Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opiszę moje doświadczenia z ginekologami, których spotkałam na swojej drodze będąc 18…

Opiszę moje doświadczenia z ginekologami, których spotkałam na swojej drodze będąc 18 miesięcy temu w ciąży. Przepraszam, jeśli będzie długo.
Z partnerem staraliśmy się o dzieciaka krótko, bo dopiero co rozpoczęłam leczenie hiperprolaktynemii. Po trzech miesiącach przyjmowania Bromergonu moja endo po obejrzeniu wyników prolaktyny zawyrokowała - starać się. Jak się uda i będzie widać bicie serduszka to dostawić Bromka. I udało się! Pierwsze dni płodne i już. Zdziwiona byłam, jak cholera zważywszy na niedoczynność tarczycy. Radościom nie było końca, zaraz po otrzymaniu wyniku testu udałam się do lekarza po potwierdzenie (choć to była formalność, bo pamiętam nawet dzień zagnieżdżania się jajeczka). I tak:

Celowo podaję nazwiska lekarzy.

1. Lekarz pierwszy pan Michalczyk z Dąbrowy Górniczej. Gabinet w przychodni (NFZ) Wchodzę do gabinetu, mówię o co chodzi. Pan doktor zaprasza na kozetkę do USG przez pochwowe. To to majty w dół i leżę. A pan doktorek oporządził głowicę USG wsadził mi ją na sekundę dosłownie i pieje, że on nie widzi żadnej ciąży (sic!). Ja mu na to, że w takim tempie wykonywania badania to byłby cud, gdyby coś zauważył. On mi na to, że tutaj ma sprzęt do niczego i zaprasza do swojego prywatnego gabinetu. Wizyta 180zł. Uśmiałam się i wyszłam. Umówiłam się na wizytę u innego lekarza prywatnie za 100 zł. Potwierdził ciążę i wypisał L-4 (było konieczne, ponieważ pracuję na produkcji). Niestety nie zgodził się prowadzić mojej ciąży, bo już miał zbyt dużo pacjentek (lekarz znany w DG i bardzo dobry - Ziembiński)

2. Do drugiego (Kowalczyk)lekarza udałam się z polecenia koleżanki, też przychodnia. Pan doktor zbadał mnie ginekologicznie wypisał leki na podtrzymanie i dał kolejne L-4. Na następnej wizycie pan doktor wykonał usg przez brzuszne (aparatem z PRL) i stwierdził, że on nie widzi bicia serca. Zdawałam sobie sprawę, że nie można było tego zobaczyć nawet z dobrym aparatem, ale strach się obudził we mnie. Zaczęłam rozmowę na ten temat i zaczęło się. Próbowano mnie przekonać, że powinnam jechać do kliniki w Rudzie Śląskiej i tam prowadzić ciążę. Potem polecał mi swojego kolegę z Katowic dr Witka (koleś bierze 600zł za wizytę prywatnie jak się jakiś czas potem dowiedziałam). Powiedział mi, że pewnie będzie cesarka przez moją niedoczynność, i że z jej powodu mogę urodzić karła tarczycowego itp. Wzięłam L-4 i pobiegłam szukać kolejnego lekarza...

3. Trzecia była pani doktor. Całkiem fajna babka z jajem. Fajnie prowadziła ciążę, też w przychodni na NFZ. Ale gdy byłam w 28 tygodniu to lekarka zwolniła się z przychodni z powodu natłoku obowiązków i zbliżającego się jakiegoś egzaminu...

4. Pani Gałek - Karkos. Poszłam do niej w zasadzie tylko po L4 bo mi się kończyło od poprzedniej lekarki. A że w moim zakładzie wprowadzono dodatek w postaci prywatnej opieki lekarskiej chciałam skorzystać z tego pakietu. Ale oczywiście, mimo że wizyta miał być tylko po L4 nie szepnęłam słowa pani doktor. No i ta widząc mnie po raz pierwszy na oczy zbierając ode mnie całą historię dwa razy wychodziła z gabinetu, bo jej się zapodziała karta innej pacjentki. A badanie wyglądało tak, że kazała się położyć na kozetce, wymacała mój brzuch i orzekła, że wszystko w porządku. Pierwszy raz spotkałam lekarza w aparatem USG w oczach!

