Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O karmieniu piersią słów kilka. Sama karmienie piersią bardzo popieram i moje…

O karmieniu piersią słów kilka.
Sama karmienie piersią bardzo popieram i moje dzieci również w ten sposób karmione. Pierwsze nauczone z oporami i po 3 tygodniach dopiero przestawione na pierś, drugie dzięki promotorce karmienia piersią nauczyło się szybciej. Owa promotorka zaprosiła mnie również do lokalnej grupy wsparcia, która okazał się być Grupą Matek Polek Karmiących Piersią, Rodzicielek Bliskości (nieuznających żadnych innych metod karmienia i wychowania).

W teorii w takich grupach chodzi o wsparcie, a w praktyce każdy kto ma choć odrobinę inne poglądy jest gorszy. I już sama ta kwestia jest tak naprawdę piekielna, ale nie o tym. Rzecz o tym, jak to osoby nie mające żadnej wiedzy na temat schorzeń podważają opinie lekarskie, powielając "jedynie słuszne" opinie o karmieniu piersią, zaczerpnięte z blogów, jakoby karmienie piersią było lekiem na całe zło.

1. "Dieta matki karmiącej nie istnieje" = "Matka karmiąca może jeść wszystko". To mój ulubiony mit :) Oczywiście, jeśli dziecko jest zdrowe to niech tam sobie mama je co jej pasuje. Problem się pojawia w momencie, kiedy dziecko ma EWIDENTNE objawy ze strony układu pokarmowego (wzdęcia, ulewania, niepokój, dziwne stolce). Panie Matki Polki Karmiące nadal twierdzą, że dieta matki karmiącej to bzdura, bo "kiszona kapusta nie fermentuje w jelitach maluszka i nie może mu zaszkodzić". Dziwna sprawa, że żadna z tych pań nie ma pojęcia, że właśnie kiszonki mają wpływ na produkcję histaminy i MOGĄ zaszkodzić, jeśli dziecko jest alergikiem. Ileż ja się naczytałam tego typu prześmiewczych tekstów, że matka jest zacofana, bo ma dietę, to nie jestem w stanie zliczyć. I nie zliczę, ile razy sugerowano matce, że dieta jest niepotrzebna, mimo zaleceń specjalisty. A już w ogóle sytuacja, kiedy matka musi zrezygnować z karmienia piersią, bo lekarz kazał ZAWSZE jest niedopuszczalna, a lekarz, który każe odstawić dziecko jest ZAWSZE niekompetentny (nawet jeśli to najlepszy w Polsce alergolog, zajmujący się naprawdę trudnymi przypadkami).

2. Dziecko musi jeść na żądanie. O ile przy mniejszych maluchach jest to zrozumiałe, o tyle wielu starszym dzieciom z refluksem karmienie na żądanie zwyczajnie szkodzi i pomagają większe odstępy, a nie karmienie non stop. Ale nie, tutaj się okazuje, że "mleczko łagodzi palenie przełyku i trzeba dawać częściej, żeby nie bolało". To nic, że powstaje błędne koło i z tego mleczka non stop są gorsze objawy. Mleczko ma być na żądanie.

3. Mleczko musi być w nocy na żądanie. Nieważne, że dziecko ma rok. Nie ważne, że matka ma ochotę z okna wyskoczyć. Nie ważne, że dziecku zdecydowanie szkodzi (patrz punkt 2). I nieważne, że kilku specjalistów zaleciło odstawienie karmień nocnych. Na takie argumenty usłyszysz: "Zmień lekarza" lub "Widać nie dojrzałaś do poświęceń, skoro swojego prawie rocznego dziecka nie chcesz karmić piersią w nocy na żądanie, czyli praktycznie non stop", bo "dziecko musi czuć mamę" i koniec.

4. Dziecko ma być karmione najlepiej do samoodstawienia. Wszystkie te, które mają dość nie nadają się na matki i szkodzą dzieciom. Bo "tych emocji nic nie zastąpi". Zamiast sensownych i praktycznych porad odnośnie łagodnego odstawienia mamy spektakl pt. "Czy naprawdę musisz odstawić?" i/lub "Nie odstawiaj".

