Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Była historia o rozszerzeniu diety u dziecka, ale nie było o diecie…

Była historia o rozszerzeniu diety u dziecka, ale nie było o diecie karmiącej piersią mamy. Pseudodiecie.

Nie znacie? Nie chciejcie nigdy poznać...

Jako świeżo upieczona mama, w marcu 2016 r nie wiedziałam o karmieniu kompletnie nic. Myślałam, że nie uda mi się i od razu mały pójdzie na butelkę, nie czułam żadnej presji pt. za wszelką cenę.

Po porodzie nie kontaktowałam zupełnie, zemdlałam kilka razy. Przystawili mi dziecko, potem odwieźli mnie na właściwą salę, gdzie nadal nie umiałam dojść do siebie i mdlałam. Po 4h przywieźli dziecko i kazali karmić. Pytam, jak? Normalnie, dać cycka i karmić. Aha.

Podali mi syna, sama musiałam sobie poradzić z przystawieniem. No coś tam załapał, coś tam mnie podgryzł i wzięli go. Później zaczęłam już jeść, wypiłam sok bananowy i zjadłam banana. Nie miałam ochoty na nic innego. Przyszła położna i opierniczyła mnie, że dieta karmiącej i co ja wyprawiam, zaszkodzę dziecku... Aha...

To co mam jeść? Suchą bułkę najlepiej i wody się napić. Absolutnie żadnego nabiału. Potem mały był już zdenerwowany, zapewne tym, że nikt nie pomógł mi go poprawnie przystawić i usłyszałam komentarz, że i tak nie uda mi się go wykarmić, bo dziecko jest za duże (4050 g), a ja młoda i niedoświadczona.

Wbrew złym wizjom położnych, mały w końcu załapał i chętnie degustował, no i nawał pokarmu się pojawił.

Po powrocie do domu stoczyłam niejedną bitwę z wtrącającą się teściową, która sama nie karmiła nigdy, jej wiedza opierała się na książkach sprzed 40 lat.

Co mały jęknął, to przychodziła i urządzała mi awantury, bo herbaty się napiłam i na pewno mu zaszkodziła, bo jogurt zjadłam albo płatki. Wszystko źle i moja wina. A ja uparcie nie wierzyłam w te brednie o diecie karmiącej. Czytałam, jak powstaje pokarm.

Po kryjomu jeździłam z mężem na hamburgera dwa razy w miesiącu. Doszło już do tego, że tak bardzo się pokłóciliśmy, że powiedziałam mu koniec. Wracam do moich rodziców, bo krzywdy dziecku nie robię i nie dam się tak traktować, wyliczać jedzenia lub wyrywać go z ręki albo zabierać mi z lodówki.

Tymczasem mały naprawdę dobrze przybierał na wadze i był okazem zdrowia, każdy pediatra go chwalił - i mnie za dobry pokarm i opiekę. Karmiłam małego przez 22 miesiące. Tej więzi nikt nam nie zabierze ani cudownych wspomnień.

Później stała się sławna akcja od mamylekarz, że dieta mamy karmiącej to mit. Ja to wiedziałam od zawsze, ale inne kobiety? Ile ich musiało się poddać przez taką bzdurę? Ilu mamom wyprało się mózgi z powodu bzdur? I poszły po mieszankę? Albo nie dostały pomocy w szpitalu od doradcy laktacyjnego? A nie w każdym mieście taka poradnia istnieje.

(Nie mam na myśli mam, których dzieci miały alergie pokarmowe np. na laktozę.)

by ~Isabelleroxanne
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar nacokomudzis
24 26

Jakbym o sobie czytała.. mały płacze? Na pewno zjadłaś coś i go teraz brzuch boli. Znów jest głodny? Pewnie masz słaby pokarm. Nie chce jeść? Pewnie zjadłaś coś co mu nie smakuje...

Odpowiedz
avatar Limek
13 17

@nacokomudzis: jakby mloda matka nie miala dosyc stresow...ignoranci sa wszedzie...