5. I nareszcie On! Oczywiście z prywatnego świadczenia zdrowotnego z mojego zakładu. Poprowadził moją ciążę do końca, z ogromną troską o malucha (w 36 tygodniu okazało się, że urodzi mi się hipotrofik). Zawsze miły, zawsze służył swoją wiedzą, wsparciem. Umieścił mnie w szpitalu na Ligocie - polecam! - w 36 tygodniu. Po cesarskim cięciu (w 38 tyg.) mogłam się cieszyć moim malutkim chudziutkim chłopcem. Także z czystym sumieniem polecam doktora Tomasza Wikarka!

P.S Wcześniej nie chodziłam prywatnie, bo najzwyczajniej w świecie dawać 150 zł za wizytę co dwa tygodnie mnie nie stać było... (Choć gdyby pan Ziembiński mnie poprowadził to bym się nawet zapożyczyła a poszła do niego) A tak z zakładu miałam prywatną opiekę za 1/3 tej kwoty - miesięcznie.

Edit: Wytężyłam swój stary umysł i edytowałam info o lekarzu łykającym 600 zł za wizytę. Co do tej kwoty, info miałam od laski, która leżała na łóżku obok mnie na Ligocie. Miała ciążę specjalnej troski i tak ją podobno podliczył pan doktor za jedną wizytę - a po co miała by takie rzeczy zmyślać.

lekarz ciąża

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar DarkHelmet
5 11

Czytajac historie na piekielnych,odnoszę wrażenie że gdzieś z 98% polskich ginekologów to psychole.

Odpowiedz
avatar Koralik
6 6

@DarkHelmet: Po prostu nikt (z wyjątkiem autorki w/w postu) nie opisuje tych dobrych tutaj - bo nie po to ten portal :P Takie same wrażenie można odnieść czytając o współpasażerach autobusu, ekspedientach w sklepie i każdym innym zawodzie wspominanym w historiach (a jak już zawodem jest "klient" to w ogóle :P)

Odpowiedz
avatar justangela
6 10

Ordynator z Rudy Śląskiej bierze za wizytę 200 zł, co nie jest ceną wygórowaną, biorąc pod uwagę jego kwalifikacje i ogromną wiedzę, oraz fakt, że szpital ma najwyższą referencyjność i ogromne zaplecze w zakresie opieki nad "trudnymi przypadkami" (w dużym skrócie). I każdy dobry ginekolog z czystym sumieniem może go polecić. Nazwisko znane na całym Śląsku. Nie wiem skąd wytrzasnęłaś kwotę 600 zł? Bo to taka bzdura, że aż w oczy kole, zastanawiam się nad wiarygodnością pozostałych punktów.

Odpowiedz
avatar tomatek
-1 7

@justangela: bierze 200 za wizytę "prywatną" (oczywiście paragon to w legendach), a czas puli z pracy publicznej i sprzęt też publiczny. Wiem coś o tym, bo u jednego takiego ordynatora też byłem (w moim przypadku konsultacja z neurochirurgiem)

Odpowiedz
avatar justangela
8 8

@tomatek: mylisz się. Gabinet prywatny, paragony są, płatność kartą też. Sprzęt w gabinecie nowy i dobry, również prywatny, własność gabinetu, badania prenatalne robione na miejscu. Wszystko w prywatnym gabinecie, normalnie na legalu. Żadnych "wałków" nie ma. A wiem, bo sama chodziłam do niego, gdyż jako jedyny (serio) lekarz na Śląsku zna temat z którym go odwiedzałam nie tylko z literatury, ale też z praktyki. Odsyłało mnie do niego 3 ginekologów i bardzo jestem wdzięczna za to, gdyż trafiłam w najlepsze ręce. Nie ma co wrzucać wszystkich lekarzy do jednego wora. To że Tobie się trafił kombinator nie oznacza, że każdy lekarz na stanowisku jest kombinatorem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2018 o 20:31

avatar konto usunięte
-2 6

@justangela: leżała na sali ze mną dziewczyna, która była na wizycie prywatnej u tego pana. Jego nazwisko to chyba Witek. Była u niego na jednej wizycie i jak to ujął jej mąż "za wsadzenie palca w C wziął 600zł" Przytoczyłam ich opinię

