Mam znajomego. W zasadzie spoko gość, poza jednym "ale"...
Znajomy pracuje w niewielkiej firmie.
Firma zapewnia swoim pracownikom podstawowe artykuły spożywcze: kawę, herbatę (kilka rodzajów), cukier, mleko do kawy, wodę butelkowaną.
Znajomy regularnie bierze sobie do domu a to trochę kawy, a to kilkanaście torebek herbaty zielonej, bo żonie się skończyła, a to ze dwa kartony mleka...
Do tego zbiera po kabinach toaletowych zapasowe rolki papieru, czasem zaglądnie do kantorka, w którym trzymane są środki czystości i weźmie sobie spray do mebli albo płyn do podłóg.
Jest bardzo dumny ze swojej przedsiębiorczości.
Podkreśla, że nigdy nie wziął niczego, co przyniósł któryś ze współpracowników, resztę zapasów też "uszczupla", a nie "żeruje".
Uważa, że jak firmowe, to niczyje, więc to w żadnym wypadku kradzież nie jest...
Uprzedzając pytania: jest dobrym pracownikiem, z innymi pracownikami się dobrze dogaduje, więc wszyscy przymykają oko na ten jego proceder, dziwiąc się tylko, że gość wykształcony, zarabia dobrze (= stać go, żeby sobie to mleko czy kawę samemu kupić), a tak postępuje...
korpo cwaniactwo uwaga_zlodziej
W mojej pracy przez takich "cwaniaków" na kawę, herbatę i cukier robimy zrzutki. Kiedyś, jak mówił szef, wszytko było na koszt firmy, ale jak kilka razy zaopatrzenie na ponad miesiąc zniknęło w 1-2 tygodnie, to stwierdził, że skoro zaopatrzenie znika a pracownicy nie potrafią kolegów upilnować to nie będzie im więcej kupować. Czajniki są, mineralna w upały jest, dodatkowo mamy "źródełko" z butlami 18l - tych ostatnich nikt w torbie nie wyniesie :-).
Odpowiedz@tvh: No właśnie, jeden "podbieracz" jest jeszcze do przeżycia, bo zapasy i tak wystarczają dla reszty, gorzej, jak się kilku takich trafi. Kiedyś był plan, żeby znajomemu uświadomić, co robi źle, w ten sposób, że jednorazowo, po dostarczeniu zapasów każdy z firmy wziąłby sobie trochę tego, troszkę tamtego (efekt: nic by nie zostało). Ale część się nie zgodziła, twierdząc, że nie będą "szopek" robić, a on niech sobie bierze jak tak bardzo chce, krzywdy wielkiej nikomu nie robi...
Odpowiedz@marcelka: No właśnie, że robi. Po nim może następny zacząć tak robić bo w końcu stwierdzi, że skoro jemu przechodzi to i mi przejdzie. Koło się zamyka. Ktoś powinien mu w końcu powiedzieć w twarz, że nie jest przedsiębiorczy tylko jest zwykłym złodziejem. Biedy nie klepie, a zachowuje się jak jakiś "Janusz przedsiębiorczości".
Odpowiedz@GlaNiK: Ludzie wolą udawać, że nie ma problemu. Ba nie dostrzegają, że facet oszukuje pracodawcę i jak to wyjdzie na jaw, oni również będą winni.
Odpowiedz@wkurzonababa: Bo tak jest łatwiej, poza tym nikt nie chce być tym złym, który mu zwraca uwagę bo i tak powiedzą, że mu zazdrości.
OdpowiedzJeżeli ktoś przymyka oko na przewinienie, jest współwinnym.Ja bym z nim porozmawiał (najlepiej w kilka osób) i spróbował wytłumaczyć, że to jest dalej kradzież. A jak nie pomoże to postawić mu ultimatum: albo kończysz z podbieraniem, albo idzie info do szefa.
OdpowiedzChyba nie jest takim dobrym pracownikiem skoro perfidnie kradnie. Trzeba z takimi ludźmi rozmawiać, bo dziś ukradnie szefostwu, jutro ukradnie Tobie.
