Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Lecąc na praktycznie nigdy nie ustającej (lub przynajmniej w chwilach, kiedy tutaj…

Lecąc na praktycznie nigdy nie ustającej (lub przynajmniej w chwilach, kiedy tutaj zaglądam) fali o pomocy medycznej, postanowiłam i ja się pożalić.

Większość mojej rodziny często bagatelizuje choroby. Mamy zawsze sporo leków bez recepty oraz domowe sposoby na radzenie sobie. Gorzej, gdy teoretycznie zwykłe przeziębienie okazuje się być czymś gorszym.

Kilka dni temu moja mama dostała duszności w środku nocy. Jej mąż, a mój ojczym, czym prędzej zawiózł ją do szpitala. I tu zatrzymajmy się na chwilę, żeby wspomnieć o tym, że jest to szpital trochę na wyrost. Owszem, tak się nazywa, ale od kilku lat jest w nieustannym remoncie, przez co połowa działów jest zamknięta. Skutkiem tego wszystkiego u mojej babci na wiosce da się szybciej, lepiej, często więcej oraz przyjemniej coś załatwić.

Jednak problemy z oddychaniem były znaczne. Mama wspominała, że nie mogła praktycznie mówić i zastanawiała się, czy nie umrze. Nie ma rady - trzeba jechać do szpitala, bo bliżej niż lekarz rodzinny (właśnie u babci). A z resztą, skoro szpital, to może pomogą lepiej, prawda?

Nieprawda.

Zaczęło się od trochę spóźnionego wejścia zirytowanej lekarki. Pobudka widocznie nie należała do najprzyjemniejszych. Może pracowała do późna, a ktoś wezwał ją o tej trzeciej nad ranem, więc nie była specjalnie zadowolona? Nie wiemy, jednak cała empatia wobec niej zniknęła, gdy ta oburzona zwróciła się do mojej matki (po jej krótkim przedstawieniu sprawy) słowami: "Jakby pani się dusiła, to by tu pani nie było.". Nie słuchała więcej, nie wypisała jakiejś recepty, żadnych zaleceń nie było. Oburzona lekarka odeszła w siną dal, ledwo upewniwszy się, że pacjentka zaczyna odzyskiwać głos. Cudownie :)

słuzba_zdrowia

by ~Alea
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PooH77
2 6

Zresztą. Nie "z resztą".

Odpowiedz
avatar kudlata111
-5 7

@PooH77: Fascynujące.

Odpowiedz
avatar PooH77
0 0

@kudlata111: To dobrze, że potrafią cię cieszyć małe rzeczy.

Odpowiedz
avatar Zunrin
8 8

Zaraz, lekarka wysłuchała pacjentkę, upewniła się, że ta w danym momencie się nie dusi i odeszła w siną dal? Nie dając żadnych zaleceń, żadnej recepty, nic? I wy ją puściliście ot tak? Żadnej skargi nie wnieśliście?

Odpowiedz
avatar dejasu
-4 10

Fejk, duszność jest stanem zagrożenia życia i pacjentka w życiu by sama nie dojechała do szpitala. A już na pewno nie rozmawiałaby. Fejk albo mocno przekoloryzowane.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

@dejasu: dokładnie. Dlatego nie ma się co dziwić, że lekarka po rozmowie (!) z pacjentką, to po prostu poszła.

Odpowiedz
avatar dejasu
2 8

@Lobo86: Tak mi się wydaje, że prawdopodobnie nie wytrzymała 50 pacjenta z pierdołą w szpitalu, gdzie taką sytuację powinien zaopatrzyć POZ. Poza tym lekarz w szpitalu wątpię by był spóźniony pewnie dopiero co ratował prawdziwą duszność i oddalił się do pacjenta wymagającego rzeczywistej pomocy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@dejasu: skoro była to noc, to pewnie sobie drzemała na dyżurze, albo dopiero co wróciła z obchodu. Tak czy siak, z taką dusznością to chyba autorka ma ojca idiotę, bo w takich sytuacjach to się po karetkę dzwoni. Albo właśnie cała historia jest bardzo mocno przesadzona, bo przecież nawet jakby ją faktycznie zawiózł, to przecież tak czy siak zostaliby odesłani na SOR. A przy takiej duszności to by ją osłuchali i na EKG wrzucili. I nie ma opcji, że "nie".

