Wrocław. Odkąd pamiętam kierowcy przejeżdżający oraz miejscowi jęczą, że zakorkowany do imentu.
Dzisiaj musiałem przejechać przez to piękne miasto, niestety w godzinach porannego szczytu.
Chamówa i bucówa bywa wszędzie, ale takiego natężenia jak we Wrocławiu nie widziałem już dawno.
Praktycznie każde skrzyżowanie, przez które przejeżdżałem, było blokowane przez tych co nie zdążyli zjechać. Jak się zatrzymywałem przed skrzyżowaniem, to zawsze się znalazł Januszek albo Grażynka, która uznała że hycnie do przodu i zajmie "mój pas" na skrzyżowaniu. Światła się zmieniały, boczne drogi zablokowane, zmienia się światło i z kolei ja nie mogę ruszyć, bo tym razem zablokowali wyjeżdżający z poprzecznych. Wychodzi egoizm i mamtowdupizm.
Drodzy Wrocławianie, sami sobie gotujecie ten los.
Polskie drogi
To jeszcze nic. Spróbuj im wskazać, że łamią Art. 25. ust. 4. PoRD, To ci odpowiedzą, że jesteś debilem a oni mają teraz pierwszeństwo w opuszczeniu skrzyżowania i bujaj się. Niestety albo będziesz jak baran stał na skrzyżowaniu, bo sytuacja się powtórzy aż ci s tyłu zaczną trąbić lub wręcz któryś przyjdzie ci ręcznie wytłumaczyć, że ma w d..pie przepisy, albo zaryzykujesz mandat i jak oni zapewnisz sobie możliwość dalszej jazdy przez samolubne zablokowanie innym możliwości przejazdu. A prawda jest taka, że gdyby mandaty za to sypały się jak z rękawa, ludzie przestaliby to robić. Po prostu u nas trzeba mieć pecha, żeby dostać mandat. Nawet za prędkość. Policji jest niewiele na drogach, a podczas strajku i w sumie po nim też, zostało jeszcze mniej.
Odpowiedz@Doombringerpl: Też zadziwia mnie, że policja (zwłaszcza mając naciski z góry na wyrobienie normy mandatowej) nie wykorzystuje takich sytuacji - kilka razy w tygodniu ustawiliby się na większych skrzyżowaniach i norma się wyrobi sama :)
Odpowiedz@Aksal: Mandaty za takie zachowanie na skrzyżowaniu, choć bardzo słuszne i potrzebne, to niestety, nie należą do grupy miernikowej. Ot, patologia w Policji. Po co zadbać o płynny przejazd, skoro można łapać za prędkość i to już wskakuje do mierników? Tylko, że o tym się nie mówi głośno.
OdpowiedzA postawic policjanta na skrzyzowaniach, powlepiac mandaciki i sie kilku nauczy.
OdpowiedzW dzisiejszych czasach nawet policjant na skrzyżowaniu nie jest potrzebny. Wystarczy, że nagrania z telefonu czy kamerki w aucie zostaną uznane za wystarczający dowód do wystawienia mandatu. Wystarczy mała zmiana w przepisach. Nagrać jednego z drugim, wysłać nagranie policji i niech namierzają po numerach. Po 2-3 miesiącach i nagłaśnianiu takich akcji byłby spokój. To nawet lepsze niż policjant na skrzyżowaniu, bo by się zachowywali poprawnie tylko w jego obecności. A tak zawsze jest ryzyko, że zostaną nagrani.
Odpowiedz@pasjonatpl: Trafiłeś doskonale z tym komentarzem, bo właśnie dzisiaj weszła w życie nowelizacja ustawy, która spowodowała, że mandat może być nałożony na podstawie nagrania z wideorejestratora lub kamery w telefonie, jeśli wina jest ewidentna.
Odpowiedz@piwarium: A komu wystawisz ten mandat? Samochodowi? Niestety ale na nagraniu musi być widoczny kierujący.
Odpowiedz@krogulec: Krótka piłka, niech właściciel się martwi, kto w tym czasie jeździ jego autem i niech za to odpowiada materialnie.
Odpowiedz@magic1948: krótka piłka - sądy coraz częściej przypominają policji, że to na niej spoczywa obowiązek dowodowy i nie mogą przerzucać tego obowiązku na właściciela pojazdu.
Odpowiedz@krogulec: Takie jest prawo. Ja to rozumiem, ale mówię, niech będzie to w kodeksie zawarte, że ma się właściciel tłumaczyć, skoro jego auto to było. Chodzi mi o zmiany.
