Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W piątek, 9 listopada zadzwoniła do mnie lokatorka. Zepsuł się piecyk w…

W piątek, 9 listopada zadzwoniła do mnie lokatorka. Zepsuł się piecyk w łazience (odpowiedzialny zarówno za ciepłą wodę, jak i ogrzewanie w domku). Kapie coś, czy mogę przysłać kogoś do naprawy.

Ok. Co miesiąc płacę niemały abonament serwisowi British Gas, właśnie w takim, a nie innym celu. Korzystając z aplikacji na telefonie, umówiłam wizytę na poniedziałek, pomiędzy 8 a 13.

W poniedziałek pan inżynier przyszedł, pogrzebał przy piecyku, stwierdził, że nie ma części, więc przyjdzie jutro po południu. Nie przyszedł, zadzwonił do lokatorki, powiedział, że część będzie na czwartek, po czym w czwartek się nie pojawił, za to status wizyty w aplikacji zmienił się na "nie zastano nikogo w domu".

Tu ja już wkurzyłam się całkiem uczciwie, zadzwoniłam do obsługi klienta i umówiłam kolejną wizytę, wyrażając przy okazji swoją niepochlebną opinię o ich inżynierach i systemie rezerwacji. 

Niestety, ze względu na to, że i ja, i lokatorka pracujemy i wolnego wziąć nie mogłyśmy - następna wizyta dopiero w kolejny poniedziałek. 

W poniedziałek pan przyszedł, podumał, zadzwonił po kolegę, zdjęli i rozkręcili piecyk, po czym stwierdzili, że oni go naprawią następnego dnia. Z lokatorką umówili się na wtorek na dziewiątą rano. Dziewczyna przyszła do domu o 8:30 (ze względu na temperaturę sypia u koleżanki) tylko po to, by znaleźć w drzwiach karteczkę, że inżynier był o 8:15 i w związku z nieobecnością domowników odwołał umówioną wizytę.

Gdybym go wtedy dorwała, to chybabym mu przysłowiowe nogi z… powyrywała.

Pomijając olewacki stosunek do zlecenia i zleceniodawcy, to jest to po prostu okrutne i nieludzkie, by skazywać kogokolwiek na mieszkanie bez ogrzewania i ciepłej wody w połowie listopada.

Zadzwoniłam na infolinię, pan konsultant zaczął się ze mną kłócić, że niemożliwe, że oni nie robią wizyt na godziny, tylko na przedziały czasowe, że może lokatorka nie zrozumiała. 

Może nie mówi ona perfekcyjnie po angielsku, ale na liczbach na pewno  się zna - pracuje w sklepie, co skomentowałam panu dosyć jadowicie. Pan konsultant, wyczuwając nadchodzącą burzę, trochę zszedł z tonu i zapytał, co może zrobić.

Kolejna wizyta jutro rano. Zażądałam innego inżyniera i przysłania formularza skargi.

Trzymajcie kciuki, bym nie musiała dopisywać dalszego ciągu na Piekielnych. :-) 

by GoshC
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
5 7

Znajomi mieli podobne przeboje z Southern Electricks, a my z naprawą pralki. Agencja, przez którą wynajmowaliśmy mieszkanie, też miała taką umowę z firmą zajmującą się AGD i hydrauliką. Czekaliśmy ponad miesiąc na naprawę. Za pierwszym razem nie miał części, potem ściemniali, że nikogo w domu nie było (konsultantka się wygadała, że zapomnieli). Na końcu okazało się, że to była jakaś totalna pierdoła, którą mąż wymieniłby sam no ale nie mógł, bo umowa.

Odpowiedz
avatar GoshC
11 11

@Bryanka: do urządzeń gazowych niestety trzeba mieć uprawnienia. Ale to co zapłaciłam w ramach serwisu w ciągu ostatniego półtora roku to pewnie spokojnie wystarczyłoby mi na prywatnego inżyniera i byłoby zrobione od ręki.

Odpowiedz
avatar Locust
4 4

My akurat mieliśmy dobre kontakty z British Gas. Właściciel domu, który wynajmujemy, wykupił tę samą usługę ale dal nam numer, dzięki któremu sami możemy zgłaszać usterki i umawiać wizyty. Przydało się w zeszłym roku, bo boiler odmówił posłuszeństwa. Ze względu na male dziecko w domu zostaliśmy obsłużeni w trybie ekspresowym i już na drugi dzień z rana inżynier był u nas. Usterka na szczęście okazała się drobna i łatwa w naprawie.

