Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję jako opiekunka osób starszych w domu opieki. Nasi podopieczni czasem (często...)…

Pracuję jako opiekunka osób starszych w domu opieki.

Nasi podopieczni czasem (często...) chorują. I czasem trafiają do szpitala.

Ostatnio pani X wróciła ze szpitala z rozpoznaniem - sepsa* spowodowana gronkowcem. W związku z tym (i faktem, że pani X mocno kaszle), wchodzimy do jej pokoju "uzbrojone" nie tylko w jednorazowe rękawiczki, ale i maseczki na twarz (również jednorazowe).

Ostatnio jedna z koleżanek wyskoczyła do mnie z pretensjami, dlaczego ja wyrzucam jednorazowe maseczki po użyciu, przecież można je odkładać i użyć ponownie, trzeba oszczędzać, za dużo tych maseczek zużywamy! Grzecznie zapytałam, czy rękawiczek (często ubrudzone gów..., no guanem) też mam użyć ponownie, ale chyba nie zrozumiała, bo po wyjściu od pani X maseczkę odłożyła na bok... do ponownego użycia. No cóż, oszczędność przede wszystkim.

*Dla znawców - wiem, że sepsa nie jest zakaźna, ponieważ sepsa jest nazwą objawów chorobowych, towarzyszących ogólnemu zakażeniu organizmu. Ważna jest PRZYCZYNA sepsy, tutaj niestety był to gronkowiec.

dom_opieki

by Xynthia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
5 11

Używanego kubeczka menstruacyjnego z alledrogo i tak nie przebijesz, ale ode mnie leci plus. Na pocieszenie - nie jesteś jedyna z takimi problemami, bo to jest nagminne. Traktowanie jednorazówek jest podobne do tego jak jednorazowych maszynek do golenia, które używa się w sumie wielokrotnie (aż się stępią). Kiedyś byłem na półmaratonie, gdzie biegło się dwa okrążenia po 10km (z groszem). Na drugim okrążeniu, na punktach odżywczych z wodą, zbierali z ulicy jednorazowe kubeczki (zużyte i wyrzucone w czasie pierwszej pętli) do ponownego użycia. W jakiejś budzie/knajpce na powietrzu (gdzieś na mazurach) też tak widziałem jak "odzyskiwano" jednorazowe talerze i sztućce. Przy czym "mycie" było płukaniem w pobliskiej rzeczce.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
6 6

@Lobo86: Tak dla jasności odnośnie maszynek. Używanie określenia jako jednorazowe wynika raczej z tłumaczenia słowa disposable, które jest tłumaczone jako jednorazowe, a tak na prawdę chodzi o to, że się wyrzuca całość maszynki gdy już nie spełnia wymagań. Osobiście używam określenie jednoczęściowe zamiast jednorazowe bo bardziej oddaje rzeczywistość :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@GlaNiK: tak wiem o co chodzi i skąd się to wzięło, ale chodzi o to, że rękawiczki "jednorazowe" ludzie traktują tak samo jak jednorazowe maszynki. Zwróć na to uwagę w sklepie mięsnym czy jakiejś jadłodajni, gdzie używają rękawiczek. Cały czas zakładają i zdejmują jedną i tą samą rękawiczkę. Przyjmują pieniądze, obsługują kasę czy wchodzą/wychodzą na zaplecze macając klamki tą jedną rękawiczką. Jaki sens używania rękawiczek jednorazowych w takiej sytuacji? Albo te komiczne, jednorazowe ochraniacze na buty, które w szpitalach były używane non-stop te same. @lotos5: historia jak najbardziej ta, bo odnosi się do wielokrotnego używania materiałów, które z definicji są jednorazówkami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2018 o 18:25

avatar cherryhills
5 11

Ale wiesz, że w jednorazowych maszynkach nie chodzi o to, żeby jej użyć jeden raz tylko o to, że ostrze jest niewymienialne i stąd nazwa "jednorazowa"?

Odpowiedz
avatar yakhub
6 8

@cherryhills: Nawet producenci nie nazywają ich "jednorazowymi" tylko "jednoczęściowe".

Odpowiedz
avatar GlaNiK
2 2

@karol2149: To, że jednorazowe maseczki są używane wiele razy. Ot takie porównanie maszynek do golenia, które są nazywane jednorazowymi. Tyle i nic więcej, czyste skojarzenie.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 0

@GlaNiK: naprawdę, a nie na prawdę.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Xynthia 1) A takie (ta cała kwarantanna) było zalecenie szpitala? Bo ogólnie... No wiesz, pacjenta z pełnoobjawową sepsą raczej nikt nie wypisał. A i ten gronkowiec - to nie jest jakieś nie wiadomo co. Większość (!) ludzi jest jego nosicielem, część (zwłaszcza personel medyczny - myślę, że i u Was) nawet tych bardziej patologicznych odmian... I nie choruje. Może warto byłoby się dowiedzieć u lekarza, który wypisywał pacjentkę, czy są konieczne w tej konkretnej sytuacji te środki? Bo ja nie chcę tutaj wyrokować na Piekielnych, że nie są - może są, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne. To nie jest szpital zakaźny, więc trochę wątpię, by do takiego ośrodka wypuszczono osobę, która rozsiewa jakieś śmiercionośne patogeny. 2) Maseczki jednorazowe właściwie zaczynają tracić skuteczność po ok. 15 minutach, a więc robią się mityczne - bo większość zabiegów trwa dłużej. Tak naprawdę one mają chronić głównie pacjentów przed naszymi zarazkami (choćby wspomnianym "noszonym" gronkowcem) - zdecydowanie bardziej, niż nas samych. Jeśli uważacie, że jak tylko wejdziecie do tej sali, to tam w powietrzu fruwa mnóstwo gronkowca, to pomyślcie, że drzwi hiperszczelne też nie są - skoro tak, to te gronkowce radośnie i tak pod nimi fruwają.

Odpowiedz
avatar Xynthia
2 2

@Ascara: 1)Szpital olał... nie po raz pierwszy zresztą. Podopieczna trafiła do szpitala z zupełnie innego powodu i tylko determinacji i wręcz "upierdliwości" jej syna należy zawdzięczać to, że wykonano jej różne dodatkowe badania, podczas których "objawił się" gronkowiec. Zastosowano antybiotyk (na kilka z nich gronkowiec okazał się oporny, ale udało się dobrać odpowiedni) i tyle. Zalecenia poszpitalne dotyczyły tylko głównego schorzenia. Nie leżała na zakaźnym, tylko po prostu w izolatce. I nie, nie uważamy, że wszędzie fruwają radośnie całe tabuny gronkowców, ale te maseczki to takie minimum zabezpieczenia, może i faktycznie bardziej "na wszelki wypadek". 2)No i właśnie tyle (czyli ok. 10-15 min.) trwa wykonanie jakiejś czynności przy tej podopiecznej - przebranie, umycie, zmiana pampersa czy nakarmienie. A co do ochrony "w drugą stronę" - czyli naszej podopiecznej przed "naszymi" zarazkami, to też ma to sens, ona ma już bardzo osłabiony organizm i wszystko może stanowić dla niej zagrożenie. Tak naprawdę to szpital wypisał ją do nas, jak my to mówimy: "na umarcie"...

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Xynthia: Ok, rozumiem.

Odpowiedz
Udostępnij