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 10

@dejasu: @Lobo86: Zdaje się, że o dusznościach, ogólnie rzecz biorąc, to wy macie raczej słabe pojęcie. Jeśli ktoś ma duszność, to wcale nie znaczy, że przestał oddychać. Trudności w oddychaniu mogą wystąpić z pierdyliarda różnych powodów. Brak odpowiedniej ilości tlenu w organizmie nie oznacza również braku możliwości mówienia. To, przede wszystkim, OLBRZYMI dyskomfort. Atak może być silny, lub słaby, gwałtowny, lub powoli narastający. Powodem może być, na przykład, zatorowość płucna, obce ciało w oskrzelu, zapalenie płuc, POCHP, choroby serca, nerwice, a nawet przejedzenie. O astmie nie wspominam. A zasranym obowiązkiem lekarza jest powód duszności ustalić, nawet, jeśli pacjent nie zsiniał, nie wybałuszył oczu i nadal może mówić. Gdyż jest to dla niego zwyczajna tortura, odczuwalny niedobór powietrza jest męczarnią. Zwłaszcza jeśli trwa kilka godzin. Wiem, bo sama tego doświadczyłam. Jedyne z czym się zgadzam, to konieczność wezwania karetki. Ale z tym też różnie bywa. Przykład kilka wpisów poniżej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@Armagedon: My to wiemy i o to nam się rozchodzi. Dlatego wątpimy w prawdziwość tej historii, bo JEŚLI pacjentka faktycznie została przywieziona do szpitala to pokierowaliby ich na SOR. Z resztą w nocy, to i tak jedyna możliwa forma przyjęcia. A na SORze nikt by pacjenta tak nie zbył. POHP to nie duszność. Atak duszności jest czym innym. Wtedy faktycznie się dusisz, nie możesz złapać powietrza i fizycznie nie jesteś w stanie rozmawiać, a jedynie wyrzucasz z siebie pojedyncze słowa. Tym jest właśnie atak duszności. Serio - atak duszności trwający kilka godzin, który nie daje objawów typu zsinienie ust?

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 5

@Lobo86: Serio, serio. A twierdzisz, że coś wiesz. Jednakowoż - tylko ci się wydaje, że wiesz. Na przykład. POCHP (Przewlekła Obturacyjna CHoroba Płuc) daje praktycznie stałą duszność. Raz większą, raz mniejszą. To samo dotyczy astmy, mukowiscydozy, rozedmy, zatorowości, płynu w opłucnej, a nawet spastycznego zapalenia oskrzeli. Jeśli pacjent, dotąd zdrowy, zaczyna skarżyć się na duszności, to WCALE NIE ZNACZY, że zaraz się udusi. Organizm potrafi sobie radzić z niedoborem tlenu, niemniej, jak powiedziałam, dla pacjenta to koszmar. Co do reszty. Z którego fragmentu opowiadania wywnioskowałeś, że rodzina autorki nie pojechała na SOR? SOR, z zasady, znajduje się w szpitalu. I jeśli sądzisz, że czuwa tam na stałe zwarty i gotowy sztab lekarzy różnych specjalności - to jesteś w "mylnym błędzie", kolego. Na izbie przyjęć czuwa pielęgniarka. A gdy w nocy jest pusto i spokojnie - nawet ona przysypia. W razie konieczności - budzi się lekarza, lub ściąga odpowiedniego (kardiolog, internista, chirurg) bezpośrednio z oddziału, gdzie ma dyżur. I nie robi on tam nic innego - tylko też śpi, o ile, akurat, nie dmucha jakiejś pielęgniarki. Tak to właśnie wygląda. A jeśli już rozważamy prawdziwość historii, to MNIE bardziej zastanowiłoby zdanie "Nie ma rady - trzeba jechać do szpitala, bo bliżej niż lekarz rodzinny." Ponieważ-gdyż, w nocy rodzinny nie pracuje. Ale, być może, u "babci na wiosce" znajduje się okoliczna "NiŚPL" (nocna i świąteczna pomoc lekarska)?

