Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam koleżankę w dziale kontroli. W firmie, gdzie pracuje, sprzedawcy mają rożne…

Mam koleżankę w dziale kontroli. W firmie, gdzie pracuje, sprzedawcy mają rożne stawki, w zależności od źródła pochodzenia klienta. Jeśli sami go pozyskają, dostają więcej. Jeśli dostarczy im go Call Center lub wpadnie zlecenie ze strony internetowej - dostają nieco mniej, bo dzielą się prowizją z pracownikiem CC lub chatu. Do jej obowiązków należy między innymi sprawdzanie, czy się wszystko zgadza.

Sprzedawca X kilka dni po spotkaniu umówionym przez CC lub chat przysyłał pisemne wycofanie zgody na przetwarzanie danych (rzekomo złożone podczas tego spotkania). A jeszcze kilka dni później wprowadzał klienta do systemu z adnotacją "z polecenia". Wpadł, bo któregoś razu połowa działu była na L4 i odwołania robiła jedna osoba. Zdziwiło ją, że jest tak wiele zgłoszeń od X, odszukała je w archiwum i się okazało, że wszystkie są jedną ręką pisane...

Po tym zdarzeniu wprowadzono "badanie satysfakcji" - warunkiem otrzymania wyższej prowizji była pomyślnie wykonana ankieta, gdzie klient odpowiadał m.innymi na pytanie "skąd się pan dowiedział o naszej firmie". Któregoś razu dziewczyna robiąca taką ankietę zapomniała ją zapisać, więc postanowiła wyszukać rozmowę, aby ją odsłuchać i jeszcze raz wypełnić formularz. Była bardzo zdziwiona, bo okazało się, że w ostatnim miesiącu na ten numer było aż 5 ankiet.

Okazało się, że sprzedawczyni Y odkryła metodę pozwalającą na obejście systemu - żeby utworzyć nowego klienta muszą być przynajmniej dwie dane z trzech, różne od tych już istniejących - imię i nazwisko, telefon, e-mail - więc Pani Y wpisywała nazwisko klienta plus swój numer telefonu plus przypadkowy e-mail. Jak odbierała telefon, na pytanie "Czy mogę rozmawiać z panem G.?" odpowiadała, że jest żoną, mąż nie może podejść, ale są bardzo zadowoleni z obsługi, towaru i na pewno będą wracać, a firmę poleciła znajoma.

Ale najgorszy był cwaniak, który na wystawianej fakturze wpisywał swój numer konta, zamiast firmowego, i dawał 2 miesięczny termin płatności w systemie (można tak robić, jeśli czas realizacji zamówienia jest długi, klient ma część towaru dostępnego od razu, a na część musi czekać, jeśli poprosi stary klient itp.). Ludzie i tak płacili zwykle w ciągu kilku dni, bo odbierali towar, który nie był potem księgowany jako sprzedany albo miał dojechać później. Zgarnął tak pieniądze za kilka dużych zamówień, wyjechał za granicę i tyle go widziano. Sprawa wyszła na jaw, jak windykacja puściła maile do klientów z przypomnieniem o zaległych płatnościach.

by Spektatorka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cutehulhu
14 36

Albo to wieczorowa pora i mam problem z czytaniem ze zrozumieniem, albo ta historia jest napisana w niezrozumiały sposób.

Odpowiedz
avatar Naevari
7 21

@cutehulhu: Ja tam wszystko rozumiem. Może zrób drugie podejście jutro. :)

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 20

@Naevari: A ja gówno rozumiem. Ta historia to jeden wielki bełkot. Ja nie muszę zgadywać "co autor miał na myśli", nigdy nie pracowałam w takim systemie, nic nie wiem o takich firmach. Zrozumiały jest tylko pierwszy akapit, a dalej to są próby napisania czegoś, o czym chce się powiedzieć jak najmniej. Podejrzewam, że autorka sama jest pracownikiem opisanej firmy i bardzo dba o to, by jej nie zidentyfikowano. Ale, oczywiście, wiadomym jest, że troje pracowników robiło przekręty, żeby więcej zarobić. Ktoś podawał klientowi numer swojego konta, zamiast firmowego, ktoś inny wpisywał swój numer telefonu (tylko nie wiadomo gdzie), żeby do niego dzwoniono z ankietą, a jeszcze ktoś inny pisał własnoręcznie "zgłoszenia", które były wycofaniem zgody na przetwarzanie danych. Nie wiadomo tylko, jak to wszystko było możliwe. No, ale jeśli komuś tyle informacji wystarcza - niech pusuje. Tylko pewnie o sensowny komentarz będzie raczej trudno.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
9 11

@Armagedon: Owszem, historia jest napisana nieco chaotycznie vel bełkotliwie ale nie przesadzaj, że tylko pierwszy akapit jest zrozumiały.

