Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W pewnym momencie przedszkolnej edukacji mojej siostry, w jej grupie panowała wszawica.…

W pewnym momencie przedszkolnej edukacji mojej siostry, w jej grupie panowała wszawica.

Nigdy się nie dowiedzieliśmy kto "zanosił" choróbsko, ale za to przez pełen miesiąc siostry w przedszkolu nie było. Dlaczego?

Otóż. Młoda idzie do przedszkola po weekendzie. Po dwunastej telefon, żeby dziecko zabrać, bo wszy. Chwila zaraz jakie wszy, cały weekend cacy, żadnego drapania, przecież po drodze do przedszkola (mieszkanie-samochód-samochód-przedszkole) nie złapała. My nie wiemy, proszę przyjechać i zabrać!

Okej. Od razu do apteki po środek przeciw wszom, mama podeszła do sprawy bardzo serio, przez resztę tygodnia małej nie było, żeby się pozbyć robactwa.

Po weekendzie siostra znowu do przedszkola i znowu koło południa telefon, że dziecko ma wszy. Ojciec wściekły. Z mamą właściwie dezynfekujemy cały dom, obie również robi sobie profilaktycznie ten wątpliwej przyjemności zabieg, dziecko kolejny tydzień w domu.

Trzeci poniedziałek. Znowu to samo. Tym razem odbieram siostrę ja i zirytowana proszę panią żeby pokazała mi owe wszy. Pani istotnie pokazuje, ale na moje zapytanie skąd się one biorą i czy wszystkie dzieci mają sprawdzane głowy, pani zmieszała się i powiedziała, że tylko te z dłuższymi włosami, bo bardzo się drapią. Zabrałam małą do domu, pozostawiając słuszny gniew rodzicom.

Czwarty poniedziałek, sytuacja powtarza się... Ojciec składa skargę i odmawia zapłaty za ten miesiąc, bo przecież córki w przedszkolu nie było i za co on ma w ogóle płacić. Dyrektorka oburzona, panie przedszkolanki również, a skąd wzięły się wszy nie wiadomo do tej pory, na pewno nie od nas.

przedszkole wszy

by Erick
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Aris
8 10

@Lobo86: znaczy ten... Jakby to był żart to byś dostał plusa za satyrę, a tak to ciężko się odnieść do jakichś dziwnych teorii spiskowych.

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

@Aris: On ma na myśli, że niestety ci ludzie, którzy takie teorie głoszą, głoszą je poważnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@szafa: dokładnie - takie coś usłyszałem stojąc w kolejce w sklepie za dwoma madkami przedszkolnych latorośli.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
28 30

Trzeba było postraszyć sanepidem. Strach przed kontrolą potrafi wiele zdziałać.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
20 20

@Lobo86: Sanepid bada nie tylko pod kątem chorób zakaźnych. Ale też czystość, a jeżeli w przedszkolu są wydawane posiłki, to kontroler(ka) może być bardziej upierdliwa.

Odpowiedz
avatar Iras
21 23

@Nazz: Nie ma czegos takiego jak "zalęgło się". jest to przestarzałe pojęcie związane z wierzeniami niedouczonych ludzi, wedle których różne gatunki uznawane za pasozyty (również gryzonie - czyli ssaki) biorą się z niczego. Wszy to owady - tak samo jak np. pszczoły, muchy, koniki polne, czy karaluchy. Tak samo jak inne owady rozmnażają się płciowo i mają swoje cykle życiowe - nie ma czegoś takiego jak "wszy w dywanie". Wszy odżywiają się krwią i ich całkowitym i jedynym "mieszkaniem" jest osobnik gatunku w którym się specjalizują - czyli np. czlowiek. W dywanie mogły się znalźć pojedyńcze sztuki, które komuś z łepetyny spadły - te sztuki na gwałt szukałyby nowego żywiciela, żeby nie umrzec z głodu. "niekładzenie głowy" nic by tu nie dało, bo jako owady potrafia ładnie się wspinać.

Odpowiedz
avatar Balbina
19 21

Miałam dokładnie taką samą historię z 4-letnią córka. Nowe przedszkole,po miesiącu drapie się po głowie. Szybkie sprawdzenie no i wszy. Specyfik na głowę i likwidacja paskudztwa. Po cichu do przedszkolanki jaki był problem i żeby sprawdziły inne dzieci. Noż kurka wodna po tygodniu dokładnie to samo.Powtórka z rozrywki.Już ostrzejszym tonem zakomunikowałam problem. W międzyczasie wyskoczyło jej coś koło ust. Ni to zimno ni to jakieś chropowate coś więc do lekarza. A ta mnie jak burą s.. zrypała żem brudas bo dziecko ma świerzb. To przeważyło zabranie dziecka z tego brudnego przedszkola. A tak z innej beczki. Dziś przedszkolanki nie mają prawa same sprawdzać dzieciom włosy bez zezwolenia rodziców.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
10 10

@Balbina: A rodzice nie wiedząc czemu bronią rękami i nogami dizeci przed kontrolą czystości. A potem inni cierpią. Wiem co to wszawica bo moje siostry to przywlekły ze szkoły do domu. One miały włosy do ramion, więc nie było problemu żeby ściąć, zaaplikować specyfik i po problemie. Ale ja miałam włosy prawie do tyłka, więc jak usłyszałam że ścinamy na "boba", to prawie się popłakałam. Wyczesywałam te włosy po kilka godzin dziennie, siedziałam z tymi śmierdzącymi płynami, ciotka iskała mnie z jaj, żebym tylko nie musiała pozbywać się włosów. Ale rodzice w szkole nie wyrazili zgody na badanie przez higienistkę. Nienormalne.