Odpowiedz
avatar justangela
5 7

@alijana: ordynator ginekologii Rudy Śląskiej i specjalista od prowadzenia trudnych przypadków to doc Cnota. O nim piszę i polecam z całego serca, zresztą to nie tylko moja opinia. Pomógł również kilku moim znajomym, gdzie były naprawdę skomplikowane sprawy. Ekspert i autorytet również w środowisku lekarzy. Kwotę to ktoś z d*upy za przeproszeniem wymyślił, bo takich kwot to nawet warszawka i profesorowie tamtejsi nie mają (choć 500 i owszem), ale głowy nie dam, bo to czasem można się zdziwić. Przypuszczam, że ktoś kto taką bzdurę powiedział, byl albo u innego lekarza, albo był totalnym ignorantem, co sam się nie zna i wizytę u gina sprowadza do "wsadzania palca"... Aż dziwne, że uwierzyłaś bez sprawdzania...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2018 o 20:51

avatar konto usunięte
-2 6

@justangela: wiem że byli u tego Witka. Może coś pomieszałam z ordynatorem bo to prawie dwa lata temu było i zapamiętałam tylko tych, z którymi ja miałam bezpośrednio do czynienia :) a kilku ich było

Odpowiedz
avatar justangela
5 7

@alijana: skoro nie byłaś pewna to może warto było te niepewności ominąć?

Odpowiedz
avatar butelka
4 4

@justangela: A może 600 było razem z badaniem USG połówkowym i np badaniami prenatalnymi, wtedy to by była wręcz okazyjna cena :D

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@butelka: może. Ale autorka w sumie to nie wie za bardzo u kogo ta cena i za co była, więc chyba nie ma co się zastanawiać ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

@justangela: kochana wiem że u dr Witka. Jak to skomentował mąż dziewczyny "lekarz wziął 600 za wsadzenie palec w C"

Odpowiedz
avatar justangela
7 7

@alijana: błagam, nie pisz już o tym wsadzaniu palca, bo powtarzasz taką głupotę, że aż boli, a to hasełko jest naprawdę niski lotów. W życiu nie przyszło by mi do głowy w ten sposób pisać o wizycie u ginekologa, postacki tekst i tyle. Ten punkt jest dla mnie kompletnie pozbawiony wiarygodności i sprowadzony do podobno wysokiej kwoty, za podobno wsadzaniu palca. Podobno - no właśnie...

Odpowiedz
avatar tomatek
0 0

@justangela: to jest ordynatorem w szpitalu, czy lekarzem w prywatnej klinice? No chyba że go nie obowiązuje doba 24

Odpowiedz
avatar justangela
0 0

@tomatek: i jedno i drugie, ale nie wiem jak łączy dyżury, to już nie do mnie pytanie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

@justangela: kobieto czy ktoś ty tam o ch się czepiasz? Ja nie mam cholernych piętnastu lat żeby takie rzeczy wymyślać. Mam 40 na karku starałam się o drugie dziecko dwa lata temu i opisałam historię z życia, a że nie pamiętam szczegółów to już jakiś chory hejt... I kwota i wsadzanie palca wyszło od męża tej dziewuchy!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@justangela: ginekolog Kowalczyk najpierw namawiał mnie na wizytę w Rudzie Śląskiej w jakiejś super klinice a potem próbował umówić mnie na wizytę do swojego kolegi doktora Witka. Jest znany i ordynatorem na Ligocie. I tutaj się pomieszałam trochę. A ty już rzucasz oskarżenia, że historia nie wiarygodna. Przepraszam, że nie pamiętam szczegółów. Chyba pójdę za to do piekła...