5. Dziecko musi zasypiać z piersią w buzi i spać z rodzicami, aż samo będzie gotowe przejść do własnego łóżka. Kolejna idea w której nie ma półśrodków, nie ma kompromisów. Nie śpisz z maluchem (niezależnie od powodów) = nie popierasz idei rodzicielstwa bliskości = jesteś gorszą matką. Nie ma wymówek, tak ma być i koniec. A że dziecku szkodzi spanie z cyckiem to nieważne. Co więcej: jeśli nawet udało ci się nauczyć dziecko spać we własnym łóżeczku, a dziecku poprawiło się o 180 stopni (zdrowotnie i psychicznie) to jesteś czarną owcą, która stosuje "metody przemocowe". Tą metodą przemocową jest zabranie półtorarocznemu dziecku piersi na żądanie z ograniczeniem karmienia piersią do 2 razy na dzień.
6. Jako wisienka na torcie: żadna z pań nie ma pojęcia jakie robić badania dziecku, aby stwierdzić czy jest ok. Kalprotektyna - a co to? Inne badania niż morfologia niepotrzebne.
W tych doświadczeniach nie jestem osamotniona. Dokładnie te same teksty można wyczytać na wszystkich chyba tego typu grupach, co potwierdzają inna matki dzieci z alergiami. Skąd się bierze ta ignorancja, tego nie wiem. Wiem za to, że ozdrowiałam po wypisaniu się z tej grupy.

Ten tekst nie jest wyrazem sprzeciwu dla karmienia piersią. Ten tekst jest wyrazem sprzeciwu dla głupoty matek powtarzających wyczytane gdzieś "badania" i "dowody", i próbujące je zastosować w każdym przypadku, bez jakiejkolwiek analizy.

EDIT. Punkt 7. Muszę dodać, absolutny hit (w negatywnym znaczeniu) Dokarmianie mieszanką noworodka. Według Matek Karmiących Piersią dziecka nie można, absolutnie, pod żadnym pozorem dokarmić mlekiem sztucznym. Bo zaburzy laktację, oduczy odruchów i strata będzie niemal nie do odrobienia. A na pytania co robić, kiedy nie ma mleka słychać głosy, że Cudowna Matka Karmiąca Hafija pisze: "po cesarce laktacja może ruszyć w 7 dobie i przez ten czas nie należy podawać sztucznego mleka, bo to co jest (a raczej czego nie ma) wystarczy". Ja się pytam, "Że co, k...?". Dziecko ma 7 dni dostawać prawie pustego cycka z którego leci parę kropelek? Matka ma głodzić dziecko? Okazuje się, że takie porady o głodzeniu noworodka to norma. Doświadczone matki radzą przyszłym mamom, że "szpital nie ma prawa podać mieszanki bez twojej zgody", "możesz grozić sądem, jeśli będą ci chcieli dokarmiać dziecko" i inne tego typu rady. Nikt się nie martwi dzieckiem. Wszystkie się martwią laktacją.

by justangela
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
14 26

Do mojej żony przychodzi sporo młodych mam, które ze zdziwieniem reagują "ale jak to? dieta w czasie karmienia piersią?". Na dietę w czasie ciąży reagują podobnie. Przecież organizm sam wie czego chce. Frytki na śniadanie? Czemu nie. Kebs na obiad? Lepiej dwa. A na kolację zjemy pizzę lub dopchamy się rozgotowanym makaronem z jakimś sosem ze słoiczka. Bo przecież dieta=odchudzanie=jedzenie papieru=max 1200kcal. Takie to wyobrażenie o dietach specjalistycznych panuje. Szok i niedowierzanie, że jednak nie o to chodzi. A potem płacz, bo karmiła piersią, a nie schudła (a przecież powinna! bo jej koleżanki tak mówiły!), bo cycki na brzuchu, a brzuch na kolanach. Bo włosy wypadają, bo tarczyca wysiada a kortyzolu spokojnie wystarczyłoby na obdzielenie drużyny siatkarskiej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 24

Abstrahując od treści - to to jest właśnie charakterystyczna u nas postawa, o której wspominałem pisząc o grupach zwierzolubów. Większość takich grup tak wygląda. Są pełne swego rodzaju wyznawców pewnej przewodniej ideologii i bardzo, ale to bardzo rzadko można podyskutować w jakikolwiek sposób. Jak masz inne zdanie niż ogół to jesteś piętnowany lub banowany. Ten sam wątek był też odnośnie grup wege-oszołomów. Spróbuj wejść na jakąś grupkę dot. alternatywnych metod leczenia i powiedz, że nie istnieje coś takiego jak lewoskrętna witamina C, to zobaczysz co się będzie działo :D

Odpowiedz
avatar justangela
13 17

@Lobo86: a to już inny temat, ale fakt. I ten paradoks, że dla dziecka na pierwszy posiłek stały eko marchewka zerwana o wschodzie słońca, ale matka karmiąca i ciężarna może jeść każdy syf, w każdej ilości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

@justangela: nie zapomnij: "jedna lampka wina nie zaszkodzi" i moje ulubione: "piwo to nie alkohol".

Odpowiedz
avatar justangela
9 9

@Lobo86: Te akurat cytaty o alkoholu to wśród patologii i podobnych. W grupach o karmieniu piersią i rodzicielstwie bliskości raczej masz drugą skrajność: bardzo mocno świadome i wyedukowane matki (a przynajmniej takie sprawiają pozory).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@justangela: nie, wbrew pozorom to nie patologia. To wyedukowani ludzie. Po prostu gdzieś tam sobie poczytali, że piwo jest zdrowe i wino (czerwone) też więc resztę sobie dokoncypowali tak, aby im pasowało do wygodnego stylu życia. A potem idą takie bajki w świat.

