Urząd Pracy
Za czasów, gdy jeszcze nie było numerków, ale już nie było list kolejkowych - postanowiłem się zarejestrować w tym przybytku. Oczywiście można było się dostać poza kolejką, żeby pobrać żółty druk i w czasie oczekiwania uzupełnić jego przepastne rubryki.
Gdy rejestrujesz się po raz pierwszy, wiadomo lub nie, im więcej informacji, tym lepiej. Były już komputery i pani wszystko z żółtej płachty wklepywała do ich systemu. Poucza, że masz lub nie ubezpieczenie i do widzenia.
A mnie zdarzyło się zarejestrować ponownie po kilku miesiącach, bo w "przerwie" coś sobie sam znalazłem. Idę więc i pytam, czy mam wypełnić ten druk, jak trzeba by dopisać jeden wpis o zatrudnieniu i już.
Oczywiście pani twierdzi, że bez tego nie da rady. To siadam i piszę w pięknych żółtych rubrykach i przy adresie przypomniało mi się, że przesunęli nam numery domów (mieszkałem pod 2, teraz to już 8), to wpisuję i niosę do pokoju. Pani zadowolona, poklikała, to zaświadczenia obejrzała, a to dowód osobisty - jakoś szybko jej poszło (miałem wrażenie, że kolejne rubryki jej się same uzupełniały w systemie, ale może to tylko wrażenie ;) ).
Pani drukuje jakieś zaświadczenie do podpisu i mi podsuwa. Sprawdzam, a tam się oczywiście adres nie zgadza. Uśmiech z jej ust zniknął i ponownie prosi o dowód i nawet zerka do wypełnionego przeze mnie formularza - ojej, musi poprawić.
Ale nie żeby wszędzie panowały takie same zasady. Przeprowadziłem się, 40 km dalej, inne miasto, również Urząd Pracy. Po odstaniu w kolejce (upewniłem się, że druków nie ma), proszą o dowód, świadectwa i sami tworzą mój profil u siebie w systemie. Zamiast zaświadczeń, których wymagał bezwzględnie poprzedni urząd, temu wystarczy moje oświadczenie pod groźbą kary, że to, co im mówię, to prawda (druk pod ręką leży, wystarczy podpisać) - rejestracja zakończona sukcesem.
Kiedyś Dyrektor pierwszego z opisywanych urzędów, na moje pisemne zapytanie o konieczność załączania jakiegoś zaświadczenia, odpisał, że zgodnie z interpretacją ich prawników takie zaświadczenie jest wręcz niezbędne.
Tak że przepisy przepisami, a interpretację każdy ma inną.
Urząd Pracy
"Oczywiście można było się dostać poza kolejką, żeby pobrać jakiś żółty druk, w który w czasie czekania uzupełniało się przepastne rubryki, czym tylko urzędnicy chcieli i obowiązkowo do każdego wpisu do wglądu urzędnika zaświadczenia, świadectwa itd." - ja naprawdę staram się nie czepiać, ale przy tym zdaniu nie wytrzymałam... Po jakiemu to jest??? Bo na pewno nie po polsku.
Odpowiedz@Xynthia: chciałam dać Ci plusa, ale przypadkiem wcisnęłam minus. Również uważam, że nie da się teg o czytać
Odpowiedz@Xynthia: Poprawiłem, a co ja poradzę, że tak działa google translator
OdpowiedzNic w tym piekielnego, a wręcz odwrotnie - prawidłowe działania pracowników urzędów. Możliwe, że pomiędzy rejestracjami zmieniło się prawo (wskazywałaby na to konieczność wypełniania karty w jednym urzędzie, a w drugim od razu do systemu - przejście na takie działanie było mniej więcej w tym samym czasie co zmiana odnośnie zaświadczeń). Kiedyś musiało być zaświadczenie, potem wprowadzono przepis, zgodnie z którym teoretycznie wystarczy oświadczenie. Z drugiej strony nie dziwię się, że urzędy wymagają zaświadczeń, bo ludzie oświadczają to co im pasuje i później zdziwieni są, jak okazuje się, że ktoś to odkrył...
Odpowiedz@ForMudBloodBeer: Nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Według mnie brak spójnej interpretacji.
Odpowiedz