Odpowiedz
avatar krzycz
34 42

Kobieta podczas karmienia piersią nie może jeść tylko arbuzów. Dlaczego? Bo sok może kapać na główkę i ta będzie się wtedy lepić

Odpowiedz
avatar andtwo
17 21

Na początku przeczytałam w internecie, że jest dieta matki karmiącej. Potem przeczytałam, że nie ma diety matki karmiącej. Aż w końcu przeczytałam, że jednak jest, tylko nie jest to wytłumaczone tak, jak w rzeczywistości jest. Np. Mówi się, że po kapuście dzidziuś ma problemy żołądkowe. Ale ale, mleko się robi z krwi, we krwi kapusty nie ma, więc nie przechodzi do pokarmu. A prawda jest taka, że jak matka karmiąca zje kapustę, to ona wydziela w jej organizmie jakiś związek, który trafia do krwi, dalej do mleka i dziecko faktycznie może mieć po tym problemy żołądkowe. Sama nie stosowałam żadnej diety matki karmiącej, ale po przeczytaniu porządnego artykułu na ten temat uważam, że taka dieta istnieje. A historię oceniam na plus :)

Odpowiedz
avatar niemoja
5 9

@andtwo: "jak matka karmiąca zje kapustę, to ona wydziela w jej organizmie jakiś związek, który trafia do krwi, dalej do mleka i dziecko faktycznie może mieć po tym problemy żołądkowe" To nie jest prawda, tylko totalna głupota! Za właściwości wzdymające kapusty odpowiada cukier rafinoza; która jest niestrawna dla człowieka, więc fermentuje w jelitach. Nie ma opcji, aby powstałe przy tym gazy jelitowe przedostały się do krwiobiegu i dalej - do mleka. A dieta karmiących matek jest bardzo prosta: ma się solidnie (ale zdrowo) odżywiać i unikać tego, co JEJ szkodzi.

Odpowiedz
avatar justangela
13 13

@niemoja: @andtwo: Prawdopodobnie chodzi o kapustę kiszpną, która ma wpływ na produkcję histaminy, co może skutkować w różny sposób. Co do całej historii to ja mam znowu mieszane uczucia, bo byłam prawie zaszczuta historiami o tym, że dieta matki karmiącej nie istnieje, a okazało się, że u nas musiała taka być, bo są alergie. Skrajności po prostu są złe, trzeba zachować zdrowy rozsądek, obserwować dziecko i nie słuchać żadnych oszołomów co ślepo wyznają jakieś (jakiekolwiek) teorie.

Odpowiedz
avatar Lajfisbrutal
10 14

Ja dostawałam w szpitalu sprzeczne informacje. Panie od laktacji mówiły, że mleko bierze się z krwi i mogę jeść wszystko, na co mam ochotę, a szefowa oddziału dla wcześniaków parę razy zabrała mnie na poważną rozmowę, podczas której dostałam opieprz. Bo dzieci płaczą, ewidentnie boli je brzuszek, pewnie coś złego zjadłam, mam zwracać większą uwagę. Okropne to było, czułam się winna. A przecież takie maluchy po prostu często mają kolki. Babka twierdziła, że laktacyjne niech sobie gadają swoje, a ona wie swoje.

Odpowiedz
avatar Balbina
11 13

Jak bym siebie widziała z tym że zostałam w domu i nigdzie nie uciekałam. Jadłam wszystko od truskawek i czereśni przy córce czerwcowej po bigosy,gołąbki i inne pyszności przy synu listopadowym. Lody też były w ilościach hurtowych. Córkę karmiłam 8 m-cy bo to leniwe stworzenie było a syna ponad 2 lata.

Odpowiedz
avatar Armagedon
12 14

@Balbina: No i brawo! Zawsze należy stawiać na rozsądek i intuicję. Zupełnie nie pojmuję, CO w normalnej, codziennej, zróżnicowanej diecie mogłoby być szkodliwe dla dziecka, skoro nie jest szkodliwe dla matki? Wiadomo, oczywiście, że do mleka przenikają niektóre substancje, z których trzeba zrezygnować (alkohol, nikotyna, leki), a także drobnoustroje chorobotwórcze (np. HIV), których obecność w ogóle wyklucza karmienie piersią, ale poza tym karmiąca nie musi ograniczać swojej diety w jakiś szczególny sposób. Po prostu. Mleko z piersi zdrowej matki NIE MA PRAWA być szkodliwe dla dziecka. No, tak już to mądra natura urządziła.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 12