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 0

@dejasu: 1. Odwiózł ją jej partner, więc nie było tak, że dojechała sama. Mogła równie dobrze odpływać na siedzeniu pasażera. 2. Duszność nie musi oznaczać, że nie możesz oddychać wcale. Możesz mieć trudności we wdechu, wydechu, albo nawet odczuwać subiektywny brak powietrza bez żadnego namacalnego powodu - to też duszność. @Lobo86 - duszność jest bardzo częstym objawem napadu lęku panicznego, i jest wtedy dusznością całkowicie subiektywną. Pacjent ma prawidłową saturację, ani śladu sinicy, a czuje, że nie może zaczerpnąć powietrza. Nie wiemy, jaki był typ duszności u matki OP, ale ZDECYDOWANIE nie każda duszność jest zagrożeniem życia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 października 2018 o 9:22

avatar FrancuzNL
2 6

Co to, qwa, znaczy "empatia wobec niej zniknęła"?????????? Takie wyjaśnienie "Empatia – zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość."

Odpowiedz
avatar SirCastic
0 8

"Po wielkiej ulewie, przed kliniką chirurgiczną, z powodu zatkanej rynny, utworzyła się ogromna kałuża, która uniemożliwiała pacjentom wejście do budynku. Był już późny wieczór, kiedy lekarz dyżurny zadzwonił do hydraulika i zażądał, aby ten natychmiast przybył na miejsce awarii. Hydraulik, który wrócił właśnie z Dorocznego Balu Hydraulików, rzekł: - Przyjadę z samego rana. - Nie. - brzmiała odpowiedź. - Potrzebuję Cię w tej chwili. Moi jutrzejsi pacjenci nie będą mogli wejść do kliniki. Poza tym, gdybyś to Ty nagle prosił mnie o pomoc, oczekiwałbyś mojego przyjazdu nawet o trzeciej w nocy. - Tu mnie masz. - odparł hydraulik. Przybył po jakiejś godzinie, ubrany w smoking i z butelką w rękach. Wyciągnął z kieszeni dwie tabletki i powiedział: - Spróbujemy tego, proszę obserwować, dzisiaj więcej nie mogę zrobić. - Co to za tabletki? - Aspiryna. - rzekł hydraulik. - I jeśli kałuża nie zniknie do jutra, proszę zadzwonić jeszcze raz."

Odpowiedz
avatar Koralik
1 3

@SirCastic: Trochę nieadekwatne. Hydraulik powinien przywieźć kreta, nie aspirynę...

Odpowiedz
avatar andtwo
2 8

Historia moim zdaniem piekielna i daję plus. Ale wstęp o bagatelizowaniu chorób przez rodzinę ani niczego nie wnosi, ani nie zmienia sensu historii, po prostu jest zbędny.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@andtwo: Wiesz, może to miał być taki "skrót myślowy", sugerujący, że mama autorki już wcześniej źle się czuła, ale próbowała leczyć się sama? Albo też chodziło o to, że rodzina autorki "z byle pierdołą" po szpitalach nie jeździ, więc tym razem to było coś naprawdę poważnego?

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 6

@Jaladreips: Nie wiem dlaczego zakładasz, że ponoszą jakąkolwiek odpowiedzialność...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Zunrin: bo ponoszą. Niejeden lekarz stracił prawo do wykonywania zawodu. Takie sprawy dzieją się dość regularnie. Nie często, ale kilka razy w roku. I nie tylko z powództwa cywilnego.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
1 1

@Lobo86: Nie chce się czepiać, ale masz może jakieś statystyki na ten temat? Google nie bardzo mi pomaga.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@GlaNiK: tutaj masz pierwszy z brzegu art na podstawie statystyk z Naczelnego Sądu Lekarskiego. Acz nie są to wszystkie przypadki. Tylko problem "nieponoszenia odpowiedzialności" opiera się na braku zgłoszeń czyt. skarg i pozwów przez poszkodowanych i/lub ich rodziny. Większość woli narzekać w gronie rodziny i przyjaciół lub dokonywać anonimowych wpisów w internetach. A sądzić się i dochodzić swoich praw nie ma już komu. https://www.rp.pl/Lekarze-i-pielegniarki/308059806-Bledy-medyczne-a-pozbawienie-lekarza-prawa-do-wykonywania-zawodu.html Siłą rzeczy nie będzie tutaj zwolnień dyscyplinarnych, które są wynikami wewnętrznych kontroli, jak w przypadku np dwójki lekarzy, którzy namawiali do zaniechania szczepień. https://mamotoja.pl/zwolnienia-dyscyplinarne-dla-lekarzy-odradzajacych-szczepien,aktualnosci-artykul,22761,r1p1.html

