Znowu praca.
Sytuacja wydarzyła się w lato. W skrócie przypomnę, pracuję w domu opieki. Dom się dzieli na trzy niezależne części, ja pracuję w tymczasowym domu opieki. Polega to na tym, że nie mamy stałych podopiecznych. Mieszkają oni w swoich prywatnych domach (czasem u rodziny), a na wypadek choroby, szpitala czy wyjazdu głównego opiekuna, przychodzą oni pomieszkać u nas i my się nimi opiekujemy. Czasem na 2-3 dni, czasem na 2-3 miesiące.
Rodzina przeważnie jak przywozi dziadka/babcie to wchodzi do środka, ogląda sobie oddział, wypijają sobie herbatkę, a jak przyjadą w porze obiadu to jeszcze sobie wszyscy razem zjedzą.
W pewien weekend lipca dostaliśmy notkę, że w poniedziałek przychodzi do nas pan X. Nie było go wcześniej u nas, więc nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Z notatek wyczytaliśmy tylko, że pan X ma 92 lata, po śmierci żony zamieszkał z synem i jego rodziną, ma lekkiego alzheimera i problemy z poruszaniem się. Rodzina wyjeżdżała na dwa tygodnie więc wykupili mu pobyt u nas. No spoko, po to jesteśmy.
Z niedzieli na poniedziałek pracowałam na nocną zmianę. Nocka kończy o 8 rano, a dziewczyny "z ranki" zaczynają o 7.30
7.25 nikogo nie ma.
7.30 nadal nikogo nie ma.
7.35 co jest do jasnej?
Nagle telefon z dołu:
- KukuNaMuniu jak masz spokój na oddziale to zejdź szybko na dół. I kieruj się od razu do frontowych drzwi.
No to lecę. Już z korytarza widziałam, że dziewczyny z ranki stoją w drzwiach i się gapią na coś za rogiem.
Podeszłam i oniemiałam. W połowie długości podjazdu dla wózków stała walizka. Na walizce jakaś teczka. Obok walizki wózek inwalidzki. Na wózku siedział jakiś dziadzio.
W międzyczasie wróciła jedna z dziewczyn, która biegała dookoła budynku (parking jest na tyłach), szukając kogokolwiek z rodziny. Nikogo.
To zabrałyśmy dziadzia do środka, żeby nam nie zachorował. Lato, nie było zimno, ale to jednak Szkocja - lekki deszczyk i wiało niemiłosiernie.
Z teczki wynikało, że to nasz pan X.
O 8 przyszła moja przełożona, która chwyciła za telefon i próbowała dodzwonić się do rodziny. Przez piętnaście minut bezskutecznie. Później odebrała synowa pana X i z pretensjami do przełożonej, że ta ją nęka telefonami(!), że ona już jest na lotnisku w Glasgow, że wchodzi do samolotu, że musi wyłączyć telefon, a my skoro dziadka już mamy to mamy się nim zaopiekować bo za to mamy płacone...Na pytanie czemu nie weszli do środka i nie dali znać personelowi, że już są, odpowiedziała, że nie mieli czasu.
Tak, kochana rodzinka podrzuciła dziadka pod budynek jak worek śmieci. Nie rozumiem tego. U nas nie jest jak w hotelu, że zameldować się można od jakiejś godziny. Można o której pasuje, nie byłoby problemu i oni o tym wiedzieli. Tylko powiedzieć.
Niestety, w nocy nie ma nikogo na recepcji a z okien oddziałów nie widać frontowego wejścia.
Boję się pomyśleć ile pan X tam siedział dopóki dziewczyny z ranki go nie znalazły.
Z naszego miejsca pracy do Glasgow jest ponad 2 i pół godziny samochodem. Jeśli to prawda, że po 8 byli już po odprawie na lotnisku, to myślę, że zostawili dziadka na podjeździe między 4.30 - 5 rano.
Ps. Dziadzio okazał się bardzo miły i kochany. Strasznie zaniedbany, ale tym to już dalej zajęła się szefowa...
Co to znaczy, że Pan miał :lekkiego Alheimera:? Miał po prostu wczesne objawy czy jak?
Odpowiedz@sotalajlatan: tak
OdpowiedzDzięki za odpowiedź :) nie znam się zupełnie na tej chorobie, więc zostałam "nagrodzona" minusami. Na czytelników piekirlnych zawsze można liczyć:)
OdpowiedzTaką "rodzinę" bym zakuł w dyby i smagał batem do krwi.