@Armagedon: Wiesz pewnie mnie zminusują ale w czerwcu gdy urodziłam córkę pojawiły się truskawki. I tak siedziałam w pokoju.Po jednej stronie ona po drugiej talerz pełen truskawek z cukrem i śmietaną.Ja raz na nią raz na talerz. W końcu mówię-sorki córa ale truskawki są tylko raz w roku(to były dawne czasy)no i jadłam codziennie te truskawki. Oczywiście dostała wysypki.Pediatra wpadła w histerię że dostała jakiegoś choróbska na co ja jej spokojnie-nie to tylko truskawki. Córka nie ma żadnych uczuleń i uwielbia te owoce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Balbina: Pediatra wpada 'w histerię' gdy przyjdzie dziecko z wysypką? To chyba z 10 razy dziennie, biedna kobieta.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 1

@Caron: No to jej współczuj.

Odpowiedz
avatar Always_smile
2 6

Ja w pewnym momencie słuchając się lekarzy byłam w zasadzie na diecie wodnej. W końcu stwierdziłam, że mam dość nic dobrego z tego nie ma, przestałam słuchać lekarzy w kwestii mojego odżywiania, a zaczęłam słuchać mojego dziecka. Wyszło, że przeszkadzał mu nadmiar wit C i jakakolwiek ilość oleju palmowego, co się obawiało ulewaniem, a przeszlam przez diete bez nabialu, jaj, glutenu, kakao, polowy owocow i mies jednocześnie.

Odpowiedz
avatar Locust
15 19

Dieta matki karmiącej istnieje- ale nie polega na wykluczeniu z jadłospisu większości pokarmów. Powinna to być dieta bogata i zrównoważona, która pokrywa zapotrzebowanie na składniki odżywcze zarówno matki, jak i dziecka. Trudno się dziwić, że kobiety wyglądają i czują się jak wyżęte ścierki, skoro odmawiają sobie witamin, minerałów, nabiału itp. kiedy najbardziej ich potrzebują. Tez słyszałam różne porady, żeby nie jeść ryb, z owoców ewentualnie jabłko, dla pewności nic mlecznego...

Odpowiedz
avatar atheo
-2 8

Ja też się tego nasłuchałam, i nie pomogli przystawić, ba! Usłyszałam że nie dam rady karmić. Swoją drogą karmię prawie 3 lata ;) A farmaceutka w aptece jak usłyszała że jadłam czosnek to za głowę się złapała. Syn nie oponował.

Odpowiedz
avatar Neomica
3 7

@atheo: Przeprowadzono kiedyś taki test i grupie kobiet karmiących polecono jeść czosnek. Druga grupa kontrolna miała zakaz. Okazało się, że dzieciaki chętniej piły "mleko z czosnkiem"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 18

A wiec tak, porozmawiajmy o serowarstwie. Jesteśmy z mężem miłośnikami naturalnie warzonych serów owczych i kozich (tu polecam Wam sery owcze pana Kluski, tak tego od optimusa, prowadzi sprzedaż wysylkowa) Z naturalnymi serami jest tak, ze nie ujednolica się smaku, więc mleko w róznym okresie ma rózny smak i skład. A dlaczego? A no dlatego, ze owce i kozy jedzą różne rzeczy na łąkach w w róznym okresie. I tak najwyzej cenione sa sery z mleka z wczesnej wiosny. Mają najbogatszy smak. Owce i kozy jedzą wtedy młodziutką trawę, korzonki, świeże pędy pewnych roślin. Takie mleko rózni się smakiem, składem i kolorem od mleka późniejszego. I tyle jesli chodzi o to, ze dieta nie ma żadnego wpływu na to mleko bo mleko robi się z krwi a nie z treści żołądka.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 11

