Firma, w której pracuję zajmuje się m.in. handlem. Z racji wzrostu sprzedaży, liczby klientów - udało nam się namówić szefa na powiększenie zespołu. Część I.
Etap pierwszy: Rodzina i znajomi.
Padło na kogoś z dalszej rodziny szefa. Chłopak przyszedł rano, oprowadziliśmy go po firmie, pokazaliśmy co i jak będzie robił (wymaga to nauki, ale od nikogo nie wymagamy na starcie niczego prócz chęci, wszystkiego powoli się nauczy). Przez cały dzień przyglądał się naszej pracy, wykonywał jakieś proste zadania, w wolnej chwili oglądał katalogi, żeby zapoznać się z asortymentem. Na do widzenia, pytamy o wrażenia, twierdzi, że raczej dobre. Dzień kolejny już się nie pojawił, z relacji szefa zadzwonił i stwierdził, że to nie dla niego, że wróci do starej branży w której pracował. No OK, nikt do nikogo nie ma pretensji.
Etap drugi (kilka miesięcy później): Ogłoszenia na portalach.
Pierwszą osobą, którą anonsuje nam szef - jest ten sam chłopak, podobno chce zmienić środowisko, teraz to już pewne.
Zwykle szef "zapominał" nam powiedzieć, że ktoś przychodzi do pracy, więc otwieraliśmy firmę i pierwszy klient przedstawiał nam się jako "ja do pracy". Tak też było tym razem. Powitaliśmy ponownie kolegę (może już nie z takim entuzjazmem jak pierwszy raz) i jak zwykle zaczynamy normalnie pracę. Szefa jeszcze nie ma, ale dla Nowego dałem jakąś półkę do układania towaru. Nic ciężkiego, nawet schylać się nie trzeba. Po jakimś czasie zjawia się szef i "przedstawia" nam Nowego jako nasz najświeższy nabytek, a także oznajmia, że mamy go uczyć już dziś bardziej skomplikowanych rzeczy. No ale może dokończyć to co zaczął.
Ruch przez cały dzień niewielki, więc i pracy nie ma, rozmawiamy z Nowym jak bez żadnego napięcia wprowadzimy go do tej pracy, żeby nic się nie przejmował, ze wszystkim poprowadzimy za rączkę, aż sam będzie mógł działać. Atmosfera miła do końca dnia - następnego dnia rano Nowego nie ma, po jakimś czasie zjawia się szef i oświadcza, że dzwonił, że to jednak nie dla niego ta praca.
Nie wiem tylko czy aż dwa razy musiał spróbować.
rekrutacja
Może myślał że od razu będzie kierownikiem a wy nie dość, że nie biliście mu pokłonów, to jeszcze kazaliście mu towar układać. W dodatku szef nie okazał świętego oburzenia na widok krewniaka poniżanego pracą fizyczną
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2018 o 23:01
Ok, historia jakich wiele, ale kto jest piekielny? 1) osoba, która ciągle wypycha pociotka do tej waszej firmy 2) wasz szef ciągle pociotka przyjmując i dając mu szansę 3) pociotek szefa, który najwyraźniej nie chcąc nikogo urazić/zrazić, to potakuje wszystkim z tekstem "jest ok" ? Pytam, bo dla mnie nie jest to jasne z historii. Bo praca może nie być trudna, może nie być wymagająca i ogólnie może być OK (jak i współpracownicy), ale zaproponowane warunki finansowe i ogólny charakter pracy może rozmijać się z wyobrażeniem własnego życia zawodowego. Tutaj jedno nie wyklucza drugiego....
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2018 o 0:20
@Lobo86: Ja obstawiałbym tą dalszą rodzinę szefa. Pewnie rodzice delikwenta truli szefowi, że ich dziecko to taki robotny chłopak, a w starej pracy, jeżeli ją miał, to pewnie kiepsko zarabiał.
OdpowiedzSzczerze mówiąc na dzień dzisiejszy brakuje masy ludzi do pracy. Nawet bez kwalifikacji. Moja firma boryka się z tym problemem od dłuższego czasu, mimo w miarę konkretnej kasy. A najgorsi są "specjaliści" np elektrycy, którzy nie odróżniają prądu od napięcia...mimo pracy w zawodzie od wielu lat.
Odpowiedz@OchydnaFormaDobra: nie mówiąc o tym, że zatrudnienie na czarno to norma, bo pracodawcy nie chcą umów dawać, bo często-gęsto ich po prostu nie stać. Taki urok nadmiernie podnoszonej minimalnej krajowej przy rozbudowanym socjalu do utrzymania i gigantycznych kosztach w związku z tym.
Odpowiedz