OdpowiedzKierowcy, owszem - piekielni, ale dlaczego najeżdżać na Wrocław? I tak czytam na różnych stronach, że Warszawiacy to tacy i owacy, że Radom to... a Sosnowiec tamto... że w Poznaniu to same..., a Łódź to taka..., nie mówiąc już o Krakowie czy innym Szczecinie. Wszędzie są mili i kulturalni ludzie i wszędzie też mieszkają gbury i chamy, myślę, że statystycznie się to nie różni. Różnice są tylko w poziomie zamożności, no i w poziomie inwestycji w mieście. A czy we Wrocławiu jeżdżą gorzej niż w Warszawie albo Gdańsku? Śmiem wątpić. Nigdzie nie stałam w takich korkach jak w stolicy. Ale też we Wrocławiu trafiliśmy kiedyś na tak wielkie roboty drogowe, że nie byliśmy w stanie wyjechać na kierunek warszawski i jechaliśmy przez Brzeg, bo źle wyjechaliśmy i po prostu baliśmy się wrócić do rozkopanego Wrocławia. Ale czy to znaczy, że mam narzekać na Wrocław? W każdym mieście się to zdarza. A na największe chamstwo drogowe natrafiliśmy w moich ukochanych Bieszczadach... ale na Bieszczady nawet jednej złej sylaby nie powiem :)
Odpowiedz@Crook: zdarza się w każdym, dość podobnie mi się zdarzyło niedawno w Lille. Ale to na jakimś kawałku, kilka skrzyżowań. A to co opisałem działo się NA KAŻDYM skrzyżowaniu przez które przejeżdżałem w godzinach szczytu, taka sytuacja. Wrocław bardzo lubię, a wrocławianki jeszcze bardziej ;-)
OdpowiedzKorki we Wrocławiu do pikuś. Zapraszam do Warszawy. Mam nawet uwiecznione na zdjęciu jak nawigacja pokazywała mi czas przejechania jednego kilometra - 20 minut.
Odpowiedz@Jaladreips: korki w Warszawie to pikuś, jedź do Lille, Paryża, Kolonii czy Brukseli. Ale nie chodzi o to gdzie się dłużej stoi, tylko co kierowcy robią by korków nie powiększać. Bo wepchnięcie się na skrzyżowanie i zablokowanie go na pewno korka nie skróci.
Odpowiedz@kierofca: tylko że korki w dużych miastach na zachodzie wynikają ze zbyt dużej ilości samochodów, a w Warszawie przede wszystkim z gównianej infrastruktury i skrzyżowań projektowanych przez Maćka z Klanu.
Odpowiedz@Jaladreips: Nie jestem przekonany, zwłaszcza w Paryżu pomysły na organizację ruchu mają jakby je wynajdywali w zadzie osła.
Odpowiedz@Jaladreips: Etam, popatrz, na którym miejscu jest moja kochana Łódź. Niestety, pierwsze miejsce w Polsce i w pierwszej dziesiątce na świecie...
OdpowiedzMam wrażenie, że sporej części kierowców zasada "nie wjeżdżaj na skrzyżowanie jeśli nie masz pewności że możesz je opuścić" wyparowuje z głowy jak tylko wjeżdzają do większego miasta, lub zanika proporcjonalnie do natężenia ruchu.
OdpowiedzJazda zgodnie z przepisami niestety nie jest remedium na wszystkie korki. We Wrocławiu jest ten problem, że powstaje mnóstwo nowych inwestycji budowlanych w częściach miasta, z których zwyczajnie nie da się lub jest bardzo trudno dojechać komunikacją miejską. Dzisiaj rano musiałam pojechać z Kuźnik na Jarnołtów. Stanie przed zamkniętym przejazdem kolejowym razy dwa - 20min. W drugą stronę - korek w stronę centrum. Na tej trasie jeżdżą bodajże 1-2 autobusy z częstotliwością co 30 min i one tez muszą stać w korkach. Ulica Kosmonautów od Leśnicy do Pilczyc, nitka tramwajowa niby jest i tramwaje jeżdżą dość często, ale mimo wszystko - spróbuj się wbić do tramwaju o 7 rano. Miasto musi szukać nowych rozwiązań komunikacyjnych, bo ani liczba aut ani ludzi nie spadnie, a będzie wzrastać.
Odpowiedz@digi51: już mi nawet nie chodzi o przepisy, tylko o zdrowy rozsądek. Skrzyżowanie w kształcie + i jak jedni tarasują na czerwonym, to drudzy stoją na swoim zielonym. Jedni nic nie zyskują, drudzy tracą. A później wjeżdżają i blokują tych pierwszych. Sytuacja gdy każdy przegrywa. Włączenie myślenia w czasie jazdy na pewno nie rozwiąże wszystkich problemów miast, ale myślę że warto się starać choć ich nie zwiększać.
Odpowiedz@digi51: Miasto już szuka nowych rozwiązań komunikacyjnych - konsekwentne zwężanie ulic i dobudowywanie świateł w kompletnie niepotrzebnych miejscach bez "zielonej fali". Idealnym tego przykładem jest Grabiszyńska. A "inteligentny system sterowania światłami" jest tak inteligentny, że światła najlepiej działają, kiedy ten ITS jest wyłączony.
OdpowiedzJa z punktu widzenia rowerzystki muszę powiedzieć, że kierowcy bardzo kulturalni we Wrocku są (przynajmniej względem rowerów). Jak przypominam sobie Rzeszów, to brrr.
Odpowiedz@szafa: Ciesz się, że nie byłaś na Podlasiu. Tam nie wiedzą co to rower i widłami rzucają w kolarzy.
Odpowiedz@magic1948: Mądrzy ludzie, zadusić nim się rozmnoży! ;-)
OdpowiedzNiestety w Poznaniu też zdarzają się takie sytuacje. Nie wjedziesz na skrzyżowanie, żeby go nie zapchać - to jakieś dzbany zaczną na ciebie trąbić... Ja w takich sytuacjach zaczynam trąbić głośniej i dłużej, w odpowiedzi. A niech mają!
Odpowiedz