Odpowiedz@Jaladreips: Nie znasz sytuacji, więc nie oceniaj. Każdy kij ma dwa końce, a na podstawie historii bardzo ciężko ocenić motywy rodzinki. Czasem się zdarza, że dzisiejszy, zniedołężniały staruszek ileś lat temu zamieniał życie swojej rodziny w piekło. Oczywiście, mogło być tak, że podrzuca się "problematycznego" rodzica. Ale czasem jest tak, że ma to swoje uzasadnienie w zachowaniu w przeszłości.
OdpowiedzZ jednej strony szok i niedowierzanie. Z drugiej, nie tak dawno temu krążył filmik, jak to pracownica MOPSu znęcała się nad staruszką - tak wyzywając ją, jak i bijąc. Nie posiadam empatii za bardzo, ale to jest taki level sqrwienia, że w człowieku się krew gotuje tak czy siak.
Odpowiedza mi jak zwykle coś nie pasuje... Poranna zmiana zaczyna o 7.30 - przy czym z tego co piszesz przychodzą te kilka minut wcześniej. Ok - to norma. Szczególnie gdy praca wymaga przebrania sie. No i właśnie - pada deszcz - nieważne, że lekki. Dziewczyny z porannej zmiany po prostu sobie przyszły, ominęły moknącego dziadka olewając go, stanęły w drzwiach i przez minimum 10 minut gapiły się na niego,jak sroga w gnat, ?! Jedna poleciała szukać tych co go przywieźli - ok. Ale reszcie do głowy nie przyszło nawet, żeby dziadka z deszczu zabrać?
Odpowiedz@Iras: w sumie racja. "Parę minut przed" 7:30, a jak zaszła o 8 to dziadek ciągle przed budynkiem, więc trochę sobie posiedział jak one latały na około.
Odpowiedz@Lobo86: o 8 przelozona zaczela dzwonic do rodzinki - tu juz byl zabrany. No i z historii wynika, ze jedna latala wokol budynku. Tak czy inaczej - widząc staruszka na wózku, który moknie w deszczu, gdzie widać, że sam się nie przetransportuje (szczególnie z walizką) - to pierwsze co sie nasuwa jest zabranie go z deszczu - szukanie tych co przywieźli jest tu sprawa drugorzędną. - chociaż skoro było kilka osób na miejscu to te co sterczały w drzwiach mogły ruszyć zady i staruszka wciągnąć do środka. Druga sprawa - skoro dziadek ma raptem początki alzheimera (kwestia dyskusyjna, bo rownie dobrze może to być demencja starcza - skoro zaniedbany to raczej nikt sie nie bawil w diagnostyke CO dokladnie to jest - szczególnie, że początki w obu przypadkach sa identyczne) to czemu nikomu nie przyszło do głowy spytać go kim jest, co tu robi, kto go przywiózł itp? Przy początkach alzheimera, czy demencji, wciąż byłby w stanie na takie pytania odpowiedzieć.
Odpowiedz@Iras: zerknięcie w teczkę, aby zobaczyć kto to to raczej nie potrwało pół godziny. Założyłem, że telefon poleciał od razu po wtoczeniu dziadka do budynku. W tym wieku kondycja intelektualna czy zdolność wyraźnego wyartykułowania prostego zdania może być trudna lub wręcz niemożliwa. Po prostu wiek robi swoje i nie musi to wynikać z konkretnego schorzenia. Skoro nie mógł samemu podjechać wózkiem, to oznacza, że był zbyt słaby. W takiej sytuacji człowiek może być zwyczajnie zbyt słaby, aby cokolwiek powiedzieć. Zwłaszcza po kilku godzinach siedzenia pod chmurką. To, że facet nie umarł przed tym budynkiem w takich warunkach, to istny cud.