Odpowiedz
avatar justangela
6 6

@alijana: jak nie pamiętasz szczegółów to nie pisz, dla mnie to proste. Bo historyjki typu "jedna baba drugiej babie w szpitalu plotła jakieś bzdury o lekarzach" to temat na ploty w sklepie co najwyżej. Z jednej strony niby jesteś taka dokładna, bo i nazwiska i stanowiska, ale z drugiej strony w przypadku pomyłki, którą jest ten punkt 2 bronisz zaciekle "swojego", mimo że fakty znacznie Ci się mylą. Tak szczerze ten punkt to żadna piekielność, a Twoje błędy w nim tym bardziej to uwydatniają. Bo niby co ma być piekielnego? Rzekoma, nie potwierdzona, kwota za badanie? Czy fakt, że lekarz poleca innego, lepszego, eksperta? Żaden tu hejt z mojej strony, wyłącznie obiektywna ocena.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2018 o 23:02

avatar GlaNiK
5 5

@alijana: Skoro wyszło od męża dziewuchy, to może rzeczywiście to lepiej pominąć bo zweryfikować się tego nie da. A tak to jest hejt z Twojej strony na tego lekarza (tak z Twojej, bo to w Twoim opowiadaniu jest, nie ma znaczenia, że ktoś Ci powiedział)

Odpowiedz
avatar Garrett
6 8

Fajnie, że się wam udało.

Odpowiedz
avatar BlackVelvet
0 2

@Garrett: i wreszcie jakiś serdeczny i miły komentarz! Brawo :-D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Garrett: dziękuję. Ludzie tacy jak ty przywracają moją wiarę w człowieczeństwo... Zwłaszcza na tym portalu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 15

Ad. 3 - z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że pani doktor podchodziła do egzaminu specjalizacyjnego. A to nie jest "jakiś" egzamin, tylko zapewne najważniejszy w jej życiu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@alijana: przygotowanie do tego egzaminu to 6 lat specjalizacji plus urlopy, które lekarze biorą żeby się uczyć. Zdawalność na tych egzaminach to ok. 30%, także nie jest dziwne, że "porzuca się pacjentów".

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@alijana: "nie porzuca się pacjentów". Normalnie ręce opadają. Rozumiem, że ty też swoje życie prywatne całkowicie poświęcasz swojej pracy na produkcji? Skoro tak, to czemu wzięłaś w ogóle L4, chyba nie porzuca się pracy tak?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

To i tak jeszcze lekko. Moja znajoma zaliczyła 7 (tak, SIEDMIU) lekarzy, bo żaden nie chciał jej prowadzić jak na badaniu wyszło, że dziecko ma wadę serca.

Odpowiedz
avatar justangela
9 9

@Lobo86: szczerze to chyba lepiej jeśli lekarz przyzna, że na tym się nie zna i odeśle pacjentkę do innego specjalisty niż prowadzi taką ciążę i popełnia błąd...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

@justangela: tyle, że to nie było nic poważnego. Ciąża przebiegała bez żadnych nieprawidłowości, ani problemów. Dzieciak po urodzeniu wymagał niewielkiej korekcji chirurgicznej serca i to wszystko. Brzmi ciężko, ale był to banał. Po prostu nie chcieli brać przypadków obciążonych ryzykiem.

Odpowiedz
avatar justangela
2 4

@Lobo86: błagam cię, jeśli dla ciebie ingerencja chirurgiczna w sercu noworodka /niemowlaka to banał to chyba jesteś z innej planety... Widać, że dzieci nie masz. Widać, że nie masz wiedzy w temacie. I widać również, że brak ci empatii i wyobraźni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@justangela: bo pod kątem medycznym to był banał, który dość często się spotyka. Ona miała dokładnie to samo, jej rodzeństwo również. Odziedziczyła po mamie. Pokolenie wcześniej nikt nie robił problemów i wszyscy żyją i mają się dobrze. Nie było problemem znaleźć lekarza, który był w stanie poprowadzić taką ciążę. A dzisiaj to wyczyn, bo poziom nauczania spada, a ludzie (lekarze) nie chcą brać odpowiedzialności za konsekwencje swoich ewentualnych błędów.

Odpowiedz
avatar justangela
2 4

@Lobo86: pokolenie wcześniej to nie robiono większości badań do jakich mamy aktualnie dostęp. Pokolenie wcześniej jak pacjent zmarł to zmarł, a co tu mówić o utracie ciąży. W medycynie mamy ogromny postęp. Wzrosła również odpowiedzialność lekarzy za ewentualne błędy. I kiedyś lekarz każdą ciążę prowadził, bo nikt go nigdy nie rozliczyłby gdyby coś się stało. Myślę, że w tym rzecz, a nie odwrotnie jak sugerujesz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

Sorry, ale znam to środowisko i znam ten konkretny przypadek. Wada jest bardzo popularna (kilka procent dzieci - to bardzo dużo) i diagnozowano ją już pokolenie temu.

