogę się dostać na wizytę do doktora X, jeśli nie macie zapisów?
PR: Ja mogę panu odłożyć kartę, ale ona nie będzie u doktora w gabinecie, trzeba przyjść i doktora zapytać, czy przyjmie, jest jutro od 12.
J: Dobrze, to proszę odłożyć kartę i ja będę jutro o 12, do widzenia!

Następnego dnia chwilę przed 12 wchodzę do przychodni i przecieram oczy ze zdziwienia - ludzi więcej niż galerii handlowej na black friday, zajmują trzy pomieszczenia (poczekalnia i dwa korytarze), a średnia wieku oscyluje gdzieś pomiędzy 60 a 70 lat. Po 20 minutach udało mi się dotrzeć do rejestracji (swoją drogą chory pomysł, aby umieścić ją jeszcze za poczekalnią, na końcu budynku). Spotykam miłą panią z recepcji z którą miałem przyjemnosc rozmawiać dzień wcześniej i pytam:

J: Dzień dobry, moje nazwisko BLABLA, czy wiadomo już, czy doktor X dzisiaj mnie przyjmie?
PR: Dzień dobry, proszę wejść do gabinetu i zapytać.
J: A czy moja karta jest odłożona?
PR: Odkładamy tylko karty osób, które zostaną przez lekarza przyjęte.

Myślę sobie - no nic, zagadkę trzeba wyjaśnić, idę pod drzwi gabinetu i uprzejmie pytam, czy mogę zapytać lekarza, czy mnie przyjmie. Seniorzy zawzięcie walczyli o swoje miejsca w kolejkach, na moje pytanie jakby wszyscy przesunęli się coraz bliżej drzwi napierając jedno na drugiego. Udało mi się doprosić dopiero 4 z kolei osobę, żeby pozwoliła mi zadać lekarzowi to cholerne pytanie. W odpowiedzi usłyszałem, żeby kartę odłożyć, jak zdąży, to przebada. PR kartę przygotowała, ja ustawiam się na końcu kolejki.

Do gabinetu wchodzę o 17:45, by dowiedzieć się, że jedyne co mogę dostać, to skierowania do różnych specjalistów. Wykładam więc sprawę od początku lekarzowi - pracuję daleko, musiałem wziąć urlop, więcej go nie mam bo praca nowa i dopiero się nalicza, że za L4 nikt mi nie zapłaci. Sędziwy lekarz odpowiedział, że mogłem przyjść wcześniej. Tylko jak, skoro pan doktor przyjmuje od 12, a nikt nie chciał mnie zapisać? Odpowiedź jest prosta - trzeba przyjść ok. godziny 6:00, kiedy otwierają przychodnię o zająć sobie kolejkę, wtedy ma się pewność, że lekarz przyjmie, jak jesteś na początku. Potem to już ciężko.

Szczeka opadła mi z hukiem na podłogę, zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, że szanowni emeryci potrafią już od 5 rano okupować wejście i zajmować kolejkę. Ja w przychodni spędziłem prawie 6h i nadal nie mogę pojąć, jak taki system może działać i normalnie funkcjonować, kiedy inni ludzie pracują, dzieci chodzą do szkoły, a przecież każdy, raz na jakiś czas konsultacji od lekarza potrzebuje.

słuzba_zdrowia przychodnia

by Marv
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Cylindryk
8 8

Przychodnia to tak w zeszłym stuleciu i ustroju została...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
3 3

@Cylindryk: pal licho przychodnia, historia ma parę lat.. ech, wciąż odgrzebywanie ...

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

@AnitaBlake: Ostatnio: 19 lipca 2019 - 4:38

Odpowiedz
avatar Madman07
-1 1

Dlatego wiele lat temu przerzuciłem się na prywatne kliniki typu EnelMed, a w NFZ moja noga nie postanie. Tam się człowiek rejestruje przez internet/telefon na konkretny dzień i godzinę, przychodzi do recepcji, oznajmia swą obecność a lekarz sam wychodzi i wywołuje pacjenta. Zresztą wchodzenie i pukanie to poroniony pomysł - wyobraźmy sobie jak teraz co 5 minut ktoś wchodzi z pytaniem "a mnie przyjmie dzisiaj?" - ja bym chyba wyszedł z siebie w takim miejscu.

Odpowiedz
avatar dayana
2 2

@Madman07: Tyle, że nie da się zrezygnować z płacenia składek, więc gratulacje, płacisz 2x za to samo.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
3 7

@Piotrerek: komentarz z cyklu "u nas w UK i u was w Polsce", tylko czekać aż zaczniesz zapominać polskie słowa. U nas też tak jest, że umawiasz się na konkretną godzinę. To co opisała autorka tej historii to jakiś ewenement.