Odpowiedz
avatar GlaNiK
1 1

@Lobo86: Szkoda, że to nie nowsze statystyki. Ciekawy jestem ile tego jest teraz i jak to się kończy. Nagany i upomnienia to jakiś żart a nie kara. Zakaz wykonywania zawodu, albo zawieszenie uprawnień są dopiero wymiernymi karami, a tych jest stosunkowo niewiele (wg. linku to było 13 zakazów w ciągu 14 lat z czego 1 został uchylony, a 1 zamieniony na karę w zawieszeniu uprawnień). Z tego wynika, że lekarze nie popełniają większych błędów :) A to co jest nie zgłoszone się nie liczy. Nie można sprawdzić ile jest takich spraw i czy to wina lekarza czy jednak innych czynników.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@GlaNiK: bo to procesy wytoczone przez poszkodowanych tylko. Owszem te statystyki są śmieszne. Ale są. Problem jest tego typu, że niemożność ustalenia winy lekarza wynika z zaniechania działania ze strony pacjenta, który nie ma innej opinii lekarskiej w związku ze swoim stanem, bo mu się nie chciało skonsultować diagnozy i zaproponowanego leczenia u innego lekarza specjalisty. Dla przykładu: pacjent przyszedł z jakąś tam infekcją górnych dróg oddechowych, dostał jakiś NLPZ, 3 dni zwolnienia z zaleceniem odpoczynku. Pacjent 5 dni później zmarł z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej, bo ostre zapalenie płuc zalało mu płuca. Jak udowodnisz złą diagnozę lekarza, jak rodzina dopiero po miesiącu zdecydowała się na sekcję zwłok? No nie da się. Poza tym, z doświadczenia mogę ci powiedzieć, że pacjenci kłamią. A na domiar złego nie stosują się do zaleceń, wymieniają lekami i tak dalej. Dlatego w wywiadzie masz serię pytań wzajemnie się krzyżujących: 1) choruje pan/i na coś? 2) czy przyjmuje pan/i jakieś leki? Większości "piekielności" systemu dałoby się uniknąć gdyby istniał jakiś jeden system komputerowy odnośnie leczenia dla danych pacjentów tak, aby uniknąć sytuacji, że jeden pacjent jest leczony w dwóch miejscach lub że "zapomni" w wywiadzie wspomnieć, że jest już na coś leczony lub uczulony. Wtedy każdy lekarz miałby kompletny wgląd w całą historię leczenia danego pacjenta. Kolejna sprawa to brakuje nam personelu i placówek medycznych. Jakby wszystko pomnożyć x2 to osiągnęlibyśmy średnią europejską. A mamy jeden z najbardziej pochorowanych narodów świata. Błędy lekarskie w sztuce leczenia to jedno, ale przerost ego i wciskanie się innym w robotę to coś kompletnie innego. Ostatnio spotkałem się z takim przypadkiem jak to ortopeda (!) młodej dziewczynie (zawodowej sportsmence) kazał odstawić mleko ze względu na trądzik. To jest tak kuriozalna sytuacja, że brakuje mi słów na opisanie tego. No i ostatnia sprawa - ogólnie niski poziom nauczania i stare metody, które uczą widzieć liść, a nie drzewo w całości. Trudno wtedy odróżnić objawy pierwotne od wtórnych i dociec przyczyn. U nas leczy się objawowo, a tak to można leczyć w nieskończoność czy nawet systematycznie pogarszać stan pacjenta i błędu nie popełnić.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
-1 1

