Losując historie trafiłam na opowiadanie kobiety, która jako dziecko marzyła o aktorstwie, a jej marzenia zostały na kilkanaście lat pogrzebane przez nauczycielkę i tak mi się przypomniało, że moja matka też była mistrzem w gaszeniu dziecięcych/nastoletnich marzeń.
1) Będąc w podstawówce czytałam czasopismo "Uśmiech numeru" (dowcipy, komiksy, porady, wszystko na nawet niezłym poziomie. Teraz takich nie robią :/). W "Uśmiechu..." była rubryka z listami, a w niej specjalny narożnik dla rekordzistów. Ot, jakaś dziewczyna pisała, że ma 36 porcelanowych słoników, więc stosowna informacja i zdjęcie trafiały do narożnika. A ja miałam całkiem pokaźną jak na mój wiek biblioteczkę...
JA: Mamo, dasz mi na znaczek? (nie śniło mi się wtedy że istnieje coś takiego jak mail!) Chcę napisać do "Uśmiechu..." o moich książkach, może o mnie napiszą.
MAMA: Co napiszą, o kim napiszą, to już nie mają o czym pisać tylko o tobie, masz się też czym chwalić, za naukę byś się wzięła, przestanę ci ten "Uśmiech..." kupować, tylko głupoty ci w głowie... itd.
2) W "Uśmiechu..." co miesiąc był jakiś konkurs, można było jakieś drobiazgi wygrać.
JA: Mamo, napiszę do "Uśmiechu..." bo zobacz, jest konkurs czytelniczy, a ja tę książkę czytałam i znam wszystkie odpowiedzi. Kupisz mi znaczek? Można wygrać...
MAMA: A co ty tam wygrasz, gorzkie żale na fujarce chyba, wzięłabyś się za lekcje... itd.
3) To już późniejszy okres, liceum. Po około dwóch latach nieregularnych ćwiczeń i całej masie poprutych robótek udało się(!) i wydziergałam swoją pierwszą serwetkę. Pękając z dumy zaniosłam ją mamie z propozycją położenia na regale.
MAMA: Co ty mi tutaj, to się nie nadaje, to trzeba umieć robić a co ty umiesz, ty nic nie umiesz, to trzeba oczko w oczko robić, a ty tak nie umiesz, i co ja mam z tym gównem zrobić, może jeszcze koszyczek od święconki tym wyścielić?
JA: A mogłabyś najpierw spojrzeć, a potem krytykować?
MAMA: Nie muszę patrzeć, i tak wiem.
4) A to najświeższe. Na szczęście mojej córki przy tym nie było.
Mama wbija do mnie z wizytą i widzi lalki poubierane w "sukienki" z krepiny łączonej taśmą klejącą.
MAMA: I ty jej pozwalasz tak krepinę marnować, nie lepiej do przedszkola zostawić?
JA: Po pierwsze krepina droga nie jest, po drugie w przedszkolu ma wszystko co trzeba, po trzecie niech rozwija kreatywność, może zostanie jakąś projektantką mody?
MAMA: Srantką zostanie nie projektantką!
I nie, nie przeszło jej do tej pory...
rodzinka
może jej mama a Twoja babcia też tak skutecznie gasiła jej zapędy artystyczne
Odpowiedz@alijana: Nie moze, a na pewno. Niekoniecznie artystyczne - jakiekolwiek. Rodzice nie wspierajacy swoich dzieci, to wciaz norma. Niestety tutaj tez jest problem przegiec w druga strone. A pozniej rozczarowania. Moja mama mi sie przyznala, gdy ja mialem juz skonczone studia magisterskie i zaczynalem kolejny 'level' na uczelni, ze ona tez chciala studiowac, zalatwila sobie miejsce na uczelni i w akademiku, bo mature zdala spiewajaco (matura 1981, moja mama nie ma oceny nizszej niz 5, na swiadectwie licealnym 4- z rosyjskiego, reszta 5), ale jej rodzice powiedzieli 'Na liceum i internat sie zgodzilismy, a teraz zapomnij. Ze wsi jestes i na wsi zostaniesz, nie licz na to, ze zostaniesz kims wiecej'. I moja mama zrezygnowala ze studiow. Nie z marzen, bo jednak znalazla prace w 'miescie', a pozniej miala dzialalnosc, ale nieskonczona uczelnia jest jej najwieksza bolaczka. I ona sama mowila wtedy, ze jak przybiegalem mowiac 'Mama, daj piataka, jest konkurs matematyczny, piatak wpisowe' (a typowy human ze mnie byl) to miala na koncu jezyka 'SRYCZNY a nie matematyczny', ale zamiast tego mowila 'Dobrze synku, ale pod warunkiem, ze obiecasz, ze sie dobrze przygotujesz i nie bedziesz plakal, jak nie wygrasz'. Z kolei mojej mamy siostra wpadla w to, o czym pisalem na poczatku - jej corki (juz dorosle) nie potrafia przegrywac, bo matka pchala je wszedzie, powtarzajac, ze sa najlepsze. A nie byly.
