Parę lat temu, środek lata, warszawska starówka, dorabiam na kasie biletowej na Tarasie Widokowym. Sporo turystów z daleka i bliska. Ceny biletów to: 5 zł normalny i 4 zł ulgowy. Nie jakoś uber drogo.
Wchodzi zakochana para. Badawczo mi się przyglądają, przestępują z nogi na nogę i w końcu nabierają odwagi. Pytają czy w pierwszą rocznicę związku nie wpuszczę ich za darmo? Nie mają pieniędzy, tylko miłość. Nie był to żart. Zrobili przy tym błagalne miny, pani w udawanym wzruszeniu trzęsła podbródkiem.
Nie jestem związkofobką, ale jednak buziaki to żadna waluta, a szef by się wkurzył, że za romantyczną historię wpuszczam kogo popadnie - takie wieści szybko mogłyby się rozejść po mieście, a nawet jeśli nie, to byłoby to nieuczciwe.
Nie chcąc wyjść na totalną harpię zaproponowałam, że mogę im dać bilety ulgowe. Podziękowali twierdząc, że nie mają nawet tyle i rakiem wycofali się ze sklepu.
Kiedy zaczęłam obsługiwać kolejnych Klientów, zakochana para wbiegła na schody licząc, że nie zauważę tego faktu. Pech chciał, że pan, którego obsługiwałam w tym momencie okazał się być strażnikiem miejskim na urlopie. Poczuł się w obowiązku pomóc mi w tej sytuacji i ściągnął delikwentów za fraki. Prosili żeby nie wzywać policji, ale pan strażnik litościwy nie był. Okazało się, że to osoby poszukiwane za kradzieże w okolicy.
Co za podludzie.
OdpowiedzBonnie i Clyde:Początki
Odpowiedz"polisz ediszon" ;D
OdpowiedzI skończyła się im licencja na polowanie na smoki
Odpowiedz