@Lobo86: W sumie to w większości masz rację. Natomiast odnośnie odstawienia mleka to nie rozumiem zdziwienia. Skoro była u niego i zadała pytanie (diabeł wie jakie, może coś zupełnie innego ale wyszło z rozmowy) to nie widzę powodów dlaczego miałby jej odmówić odpowiedzi. Ortopedia to tylko specjalizacja, tak czy siak musiał medycynę skończyć. Stomatolog też jest pełnoprawnym lekarzem o specjalizacji stomatologia. A co do najbardziej pochorowanego narodu, myślę, że jest to związane z nadmierną ilością reklam wszelakich odnośnie suplementów diety i leków. Pomijam kwestie przepisywania przez lekarzy anytbiotyków jak witamin. Dla porównania, zapalenie krtani, na które miałem okazję jakiś czas temu zachorować w Polsce. Ja dostałem antybiotyk od lekarza (mimo iż na 90% było to zakażenie wirusowe), moja żona w Irlandii nie dostała nic poza poleceniem odpoczywania. Choroba trwała podobnie długo u nas. A za chwilę New Dehli nas dopadnie wszystkich i wtedy dopiero będzie problem.

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 0

@GlaNiK: z tym stomatologiem to nie do końca prawda. Ma on tytuł lekarza, ale stomatologia to (z jakiegoś mało dla mnie zrozumiałego powodu) odrębne studia, na których materiał jest bardzo okrojony, gdyż rozmawia się właściwie tylko o jamie ustnej i głowie. Przedmioty są te same, ale ograniczone, np. na anatomii nie uczy się o kończynach i jamie brzusznej, farmakologia to tylko antybiotyki i anestetyki, itp. itd.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 5

Jeśli bali się że się udusi, to sorry, ale jednak karetka powinna być, a nie jeżdżenie na własną rękę.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

@bloodcarver: Święta racja. Zamiast komentarza - krótka historia. W środku nocy budzi mnie łomot do drzwi. Na progu stoi sąsiad z naprzeciwka (korytarz), starszy pan, któremu niedawno zmarła żona, więc mieszka całkiem sam. Stoi w samej bieliźnie, jedną ręką ściska framugę, drugą trzyma się "za serce" i rzęzi. Dwa razy wyrzęził słowo "pogotowie", po czym wtoczył się do swojego mieszkania, nawet nie zamykając drzwi. Łapię za telefon, dzwonię na trzy dziewiątki. Pan dyspozytor chce wiedzieć co się dzieje, więc mu pokrótce streszczam. No, ale dla pana dyspozytora to za mało, oczekuje ode mnie diagnozy. Wobec tego wchodzę do obcego domu, lekko panikuję, bo pan starszy siedzi na fotelu wygięty w pałąk i dalej rzęzi. Próbuję się dowiedzieć co mu jest, a on wskazuje stojące na ławie dwa inhalatory. No, tu już się domyśliłam, że astmatyk, więc informuję flegmatycznego dyspozytora, że pan się dusi, pewnie lek nie zadziałał. W odpowiedzi słyszę "O! I to jest konkretne zgłoszenie. Adres poproszę." Sądziłam, że przyjadą migiem, na sygnale. Przyjechali po PIĘTNASTU minutach, spokojniutko wysiedli (widziałam z okna), powolutku, bez paniki, dotarcie windą na siódme piętro zajęło im kolejne pięć minut. Tylko ja wiem, co przeżyłam w ciągu tych dwudziestu minut patrząc na siniejącego, sztywniejącego, rzężącego człowieka, któremu w żadem sposób nie mogłam pomóc. Sąsiada zabrali do szpitala, gdzie przebywał tydzień. Po powrocie przyszedł mi podziękować, więc zapytałam, co było po moim wyjściu i potem w szpitalu. Machnął ręką i powiedział "aaa, niech pani nie pyta, byłem pewien, że umrę". No to nie pytałam. Tym bardziej, że jednak nie umarł. Ale domyślam się co przeszedł.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2018 o 3:05

avatar slothqueen
0 0

@Armagedon: nie wiem, czemu oczekujesz od ratowników, że będą panikować przy wysiadaniu z karetki i biegać do pacjenta, zamiast iść. To są złe pomysły na bardzo wielu poziomach - pośpiech i nerwy sprzyjają błędom i zaniedbaniom, biegając dużo łatwiej się samemu wywrócić, coś upuścić, czegoś nie zabrać. Z twojej perspektywy ta sytuacja była szczególna, ale dla ratowników to najzwyklejsza rutyna, i gdyby do każdego przyjęcia biegli z obłędem w oczach, działaliby jeszcze gorzej, niż gdy podchodzą do nich spokojnie.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
2 2

Jakiej? Nieustającej. Jedno słowo.

Odpowiedz
Udostępnij