Odpowiedz
avatar Meliana
6 6

@mlodaMama23: Nie wiedząc czemu? No przecież jak to wygląda, elegancki tatuś w garniturze i wyperfumowana mamusia w futrze, dwa merce w garażu i rasowy mikro-piesek w torebce, a dziecko zawszone? Bez przesady, wszy to bezdomni mogą mieć, ewentualnie jakaś patola, a nie przyszły Elon Musk, wożony limuzyną do przedszkola... A tak bardziej na poważnie i już bez sarkazmu - ludzie coraz bardziej lubią korzystać ze swych praw, a jednocześnie coraz bardziej zapominają o obowiązkach. Nawet tych podstawowych, jak chociażby kwestia dopilnowania higieny osobistej, czy nauczenia latorośli używania "dzień dobry", dziękuję" i "przepraszam".

Odpowiedz
avatar krzychum4
10 10

Wiecie, jeśli nie ma zgody na sprawdzanie głów dzieciom czy mają wszy to... Mogą się do usranej męczyć z nawrotami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

Dawniej, ale wcale nie tak dawno, bo mam ledwie 25 lat, do klasy, bez żadnej zapowiedzi, wpadała na lekcji higienistka i sprawdzała uczniom głowy. Rodzice dowiadywali się o całej akcji już po fakcie. W dużych zbiorowiskach jak szkoły czy przedszkola muszą istnieć pewne formy "przymusu", bo inaczej nic nie da się zorganizować ani żadnego problemu rozwiązać.

Odpowiedz
avatar Meliana
-2 6

@marcinn: Taaaa... "Jasiu, masz wszy! Zmykaj do domu i koniecznie powiedz rodzicom!". Na cały głos, przy klasie, w środku lekcji. Chciałbyś być tym Jasiem? Fantastyczne rozwiązanie. Zgadzam się, badanie czystości powinno być obowiązkowe, ale nie w taki sposób. Po kolei, indywidualnie do higienistki, a w razie wykrycia wszy/świeżbu od razu telefon lub sms do rodziców. Dyskretnie i bez poniżania. A nie, metody rodem z łagru...

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 5

@Meliana: Oboje macie rację. Nawet gdyby to było sprawdzane w klasie, to można przecież po cichu gdzieś zanotować czy ma wszy i/lub coś innego czy nie. Nie trzeba publicznie tego przedstawiać. Gabinet higienistki jest na pewno bardziej dyskretny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 listopada 2018 o 11:48

avatar konto usunięte
2 6

@GlaNiK: ale takie rzeczy nigdy nie odbywały się publicznie. Bywały niezapowiedziane przeglądy, ale to zabierali całą klasę z sali i sprawdzali pojedynczo w gabinecie pielęgniarskim. I tak wyglądały wszystkie przeglądy - czy to higieniczne, czy dentystyczne czy lekarskie (sprawdzali wady postawy i czy dzieci nie są bite przez rodziców).

Odpowiedz
avatar Meliana
-2 2

@GlaNiK: Oczywiście że można, ale jak się pani "wypsnie" przy ludziach, to poszło w eter i nie wróci... Bo chyba zgadzamy się, że nie wszyscy nauczyciele, pielęgniarki, higienistki, itd., to osoby z powołaniem, podejściem i wrodzoną dyskrecją, taktem i wyczuciem? Więc moim zdaniem, warto brać poprawkę na tę całą resztę, niż utopijnie oczekiwać, że świnie nagle zaczną latać. Z resztą, dzieci głupie nie są, myślisz że nie zauważyłyby, kto w notesie ma "+" i przy czym, a kto nie? Nie zorientowałyby się, co jest napisane na najbardziej nawet dyskretnej karteczce, albo co znaczy szeptanie "na uszko"? Takich rzeczy nie załatwia się przy publiczności. Po prostu nie.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
2 2

@Meliana: Jak już napisałem dałoby się to załatwić nawet publicznie, przy czym wspomniałem, że gabinet higienistki jest bardziej dyskretny i zapewne tam się to w większości przypadków odbywa. Co do "wypsnie" to pomijam ten wątek bo gdyby babcia miała wąsy to by była dziadkiem. Zakładam, że osoba pracująca tam jest ogarnięta. Dzieci głupie nie są i dlatego trzeba by to zrobić tak żeby nie zauważyły.

Odpowiedz
avatar izka8520
2 2

Skoro tak się oburzyły, spisałabym wszystko i pokazała "fakture" -dodatkowe szampony (raz mogę kupić, ale każde kolejne zarażenie jest wynikiem niedopilnowania i wina jest po stronie przedszkola) -Pranie (prąd, woda, płyny, przecież trzeba wygotować ciuchy, pościel, pluszaki....) -niania lub urlop (kto zostanie z dzieckiem w domu? Normalnie bym oddała do przedszkola, ale skoro nie mogę muszę się zwolnić lub zapewnić opiekę. Nie każdy ma wolną babcię i czasem trzeba szukać opiekunki)

Odpowiedz
Udostępnij