Odpowiedz
avatar justangela
1 3

@Lobo86: Być może znasz takie przypadki, nie wątpię. Sama osobiście spotkałam się z takimi stwierdzeniami wśród patologii typowej, albo umysłowej i póki co nie słyszałam takich głupot z ust wyedukowanych osób, ale pewnie są i takie osoby.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
6 6

@Lobo86: Jak to nie istnieje?? ;-) Wkleiłbym im link do Zięby, który sam przyznaje, że coś takiego jak lewoskrętna witamina C to bzdura.

Odpowiedz
avatar Habiel
12 12

@justangela: Jedna ginekolog z mojej okolicy poleciła ciężarnej winko na obniżenie ciśnienia. I to nie lampkę, a nawet 3 gdyby nie przechodziło. Kobieta starsza, edukowana za poprzedniego systemu-czeka tylko na emeryturę. Także nawet wyedukowane kobiety mogą propagować stare idee.

Odpowiedz
avatar justangela
6 8

@Habiel: cholera, nawet nie wiem jak to skomentować...

Odpowiedz
avatar Meliana
-1 1

@Habiel: Wiesz, całe pokolenie moich rodziców to właśnie dzieci takich zaleceń. Wszystkie ciężarne kobiety w wieku mojej babci, miały zalecenie pić "byczą krew" (to było słodkie, czerwone wino, chyba węgierskie, niestety nie wiem, jak się faktycznie nazywało) dla zdrowia i żeby zapobiec anemii w ciąży. Tylko mimo całej mojej świadomości na temat szkodliwości alkoholu w ciąży, jakoś nie zaobserwowałam, żeby którakolwiek ciotka/wuj przejawiała objawy FAS...

Odpowiedz
avatar pchlapchlepchla16
1 1

@Meliana: Egri bikaver - ale ono jest przeważnie wytrawne albo półwytrawne. A w tym pokoleniu FAS miały co najwyżej dzieci tych matek, które w ciąży piły bimber :)

Odpowiedz
avatar pasia251
16 18

Ja mam wrażenie, że te wszystkie domorosłe specjalistki od macierzyństwa to zwyczajnie mają za dużo wolnego czasu na wypisywanie tych głupot i wymyślanie własnych teorii... Swoją drogą ciekawe czy np. nosicielstwo hiv u matki tez wg nich nie jest przeszkodą do karmienia tylko wymysłem lekarzy?

Odpowiedz
avatar justangela
6 8

@pasia251: Problem w tym, że to nie są ich własne teorie. W sieci jest kilka Cudownych Matek Karmiących Piersią, które piszą blogi (m.in Hafija). W tych blogach można znaleźć odwołania do jakiś tam badań naukowych, które rzekomo potwierdzają większość tych bzdur. Niestety żadna z tych nawiedzonych matek nie patrzy na punkt pierwszy, który mówi, że dotyczą one zdrowego dziecka. Tym samym wykluczają, że objawy mogą być chorobowe (a nie fizjologiczne). Nie robią badań, przyjmując teorie za pewnik. Nie analizują, nie myślą. Ślepo wierzą w każdą brednią. Co do karmienia przy HIV nie spotkałam się wprawdzie z taką teorią, ale niestety czytałam, o przypadkach kiedy "dieta nie jest potrzeba" mimo iż dziecko miało paskudne objawy skórne, prawdopodobnie o podłożu alergicznym.

Odpowiedz
avatar cija
16 16

@butros: Dziecko nosicielki nie musi zachorować. I jest trochę procedur, które ograniczają ryzyko.

Odpowiedz
avatar pasia251
8 8

@butros: jeśli dziecko ma hiv to owszem, nie zaszkodzi mu - tyle tylko, ze dziecko nosicielki hiv może urodzić się zdrowe, ale jak widać masz taką samą wiedzę jak te nawiedzone internetowe ekspertki...

Odpowiedz
avatar pasia251
-1 1

@justangela: pisząc o domorosłych ekspertkach miała na myśli m.in. właśnie te blogerki, które wymyślają własne teorie i puszczają je w świat, ale tez te co w to ślepo wierzą i powielają bez sprawdzenia...

