Siedziało mi to w głowie i siedziało, aż w końcu się napisało. Tutaj, bo przecież nigdzie indziej - choć próbowałam i do mediów, i na Facebooku. Ostrzegałam, zniechęcałam. Ale.
Wtrącę jeszcze, że od w wieku lat trzynastu zdiagnozowano u mnie depresję, a zaledwie pod koniec czerwca bieżącego roku - zaburzenia osobowości chwiejnej emocjonalnie. W związku z nową diagnozą, przepisano mi leki. W ciągu dwóch pierwszych tygodni brania tabletek, próbowałam popełnić samobójstwo. Nie wyglądało to łagodnie, bo wisiałam na klamce, kiedy znalazła mnie współlokatorka. Telefon na pogotowie, karetka. Na razie pozwolę sobie pominąć zachowanie ratowników, bo oni w porównaniu do personelu Szpitala Wolskiego w Warszawie, to drobnostka. Żałuję, że nie poznałam ich nazwisk, ale nie byłam w stanie wtedy myśleć.
Na miejscu byłam przed pierwszą w nocy, o ile dobrze pamiętam. Przyszłam na oddział psychiatryczny o własnych siłach, gdzie po moich bokach były łóżka z pacjentami w różnych stanach. Podszedł do mnie ratownik medyczny (RM), który akurat dyżurował, wyglądała, jak poniżej i z jego strony utrzymywany był ton krzyku, pełen politowania. Ciągle kpił.
RM: No, to teraz opowiedz nam wszystkim, dlaczego chciałaś się zabić?
Ja: Czy muszę mówić o tym tutaj? Wszyscy nie muszą tego słyszeć.
RM: Zabijać się nie wstydziłaś, ale opowiadać o tym już nie chcesz? (uśmiech). No cóż, jak Pani nie powie, to pani sobie całą noc postoi na środku sali. Na pewno zmieni pani zdanie.
Ja: Lubi Pan upokarzać ludzi?
Facet wzruszył ramionami i tylko się uśmiechnął. Znowu. Złośliwie. Z łaski dał mi jednak plastikowe krzesełko, a potem mogłam zająć jedno z łóżek. W międzyczasie, prowadzono nadal rozmowy, które wydawało mi się, że nawet nie miały być dyskretne. Pomiędzy ratownikiem medycznym a pielęgniarkami i lekarką:
Pielęgniarka: A ta co znowu zrobiła?
RM: A, łykają jakieś gówna, wieszają się, nie wiadomo po co. Nie wiem, czy jakaś po przejściach, czy o co chodzi.
Lekarka na cały głos: Dom wariatów, dom wariatów (rechot).
RM: A miałem nadzieję, że będę miał spokojny dyżur, a oni przyjeżdżają, jakby nie mieli co robić. Nudzi im się, czy co?
Takie teksty sypały się niemalże obok mnie i innych pacjentów, przy akompaniamencie złośliwych śmiechów. Przyznam, że miałam dosyć. Po trzech godzinach na konsultację zabrał mnie psychiatra, który jako jedyny wydawał się normalny. Z perspektywy czasu myślę, że nie powinien robić tego, co zrobił. A po rozmowie, gdzie ja chciałam po prostu wyjść stamtąd, bo nie wytrzymywałam z pracownikami szpitala i oddziału psychiatrycznego (raczej czegoś w stylu poczekalni), gdzie byłam naprawdę nafaszerowana lekami i niepoczytalna, o szóstej rano z obrażeniami szyi wypuścił mnie. Bez niczego, bez problemu. Wtedy o to mi chodziło, ale teraz wiem, jakie było to niebezpieczne.
Nie polecam więc Szpitala Wolskiego w Warszawie. Pracownicy są bezlitośni, bezczelni i właściwie nie mam pojęcia, z jakiego powodu pracują, gdzie pracują.
Warszawa Szpital Wolski
Doskonale Cię rozumiem. W wieku 20 lat również trafiłam do szpitala po nieudanej próbie S. Na SORze pielęgniarki patrzyły na mnie z pogardą i położyły mnie na łóżku obok pijanego żula z roztrzaskaną, krwawiącą głową. Gdy jakiś młody pielęgniarz zasugerował, żeby mnie przenieść dalej to jedna z nich powiedziała "Niech się napatrzy!". Całą noc czułam się jak wyrzutek, czułam, że mnie tu nie chcą, każdy pijany żul był traktowany lepiej ode mnie. Tak jakbym specjalnie chciała się zabić tylko po to, by tu przyjechać i uprzykrzać im życie... (Szpital MSWIA w Warszawie)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2018 o 10:50
A ordynator wyszedł z gabinetu i zaczął klaskać
Odpowiedz@Morog: Morog, ty to masz jakąś obsesję w temacie "fejk". Chyba za często do świątyni chadzasz ostatnio. Bo jakoś tak cię od rzeczywistości oderwało...