Odpowiedz
avatar GoshC
8 8

@Locust: mój angielski jest nieco lepszy niż angielski mojej lokatorki, dlatego to ja się tym zajmuję. Niestety, mieszka ona z sublokatorem i małych dzieci tam nie uświadczysz. A szkoda :-) Podejrzewam, że jak inżynier zobaczył młodą dziewczynę, która po angielsku nienajlepiej, to uznał, że może olać sprawę. Na razie sprawdzam jak wygląda proces składania skargi i już wiem, że ostatnim ogniwem będzie ombudsman :-)

Odpowiedz
avatar GlaNiK
5 5

@GoshC: Prawdopodobnie wystarczy, że im wspomnisz o rzeczniku i będą napełniali portki... Nie jestem pewny czy w UK ma podobne uprawnienia jak w Irlandii, na wielu płaszczyznach oba kraje działają bardzo podobnie, a w Irlandii na słowo rzecznik od razu wszystko idzie załatwić.

Odpowiedz
avatar GoshC
3 3

@GlaNiK: jak jutro mi tego nie zrobią to kontaktuję się z ombudsman service. Wiem jak to jest mieszkać w zimie w nieogrzewanym domu.

Odpowiedz
avatar MeowingMeow
1 1

@GoshC: ombudsman pomaga w momencie gdy complaint process u danego service advisor został zakończony, a Ty ciągle nie jesteś usatysfakcjonowany z resolution.

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

@GlaNiK: gdybym ja to wiedziała że trzy lata temu... Ale od roku przeszłam na ciemną stronę mocy i jestem landlady a nie lokatorem :-)

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 0

@GoshC: :) Niech moc będzie z Tobą :)

Odpowiedz
avatar Zunrin
2 4

To nie mają tam techników, tylko same inżyniery chodzą na naprawy?

Odpowiedz
avatar babubabu89
0 2

@Zunrin: przecież tylu ciemnych inżynierów i lekarzy zaprosili, że rynek mają pełny ;]

Odpowiedz
avatar GoshC
2 2

@Zunrin: mówi się "Gas engineer" i po prostu przetłumaczyłam dosłownie.

Odpowiedz
avatar janhalb
3 3

@Zunrin: Po angielsku (ale UK, w USA nie) "engineer" to nie jest to samo, co u nas "inżynier". Inżynier to u nas gość po studiach na politechnice, natomiast w UK (zwłaszcza w tradycyjnym rozumieniu) "engineer" to mniej więcej tyle, co "technik". Natomiast nasz inżynier (po studiach) to "graduate engineer". Teraz jest z tym trochę zabawy, bo za oceanem (Kanada i USA chyba też) żeby używać tytułu "engineer" trzeba mieć studia (jakieś państwowe przepisy to regulują), więc powoli w UK też się to zmienia. Niemniej w tradycyjnych układach "engineer" to technik.

Odpowiedz
avatar Zunrin
3 3

@janhalb: dzięki za wytłumaczenie.

Odpowiedz
avatar KukuNaMuniu
0 0

Parę lat temu też miałam w British Gas wykupiony abonament/ubezpieczenie na ogrzewanie. I po tym jak nam padł piec, mieliśmy z nimi dokładnie takie same przeboje. Abonament wykupiony na rok, więc po upłynięciu tego czasu, bez żalu im podziękowaliśmy. Po pożegnaniu zarzucili nas listami i telefonami twierdząc, ze musimy zapłacić karę za zerwanie umowy. Nie mogliśmy sie od nich opędzić ani nic wytłumaczyć. Dopiero Citizen Advice pomogło. Jeśli możesz, to zwiewaj od nich.

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

Od lokatorki wiem, że piecyk nareperowany. Podobno pan zostawił po sobie niezły bałagan, ale jeszcze tego nie widziałam.

Odpowiedz
avatar Elettaria
0 0

@GoshC: jeśli chodzi o zachowanie inżynierów oraz ich nieprzychodzenie na czas to pozwolę sobie dad Ci kilka rad :) sama pracuje w Anglii dla firmy energetycznej i jeśli coś jest nie tak a firma nie reaguje na Twoje skargi, zawsze warto powiedzieć że w takim razie pójdziesz do Ofgem lub Ombudsman energy service czy nawet CAB (Citizens Advice Bureau). Wtedy powinnas zostać zapytana czy chcesz rozmawiać z managerem. Polecam również napisać maila - telefony nie są traktowane z takim samym priorytetem jak maile czy listy. Poza tym, firma dla której pracuje ma coś co nazywa się "customer charter" oraz "service guarantee" i za każde niepojawienie się inżyniera możesz dostać £20-£30 rekompensaty. Warto się zapytać. Polecam również poprosić British Gas żeby otworzyli oficlajna skargę w Twoim imieniu, dali Ci numer skargi plus wysłali Ci listownie coś co nazywa się Complaint Handling Statement bo ten dokument powie Ci jak możesz sobie poradzić w razie kłopotów z dogadaniem się z firma :) jak coś to daj znać, pomogę!

Odpowiedz
Udostępnij