Odpowiedz@wkurzonababa: Jest dobrym pracownikiem w tym sensie, że wywiązuje się ze swoich obowiązków, przychodzi punktualnie, to, co robi, robi dobrze, można na niego liczyć przy jakichś projektach, że zrobi dobrze i w terminie, że pomoże w razie potrzeby itd. Nigdy też nikomu "personalnie" nikt nic nie ukradł, przekąski/lunche/mleko sojowe przyniesione przez kogoś nie znikają. Problem leży w jego mentalności/postrzeganiu: że jak weźmie długopis A., to jest kradzież, a jak weźmie sobie zgrzewkę wody, to już nie, bo "firmowa". I on nie tylko nie widzi nic złego w tym, ale wręcz się chwali, że "nie pamięta, kiedy takie rzeczy w sklepie kupował, ha ha"...
Odpowiedz@marcelka: Co nie zmienia faktu, że to ciągle kradzież. I niezależnie od jego talentów jako pracodawca zwolniłabym. Bo prowadzenie działalności nie jest tanie i proste. Poza tym należy zauważyć, że jak ktoś ukradnie pierwszy raz to potem kolejne będą łatwiejsze. Zaczyna się od drobiazgów firmowych, a potem może zabrać koledze, bo " w sumie on tyle ma to nie zauważy". Naprawdę smutne, że współpracownicy nic z tym nie robią.
OdpowiedzPytanie zasadnicze: w jakim gość jest wieku? Ja sama dobrze pamiętam czasy, w których w świadomości powszechnej tego się w ogóle nie traktowało jako kradzież, tylko zorganizowanie, załatwienie, whatever (zauważcie: kolegom nie podbiera!). Jeśli jest po czterdziestce albo tym bardziej po pięćdziesiątce, to mogło do niego zwyczajnie nie dotrzeć, że czasy się zmieniły...
Odpowiedz@pchlapchlepchla16: Jest po czterdziestce. I dokładnie tak się zachowuje, wręcz jest dumny, że on taki sprytny, tak udało mu się "załatwić". Co ciekawe, ta część osób z ekipy, które "przymykają" na to oko, też jest w tym wieku. A próby zwrócenia mu uwagi/uświadomienia ze strony osób młodszych zbywa/obraca w żart/ignoruje.
OdpowiedzNiefajne zachowanie. U mnie też szef zapewnia te artykuły i będąc w pracy raczę się do woli, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy wynieść nawet jednej torebki herbaty. Może coś takiego by zadziałało - przy następnym zatowarowaniu podzielić wszystko między współpracowników po równo i niech każdy trzyma gdzieś swoją część, jemu szybko braknie skoro wyniesie i zauważy że w takim przypadku będzie musiał sobie sam kupować i przynosić do pracy herbatę itd. Może coś do niego dotrze, że rzeczy nie pojawiają się znikąd i są niczyje..? albo po prostu przy każdej zauważonej sytuacji uświadamiać i powtarzać, że to kradzież.
Odpowiedz@Pannajohanna: Problem w tym, że część ludzi, choć nie podbiera tak jak opisany cwaniaczek, to nie widzi w tym nic złego. I to przeraża jeszcze bardziej.
Odpowiedzmoze wyslij mu te historie i niech sobie przeczyta jak to jest postrzegane? jak nie podziala, to powiedzialabym szefowi
OdpowiedzOj skąd ja to znam. W moim dziale wszyscy podkradają drobiazgi firmowe - naprawdę małe koszty, kwestia garści cukierków czy gruszki, ale moje flaki się mi wywracają, bo złodziejstwa nie toleruję w żadnej postaci. Niemniej nic z tym nie zrobi nikt, bo nikt nie zwolni wszystkich, zwłaszcza że podobnie jak w Twojej historii są to generalnie świetnie pracujący i sympatyczni pracownicy, nie jest też tak, że wynoszą jakiś towar w większych ilościach, a na ich miejsce chętnych brak. Niemniej smuci mnie jak powszechne jest właśnie takie podejście, że "jak firmowe/państwowe/wspólne/niczyje i niedrogie, to żadna kradzież". Większość niestety osób jakie znam w tym naszym kraju ma właśnie takie podejście i później zaskoczenie, że istnieje opinia, że Polacy to złodzieje.
OdpowiedzCzyli jak ktoś jest gorzej zarabiajacy, to wynoszenie firmowych rzeczy jest zupełnie zrozumiałe i normalne? Czyli wszystkie sprzątaczki kradną?
Odpowiedz@dorota64: Nie, kradzież to kradzież, niezależnie kto, komu i ile kradnie. Ale chciałabym po prostu zrozumieć, dlaczego tak postępuje, bo to, co robi, jest dla mnie kompletnie pozbawione sensu. Nie usprawiedliwiać go, tylko po prostu zrozumieć: dlaczego? Bo ani nie wiąże się z tym jakiś "dreszczyk emocji", jakieś groszowe oszczędności to raczej też nie motyw...