@maat_: Mleko - to mleko. Nie powstaje z treści żołądka, bo gdyby tak było, dziecko ciągnęłoby z cycka zupę pomidorową, płynną wątróbkę, albo ziemniaki. Jeśli matka napije się soku jabłkowego, to nie znaczy, że dziecko będzie ssało sok. Mleko ma prawo różnić się składem, smakiem, a nawet zawartością tłuszczu, w zależności od tego, co matka zjadła, bo inne składniki odżywcze do niego przenikną. Inne witaminy, inne minerały, inny rodzaj białka. Niemniej, nadal jest mlekiem, a nie trucizną. Niemowlę też potrzebuje odmiany, a także "zróżnicowanej" diety. Raz pije chętniej, raz mniej chętnie, może mu pokarm raz smakuje bardziej, raz mniej. Powiedziałam. Natura nie jest głupia. Zakładam więc, że w ten sposób niemowlę "uczy się" smaków i już na tym etapie życia decyduje, co mu pasuje, a co nie. Uważna matka zaobserwuje, po jakich potrawach jej dziecko ssie słabiej. Mnie całe życie uczono, że dla zdrowia niezbędna jest dieta RÓŻNORODNA. Wszystkiego po trochu. Bo WSZYSTKO jest potrzebne. Więc jeśli karmiąca ma ochotę na placki ziemniaczane, bigos, tatara czy rzodkiewki - powinna to zjeść i tyle. Byle nie ograniczała diety tylko do tych produktów - bo te najbardziej lubi. I nawet jeśli dziecko dostanie jednorazowo wzdęcia - to od tego nie umrze. A jego układ pokarmowy też musi się przygotować na trawienie różnych składników w przyszłości.

Odpowiedz
avatar Aleks93
-1 11

Pewnie wywołam gównoburzę ale z moich informacji(uzyskanych z badań naukowych) wynika, że karmienie dziecka piersią po pierwszych 6 miesiącach powinno zostać przerwane bo nie daje żadnych korzyści, a często powoduje wadę uzębienia

Odpowiedz
avatar Balbina
4 6

@Aleks93: Córkę karmiłam 8 miesięcy i musiała nosić aparat ortodontyczny,syna ponad dwa lata i ma proste zęby.

Odpowiedz
avatar Neomica
1 5

@Aleks93: Chodzi raczej o rozwój próchnicy a nie wadę zgryzu. Mleko zawiera cukry a dzieciom w okolicach 6 miesiąca zaczynają wyrastać pierwsze mleczaki. Gdy pojawiają się zęby powinno się w ogóle zrezygnować z nocnego karmienia mlekiem na rzecz wody.

Odpowiedz
avatar Meliana
4 10

@Aleks93: A możesz podesłać linki do tych badań? Bo ja czytałam (m.in. na stronie WHO) coś dokładnie przeciwnego... Co ma natomiast karmienie piersią do wad uzębienia, to już kompletnie nie wiem. Ssanie kciuka, smoczka, obgryzanie paznokci - to ok, logiczne. Ale piersi? A od butli z syntetycznym smoczkiem to się zęby nie pokrzywią, skoro zasada działania jest zbliżona? WTF? Dawaj te badania, bo ciekawa jestem cóż za kwadraturę koła tym razem wymyślili. A tak już w ogóle - co wszyscy mają takiego hopla na punkcie tych krzywych zębów? To jedna z łatwiejszych wad do wyleczenia, a trzęsą się nad tym, że łojaniemoge... Nad oczami roczniaków ślęczących nad smartfonami się nie trzęsą, nad ich kręgosłupami też nie, ale zęby, ZĘBY, ZĘBY!!! Ręce wiązać, smoczka nie dawać, rękawy zaszywać! Bo się pokrzywią! A ja pytam - no i? Ziemia przestanie się kręcić? Założy się aparat i jak się pokrzywiły, tak się wyprostują. Tak samo z tą próchnicą - starczy myć, trochę pilnować cukru w diecie (trochę! Nie, że odstawić niemowlaka po 6m-cu, na wszelki wypadek, tylko nie karmić roczniaka dzień w dzień nutellą, danonkami i naleśnikami na śniadanie, obiad i kolację) i nie zaniedbywać kontroli dentystycznych i problemu nie będzie. A mleczaki też się leczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@Meliana: generalnie znajduję podobne dane. Karmienie cycem do 6 miesiąca jak najbardziej w zasadzie same plusy, ale powyżej może (ale nie musi - to nie jest system 0-1) powodować problemy. I nie mogłaś czytać na WHO coś zgoła innego, bo oni zalecają stopniowe odstawianie cyca od 6 miesiąca - czyli coś, o czym Aleks93 pisze. Do 6 miesiąca: pierś. Powyżej zaczynamy wprowadzać inne źródła pokarmu. Przecież nikt tu nie postuluje o odstawienie mleka całkowite z dnia na dzień i zastąpienia go schaboszczakiem z ziemniaczkami i kapustą zasmażaną.