Odpowiedz@Iras: Już wyjaśniam, bo widzę, że dopatrzono się nieścisłości. Czasem pomijam szczegóły, które wydają mi się nieistotne a widać, że jednak są konieczne. 1. Często zdarza się tak ze pacjent przywozi duzo rzeczy i ciężko rodzinie zabrać sie "na raz". Wtedy to co wzięli za pierwszym razem zostawiają przed bydynkiem i biegną do samochodu po resztę. Wyobraźcie sobie ze wracacie z samochodu, a tam przed domem dziadka/babci nie ma... Zawał na miejscu. Wiem, że mogliby pierwszą część wprowadzic do budynku i spokojnie iść po resztę, ale jeszcze nie widziałam żeby ktoś tak zrobił. 2.To też do pkt 1. Ze względu na naszą "restrain policy", nie mamy prawa w żaden sposób powstrzymywać, ograniczać lub wpływać na wolność drugiego człowieka. Nie mamy prawa podejść i zabrać drugiego człowieka z ulicy. Dopiero gdy nie udało znaleźć sie opiekuna prawnego a z dziadziem nie dało się dogadać, to zabrałyśmy go do budynku. Każda z nas musiała potem raport pisać, uzasadniając zabranie do budynku bez zgody. 3. Pan X nie mówił nic. Siedział, patrzył i nic. Później dopiero jakieś pojedyncze tak, nie, nie wiem. Troche więcej mówił np w swoim pokoju gdy był z nim tylko jeden opiekun. Nie czuł się komfortowo przy większej ilosci osób. 4. Teczka. Po wejściu brytyjskiego GDPR, a polskiego RODO a także naszych wewnętrznych przepisów, bez prawnego opiekuna i oficjalnej zgody nie mamy prawa otworzyć nic co moze zawierać dokumenty bądz informacje o podopiecznym. Koniec, kropka. Tu nie ma co dyskutować. 5. My żuczki zaczynamy ranną zmianę o 7.30,przełożona o 8. Przyszła chwilę przed, wysłuchała co się stało i zarządziła otworzenie teczki. Dzwonienie zostawiłyśmy jej. 6. Ile stały laski na zewnątrz zanim ja zeszłam? Nie będę kłamać, nie mam pojęcia czy to była 7.15 czy 7.25. Wiem, ze najpierw jedna weszła do środka i pytała dziewczynę z dołu o co chodzi z mężczyzną na zewnątrz. Gdy wyszło że ta nie ma pojęcia, zadzwonily do mnie a druga dziewczyna ruszyła na parking. Acha. No i jak przełożona przyszła, to pan X już był w budynku. Jeśli coś jeszcze mogę wyjaśnić, to pytać.
Odpowiedz@KukuNaMuniu: ad 1 - to dalej średnie wytłumaczenie dla zostawienia dziadka w taką pogodę na dworze. ad 2 - "Nie mamy prawa podejść i zabrać drugiego człowieka z ulicy." Ta sytuacja to bezpośrednie zagrożenie życia dla tamtego dziadka i takie prawo macie. Każdy ma w całej Europie. ad 4 - nie macie prawa go przeszukać w sensie naruszenia nietykalności cielesnej (w PL jest to samo), ale "do wglądu" ze względu na konieczność zabezpieczenia zdrowia i życia, oraz z uwagi na charakter pracy i okoliczności zdarzenia można.
Odpowiedz@Lobo86: I nie musicie mi mówić, ja wiem że niektóre przepisy są bez sensu ale nic nie poradzę i ich w życiu nie przeskoczę. Wiecie, że gdyby panX chociażby szepnął "chce tu zostać", to byśmy musiały go na tym podjeździe zostawić? A gdyby później powiedzial do szefowej "chcialem tam zostać a one mnie zabrały" to przeciwko nam rusza śledztwo i wtedy w najlepszym razie upomnienie, ale z reguły nagana z wpisem do akt. A za punkt 4 (teczka) od razu dyscyplinarka. Nawet za dużo nie dyskutują.
Odpowiedz@Lobo86: Dlatego w punkcie 4, po RODO jest napisane "a także naszych wewnętrznych przepisów". Nie mogę tknąć i koniec. Musi być podpisana zgoda przez: a) pacjenta-jesli ma zdolność do podejmowania decyzji b) jesli nie ma zdolnoşci to opiekun prawny c) pacjenta care manager d) nasz manager A tak szczerze, ryzykowałbyś dostanie dyscyplinarki gdybyś wiedział, że za ok 10 minut będzie szefowa?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2018 o 23:55
@KukuNaMuniu: "A tak szczerze, ryzykowałbyś dostanie dyscyplinarki gdybyś wiedział, że za ok 10 minut będzie szefowa?" Powiem tak - w nosie mam prawo jeśli zagrożone jest życie ludzkie. Co mnie obchodzi szefowa? Albo praca? Znajdę inną. Nie w tej branży - to w innej. Życie jest natomiast jedno. I naprawdę, każdy wybroniłby się z interwencji w takiej sytuacji, bo sytuacja z historii to stan zagrożenia życia (hipotermia u pacjenta niechodzącego i geriatrycznego) i ściągnięcie staruszka na wózku inwalidzkim (z którym nie ma kontaktu, bo od x czasu siedzi w deszczu i na wietrze) do budynku, kwalifikuje się jako udzielenie pierwszej pomocy. Dziwię się, że nikt z was karetki nie wezwał skoro nie było z facetem kontaktu....