Odpowiedz@Armagedon: No chyba Morog ma jakąś zapaść, kiedyś bardziej się starał o kontrowersyjne komentarze...
OdpowiedzSerio,personel tak by ryzykował?
OdpowiedzSubiektywna i emocjonalna ocena niedoszłej samobójczyni pod wpływem depresji i leków. Chyba nie tylko ja mam wątpliwości co do wiarygodności takich historii.
Odpowiedz@DarkHelmet: Jakie ryzyko? Personel z PUBLICZNEGO szpitala psychiatrycznego może dużo więcej, bo szpitali psychiatrycznych jest tak mało, że każde zmniejszenie dostępności grozi zapaścią opieki psychiatrycznej (nb. większość szpitali psychiatrycznych łamie prawa człowieka zarówno w zakresie postępowania, jak i przede wszystkim infrastruktury - i co? I nic). A w dodatku zeznania pacjentów będą traktowane jako niewiarygodne, co widać po komentarzu Lobo86. Z oddziałów niepsychiatrycznych i innych placówek mam takie wspomnienia, że historia autorki jawi się przy nich błahostką. Tak że ja w tę historię wierzę.
Odpowiedz@didja: wybacz, ale w takiej sytuacji to naturalne mieć wątpliwości, że osoba z depresją i spacyfikowana lekami rozmija się z prawdą. I nie chodzi o to, że kłamie/wymyśla czy co tam. Tylko chodzi o fakt, że jej odbieranie rzeczywistości jest zwyczajnie zaburzone.
Odpowiedzmoje oczy krwawią jak czytam sam siebie... Chodziło mi rzecz jasna o to, że w takiej sytuacji można mieć wątpliwości czy taka osoba NIE rozmija się z prawdą.
Odpowiedz@didja: Chodziło mi o wypuszczenie w tak ch*wym stanie pacjentki do domu. A z resztą wypowiedzi sie zgadzam.
Odpowiedz@DarkHelmet: @Lobo86: Zalogowałam się tylko po to by odpisać. Tak, robią tak jak nie ma kamer lub nikt nie patrzy. To informacje od kobiety która tam pracuje
Odpowiedz@Lobo86: Ciebie zabić to za mało...pieeerdolony specjalista tym razem od psychiatrii.
Odpowiedz@luboworlowa: może Lobo należy do tej kategorii ludzi, którzy kierują się zasadą ,,jeśli mnie się nie przytrafiło to nikomu nie mogło" :D
OdpowiedzFaktycznie trzeba mieć co najmniej tytuł doktorski z psychiatrii, żeby mieć świadomość tego, że osoba z depresją, którą nafaszerują lekami może się jednak delikatnie rozmijać z prawdą relacjonując jakieś wydarzenia. A to, że ogólnie służba nie-zdrowia jest upchana burakami wszelkiej maści to jest bezdyskusyjne. Niemniej jednak, podobnie jak @DarkHemet wątpię, aby sobie te dupochrony aż tak strzeliły w kolano.
Odpowiedz@FlyingLotus: Pan "Mundry" co to musi wszedzie wetknąć nos i się popisać.Na życiu seksualnym mrówek i fizyce kwantowej też się pewnie zna...
Odpowiedz@luboworłowa: A daj-że sobie spokój. Każdy ma prawo komentować i wyrażać wątpliwości. Po co od razu obrażać człowieka? Bo ma trochę inny pogląd? A "wtykać nos" można sobie w każdą historię, bo od tego są komentarze. Jeśli ktoś sądzi, że ma coś do powiedzenia i chce się tym podzielić - to się dzieli i pisze. Wcale nie oznacza to od razu, że "chce się popisać".
Odpowiedz@Armagedon: Ale ja tylko komentuję komentarze Lobo86:-)Według twojej teorii wolno mi...A tak na maarginesie to wyżej wspomniany też obraża większość użytkowników,bo traktuje ich jak idiotów.Tak to widzę i mam do tego prawo.
OdpowiedzAutorko: Skarga do Rzecznika Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego, z kopią do Rzecznika Praw Obywatelskich (a jak jesteś nieletnia, to i Praw Dziecka), Rzecznika Praw Pacjenta, Okręgowej Izby Lekarskiej i Izby Ratowników Medycznych. Ale najlepiej, żeby pismo podpisał prawnik - jest wielu darmowych. Zażądaj postępowania dyscyplinarnego, pisemnego przeproszenia Cię oraz poniesienia kosztów dalszego leczenia, kosztów poniesionych strat (np. z powodu zwolnienia, pogorszonego stanu zdrowia nie możesz pracować/uczyć się, itd.). To, co zrobiono, nie tylko narusza prawie wszystkie prawa pacjenta i niemałą garść praw obywatelskich i człowieka, ale też było działaniem pogarszającym Twój stan, a więc celowym i świadomym stwarzaniem zagrożenia zdrowia i życia. A na to już jest parę paragrafów. Jesteś w stanie dojechać do Bydgoszczy? Mogę polecić Ci świetnego psychiatrę i bardzo życzliwego pacjentom. A jeśli możesz powiedzieć - ile masz lat? Tzn. czy jesteś już dorosła?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2018 o 13:00
@didja: Mta, a przede wszystkim najpierw UDOWODNIJ im cokolwiek.