Odpowiedz
avatar aggoito
12 22

Ja jestem dietetykiem i biologiem, udzielam się w kilku grupach i czasami głupota panująca w interniecie tak mnie przytłacza, że robię sobie od niego urlop. Dodatkowo jestem mamą alergika i żeby poukladać te wszystkie rzeczy prowadzę bloga o diecie dzieci z alergią. Niestety wygłaszam niepopularne stwierdzenia np.: dieta matki karmiącej istnieje, mleko nie bierze się z krwi, a do tego wszystkiego lepiej jest podać mieszankę mlekozastępczą niż męczyć siebie i dziecko. Bardzo nie lubimy się z nawiedzonymi madkami, ale pocieszę Cię, jest grono odbiorców którzy chcą sie dowiadywać i wybierać to co w tej chwili jest dla nich najlepsze choć wcale nie najpopularniejsze :)

Odpowiedz
avatar justangela
9 11

@aggoito: Alergia to trudny temat, zarówno dla matki jak i dla lekarzy. Często szukanie rozwiązanie to szukanie po omacku, przez długie miesiące. Dziwnym trafem obce baby w internecie wiedzą lepiej niż lekarze i rodzice, co dla Twojego dziecka "najlepsze" ;) Zaś co do mieszanki mlekozastępczej to z doświadczeń własnych i z relacji innych matek alergików wiem, że to różnie bywa. I z karmieniem piersią i z mlekiem sztucznym. Bo i eliminacja przy karmieniu piersią jest trudna i nie zawsze skuteczna, tak i dobór odpowiedniego mleka też bywa trudny. Najważniejsze w tym wszystkim, żeby dziecku mleko (kobiece lub modyfikowane) po prostu służyło i tym powinnyśmy się kierować, a nie ideologią.

Odpowiedz
avatar Crook
16 16

Mam wrażenie, że syndrom "wiem najlepiej i tylko ja mam rację" nie dotyczy jakoś szczególnie ani karmiących matek, ani opiekunów kotków, ani znawców przepisów drogowych... to dotyczy WSZYSTKICH tematów. W jakiś dziwny sposób zawsze i wszędzie znajdą się ludzie, którzy będą wręcz obrażeni jeśli ktokolwiek będzie miał inne zdanie na dany temat (nawet jeśli omawiany jest film, książka, dieta, cokolwiek). Ludzie z potwornymi kompleksami i brakami w wykształceniu (bo nikt nie jest specjalistą od wszystkiego) w necie zmieniają się w wybitnych fachowców w każdej dziedzinie, w autorytety moralne, kulturalne, żywieniowe... Z takimi ludźmi lepiej nie dyskutować, ignorować ich jeśli dochodzi do kontrowersyjnych sytuacji, a w necie tylko szukać informacji, przepuścić je przez własny rozum i wyciągać wnioski. W razie wątpliwości pytać i słuchać prawdziwych fachowców (lekarzy, dietetyków etc).

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Crook: Uroki internetu. Jak to stwierdził jeden ekspert od mediów, dzisiaj ludzie nie korzystają z mediów, żeby zdobyć nowe informacje, tylko żeby się utwierdzić we własnych poglądach. Oczywiście kiedyś też nie było różowo i autorytety w jakiejś dziedzinie miały różne poglądy. Zdarzało się, że ekspert gadał bzdury. Ale jednak żeby coś opublikować, wydać książkę, to trzeba było coś znaczyć w danym środowisku, przejść jakąś selekcję. Dzisiaj każdy może założyć bloga czy kanał na YouTube i powiedzieć wszystko. Nie musi tego udowadniać, weryfikować. I w większości przypadków znajdzie grono odbiorców, którzy mają podobne poglądy i nawzajem będą się w nich utwierdzać. Popatrzcie, co się dzieje w polityce. Telewizji nie mam, więc nie jestem pewien. Bazuję bardziej na artykułach w prasie i nagraniach w sieci. Tylko czasami włączę u kogoś znajomego. Czy ktoś z was widział ostatnio debaty jakichś ekspertów? Może mnie to ominęło z braku telewizji, ale nic o czymś takim nie słyszałem. Tylko o jakichś pyskówkach, strzelaniu gaf itp. Im większego półgłówka zaprosi się do studia, tym lepiej. Jest rozrywka, jest oglądalność. No Twitter czy Facebook, gdzie często większość wartość mają krótkie komunikaty niż bardziej rozwinięte wypowiedzi. Na koniec podam ekstremalny przykład. Znakomity polski reporter, Wojciech Jagielski (nie ten od wieczoru z Jagielskim) przez wiele lat podróżował po Czeczenii, Afganistanie, Pakistanie. Nie pamiętam, gdzie jeszcze był. W jednym z wywiadów (polecam, można się dużo dowiedzieć o muzułmanach; bez poprawności politycznej ani uprzedzeń, punkt widzenia człowieka, który spędził między nimi wiele lat i rozumie, a może raczej rozumiał, ich mentalność znacznie lepiej niż jakikolwiek pseudo ekspert, który muzułmanina widział tylko w telewizji) powiedział, że już nie może tam podróżować w obawie o bezpieczeństwo. Kiedyś dziennikarz był goszczony przez wszystkich, nawet najgorszych radykałów. Bo to była dla nich jedyna szansa, żeby świat poznał ich historię. A teraz mają internet, więc dziennikarz reprezentuje te wrogie siły, z którymi walczą. Nie potrzebują go, żeby opisał ich historię, a przy okazji dodał jakiś swój komentarz (a bywają bardzo cenne, bo pozwalają człowiekowi, który nic o tych krajach i ludziach nie wie, coś z tego zrozumieć). Nie. Teraz mają internet, w którym mogą powiedzieć wszystko.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2018 o 16:30