Odpowiedz@Lobo86: Ile masz lat?
Odpowiedz@Lobo86: Ani w poście ani w żadnym komentarzu nie napisalam że jego życie było zagrożone. Twoje "nie było z nim kontaktu" brzmi, jakby on był nieprzytomny. Nie dramatyzuj i nie wyolbrzymiaj. Był przytomny, siedział sobie, patrzył sie, troche rozglądał. Tylko sie nie odzywał.Temperatura w porządku, cisnienie w porządku, puls w porządku.Żadna dyspozytorka nie wysłałaby karetki, tylko kazałaby wezwać lekarza z przychodni. Co zresztą zrobiliśmy ale z zupełnie innych powodów.
Odpowiedz@KukuNaMuniu: " nie napisalam że jego życie było zagrożone." To wynikało z sytuacji. Ponad 90letni facet na wózku inwalidzkim od x godzin siedzi na deszczu i wietrze i nie ma z nim kontaktu. Hipotermia u pacjenta geriatrycznego i niechodzącego to realne zagrożenie życia, a takie okoliczności dają podstawy do zastosowania ATLS (Advanced Trauma Life Support funkcjonuje w całym UE - u ciebie też). To, że ostatecznie było z dziadkiem wszystko OK to niejako nie zmienia postaci rzeczy. Tym bardziej, że jednak dziadek został na jakiejś podstawie wprowadzony do budynku i przebadany. Bo przecież nie czekaliście z tym, aż jaśnie wielmożna rodzinka odbierze telefon (bo i skąd numer jakbyście nie zajrzeli do teczki?). @greggor: odpowiednio dużo, aby nie bać się reakcji przełożonego w podobnych sytuacjach.
Odpowiedz@Lobo86: Widzę, że czegokolwiek bym nie napisała to ty i tak wiesz lepiej. Znasz się lepiej na mojej pracy, znasz sie lepiej na moim regulaminie, wiesz lepiej jak działa moje szefostwo no i oczywiście wiesz najleiej ze wszystkich jak się czuł nasz pan X. Ani jeden z twoich komentarzy nie dotyczył bezposrednio historii. Gadasz że życie ludzkie dla ciebie takie wazne ale ani razu nie spytałaś co sie stało z panem X. Nieważne co powiem, Twoje musi być na wierzchu. Jak nie ma problemu to go wymyślisz, bo Twoje nadal musi być na wierzchu. Bo Twoja Prawda jest Twojsza. Jest takie powiedzenie "nie dyskutuj z głupim bo cie zniży do swojego poziomu i pokona doświadczeniem". Nigdy nie wdawałam się w durne i bezcelowe pyskówki w komentarzach, a tu proszę, udało ci się ściągnąć mnie do swojego poziomu. No dobra, ty tu zostań i dalej się wykłócaj, a ja wracam na swój poziom.
Odpowiedz@KukuNaMuniu: Ty się Lobo nie przejmuj. Chłop ma taką wiedzę na każdy temat, że mógłby przecież wysłać rakietę na Marsa i go skolonizować a siedzi i się mądrzy na piekielnych.
Odpowiedz@Lobo86: Ty, w świecie realnym, nie masz chyba zbyt dużo przyjaciół?