Odpowiedz@marcelka: Bo może. Takie proste. Mówi się że okazja czyni złodzieja i tak często jest, osoby których byśmy się nie spodziewali postawieni w "okazyjnej" sytuacji mogą się posunąć do takich czynów. Ponoć bardziej odstraszającym czynnikiem nie jest wysokość kary a jej nieuchronność. Przykład pewnej artystki pokazał jak brak kary działa na ludzi. Stała bodaj przed stołem na którym były różne przedmioty i kartka z napisem że można jej zrobić co tylko się chce bez konsekwencji. Na początku ludzie podchodzili żartobliwie a to jej ktoś buziaka dał to łaskotał, ale kobieta nie reagowała (byli jacyś ludzie z nią w tym tłumie mieli się tylko przyglądać). Nagle ludzie zaczęli pozwalać sobie na coraz więcej, ktoś wziął nożyczki i zaczął ciąć jej ubranie inny jej zrobił jakąś szramę na ręce czy gdzieś a kobieta dalej nic. Chwile potem jej asystenci przerwali "performance" bo zapowiadało się że ktoś sprawdzi czy może ja dźgnąć (potencjalnie zabić). Bez konsekwencji czynów wychodzą z rasy ludzkiej najgorsze demony.
OdpowiedzStare przysłowie mówi, że BIEDNYM można zostać, ale DZIADEM trzeba się urodzić - i to jest szczera prawda. Dziadowskiej natury nie zmienisz; choćby miał miliony, to kraść i żebrać nie przestanie. Możesz się z niego nabijać do woli, wysyłać po mąkę do MOPSu i po ciuchy do Caritasu - spłynie po nim jak woda po kaczce.
OdpowiedzZnam historię z miejsca pracy, powiedzmy że państwowa branża, że chłopaki mydło w płynie do słoików wyciskali...
Odpowiedz@nielubie: Ja też. Tyle że baby i nie wyciskały, a przelewały z pięciolitrowego pojemnika...
Odpowiedz@nielubie: Też państwówka. Ludzie dobrze zarabiający. I podwójne kredkowe. Kasa na konto i materiały dla dzieciaków z firmowych zakupów.
OdpowiedzBiuro nr 1.: wspólne z innymi firmami. Notorycznie podbierali nasze (podpisane logiem firmy!) kubki. Trudno, przeżyjemy, skorzystamy z tych niepodpisanych. Kupiła nas duża korporacja. Biur nr 2.: wspólne z "kolegami" z korporacji. Kubki raz dane do szafki - zniknęły zanim zdążyliśmy otworzyć oczy przy mruganiu. Zauważyliśmy, że w kantynie brakuje łyżeczek, widelców i ogólnie sztućców ("do herbaty nóż czy dwa cukru?"). Poprosiliśmy naszego szefa o sztućce - załatwili. W dużej ilości. W ciągu 2 tygodni zniknęły. Niestety nie mamy dostępu do pomieszczenia "kolegów", żeby sprawdzić swoje przypuszczenia. I wiemy, że ktoś z tamtej części ma lepkie rączki (kilka razy widzieliśmy, że przynieśli nasze kubki - dalej firmowe - jako swoje). Paradoksalnie, jest tam więcej obcokrajowców niż polaków. Pytanie, czy cebula jest importowana z innych części świata?
OdpowiedzCóż lepiej żeby ktoś wpadł na pomysł zostania tzw "konfidentem" zanim zdarzy się sytuacja że gość pewny swego wpadnie na tym procederze albo znajdzie naśladowców i się sprawa rypnie przez skale procederu. Szef nawet jeśli jest spoko na co dzień po takiej zdradzie może wam wprowadzić odpowiednio rygorystyczne przepisy (w końcu wszyscy wiedzieli więc niejako współuczestniczyli). Czytając kilka komentarzy na temat tego gościa widać że proceder wszedł mu w krew, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. To że nie połasił się jeszcze na wasze rzeczy może być spowodowane tym że nie macie interesujących go produktów w odpowiednim nakładzie a często jest też napoczęte. Jak będzie trzeba tow as orżnie i sobie wytłumaczy że był zaradniejszy od frajerów.
Odpowiedz