Odpowiedz
avatar Aremich
3 7

@edeede: Wg mnie to nie to. "Jakoś tak się porobiło", że jest akceptowane społecznie kombinatorstwo, oszustwo i nazwijmy to po imieniu "złodziejstwo". I to nie zależy od tego, ile ludzie zarabiają... Dla mnie jest to piekielny brak wychowania. Łatwiej stwierdzić, że to wina okradzionego (bo "okazja czyni złodzieja") niż przestrzegać wartości zawartych w 10 przykazaniach - niezależnie od wiary.

Odpowiedz
avatar edeede
10 10

Racja! Nie jest to nowość, bo za poprzedniego ustroju też się kradło, wtedy wrogiem był system. Wydaje mi się że jest społeczne przyzwolenie na okradanie tego złego, który nas okrada. Czy to szef, czy państwo. Ale nic kradzieży nie usprawiedliwia.

Odpowiedz
avatar Aremich
4 4

@edeede: Fakt. I jeszcze jedna rzecz... Kiedyś była nieuchronność kary - "od rzemyczka do koziczka, potem będzie szubienniczka"... A teraz więzienie jest traktowane jako sanatorium - bo (prawdziwy cytat!!!): "w domu takich warunków nie mam"...

Odpowiedz
avatar Spektatorka
0 0

Troszkę mnie tu nie było, ale jeśli ktoś jeszcze ma problem ze zrozumieniem o co chodzi, to postaram się to opisać jaśniej. 1. Wycofanie zgody powoduje usunięcie danych klienta z systemu, czyli osoba która go pozyskała przez telefon, nie dostaje kasy, bo stoi jak byk, że ten klient nic nie kupił (jest np nr klienta 1000 , pozyskujący X, sprzedawca Y, imię "Dane usunięto", nazwisko "Dane usunięto" itd.). Sprzedawca po usunięciu danych wpisuje go ponownie jako pozyskanego samodzielnie, więc sam zgarnia całą prowizję (jest wpisane np. nr klienta 1001, pozyskujący Y, sprzedawca Y, imię Jan , nazwisko Kowalski). Okrada tym samym pracownika X z należnej mu prowizji. 2. Numer telefonu w danych klienta był do samej sprzedawczyni Y, czyli sytuacja jak wyżej (usunięcie danych + ponowne wprowadzenie), z tym że w polu "numer kontaktowy" była jej prywatna komórka zamiast telefonu do klienta. Zatem okradła pracownika X z prowizji, a na etapie weryfikacji podała się za żonę pana Kowalskiego, żeby pan Kowalski (gdyby był podany numer do klienta, a nie do niej) na pytanie skąd wie o firmie nie odpowiedział np. "z internetu" albo "taki pan X przez telefon mnie umówił". Tak zrobiła też przy kilku innych klientach, czyli kilka osób z infolinii/chatu dostało przez nią mniejsze premie. 3. Klient wpłaca pieniądze na numer konta, który ma na fakturze. Jeśli sprzedawca poda tam swój numer zamiast firmowego, to klient wpłaci jemu na prywatne konto. Jeśli w tym samym czasie sprzedawca wyśle do firmy info, że termin płatności faktury jest za 2 miesiące, to nikt się wcześniej z klientem nie będzie kontaktował. W efekcie firma dostaje poprawną fakturę i czeka na jej opłacenie. Klient dostaje podrobioną fakturę (inny numer konta i często dużo wcześniejszy termin płatności), opłaca ją i zapomina. Dopiero po dwóch miesiącach, gdy minie termin płatności, klient dostaje monit, w odpowiedzi wysyła potwierdzenie wpłaty i cała sytuacja wychodzi na jaw.

Odpowiedz
Udostępnij