Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja historia sprzed kilku lat. Nie mogłam sobie w tamtym czasie pozwolić…

Moja historia sprzed kilku lat. Nie mogłam sobie w tamtym czasie pozwolić na pracę inną niż dorywcza. Powodów było kilka, ale nie jest to ważne dla opowieści.

Zatrudniłam się w firmie inwentaryzacyjnej – pracowało się na noce licząc skanerem np. produkty w supermarketach. Ja takich inwentur miałam 3-6 w miesiącu. Dla firmy X pracowałam łącznie prawie pół roku. Od czerwca do września nie było problemów – pod koniec miesiąca wysyłałam swoją dyspozycyjność na następny miesiąc, oni po kilku dniach wysyłali mi grafik. W październiku nie dostałam maila zwrotnego. Zadzwoniłam do firmy, by wyjaśnić sytuację, zmieszana pani odpowiedziała mi, że w zasadzie nie wiadomo czemu nie dostałam maila, ale najprawdopodobniej do mojej dyspozycyjności nie udało się dopasować żadnego zlecenia. Wydało mi się to dziwne, ale wzruszyłam ramionami.

Po kilku dniach dostałam wiadomość, że jeżeli pracownicy chcą dalej pracować dla X, muszą mieć obowiązkowo książeczki sanepid. Bez tego dokumentu współpraca nie będzie kontynuowana, mamy też przyjechać do firmy podpisać nową umowę. Dla osób, które nie dostarczą badań do 30 października dzień 31 października jest dniem wypowiedzenia.

Książeczkę miałam już wcześniej wyrobioną, pojechałam więc do siedziby firmy, by mogli ją skserować i by podpisać papiery. Pani, która mnie obsługiwała poklikała w komputerze, po czym wyraźnie się zmieszała i powiedziała, że niestety nie mogę podpisać aneksu, bo ma „błędy w dokumentacji” i prosi, bym wróciła do domu. W przeciągu kilku dni ma wyjaśnić wszystko z przełożoną i do mnie zadzwonić. OK, trudno. Czekałam tydzień, pani nie zadzwoniła. W końcu dostałam telefon od innej pani z tej samej firmy, czy mam książeczkę sanepid i czy podpisuję umowę. Zbaraniałam. Odpowiedziałam, że tak, ale na październik nie dostałam grafiku i są jakieś błędy w mojej dokumentacji i nie mogłam podpisać dokumentu. Pani poklikała w komputerku, po czym powiedziała, że wyjaśni sytuację i szybciutko się pożegnała. Czekałam tydzień, nie zadzwoniła. Wkurzyłam się i napisałam kulturalnego acz stanowczego maila, że proszę o wyjaśnienie całej sytuacji. No i odpowiedź dostałam i zwaliła mnie z nóg.

Okazało się, że grafiku na październik nie dostałam, bo po prostu miałam za duży margines błędu w liczeniu i 1 października mnie „zwolniono”. A że umowa i tak mi się kończyła 31 października, to o wypowiedzeniu postanowiono mnie najwyraźniej nie informować. Był bałagan w dokumentach, dlatego do mnie wydzwaniano z propozycjami. Po sprawdzeniu mojego profilu w komputerze, pracownice były zmieszane, bo wyświetlała im się informacja, by tej umowy ze mną nie przedłużać, ale żadna nie miała odwagi mi tego uświadomić i wolały mnie zbyć, licząc, chyba że się domyślę.

Rozumiem, że się nie sprawdzałam, ale poważne potraktowanie należy się chyba każdemu.

inwentaryzacja

by mikado188
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar DziwnyCzlowiek
6 6

Może nie tego w 100% dotyczy historia, ale nie rozumiem pracy na inwentaryzacji. Moja znajoma jest managerem sklepu w dużej firmie odzieżowej. Ostatnio robili inwentaryzacje i znajoma poprosiła mnie i moją lubą o pomoc bo nie ma ludzi a prace trzeba wykonać bo jeśli nie to dostanie po głowie od "góry". Będąc już na miejscu okazało się, że wszyscy pracownicy inwentaryzacyjni to znajomi pracowników sklepu. Ja nie narzekam. Popracowałem, przypomniałem sobie czasy studenckie i było śmiesznie. Jednak jak można oczekiwać, że ktoś nie będący znajomym sam z siebie przyjdzie na taką inwentaryzacje? Stawka? Najniższa krajowa. Godziny? Oczywiście nocne, łącznie 7 godzin. Termin? W środku tygodnia. Czas? Oczywiście już po rozpoczęciu roku szkolnego i akademickiego. Podsumowując? Pracujesz za 80zł, cała noc, w środku tygodnia więc idziesz na inwentaryzacje po zajęciach/pracy. Rano wracasz o takiej godzinie, że śpisz chwile albo wcale i ruszasz na zajęcia a gdy wracasz do domu padasz na twarz i śpisz 10h. Tracisz łącznie dwa dni i jedną noc by zarobić 80zł o.O kto to wymyślił.

Odpowiedz
avatar mikado188
4 4

@DziwnyCzlowiek: Ja wtedy miałam jakoś więcej jak minimalna krajowa, wręcz dawali więcej za godzinę niż choćby w McDonald's. Mnie się opłacało, bo wtedy byłam po hospitalizacji, więc na normalną pracę nie mogłam sobie i tak pozwolić, a studiów wtedy i tak jeszcze nie wznawiałam.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
2 2

@mikado188: Nie chciałem Cię w żaden sposób urazić. Mówię tylko jak było u mnie :P Taka mała piekielność w komentarzu bo nie chciało mi się z tego historii robić :)

Odpowiedz
avatar mikado188
2 2

@DziwnyCzlowiek: nie, nie. Nie czuję się urażona, po prostu odniosłam się do komentarza. :)

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
1 1

@mikado188: Jak się tu miło zrobiło xD

Odpowiedz
avatar falcion
1 1

A to jakiś przełożony czy inny czort nie powinien Cię poinformować o zwolnieniu? Nawet mailowo by to wyszło nieelegancko ale informacja by była. Co za mendy. Próbowali to zwalić na osoby które się tym nie zajmują i trochę trudno się dziwić ich reakcjom jak z zaskoczenia dostały taką "fuchę". Nie każdy nadaje się do zwalniania ludzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Polski pracodawca i poważne traktowanie? Nie za dużo wymagasz? :P

Odpowiedz
Udostępnij