Odpowiedz
avatar Neomica
-3 5

@Meliana: Nikt nie każe odstawiać cycka po szóstym miesiącu przecież. Mojej małej zęby zaczęły wyrastać w 3 miesiącu. Do 11 miała już 12 sztuk więc kontakt zębów z mlekiem był dłuższy niż u przeciętnego dziecka. Wdała się próchnica mimo, że młoda nie wiedziała czym jest nutella czy cukierki a zęby były myte specjalnymi nakladkami na palec od niemowlaka. Zęby poleczone, plomby pozakładane dziś ma śliczne stałe ale ile to stresu i płaczu było to tylko my wiemy. Także nie jest to takie proste jak chciałabyś to widzieć.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 3

@Neomica: Ja przeczytałam, że "karmienie dziecka piersią po pierwszych 6 miesiącach powinno zostać przerwane" - przerwane to przerwane, jak inaczej można to zrozumieć? Więc skoro ktoś stwierdził, że po 6 miesiącu lepiej odstawić dziecko, to chcę poczytać, cóż to za badania. Stopniowe ograniczanie karmienia, to inna para kaloszy - tylko, że Aleks93 nie pisze o stopniowym ograniczeniu. Napisał o przerwaniu. Wczesne ząbkowanie, to także nieco inna sprawa - dzieci, które rodzą się z zębami i te ząbkujące bardzo wcześnie (jak Twoja córka), są bardziej zagrożone rozwojem próchnicy, niż dzieci "kalendarzowe". Do tego jeszcze dochodzą geny i wiele innych czynników - to mniej więcej tak, jak z nowotworami. Zdrowa dieta, niepalenie i unikanie alkoholu są zalecane, ale nikt o zdrowych zmysłach nie da nikomu gwarancji, że stosując się do tych zaleceń, na 100% uniknie się raka. No i poza tym - chcąc nie chcąc, każdy mierzy swoją miarą, jak to mówią. Karmiłam dużo dłużej, niż 6 miesięcy, zęby zaczęłam dziecku myć, jak było ich już 5 albo 6, a póki co wszystkie zdrowe.

Odpowiedz
avatar slothqueen
2 2

@Neomica: mleko sprzyja próchnicy o wiele mniej niż dowolny owoc, sok czy przecier owcowo-warzywny. jeśli chcesz odstawić dziecku mleko ze strachu przed próchnicą, to czym zamierzasz je karmić? jedynie kaszką ryżową na wodzie i przecierem z ziemniaka? bo praktycznie cała reszta dziecięcych "słoiczków" sprzyja próchnicy o wiele bardziej niż mleko, przy czym zawiera mniej wapnia, który działa protekcyjnie na zęby.

Odpowiedz
avatar slothqueen
2 2

@Aleks93: źle zrozumiałaś: do 6. miesiąca karmienie powinno być oparte WYŁĄCZNIE na piersi (i do 4. jeśli dziecko jest na mleku zastępczym). WYŁĄCZNIE. potem dietę rozszerzamy, ale przez rozszerzanie rozumiemy z początku podawanie innych pokarmów "na spróbowanie", po łyżeczce. WHO rekomenduje karmienie piersią jako jakkolwiek wartościowe do 2 ROKU życia dziecka, czyli ździebko dłużej ;)

Odpowiedz
avatar niemoja
1 1

@slothqueen: że zapytam z ciekawości - a czym się różni przewód pokarmowy dziecka mm od dziecka kp, że jednemu TRZEBA rozszerzać dietę w 4 mies. a drugiemu NIE WOLNO rozszerzać diety do aż 6 mies?

Odpowiedz
avatar Neomica
0 0

@slothqueen: A gdzie napisałam że odstawiłabym mleko? Karmiłam do 11 miesiąca. Chodziło mi tylko o to że nie których rzeczy nie da się przewidzieć. I oczywiście ze mleko mające w składzie glukozę sprzyja próchnicy bardziej niż np. przetarte brokuły. Zwłaszcza, że karmisz mlekiem w nocy kiedy już nie urządzasz bobasowi mycia zębów.