Odpowiedz@KukuNaMuniu:"Gadasz że życie ludzkie dla ciebie takie wazne ale ani razu nie spytałaś co sie stało z panem X." Bo mnie nie obchodzi co się z nim ostatecznie stało. "Znasz się lepiej na mojej pracy, znasz sie lepiej na moim regulaminie" W nosie mam twoją pracę i wasz regulamin. To wasza wewnętrzna sprawa. Ja piszę pod kątem czysto medycznym. Jeśli naprawdę uważasz, że wielogodzinne siedzenie przez 90latka w takich warunkach w żaden sposób mu nie zagraża, to co się burzysz, że rodzinka go tak zostawiła? To, że ostatecznie nic mu nie było to ogromne szczęście. Ale taka sytuacja, dla osoby w takim wieku jest szalenie niebezpieczna. @Iras słusznie zauważył - to że rodzina go zostawiła pod drzwiami to jedno, ale to, że wy staliście i patrzyliście przez pół godziny na dziadkiem "bo regulamin" to zupełnie inne buty. Dość sprytny wybieg swoją drogą, żeby nie odpowiedzieć na pytanie na jakiej podstawie prawnej w takim razie w końcu go zabraliście do budynku i przeszukaliście ową teczkę, aby zadzwonić do rodziny? Bo z jednej strony zapierasz się że na takie rzeczy nie pozwala wam prawo, ale jednak....ktoś to zrobił.
Odpowiedz@KukuNaMuniu: Historia na plus, tylko szkoda dziadka. Dyskusja z Lobo86 jest jak jedzenie budyniu widelcem. Niby można ale szkoda czasu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 listopada 2018 o 9:49
@Lobo86: Twoje pieprzenie kotka za pomocą młotka trochę przypomina mi memy z Wałęsą :) Stalyśta tam we dwóch, Lobo pierwszy, Jan Paweł drugi...
OdpowiedzCzego was w szkołach uczyli? Pominę fakt, ze geriatrie miałem akurat na studiach, to zarówno w gimnazjum, jak i liceum na specjalnych pogadankach uczulali nas, żeby szczególnie w okresie zimowym zwracać uwagę na starszych ludzi siedzących samotnie na ławkach przy skwerach i parkach (lub po nich bezwiednie krążących), bo może się okazać, że się po prostu zgubili, a odwodnienie i hipotermia mogą być dla nich zabójcze. Dla ludzi w tym wieku nawet posadzenie tyłka w bardziej energiczny sposób może skończyć się złamaniem kręgosłupa ze względu na wszechobecną osteoporozę. Problem zgubienia się seniora jest tak powszechny i ma takie konsekwencje, że nawet breloki lokalizacyjne można dla nich kupić. A zapalenie płuc? Dla ludzi powyżej 75 roku życia śmiertelność wynosi ~25%, a może przejść bezobjawowo, bo w tym wieku objawy są już nieswoiste. Odwodnienie? Skutki też mogą być opłakane. Poczytaj sobie zanim jakiekolwiek informacje uznasz za piepszenie: http://prosenior24.pl/wp/odwodnienie-u-osob-starszych/ https://podyplomie.pl/medycyna/10593,zapalenie-pluc-u-osob-w-podeszlym-wieku W zasadzie co roku jest to samo i podobne akcje społeczne są uruchamiane z zakresu "pomóż seniorowi", gdzie między innymi takie kwestie są poruszane. @Iras zwrócił słusznie uwagę na ilość czasu jaką zajęło pracownicom specjalistycznego zakładu na zabranie dziadka z dworu, do budynku. "Bo nie wolno". To też jest piekielność. I to mnie zastanawia. Co było zatem podstawą interwencji, skoro wedle ich przepisów tknąć go niby nie mogli?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 listopada 2018 o 10:38