Odpowiedz
avatar justangela
1 5

@Lobo86: no tak, sorry, zapomniałam, że praktycznie w każdej dziedzinie "się znasz" :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Lobo86: tej kobiety nie przegadasz. Matka polka i chodząca encyklopedia przecież... Poczytaj ostatnią historię. Wie lepiej niz doradca laktacyjny i lekarze...

Odpowiedz
avatar justangela
3 5

@alijana: chyba nie zrozumiałaś mojej historii o karmieniu piersią. Nie, nie chyba. Na pewno jej nie zrozumiałaś.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@Lobo86: A to nie bardziej kwestia strachu przed procesami i odszkodowaniami?

Odpowiedz
avatar abstrakcja
-2 4

Można znać datę stosunku, można i owulacji, jak się prowadzi obserwacje. Ale jak stwierdzić datę zagnieżdżenia?!?!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@abstrakcja: w momencie zagnieżdżania jajeczka kobieta czuje się zmęczona i rozbita, tak jak przy przeziębieniu. Ale trwa to krótko. Jeśli kobieta zna swoje ciało to wie kiedy to się dzieje, choć najczęściej przy kolejnej ciąży dopiero.

Odpowiedz
avatar Kocilla
0 0

@abstrakcja: Implantacji zarodka często towarzyszy plamienie, czasem po prostu śluz jest podbarwiony krwią a czasem leci naprawdę zauważalna ilość. Czasem trochę boli. Generalnie, jeśli kobieta obserwuje cykl i zmiany w swoim ciele (a jeśli się leczy od kilku miesięcy, to raczej obserwuje) to moment jest jak najbardziej do zauważenia.

Odpowiedz
avatar wkurzonababa
6 8

Dlaczego ktoś miałby coś zmyślać? Bo tak ludzie robią. A Ty powielasz kłamstwa. Jeśli piszesz historię z nazwiskami może warto pisać tylko to co pewne? Piszesz, że masz 40 lat i w takim medium jakim jest internet roznosisz ploty okraszone słabymi tekstami tekstami o wsadzaniu palca.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

L-4 nie jest potrzebne tylko z okazji pracy na produkcji. Pracodawca ma obowiązek przenieść ciężarną do pracy nie zagrażającej ciąży. L-4 w takim wypadku to zwyczajne wyłudzenie kasy z puli dla naprawdę chorych i mam nadzieję, że ZUS dobierze się tobie i lekarzowi do dupy.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 1

@bloodcarver: Czyli do jakiej np. pracy? Wycierania kurzy na parapetach w fabryce?

Odpowiedz
avatar anulla89
1 1

@szafa: Jeżeli nie ma stanowiska odpowiedniego dla ciężarnej, a brak też medycznego uzasadnienia dla L4, to niestety pracodawca płaci kobiecie za siedzenie w domu. Akurat jestem w 9 miesiącu ciąży, i do 5 dostawałam wypłatę za nic nie robienie, bo nie było podstaw do zwolnienia lekarskiego, a pracodawca nie miał dla mnie stanowiska. Zabrzmi to strasznie, ale kiedy po kolejnej wizycie u lekarza przyszłam z zielonym druczkiem, moja kadrowa wręcz się ucieszyła, że jestem na L4, bo wreszcie mogli przestać mi płacić za nic-po (chyba?)33 dniach na zwolnieniu przejmuje ten obowiązek zus. Dopiero po mojej minie wywnioskowała, że nie "załatwiłam" sobie zwolnienia, tylko teraz mam do niego realne powody, i trochę jej się głupio zrobiło :)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

@szafa: Jeśli to jedyna praca, jaka została do wykonania, to owszem. W wymiarze czasu dopuszczalnym dla ciężarnych, oczywiście.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
0 0

Bo pacjenci lubią zmyślać

Odpowiedz
Udostępnij