avatar Zunrin
0 0

@Crook: Jest tylko jedno solidne ale. Nie masz zielonego pojęcia jakie brednie potrafią ci "prawdziwi" fachowcy potrafią wygadywać. Znam przykład, gdzie pani pediatra przez internet diagnozowała zwykłe przedszkolne przewlekłe przeziębienie. Wkurzona babcia zabrała dziecko do "stacjonarnej" lekarki, która stwierdziła przechodzone zapalenie płuc.

Odpowiedz
avatar edeede
12 14

Ad 4. Bardzo mnie to rozbawiło. "Tych emocji nic nie zastąpi." Wyobrażam sobie złość matki, zniecierpliwienie, frustrację - wszystko ze zmęczenia. Tak, to na pewno dobre dla dziecka. A do całości, to prawie o mnie. Różnimy sie szczegółami, ale łączą nas poglądy i podejście. Pozdrawiam Autorkę!

Odpowiedz
avatar justangela
7 9

@edeede: No wiesz, prawdziwa Matka Polka Karmiąca Rodzicielka Bliskości nie jest nigdy zniecierpliwiona, ani sfrustrowana (no może przez malutki momencik). Dlatego też nie rozumie ona, że ktoś inny może mieć zwyczajnie dość tego karmienia piersią i wiszenia na cycku długimi godzinami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Wybacz, ale nie da się tego czytać, uj strzela... to nie matki, to madki

Odpowiedz
avatar Marcioszek1991
1 1

Odnośnie diety matki karmiącej wypowiada się mamaginekolog. Parodia

Odpowiedz
avatar cutehulhu
6 8

Karmienie mieszane było jedną z najlepszych decyzji jakie podjęłam odnośnie dziecka i w żaden sposób nie wpłynęło to na karmienie piersią. Zdaję sobie sprawę, że mój przypadek to jeszcze żadna reguła, ale wiem też, że gdybym trzymała dziecko tylko na mleku naturalnym, to po miesiącu chyba rzuciłabym się pod pociąg.

Odpowiedz
avatar maktalena
2 12

Kobiety przez tysiąclecia karmiły piersią i obserwowały wpływ tego co jadły na zdrowie dziecka. A teraz nam się wmawia, że wszystkim tym kobietom na przestrzeni tysięcy lat się wydawało. Uległy zbiorowej halucynacji czy coś. Pewnie, że zalecanie matce karmiącej, żeby jadła tylko marchewkę i kurczaka to bzdura, ale alergie pokarmowe istnieją naprawdę. Moim dzieciom nie szkodziło nic co jadłam, ale mimo to nie ośmieliłabym się powiedzieć żadnej innej matce, że dolegliwości jej dziecka na 100% nie mają nic wspólnego z jej dietą.

Odpowiedz
avatar nasturcja
-2 6

@maktalena: każda z nich powinna najeść się czosnku i sprawdzić czy dziecku będzie smakować. Prosty eksperyment a niezwykle skuteczny dla udowodnienia, że pokarm zależy od diety matki.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 3

@nasturcja: Lubię czosnek. Lubiłam i stosowałam w ciąży, także przy karmieniu piersią. Nie zauważyłam, żeby młode jakkolwiek reagowało na fakt nażarcia się przeze mnie sosu czosnkowego. Ani kapusty kiszonej. Ani cytrusów. I żadnych innych cudów-wianków też. Może nie przekładajmy własnych, indywidualnych doświadczeń na jakieś ogólnoludzkie prawdy, co?

Odpowiedz
avatar nasturcja
-1 1

@Meliana: najwyraźniej smak mu odpowiadał co nie znaczy, ze się nie zmieniał. Bo tu nie chodzi o to czy czosnek jest smaczny czy nie tylko czy dieta matki ma wpływ na mleko. Ma. To nie jest magiczny napój zsyłany z nieba który jest taki sam za każdym razem tylko to co produkuje twój organizm. Śliwek próbowałaś? Efekty są... imponujące.