@KukuNaMuniu: 1. w opisanej syuacji - jest pozbawione logiki. Deszcz, mocno wiejący wiatr - jeśli rodzinka nawet polałaby po dodatkowe bagaże - czemu dziadka nie wprowadzili do środka, zamiast go zostawiać, żeby moknął? Rozumiem, że ktoś mógłby się ewentualnie przestraszyć - dlatego pozostawionego osobnika wprowadza się do środka, a ktoś zostaje by poinformowac ewentualna rodzine, gdzie zostawiony jest. Szczególnie, że i tak sterczały i się gapiły. 2. Nikt nie mówi tu o ograczaniu wolnści, czy przetrzymywaniu - chodzi po prostu o wprowadzenie staruszka do wnetrza, żeby nie moknął. W raporcie można różne rzeczy pisać - byle były logiczne i zgodne z prawem. "w związku z zagrożeniem zdrowia przez wietrzną i deszczową pogodę, dziadek zostal zabrany do srodka, podczas gdy X i Y poszukiwały prawnych opiekunów". 3.Czyli alzheimer nie lekki, ale co najmniej średnio zaawansowany. 4. Nikt nie mówi by teczę otwierac - niechby sobie została na zewnątrz. Chodzi o samego dziadka i uchronienie go od moknięcia. 5. Do tego punktu nic nie mam. Co do ewentualności, że dziadek "chce zostać" - to sytuacja wygląda nieco inaczej. Bo jednak cos powiedział, a ze nieznajomy, to nie macie informacji czy ubezwłasnowolniony itp. Tu chodzi po prostu o zwykły zdrowy rozsądek i ludzkie podejście
Odpowiedz@Lobo86: "Czego was w szkołach uczyli?" Niczego, my debile i prostaki co skończyły zapyziałą podstawówkę na jakiejś zabitej dechami wsi... "Pominę fakt, ze geriatrie miałem akurat na studiach..." No ale nie pominąłeś bo jednak o tym wspomniałeś - ot, paradoks... "...to zarówno w gimnazjum, jak i liceum na specjalnych pogadankach uczulali nas, żeby szczególnie w okresie zimowym zwracać uwagę na starszych ludzi siedzących samotnie na ławkach przy skwerach i parkach (lub po nich bezwiednie krążących), bo może się okazać, że się po prostu zgubili, a odwodnienie i hipotermia mogą być dla nich zabójcze. " Jak rozumiem, teraz sprawdzasz każdą napotkaną samotna starszą osobę czy nie jest odwodniona i czy aby się nie zgubiła? Nie chce mi się komentować reszty - całe to twoje pieprzenie to czysta demagogia. Musisz być bardzo zakompleksionym człowiekiem, skoro potrzebujesz dowartościować się na każdym kroku. Kicham na ciebie z ironią, drogi Lobo. Twoje cenne materiały i wiedza którą się tak usilnie starasz ze mną podzielić to nie dla mnie - jam człek prosty, nie zrozumiem. Rozumiem natomiast dlaczego dziewczyny nie zabrały dziadka od razu - raz że przyczyny zostały obszernie opisane, dwa - mieszkałem w Anglii 6 lat i poznałem troszkę tamtejszą specyfikę. Oczywiście, Ty zrobiłbyś to lepiej (szybciej, mądrzej, więcej). Wierzymy. Naprawdę. Nie musisz nas już więcej przekonywać, nieszczęśliwy człowieku...
Odpowiedz@Fenriss: Od dobrych kilku lat z przyjemnością czytałam historie na piekielnych, ciekawe i trafiające w sedno komentarze. Niestety od jakiegoś czasu aż strach kliknąć na komentarze bo wszędzie po kilka lub kilkanaście wręcz napastliwych wypowiedzi Lobo86. Każdy kto się wypowie na forum jest zaraz atakowany, podobnie autor historii. Czy tylko ja mam takie odczucia?
Odpowiedz@Fenriss: " Jak rozumiem, teraz sprawdzasz każdą napotkaną samotna starszą osobę czy nie jest odwodniona i czy aby się nie zgubiła? " W parku/skwerze lub krążącą bez celu? Spotykam w miarę regularnie. Do kilku takich zagubionych ludzi w sezonie zimowych wzywam straż miejską. Na przestrzeni lat to będzie już z kilkadziesiąt takich przypadków. W przeważającej większości byli w bezpośrednim sąsiedztwie swojego miejsca zamieszkania. Ale zdarzyło się kilka razy, że potem straż wzywała pogotowie. Co w tym dziwnego? Zasadniczo to was tu kompletnie nie rozumiem. Wrzucacie historie o piekielnościach, piętnujęcie marazm społeczny i znieczulicę, ale jak ktoś działa czy wytyka zaniechanie innym użytkownikom, to od razu jakieś anse. Taka wsiowa mentalność. Taki Kowalski, co narzeka na powietrze, a na allegro sprzedaje domowej roboty palniki na przepracowany olej, bo "dobrze grzeje", a "jak nie widać dymu, to nie szkodzi".
