Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w administracji dużego biurowca. Obowiązki mam różne, od tych banalnych jak…

Pracuję w administracji dużego biurowca. Obowiązki mam różne, od tych banalnych jak przypilnowanie serwisu sprzątającego, do organizacji przeprowadzki z miejsca na miejsce np. 150 osób, łącznie ze sprzętem, podłączeniem go, przeniesieniem mebli i ustawieniem tego, żeby miało ręce i nogi. To tak słowem wstępu.

Któregoś dnia przy obchodzie obiektu widzę kartkę na lodówce. Standardowo- ktoś komuś podpierdzielił jedzenie. Nie wiem, dlaczego ludzie to robią, ale zdarza się i to dość często.

W ciągu następnego tygodnia razem z koleżanką dostajemy zgłoszenia od kilku osób, z różnych pięter, że ginie jedzenie z lodówek. Rzeczy różne, kupiony catering, kanapki, naleśniki, nie ma reguły.
Kartek na lodówkach coraz więcej, zaczynają się groźby. Do tego dochodzi jeden z szefów biura który przyznaje, że dwa razy i jemu w tygodniu zniknęło jedzenie. Sytuacja robi się gównana.
Postanawiamy wziąć na spytki panie sprzątające. W końcu one widzą dużo, wiedzą też wcale nie mało- również po godzinach.

Sytuacja zrobiła się na tyle głośna, że w całym budynku ludzie zaczęli nazywać ją aferą kanapkową (tylko jedna firma zajmuje cały budynek i pracownicy mają dostęp do każdej kuchni).
Do naszego biura zgłaszają się ludzie poszkodowani i ci, co chcą tylko poplotkować o kradzieżach. A te robią się imponujące, bo potrafią ginąć całe zestawy cateringowe, warte po kilkadziesiąt złotych (prezes zarządu).

W końcu trafiamy na trop. Pani sprzątaczka widziała jednego takiego co się kręci po kuchniach już po godzinach pracy. Rysopis podany, szukamy na monitoringu, czekamy na logi z kart.
Złodziej się znalazł. Obie z koleżanką byłyśmy w szoku. Człowiek ten przychodził do nas nie raz, dyskutować o tym kto kradnie i dlaczego właściwie. Nigdy w życiu byśmy go nie podejrzewał, chociaż typów było kilka.

Sprawa trafiła do przełożonego. Chłopa zwolniono. Nie, nie przez kradzież jedzenia- podobno tłumaczył się jakoś logicznie (jeśli tak można w takich sytuacjach). Przy okazji wyszło na jaw wiele innych oszustw z jego strony i nadużyć- już samo to że wychodził z biura po pracy i wracał jak wszyscy wyszli...

Jedni wpadają przez podatki, inni przez kanapki. Szkoda stracić pracę w tak głupi sposób.

Biurowiec

by Poziomeczka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar rodzynek2
2 4

Alowi Capone udowodnili "tylko" niepłacenie podatków mimo, że miał dużo gorsze rzeczy na sumieniu. A to podobno chodziło o jakieś drobnice za sprzedaż, czy darowiznę domu.

Odpowiedz
avatar ForMudBloodBeer
1 3

Już czekałem na jakąś historię na miarę "Terminala" :)

Odpowiedz
avatar boom_boom
-1 1

Pani cieciowa :)

Odpowiedz
avatar Poziomeczka
-1 3

@boom_boom: nie, to inny rodzaj pracy. Cieciów też nadzoruję :p

Odpowiedz
avatar boom_boom
0 0

@Poziomeczka: Jak anioł :P

Odpowiedz
avatar Zimny
0 0

@Poziomeczka: "Nad wszystkim czuwa, gospodyni domu, nie da ona krzywdy, zrobić nikomu..."

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
1 1

A to łotr jeden.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
0 0

Niemało piszemy łącznie! Popraw byka;)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

mocno sie dziwie, z eprzy tak wielu kradziezach nikt nie "doprawil" jedzenia "na wabia"

Odpowiedz
Udostępnij