Odpowiedz
avatar slothqueen
-1 1

@niemoja: przewód pokarmowy niczym, ale pokarm naturalny ma bardziej zmienny skład, lepiej dostosowany do potrzeb dziecka, różnorodny i - generalnie - zdrowszy. mieszanka jest mniej korzystna i dlatego powinna szybciej być zastąpiona urozmaiconą dietą. to chyba dość proste?

Odpowiedz
avatar niemoja
0 0

@slothqueen: Ale ja nie mówię o ZASTĄPIENIU diety mlecznej tylko o jej ROZSZERZENIU! Dlaczego dziecko kp ma przez 6 miesięcy spożywać WYŁĄCZNIE mleko matki, skoro nie ma to uzasadnienia zdrowotnego?

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 0

@niemoja: a czemu mam ci szukać źródeł na podstawie których WHO ułożyło takie zalecenia dla matek? powiem tyle, bezpodstawne nie są - dowiedziono, że nierozszerzanie diety niemowląt przed 6 miesiącem odbija się korzystnie na ich zdrowiu (domyślam się, że np. mają średnio bardziej prawidłowe BMI, mniej alergii, mniej zaburzeń wzrostu).

Odpowiedz
avatar niemoja
0 0

@slothqueen: Źle się domyślasz; bo chodzi o infekcje pokarmowe, czyli choroby z brudu ("chief among these is the protective effect against gastrointestinal infections, which is observed not only in developing but also in industrialized countries"). Rozszerzanie diety (wg WHO) to nie podawanie "po łyżeczce na spróbowanie", tylko 2-3 POSIŁKI dziennie, po 2 - 3 łyżki stołowe ("start with 2–3 tablespoonfuls well mashed foods per feed"), o łącznej wartości około 200 kcal, bo taki jest deficyt energetyczny sześciomiesięcznego dziecka, przy karmieniu piersią. W przypadku dziecka pon. 6 mcy, wprowadzenie choćby jednego posiłku "niecyckowego" wiązałoby się ze zmniejszeniem ilości pobranego mleka, dlatego WHO odradza zbyt wczesne rozszerzanie diety. Okazjonalna łyżeczka zupki czy soczku - w żaden sposób nie zmieni ilości wypitego mleka, ani nie wpłynie na bilans pokarmowy niemowlęcia. Nie ma żadnych przeciwwskazań do wcześniejszego zapoznawania dziecka z różnymi smakami; jest tylko jeden, jedyny warunek - łyżeczka musi być CZYSTA!

Odpowiedz
avatar niemoja
4 6

Zacznijmy od tego, że dieta to po prostu sposób żywienia, a że karmiącą matkę takoż trzeba żywić - dieta karmiącej matki mitem być nie może :) Natomiast wystarczy prosta logika, żeby zorientować się, że karmiąca matka musi wyżywić siebie oraz dziecko, a zatem MUSI mieć tak zbilansowaną dietę, żeby "sama zjadła i dziecku dała". A unikać powinna tych pokarmów, których JEJ organizm nie toleruje. Nie ma powodu, by odmawiała sobie mleka czy kapusty, jeśli do tej pory jej służyło.

Odpowiedz
avatar arni90
4 10

Mówcie co chcecie, ale ja twierdze że w czasie karmienia zwłaszcza w pierwszych miesiącach, kobieta nie może jeść wszystkiego. Obie moje córki reagowały na to co żona jadła/piła. Przykładowo jak żona piła sok jabłkowy to zaraz były częstsze kupki. Była jakaś potrawa (chyba kapusta z kiełbasą), dokładnie już nie pamiętam, po której zawsze noc była przekichana. Przy drugiej córce żona nie może spożywać mleka krowiego (pić bezpośrednio lub zjeść naleśników), ponieważ Kornelia zaraz ma czerwone plamy na buzi. Kolejna rzecz - kolki. Z obserwacji widzę, że prawie wszystkie dzieciaczki znajomych które twierdziły że nie ma "diety kobiety karmiącej" miały kolki. Dziecko sąsiadki z piętra niżej darło się w nocy tak, że się aż budziłem. Sąsiadka jadł bardzo tłusto i uwielbiała bardzo pikantne jedzenie. Natomiast dzieci znajomych, które uważały na to co jadły miały rzadko kolki. Moje obie córki nie miały kolek, nie zarywaliśmy nocy z dzieckiem na rękach, oprócz tych kilku razy kiedy żona zjadła coś rozdymającego. Żeby była jasność, nie wciskam moich przekonań na siłę, piszę tylko co zaobserwowałem.