Odpowiedz
avatar Meliana
0 0

@nasturcja: Jadłam wszystko. Przed ciążą, w trakcie i po. Na diecie byłam niecałe 3 tygodnie - 9 dni w szpitalu i trochę ponad tydzień w domu. A jadłam i śliwki, i orzechy, i inne bakalie wszelkiej maści, owoce (również tropikalne), kiszonki, truskawki, owoce morza, chińszczyznę na ostro, czekoladę, kapusty, brokuły, brukselki... I wiesz jakie były efekty? Żadne. Tak jak mleko "magicznie" nie bierze się z nieba, tak żaden czosnek, czy inne śliwki nie będą "magicznie" działać na każde dziecko. Próbujesz za wszelką cenę udowodnić tezę, która nie ma pokrycia w rzeczywistości. A sugerowanie świeżo upieczonym matkom diety "na wszelki wypadek", bo synowa ciotki męża szwagra miała tak, czy tak, to moim zdaniem szczyt piekielności.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2018 o 15:24

avatar nasturcja
0 0

@Meliana: nie jedzenie fast foodów kiedy się karmi to jeszcze nie dieta. To raczej zdrowy rozsądek tak jak nie palenie papierosów. To nie jest "wszelki wypadek" to ograniczanie strat.

Odpowiedz
avatar Meliana
1 1

@nasturcja: Ale nie napisałaś nic o fast foodach, tylko o czosnku i śliwkach - co wyklucza np. sporo wędlin z diety, dipów do sałatek, przypraw do mięs i większość płatków śniadaniowych. A gdyby dodać do tego pozostałe "zalecenia", które słyszałam po tych dwóch koronnych przykładach (śliwki często zamiennie z kapustą), to do jedzenia zostaje mięso bez przypraw, marchewka i ziemniaki z wody, ryż bez soli, a na śniadanie bezglutenowy chleb, pomidor, ogórek i na deser jabłko, ewentualnie banan. Nie odwracaj kota ogonem i nie wyskakuj z fajkami i śmieciowym żarciem tylko dlatego, że Twoja teoria wzięła w łeb, bo znalazł się ktoś, u kogo rzekomy "murowany" efekt nie wystąpił. Dieta eliminacyjna przy zdrowym dziecku (bez kolek, alergii, nietolerancji, chorób metabolicznych) to wymysł - i to wymysł kogoś niekoniecznie zdrowego na umyśle. Chore dziecko to zupełnie inna para kaloszy i tu od ustalania diety jest lekarz. Co innego też eliminacja konkretnego produktu, kiedy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że dziecku szkodzi (bo np. dostaje wysypki za każdym razem, kiedy matka zje czekoladę albo cokolwiek ostrego), a co innego nie jedzenie na wszelki wypadek czosnku, śliwek, kapustnych, motylkowych, cytrusów, truskawek, jajek, glutenu, soi, selera, gorczycy, orzechów, miodu.... et cetera i tak dalej. Ze zdrowym rozsądkiem to nie ma nic wspólnego moim zdaniem. Ani z jakimkolwiek ograniczaniem strat (jakich, tak swoją drogą? bo to zdanie, to dla mnie trochę taki "WTF?!").

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2018 o 14:32

avatar nasturcja
0 0

@Meliana: och nie zrozumiałyśmy się zupełnie. Nie mówię żeby nie jeść czosnku ani śliwek (to bardzo zdrowe rzeczy) mówię, że dieta matki ma wpływ na jej mleko i na niektórych produktach da się to zauważyć łatwiej. Od czosnku i cebuli nawet twoja skóra zmieni zapach i to już się może dziecku nie spodobać i dlatego jego działanie jest spektakularne, że dziecko pluje a nie, że ma jakiekolwiek zmiany chorobowe. Śliwka jak wiadomo ma właściwości "wspomagające pracę jelit" że tak to delikatnie nazwę. I wręcz warto spróbować jeść takich rzeczy więcej jeśli mały się "zatkał". Po prostu dobierać swoje jedzenie również do tego jak reaguje na nie maluch. Bo reaguje tylko tak jak większość produktów nie zaszkodzi tobie tak nie zaszkodzi i jemu. O to mi chodziło a nie broń Boże o żadne diety eliminacyjne bez kontaktu z lekarzem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

@IncessaMaximova: Fajna grafika. Ale trzeba jeszcze dodać opis do cc, bo to przecież, zdaniem niektórych młotków, nie jest poród tylko "wydobycie" ("a, co, ja kopalnia jestem?") i "wyjęcie"(no comments). Albo, że cc to fanaberia, a nie operacja, która ratuje dwa życia. Miałam 3 cesarki. Na każdą szłam z uporządkowanymi sprawami, przygotowana na wszystko a jednak w strachu. Z mężem żegnałam się 3 razy. Ostatnią cesarkę rozpoczęłam przytomna, zakończyłam całkowicie uśpiona, bo przydarzyła się awaryjna sprawa. Budząc się miałam wrażenie, że umarłam, bo w oczach miałam moje nowonarodzone błyskawicznie siniejące dziecko. Strach to u mnie teraz synonim porodu.