Odpowiedz"Strasznie zaniedbany, ale tym to już dalej zajęła się szefowa..." - znaczy zgłosiła to gdzieś? Tak z ciekawości pytam, jak właściwie się tym zajęła :)
Odpowiedz@Koralik: Tak. Pan X mial liczne siniaki na rękach (chociaż to o niczym nie przeświadcza bo starszym ludziom łatwiej pękają naczynka) a do tego na nogach miał miał tak zaawansowany Cellulitis (zapalenie tkanki łącznej), że myślałyśmy, że mu łydki odpadną. Pęcherze wielkości brzoskwini, stare i nowe strupy wręcz jeden na drugim, wszystko podchodzące ropą,wszystko czerwone, zaognione bolące. Potem okazało się, ze opiekunowie środowiskowi, którzy chodzili do niego do domu już kilkakrotnie zgłaszali problem rodzinie ale ci nic nie zrobili. Gdy środowiskowi sami próbowali wezwać pielęgniarkę to rodzina powiedziała, że nie ma potrzeby i nie wpuściła jej do domu. Tego typu zaniedbanie podchodzi już pod znęcanie. To i fakt porzucenia sprawiło, że szefowa zgłosiła to odpowiednim inspektorom i w porozumieniu z pacjenta care managerem moja firma wystąpiła i przejęcie opieki prawnej. Wszystko jeszcze jest w toku bo takie rzeczy trwają ale pan X jak na razie nie wrócił do domu. Mam nadzieję, że moja firma wygra, bo nie wyobrażam sobie, że on mógłby wrócić do domu. Ps. Po 2-3 tygodniach, gdy pęcherze i rany na stopach i podeszwach zaczęły sie goić, okazało się, że pan X może pokonywać przy balkoniku krótkie dystanse.
OdpowiedzO Boże... :( biedny człowiek.
Odpowiedz@sotalajlatan: w PL nie jest lepiej. Poczytaj o kolejnych aferach z nielegalnymi domami spokojnej starości, które były zwyczajnymi umieralniami, gdzie pacyfikowano lekami ludzi aż do stanu warzywa. Co roku jest też masa akcji społecznych prowadzonych przez wiele fundacji dot. właśnie przemocy wobec ludzi starszych. To powszechny problem, a nie odosobnione przypadki. I nie tylko wśród rodzin/opiekunów, ale też dotyczy to ludzi, którzy zawodowo mają opiekować się seniorami i im pomagać. Zerknij na to i filmiki co wyczynia ta pracownica MOPSu. Ale jak jesteś bardziej emocjonalna to weź chusteczki od razu. https://www.tvn24.pl/poznan,43/kamera-nagrala-opiekunke-starszej-kobiety-bije-ja-po-glowie-krzyczy,879673.html
Odpowiedz@Lobo86: Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z faktu, że nagłaśniane są tylko te złe przykłady, a o dobrych się nie wspomina, bo dobre historyjki gorzej się sprzedają niż złe. W ten sam sposób działa budowanie wizerunku kościoła jako instytucji przepełnionej pedofilią, urzędów pełnych korupcji i wrednych pań z okienek, które próbują interesanta zbyć najszybciej jak mogą albo szpitali, w których z trzech posiłków w ciągu dnia może udałoby się uzbierać jedno pełnowartościowe śniadanie, a personel tylko czeka aż pacjenci umrą, żeby mieli mniej roboty. O wzorowo funkcjonujących instytucjach się nie mówi, bo nie ma komu o tym słuchać.
Odpowiedz@kitusiek: to, że u nas istnieje niejako instytucja babci i dziadka, czego w wielu krajach nam zazdroszczą to inna sprawa. Podobnie jak zazdrości nam się WOŚPu. Fantastyczne akcje są przeprowadzane też przez różne fundacje. Tylko piekielnością jest tutaj fakt, że w ogóle takie akcje społeczne przeprowadzać trzeba. Tylko o to mi chodzi. Bo to oznacza, że nie są to odosobnione, pojedyncze przypadki a realny problem społeczności seniorów. To, że w mediach króluje informacja strachu to żadne novum. Budowanie wizerunku Kościoła...pośmiałem się. Wiesz, że jest coś takiego jak rejestr pedofilów? A wiesz czemu jest zakaz umieszczania w nim księży katolickich? ;)
Odpowiedz@KukuNaMuniu: Dzięki za odpowiedź :) Życzę powodzenia w walce o prawa tego pana, szkoda by było żeby dalej go zaniedbywali.
OdpowiedzI przy tym deszczu i wietrze zamiast od razu wprowadzić go do środka koleżanki stały i obserwowały do czasu aż się pojawiłaś?
Odpowiedz