Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dodałem jako komentarz do innego wpisu, ale w sumie się nadaje na…

Dodałem jako komentarz do innego wpisu, ale w sumie się nadaje na osobną historię:

Dawno temu, kiedy Polska jeszcze nie była w Schengen, a może nawet i nie w Unii jeszcze, w samochodzie, którym jechałem autostopem, wypadł mi z kieszeni portfel. Pan podwoziciel portfel znalazł i po dojeździe do siebie (do Czech) odwiózł do polskiego konsulatu w Ostravie.

Ja tymczasem o tym nie wiedziałem i próbowałem sobie wyrobić nowe prawo jazdy, do czego potrzebowałem najpierw dowodu, więc zacząłem wyrabiać sobie dowód aż w pewnym momencie proces został zatrzymany, bo urząd dostał informację, że mój dowód jest w Ostravie.

Okazało się jednak, że to nie może być tak, że oni mi ten portfel odeślą - albo nawet że odeślą go do urzędu w moim mieście. Ja muszę się osobiście pofatygować do tej Ostravy i podpisać.

No OK, jak kto nie pilnował swoich dokumentów to niech cierpi, rozumiem, trzeba pojechać. Tyle tylko, że to było za czasów, kiedy na granicy z Czechami były kontrole paszportowe, a ja w tym momencie nie miałem ani dowodu, ani paszportu. Paszportu wyrobić sobie nie mogłem nie mogąc pokazać dowodu. Nowego dowodu sobie nie mogłem wyrobić, bo stary istniał. Urzędniczki rozkładały ręce. Ostrava ostro twierdziła, że w żadnym razie nie da się tego wysłać, nawet jeśli opłacę paczkę.

Skończyło się na wycieczce w góry i przekroczeniu granicy jednym z przejść turystycznych na którym nikt turystów nie kontrolował.

Co ciekawe, w Ostravie, żeby odebrać portfel nic nie musiałem nikomu udowadniać kim jestem (choć wziąłem ze sobą wszystkie dokumenty jakie miałem - książeczkę harcerską, wojskową, honorowego dawcy krwi...). Po prostu przyszedłem i powiedziałem, że się nazywam tak i tak i że mają oni mój portfel a oni na to "oczywiście, tu jest, proszę sprawdzić czy wszystko jest i pokwitować".

Było wszystko, nawet pieniądze się zgadzały co do grosza. :)

urzędy polskie

by Tenzprzeciwkacomakotairower
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
4 18

Czech chciał dobrze, ale nie mógł wiedzieć, jak działają polskie urzędy. Gdyby wiedział, to być może wysłałby portfel pocztą na twój adres. Ja z kolei pamiętam szok po kontakcie z pierwszym urzędem w Irlandii, czyli złożeniem podania o numer PPS, coś jak polski NIP czyco tam teraz jest używane. Wszystko poszło bezproblemowo i na koniec uśmiechnięta pani w okienku pyta się, czy może mi w czymś jeszcze pomóc. Przyznam, że przez problemy językowe (po angielsku się dogadywałem, ale tylko tyle,i trzeba było przyzwyczaić się do irlandzkiego akcentu) i różnice kulturowe mój mózg najnormalniej w świecie tego nie przetworzył i musiałem poprosić o powtórzenie pytania. Grzecznie podziękowałem, wyszedłem, i przez następne kilka godzin próbowałem zrozumieć, o co chodzi. A potem zacząłem się cieszyć, że tam wyjechałem.

Odpowiedz
avatar BlackAndYellow
2 12

U nas w urzędach dostają się osoby po znajomościach - znajome znajomych itp, i im ploteczki, itp najlepiej wychodzą. Ale jest też kilka osób które zachowują się jak ta w Irlandii, a ich jest bardzo mało niestety.

Odpowiedz
avatar Bryanka
12 18

@greggor: Czyli, że jakich WAM nie trzeba? I gdzie jest to TU? Jakaś sekta, czy co?