OdpowiedzZnam goscia, genialnego muzyka, talent zabity przez miejska szkole muzyczna. Nie przyjeli go do darmowej publicznej grupy bo dla dzieci pracownkow publicznych nie byloby miejsca ( ͡° ͜ʖ ͡°). Na prywatne lekcje niestety sytuacja materialna im nie pozwalala.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2018 o 16:33
@Lynxo: Czyli mimo wszystko został tym genialnym muzykiem czy talent zabity? Bo jedno wyklucza drugie.
Odpowiedz@Lynxo: Czytałem ostatnio wywiad z Grzegorzem Turnau. Wg nauczyciela szkoły muzycznej nie nadawał się nawet do chóru.
OdpowiedzTak, mówił o tym w telewizji. Zresztą podobnie było z Shakirą, której prowadzący szkolny chór powiedział, że nie nadaje się z tym kozim głosem.
Odpowiedz@JeannyF: Do chóru mogła się nie nadawać
Odpowiedz@dyndns: ...z Grzegorzem TURNAUEM... - w języku polskim nazwiska się odmieniają!
Odpowiedz@bmst: Dlaczego ludzie minusuja Twoja wypowiedz? WSZYSTKIE nazwiska w jezyku polskim sie odmieniaja. https://plus.nto.pl/prof-jan-miodek-nazwiska-trzeba-odmieniac/ar/4161843
OdpowiedzCzytając to mam wrażenie, że miałyśmy tą samą matkę
Odpowiedz@TheDarkTower: zgłaszam się na trzecią "siostrę". ;)
Odpowiedz@TheDarkTower: Macie i brata :)
OdpowiedzDziwię się, że jeszcze utrzymujesz z nią kontakt. To już nie chodzi nawet o to, co ona robiła tobie, ale o twoje dziecko. Ja miałem taką babcię. Reszta rodziny raczej wykazywała się negatywną postawą niż pozytywną (w końcu Polacy lubią narzekać, ale moja babcia była właśnie taka, jak twoja mama. Gdybym miał dzieci, a ona jeszcze żyła, to w życiu bym nie pozwolił, żeby miała z nimi kontakt. Ewentualnie od święta na jakichś rodzinnych imprezach. Nic poza tym. Za dobrze wiem, jak się wszystkiego odechciewa przez takich ludzi.
Odpowiedz@pasjonatpl: Obecnie tylko od święta, i to sporego.
Odpowiedz@singri: Słusznie.
OdpowiedzWspółczuję :(
OdpowiedzChyba każdy to zna... U mnie było dość łagodnie, bo tylko w niektórych przypadkach słyszałem "A po co, a na co, a co się będziesz męczył". Zwykle to dotyczyło rzeczy, które w sklepie można normalnie kupić, ale ich jakość mi nie odpowiadała. Pocieszające jest, że jednak jak się za udałem to potem moje praca była doceniana jako gotowy produkt (głównie przez używanie, ale słowa też się zdarzały). Pamiętam głównie początki kowalstwa (narzędzia, głównie ostrza), kiedy prognozowali mi problemy prawne (bo ktoś ukradnie z garażu i potem będą mnie ścigać), oraz amorki w kompocie. Tylny amortyzator w samochodzie mi się skończył, aż czuć było w zakrętach. Werdykt, to na pewno coś ci w bagażniku się tłucze...
Odpowiedz@szczerbus9: nie każdy to zna... Ja nawet jak zrobiłam, jako dziecko, totalny badziew to rodzice mówili, że ładne i w ogóle. Zawsze mnie wspierali jak coś robiłam, a krytyki w tym nie było, a jak już coś było bardzo nie tak to mówili cto mogłabyś zrobić tak, a to takc itp.
Odpowiedz36 porcelanowych słoników! Rekord godny odnotowania w prasie.
OdpowiedzPamiętam tą rubrykę. Moja siostra tam pisała i ją wydrukowali. Nigdy nie zapomnę tego wrzasku i biegania po mieszkaniu :-) To było warte, dawać dzieciom takie radości.
Odpowiedz@Iceman1973: ty się stuknij, niekoniecznie paluszkiem, w główkę. Orientuję się w temacie doskonale, też jako dzieciak czytałem różne tego typu pisemka (np. Kaczora Donalda, rok 1998) i tam też czytelnicy wysyłali różne ciekawe zdjęcia itd., ale zazwyczaj było to coś o wiele ciekawszego niż 36 porcelanowych słoników.
Odpowiedz@Jaladreips: Ale wiesz, że nie o to chodziło w tej historii? Ja kiedyś do PSX Fana wysłałam głupią pocztówkę świąteczną do mojego ukochanego działu o Tekkenie. Też głupotka, ale okazało się, że byłam jedyną osobą, która na to w ogóle wpadła i napisali mi jakieś podziękowania, a jako dziecko cieszyłam się tym jak głupia :D.
Odpowiedz@Jaladreips: Acha, widać że wiesz co oni dostawali i dlatego wiesz, że były ciekawsze rzeczy. A Ty jak motywujesz swoje dzieci? Może ta historia jakoś tak bardzo Cię ubodła bo coś Ci przypomina?