Odpowiedz
avatar weron
4 4

@Piotrerek: chyba mieszkasz w innym UK niż ja. W Doncaster w większości przychodni trzeba punkt ósma dzwonić żeby dostać się do lekarza w ten sam dzień. Jeśli zadzwonisz o 8.30, miejsc już nie ma. Wszystko fajnie jeśli sprawa nie jest pilna, można się albo umówić na inny dzień albo (co o wiele częstsze), dzwonić o 8 tak czy siak, bo wizyty bukują max na jakieś 2-3 tygodnie do przodu. Kiedyś mój syn rozchorował się dość mocno już po południu, poszłam do przychodni, poprosiłam o wizytę, bo dziecko małe (z pół roku może), gorączka około 39 mimo podania paracetamolu. Recepcjonistka poprosiła o datę urodzenia i... 'najbliższy wolny termin za 3 tygodnie, zapisać?'. Powiedziałam jej, że nie ma sensu, bo do tego czasu albo wyzdrowieje albo się przekręci. Myślę, że trudność z dostępem do lekarza jest w dużej mierze spowodowana idiotami, którzy umawiają się na wizytę, po czym, gdy już jej nie potrzebują, olewają anulowanie, żeby ktoś inny mógł skorzystać, w końcu to nie ich czas i zdrowie się marnuje. Pominę już leczenie wszystkiego paracetamolem/ibupromem, bo to nie jest profesjonalny sposób rozwiazywania jakichkolwiek problemów. Ja trzy lata chodziłam po lekarzach różnych specjalności, a po otrzymaniu diagnozy dowiedziałam się, że NHS tego akurat nie refunduje. Miałam szczęście trafić na USG na babkę, która była zorientowana jak to obejść, w przeciwnym razie płaciłabym kilka tysiaków w Polsce. masz szczęście, że trafiłeś na super przychodnię i lekarzy.

Odpowiedz
avatar Piotrerek
-2 2

@HelikopterAugusto Polski Jeżeli nie podoba Ci się, że niektórzy Polacy opisują realia zastane w innych krajach, to polecam odstawić internet, ponieważ Polska, póki co nie istnieje w zawieszeniu. W Polsce jest wiele problemów, do których jesteśmy tak przyzwyczajeni, że ich nie zauważamy. Warto jest wiedzieć, jak pewne rzeczy funkcjonują gdzie indziej, by móc je naprawić u siebie, albo pogodzić się z byciem ignorantem i rzucać pustymi frazesami. "U nas też tak jest, że umawiasz się na konkretną godzinę. To co opisała autorka tej historii to jakiś ewenement." Ja doskonale pamiętam, co to znaczyło być umówionym na godzinę w przychodniach w Gdańsku i pewnym mieście powiatowym- zwykle musiałeś tracić cały dzień- najpierw stać w kolejce z rana żeby móc się w ogóle umówić- opcja przez telefon często nie była w praktyce dostępna, a jeśli już to i tak tego samego dnia co wizyta z rana. Zaś bycie umówionym na wizytę i tak oznaczało konieczność czekania min. 2-3 godziny, bo zwykle w kolejce czekały jeszcze osoby umówione na 1-2 godziny wcześniej, poczekalnia wypełniona po brzegi i ślimacze tempo (zero ułatwień w papierkowej robocie lekarza- podczas 15-minutowego slota, musieli przez 20 minut wypełniać dokumentację). Pisząc, że obecnie u nas w UK (XD) bezproblemowo umawiam się na daną godzinę, mam na myśli że za każdym razem jestem faktycznie przyjęty o tej godzinie, czyli wizyta zajmuje mi minimum czasu, praktycznie zero czekania, zaś umawiam się w 5 minut, wypełniając formularz w internecie dogodnego dnia- przychodnia po otrzymaniu formularza ocenia jak pilna jest moja sprawa i oddzwania, by zaproponować termin wizyty.

Odpowiedz
avatar Piotrerek
-1 1

@weron Nie mam pojęcia co jest w Doncaster- najwyraźniej to miejsce nie jest odpowiednim wzorem naśladowania dla moich rodaków. Opisuję, jak to wygląda w przychodniach w moim shire- leczyłem się do tej pory w dwóch i w obydwu wygląda to identycznie.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

U mnie w publicznej przychodni jest tak samo, od wielu lat - jak chce się zapisać do lekarza trzeba warować od 5-6, żeby wyciągnąć numerek, przez telefon teoretycznie też można, ale praktycznie nie da się dodzwonić, a jak już ten cud nastąpi to zwykle okazuje się, że nie ma już numerków na dany dzień (a zapisać się na kolejny dzień nie można). Także ten, witamy w 21. wieku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2022 o 15:14

avatar HelikopterAugusto
3 3

Ta przychodnia zatrzymała się w poprzedniej epoce. U mnie w mieście też tak kiedyś było, ale już od dawna standardem jest umawianie się na konkretną godzinę. Sposobem na starszych ludzi, którzy przychodzą do lekarza sobie porozmawiać i blokują miejsce byłoby wprowadzenie opłat za wizytę. Symbolicznie, 10 zł, to by wystarczyło żeby zniechęcić stare baby, które do przychodni chodzą na pogaduszki.

Odpowiedz
avatar MasterMJ
0 4

Wiele lat temu byłem na studiach i zachorowałem. Czułem się tak źle, że dość poźno poszedłem do lekarza a ten stwierdził że owszem jestem chory ale zwolnienia z zajęć mi w tym dniu nie wypisze (już dokładnie nie pamiętam ale zależało mi żeby takie otrzymać), bo jestem za późno. Mówię mu że przecież pytam o dzień dzisiejszy a z doświadczenia wie że nie udaję i że rano też byłem chory, a poza tym wieczorem mam jeszcze wykłady. On na to że nie, bo nie, I że to niemożliwe że jeszcze wieczorem mam wykłady o ile jestem na dziennych studiach. Powiedziałem że nie ma takiego czegoś jak studia "dzienne" a "stacjonarne" i mamy tak skopany paln że od rana do wieczora mamy zajęcia (swoją drogą paranoja taki plan dawać). W końcu łaskawie zamiast zwolnienia napisał że przyszedłem na konsultacje.

Odpowiedz
Udostępnij