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
8 14

@pasjonatpl: Ja też mieszkam za granicą i za każdym razem jak mam stycznosć z polską biurokracją dochodzę do wniosku, że oni są tam po to, żeby nam przypomnieć po co wyjechaliśmy. Tu taki tekścik z jednej polonijnej gazetki kiedyś, mogę potwierdzić, że jest 100% prawdziwy: https://orynski.eu/jak-wyrobic-sobie-nowy-paszport/

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 5

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Jakieś 2 lata temu wymienialiśmy paszporty przy okazji bytności w Polsce. Zostałam wtedy okrzyczana przez panią z okienka za błąd w formularzu. Dowiedziałam się, że "jak mi się nie podoba, to mogłam SE załatwiać tam gdzie mieszkam"....fajnie tylko, że ja słowa krytyki nie powiedziałam. Dwa stanowiska dalej urzędniczka obsługująca mojego męża stwierdziła przepraszająco, że niektórzy po prostu nie mają cierpliwości do petentów. W przyszłym roku wymieniam dowód i staram się nie mieć złego nastawienia... Jednak, żeby nie było tak różowo za granicą, to 7 lat temu trafiła nam się "urocza" pani na odprawie promowej w Dover. Mąż nie usłyszał co do niego powiedziała i poprosił o powtórzenie, a wtedy otwarły się wrota piekieł. Kazali nam zjechać i baba z kolegą zaczęli nas napastliwie przepytywać w temacie "czy mówicie po angielsku? po co tu jesteście? Dlaczego? Do kogo?". Byli przy tym tak chamscy, że się rzygać chciało.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Ja tam z samą wymianą paszportu nie miałem większych problemów. Urzędnicy w konsulacie byli mili i profesjonalni. Niestety o petentach nie można było tego powiedzieć. Patrząc na nich miałem wrażenie, że to ciężka komuna, a nie XXI-szy wiek. Albo kolejka w opiece społecznej, taka patologiczna kolejka. Po prostu wyglądali na ludzi, którzy wyjechali z Polski tylko fizycznie, ale mentalnie w ogóle się nie zmienili, albo zmienili na gorsze.

Odpowiedz
avatar ForMudBloodBeer
2 2

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Siostra mieszka w kraju narodzin współczesnej biurokracji i czasami tęskni za naszą biurokracją. Owszem, tam częściej urzędnicy uprzejmi, ale procedury czasami bardziej popierdzielone i niezrozumiałe...

Odpowiedz
avatar jonaszewski
3 3

@greggor: Przeciwnie. Takich jak on, normalnych, potrzebujemy tutaj najwięcej. Ciebie nam nie trzeba, bo przez takich jak ty, ociekających jadem, Polacy za granicą dziwią się zwykłej uprzejmości.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
3 3

@jonaszewski: Prosto w punkt. To jest jedna z niewielu rzeczy, które mnie odpychają od powrotu do kraju. Ten sączący się jad na prawie każdym kroku. Na szczęście się to zmienia i to nie tylko ludzie wracający do kraju, to także ludzie, którzy nigdy nie wyjechali :) Niestety wciąż jest za dużo hejterów pokroju @greggor.

Odpowiedz
avatar bleeee
4 4

Znamy te 'loopy' bardzo dobrze. Z moich 'polskich' czasow, pamietam jak to bylo z ubezpieczeniami dla lekarza (tzn OC lekarza). PZU moglo wystawic polise, jesli lekarz podal swoj numer rejestrowy nadany przez Izbe Lekarska. Ale IL wydawala number po przedstawieniu dowodu oplacenia polisy OC... Koniec koncow rozwiazanie - niezbyt eleganckie ani legalne bylo takie, ze podawali mlodzi lekarze ZMYSLONE numbery a po zalatwieniu oficjalnego numberu - wystepowali z wnioskiem o aneks, bo 'sie pomylili' :)

Odpowiedz
Udostępnij