OdpowiedzW mniejszym lub większym stopniu wszyscy to znamy. - co dostałeś? - 4 - tylko? przecież wszyscy dostali 5! - co dostałeś? - 4, ale wszyscy dostali 3 - nie porównuj się do innych! Różnica między pokoleniami jest teraz ogromna, a rodzice (jak i system edukacji) od lat zabijają indywidualizm i kreatywność. Na realne wsparcie ze strony rodzicieli mogą liczyć jedynie nieliczni.
Odpowiedz@Lobo86: Jak patrzę na nielicznych którzy są wspierani przez swoich rodziców to mi się smutno robi. Dlaczego tak wiele rodziców rzuca jedynie kłody pod nogi swoich dzieci zamiast im pomagać? Dzieciństwo bardzo mocno wpływa na resztę życia.
Odpowiedz@mooz: bo uważają, że skoro życie rzucało im same kłody pod nogi, to oni muszą utrudniać dzieciom, bo inaczej się niczego nie nauczą. Z mojego pokolenia, ze wszystkich znanych mi osób może ze 2-3 utrzymują regularne kontakty z rodzicami na zasadzie przyjacielskiej. Reszta (o ile w ogóle) jedynie od święta lub "bo tak wypada".
Odpowiedz@mooz: Może rodzice myślą, że kłody będą działały motywująco. Mam wrażenie, że taki był cel kłód i nieświadomość, że to przynosi odwrotny skutek.
OdpowiedzO ja te to znam. Sytuacji takich miałam i mam mnóstwo ale pierwsza, którą zapamiętałam bolała najbardziej. Miałam jakieś cztery lata i mama uczyła mnie śpiewać jakąś piosenkę. Nawet podobno nie fałszowałam ale było albo za szybko albo za wolno, za mało wyciągnięte na końcu, no ogólnie dramat. Jakoś tak około dwudziestki słyszałam pytania, czemu to ja nie jestem sławną baletnicą, tenisistką, aktorką, piosenkarką o zgrozo i miss polonia. A najlepiej wszystkim tym na raz. I tak, te pytania były na serio przekonałam się po latach bo ona tak bardzo na mnie liczyła. A tu zonk, ni ma. I tak ją kocham.
OdpowiedzPóźniej ludzie się dziwią dlaczego dzieci nie mają szacunku do rodziców, albo dlaczego są przeciętni, jak kiedyś mieli taki talent. Ja niestety jestem wyrzutkiem, nie wiem jak to jest mieć rodziców, ale też wiem, jak to jest nie móc się rozwijać tak jak się chce..
OdpowiedzMoja matka zawsze, ever i w kółko porywnywała mnie do mojej siostry Anny. Na niekorzyść moją rzecz jasna- "mogłabyś tak jak Ania mieć piątki z wszystkiego", " Ania ma gabinet ty też mogłabyś, gdyby ci się chciało", "Ania jest grzeczna, tobie też by to nie zaszkodziło", "M(córka Ani) to w telewizji występuje, nie jak twoja w jakiejś beznadziejnej korporacji". Wściekłam, się któregoś dnia, mocno poluzowałam kontakty (mimo głębokiego przekonania,że wnuki mają prawo do kontaktu z dziadkami) na co moje jeszcze wtedy nastolatki zareagowały tekstem "wiesz, mamo? Dobrze zrobiłaś., bo po każdej rozmowie/wizycie długo płakałaś". Kiedyś w szkole podstawowej zostałam wybrana na zastępową- poleciałam na skrzydłach do domu, chcąc się podzielić świetną wiadomością. Wiecie, co usłyszałam? "A co robi USTĘPOWA? Czyści latrynę?....
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2018 o 11:12
@4525882ulasok: Przecinki mi jakoś dziwnie powstawiało...
OdpowiedzMoja rodzicielka do tej pory nie potrafi ogarnąć o co mi chodzi i o co mam żal. :D "Bo przecież trener chwali, żeby kasę wyciągnąć".
OdpowiedzMoże ona nie zdaje sobie sprawy jak złe jest jej postępowanie? Uświadom co robi źle i od kiedy. Powiedz jej jak bardzo jest to krzywdzące gdy zamiast wsparcia dostaje się łopatą w głowę.
Odpowiedz@GlaNiK: Wiesz, wiele razy jej powtarzałam, że to NIE działa motywująco. Najczęściej słyszałam, że działa, albo że powinno, a to nie jej wina że ja jestem dziwna i na mnie nie działa. W ostateczności (do której doprowadzałam ją dość często) padały magiczne słowa "Skończyłam rozmowę na ten temat" i matka wychodziła z pokoju.
Odpowiedzja pamiętam do dziś tekst mojej mamy, który usłyszałam jakoś w 3 klasie "ta Kasia to jest taka ładna, nie to co ty" ;) i wypominanie mi, że zaprzepaściłam jej pieniądze, bo po 3 latach zrezygnowałam z lekcji pianina, bo mi nie szło. nie wiem czy myślała, że wygram konkurs chopinowski czy co? no i nie obroniłam się w terminie, równo po 5 latach studiów tylko troszkę później, no wstyd na całą wieś :D
Odpowiedz