Odpowiedz
avatar freezerx
-5 5

@CuruniaTatunia: No i widocznie w Twoim przypadku było to potrzebne. Niestety bardzo wiele kobiet w ciąży z góry nastawia się na cesarke niezaleznie od wszystkiego, a najbardziej mnie denerwuje, gdy wyszukuja sobie do tego nieistniejące choroby zamiast przyznac, że robia to z wygody. Pomijając, że wygoda w tym słaba. Cesarka jest o wiele gorsza dla samej kobiety- trudno dojść do siebie. Cc to poważna operacja i powinna być wykonywana że wskazań medycznych, a nie dla fanaberii.

Odpowiedz
avatar Shi
2 4

@freezerx: dla fanaberii można sobie rozciąć skórę i wsadzić kawałki plastiku, ale CC to już zło totalne? :D Jeśli ktoś robi CC na życzenie to jego sprawa, jego ciało... Nie zaglądaj innym w pochwy i do macic.

Odpowiedz
avatar urbankrwio
-1 13

To jest ten sam rodzaj debilizmu co antyszczepionkowcy i płaskoziemcy a takim MADKOM powinni przymusowo dzieci odbierać... Powinien być jakiś kurs z egzaminem przed zajściem w ciąże a tym co nie zdadzą to sterylizacja...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2018 o 3:06

avatar kartezjusz2009
2 2

@urbankrwio: Mimo, że zgadzam się z tym, że teorie spiskowe (i nie tylko) robią ludziom wodę z mózgu, jednak muszę przyznać, że tak drastyczne środki jak sterylizacja prowadzą do bardzo dużego zła. Wystarczy spojrzeć na historię świata w pierwszej połowie XX wieku. Właśnie takie myślenie królowało najpierw w USA, a potem w państwach totalitarnych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@kartezjusz2009: no nie wiem, Sparta wyszła na tym dość dobrze ;)

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 0

@Lobo86: Gdzie na mapie świata widzisz Spartę?

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
3 7

To może dla odmiany, żeby pokazać, że można inaczej (taka przeciwwaga do opisanej historii): Moje dzieci urodziły się zdrowe. Nie było zawsze różowo, ale generalnie nie było z nimi większych problemów. Żona karmiła mlekiem z piersi, ale nie zawsze piersią. Gdy ilość karmień była z grubsza taka sama po mojej stronie jak i jej - dziecko miało relację z obojgiem rodziców. Gdy ona karmiła częściej - dziecko przywiązywało się bardziej do matki. Karmiliśmy ile się da mlekiem matki, bo po prostu zdrowsze. Ale nie było jakiejś specjalnej diety. Nawet na 2-3 tygodnie po porodzie trafiła pizza domowej roboty. Dziecku nie zaszkodziło. Ale z jedzeniem było i tak ostrożnie. Ogólnie mówiono nam, że w standardowym przypadku dieta nie ma większego znaczenia, byle nie wpadać w skrajność. Żeby po prostu były wszystkie potrzebne składniki w odpowiednich proporcjach. Tak działaliśmy i nie spotkaliśmy się z większymi problemami. Co do mleka modyfikowanego - trzeba było przejść, bo po pół roku kończyła się sensowna laktacja. Wtedy przechodziliśmy na śmierdzące mleko z proszku, a dziecko... tu bywało różnie. Pierwsze - jak tylko miało okazję przejść na naturalne krowie, to więcej nie tknął proszkowego. Za to drugie dziecko nie chciało się z proszkowym rozstać. Krowiego nie tknie i już. Poruszona była jeszcze kwestia spania. Dzieci zawsze miały swoje łóżeczko. Osobne. Nie spały z nami, poza wyjątkowymi sytuacjami (np. ostre ząbkowanie, silne kolki). Po pół roku życia zwykle lądowały w osobnym pokoju. Oczywiście bacznie obserwowaliśmy sen dzieci i zawsze była włączona "niania elektroniczna" (zaraz się sypną komentarze, że dziecko ma po falach elektromagnetycznych ugotowany mózg xD). Z obserwacji wyciągaliśmy wnioski. Na przykład gdy syn zaczął bać się ciemności, szukaliśmy rozwiązania w postaci świecącej zabawki albo czegoś podobnego. Jak pomogło, odstawialiśmy powoli, żeby nauczył się, że jednak ciemność nie gryzie. Czy moje dzieci ucierpiały? Nie. I mogę to powiedzieć z niemal pewnością, bo zgodnie z moją wiedzą, rozwijają się co najmniej "w normie". Oby tak było dalej. I żeby nikt się nie doczepił: moje dzieci były i są zdrowe. Zero alergii, naturalne problemy dziecięce, żadnych operacji ani nic poważnego. Jeśli ktoś ma dziecko z alergiami albo czymś poważniejszym, to oczywiście trzeba stosować się ściśle do zaleceń lekarza.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 5