Odpowiedz
avatar Meliana
5 9

@arni90: No widzisz, a ja z tych, co jadły wszystko, ostro, kwaśno i czosnkowo, a moje dziecko nic. 40 minut possało i 3-4 godziny spało. Niezależnie co zjadłam. Ale żeby nie było, ja swoich obserwacji też nikomu na siłę nie wciskam. Każdy jest inny, dzieci to też dotyczy.

Odpowiedz
avatar niemoja
-3 3

@arni90: Każde dziecko reaguje na to, co je matka - zazwyczaj przybieraniem na wadze. Taki jest sens karmienia. Jeśli dziecku coś nie pasuje, to wtedy się zastanawiaj, co robić, ale nie widzę powodu, żeby zakazać kobietom karmiącym picia mleka, bo Twoje dziecko miało plamy! - a do tego, de facto, sprowadzają się wszystkie "diety dla karmiących".

Odpowiedz
avatar arni90
2 4

@niemoja: No jasne że reaguje przybieraniem na wadze, ale naprawdę nie rozumiesz, że chodziło o niepożądane reakcje typu plamy czy bóle brzuszka? Gdzie ja napisałem że chce zakazać picia mleka krowiego matką karmiącym?! Być może nie złapałeś sensu mojej wypowiedzi. Chodzi mi o to że są sytuacje że dziecko ma kolkę widać że brzuszek boli bądź ma jakąś reakcje alergiczną, a matka twierdzi że dalej będzie jadła/piła wszystko bo "nie ma diety matki karmiącej". Jeżeli je/pije wszystko i dziecku nic nie jest, to pewnie że nie ma sensu się ograniczać. Widzisz chyba z mojego komentarza powyżej że nie broniłem żonie czegoś jeść. Inaczej nie wiedziałbym że mleko krowie źle działa na drugą córkę a kapusta na pierwszą.

Odpowiedz
avatar slothqueen
1 3

"dietą matki karmiącej" owa "matka karmiąca" powinna zacząć się przejmować dopiero wtedy, gdy dziecko ma ewidentne objawy alergii pokarmowej: biegunki, uporczywy i nieutulony płacz, brak przybierania na wadze. wtedy niekiedy ograniczenie alergenów w diecie matki pomaga uniknąć konieczności przejścia na mieszanki. ale jakieś fanaberie żywieniowe, gdy dziecko rośnie zdrowo powinny być tępione, bo odbierają kobietom chęć karmienia naturalnego, które jest przecież dla dziecka najlepsze.

Odpowiedz
avatar seemija
1 1

na sali ze mna lezala dziewczyna z corka, zajadala sie mandarynkami (cytrusy w diecie matki karmiacej wykluczone) i... tak mi pachnialo ze skusilam sie na jedna, u corki dziewczyny nic, moj syn dostal takich kolek ze nauczylam sie chodzic (po cc) tak ze; obserwowac swoje dziecko i jesc co mu nie szkodzi ;) ps, syn uwielbia mandarynki, teraz :D

Odpowiedz
avatar jonaszewski
0 2

Bywa i odwrotnie. W szpitalu, w którym się urodził mój syn, była dietetyczka układająca diety świeżo upieczonych matek. Ona też uważała, że nie ma czegoś takiego jak "dieta karmiącej matki". Mówiła jednak, że często się musi wykłócać z matkami, które się oburzają, że im proponuje rzodkiewkę czy inne, ich zdaniem, "nieodpowiednie" produkty. A ja cały czas czekam, aż mnie ktoś oświeci, jak wzdymające właściwości kapusty przechodzą z żołądka przez krew do mleka.

Odpowiedz
avatar Trepan
0 4

Z tą dietą to ostrożnie, że całkiem nie ma ograniczeń. Nie polecałbym kiszonej kapusty i innych takich. Najlepsze zalecenie: jeść zdrowo.

Odpowiedz
avatar madxx
0 2

@Trepan: ale kiszona kapusta jest bardzo zdrowa ;)

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
-1 3

Taa świństwa z hamburgera na pewno nie przeniknęły do krwii... Bo nie można się powstrzymać i przez jakiś czas zdrowiej się odżywiać.

Odpowiedz
Udostępnij