Jak czytam takie rzeczy, to cieszę się, że nie korzystam z tzw. mediów społecznościowych. To, jakie pranie mózgu się tam odprawia, to przechodzi moje wszelkie pojęcie. Urodziłam przez cc. Pokarm pojawił mi się w 5 dobie. Przez ten czas dzieć był dokarmiany sztucznie. Potem zabrałam potomstwo do domu i karmiłam normalnie. W szpitalu zalecili mi ostrożne rozszerzanie diety, ale że jeść lubię, to ostrożność skończyła się po dwóch tygodniach. Na szczęście młode zdrowe, więc miało w poważaniu moją dietę, tudzież jej brak. Hafiję czytywałam, mi tam akurat sporo rzeczy rozjaśniła, a jak jakiś wpis wydawał mi się durny, to po prostu zaczynałam czytać inny. Kurde, że też ludzie wolą ślepo wierzyć w jakichś internetowych guru, zamiast posłuchać własnego instynktu...

Odpowiedz
avatar magic439
4 4

Kropka w kropkę uważam tak samo. Tuż po porodzie zapisałam się do grupy Mam Karmiących. Uciekam tak szybko jak tylko mogłam. Nie mogłam uwierzyć, że takie rzeczy się tam wyprawiają. Hafija - autorytet każdej matki z tej grupy. Z ciekawości poczytałam trochę jej bloga i po wpisie o tym, że nie widzi nic złego w przewijaniu dziecka na stoliku w restauracji odpuściłam ją sobie. Dodałabym od siebie jeszcze: ***Lekarz zalecił odstawienie dziecka od piersi bo musisz wziąć lek, który nie powinno się przyjmować podczas karmienia? Zmień lekarza/przyjmuj lek, w internetowej encyklopedii leków jest napisane, że spokojnie możesz go brać! Nie odstawiaj! Raz nie wytrzymałam i zapytałam czy dana kobieta bierze odpowiedzialność, jeśli coś sie stanie dziecku, mimo, że lekarz zalecił odstawienie? Komentarz został usunięty i tyle w temacie. Najgorsze z możliwych: wymiana leków. Nie wiem co trzeba mieć w głowie by rozdawać sobie leki i nie mówię tu o Paracetamolu, tylko o lekach na receptę. Matki wymieniają się nimi jak cukierkami. Chore!

Odpowiedz
avatar obca_astronom
4 4

Znam tę grupę, byłam, widziałam! Moje dziecko cierpiało na patologiczny refluks i musieliśmy dość wcześnie przejść na specjalistyczne mm (chodziło nie o zwykle ulewanie, a o chorobę refluksową, przez która ostatecznie znaleźliśmy się w szpitalu), a te tępe dzidy - sorry, inaczej się tego nie da nazwać - zamiast wesprzeć, próbowały odwodzić mnie od decyzji lekarzy i namawiać na powrót do kp. Nawiasem mówiąc, zwierzyłam im się, że Pokarmu miałam za mało, pomimo dwumiesięcznej walki o każdą kroplę z dzieckiem i laktatorem i prób rozkręcania laktacji 8 razy na dobę.. Przez 2 miesiące! Nie, nie ma czegoś takiego jak za mało pokarmu, hafija wie najlepiej! Nic to, że taki sam problem miała moja mama, babcia. Błędy, robiłaś błędy! Każda kobieta jest fizycznie zdolna wykarmić swoje dziecko! Tak, i to spanie razem w łóżku, słynne hasło przewodnie madek "bo człowiek jest jedynym ssakiem, który wyrzuca swoje młode z gniazda tuż po urodzeniu..". Nie zjadamy też łożyska, wiele rzeczy robimy niż pozostałe ssaki, ale dobra. Uciekłam stamtąd gdzie pieprz rośnie :)

Odpowiedz
avatar BiAnQ
2 2

Popieram Twój wpis w 200%. Bardzo zdroworozsądkowy. Jednocześnie przykry, ale takie mamy realia w dobie specjalistów od doktora Google.

Odpowiedz
avatar niki1990
-1 1

Generalnie dla dziecka mleko modyfikowane jest lepsze. Zawsze ma ten sam skład, tą samą zawartość substancji odżywczych. Poza tym szybciej można wprowadzać normalne jedzenie. Moje dziecko od początku było na modyfikowanym, więc ja się na szczęście nie musiałam męczyć. Od 2 miesiąca życia miał już wprowadzane jedzenie normalne, od 6 miesiąca jadł już to co my, tylko rozdrobnionr, a po roku mleko modyfikowane zostało zastąpione normalnym.jakos ma 6 lat, jest zdrowy i nic mu nie dolega.

Odpowiedz
avatar niki1990
0 0

@niki1990: poza tym noc jest od spania, i wystarczy dziecko przyzwyczaić do 5 posiłków dziennie, żeby się wysypiac od samego początku. I najważniejsze. Dziecko musi spać samo od urodzenia

Odpowiedz
Udostępnij