OdpowiedzNie mam osobistych doświadczeń z takich szpitali, za to kilkakrotnie miałam okazję na zajęcie pozycji obserwatora. Na takich oddziałach niestety cały personel MUSI mieć bardzo mało empatii, za to dość twarde serce i tyłek. Zdecydowana większość pacjentów kłamie bo albo chcą coś sobie załatwić, albo coś ukryć. Kradzieże są na porządku dziennym, załatwianie różnych, często bardzo nieprawomyślnych rzeczy też. I myślę tu nawet o twardych i bardzo niebezpiecznych narkotykach lub tych jeszcze gorszych wynalazkach czyli dopalaczach. Wiem to od pacjentów, nie lekarzy. Personel nie może więc użalać się nad nowymi i starymi pacjentami, ma bezstronnie i obiektywnie ich oceniać i leczyć, a jak zacznie być dla nich milutki i cieplutki to nic nie zdziała. Też mnie to na początku trochę zmroziło i byłam oburzona, ze ten personel taki zimny i oschły, ale z czasem i kilkoma obserwacjami mi przeszło. Miły to musi być psychiatra prywatny, któremu płacisz za wizytę, żeby ci ustawił leki, a jemu zależy żebyś do niego wrócił. Lekarz (i pozostały personel też) na psychiatrycznym oddziale szpitalnym ma być kompetentny, profesjonalny i ... trochę bezduszny. I to się sprawdza. Oczywiście, wszelkie nieprofesjonalne zachowania powinny być bezwzględnie eliminowane i karane, ale ... tego personelu jest i tak wciąż za mało, kto więc wyrzuci np. niekulturalnego pielęgniarza? Nikt! Bo na jego miejsce - w najlepszym wypadku - przyjdzie młoda, niedoświadczona dziewczyna po studiach, której pobyt na oddziale zryje psychikę i szybko sama odejdzie. Albo nie przyjdzie nikt i pracę trzeba będzie rozłożyć na pozostałych - a jak więcej obowiązków, to większy stres i gorsze nastawienie do pracy. Niestety, takie są realia w Polsce... A szpitali (wszystkich) należy unikać za wszelką cenę! Czyli być zdrowym, czego i wam życzę...
OdpowiedzWiecie co, ja naprawdę nie rozumiem jak takie rzeczy mogą się dziać w dzisiejszych czasach. Może mam niebywałe szczęście pracować na oddziale, gdzie ordynator wyrwałaby łeb z płucami za takie zachowanie wobec pacjentki, nie wiem... Wiem, że wypuszczenie niedoszłej samobójczyni w takim stanie to jakiś koszmar, choć może gdyby usłyszała jeszcze kilka takich komentarzy pod swoim adresem, to być może jeszcze prędzej by podjęła kolejną próbę. W każdym razie, proszę, nie generalizujcie - bo są różne oddziały. I wiele osób, które poświęciły życie pomaganiu innym.
Odpowiedz@WilliamFoster: Nie ma generalizowania. Historia dotyczy konkretnego szpitala.
OdpowiedzSkoro sama siebie i swojego życia nie szanujesz, to nie oczekuj że inni będą. Skoro ty chciałaś iść do domu,to lekarz spełnił twoje życzenie. Depresja jeśli nie jest z powodu hormonów lub innej wady organizmu, lub niedoborów jakiś, to tylko stan psychiczny. Więc to zależy od ciebie. Zamiast się mazać zrób coś z swoim życiem. Piszę to człowiek który stracił mamę, ponieważ targneła się na swoje życie, jak również były niedoszły samobójca. Miałem ciężkie życie, ale nadal niose swój krzyż. Wiem jedno samobójstwo niczego nie rozwiąże. Wierzę że jesteś w stanie wyjść z tego, tak jak i ja. Kocham życie.
Odpowiedz@grruby80: "Depresja jeśli nie jest z powodu hormonów" Generalnie problem z hormonami w mózgu jest jej częścią. Poczytaj sobie o serotoninie chociażby. Chyba, że masz na myśli chandrę i przechodni smutek. No ludzie, jaka ignorancja. "to tylko stan psychiczny" A złamana ręka to tylko stan kostny. "Więc to zależy od ciebie. Zamiast się mazać zrób coś z swoim życiem." Każdego, kto tak mówi osobie z depresja powinni zamykać w izolatce, bo wyraźnie zagraża zdrowiu i życiu innych.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2018 o 9:36
@Zmora: jestem ignorant, czyli każdy według ciebie kto ma depresję ma zaburzenia hormonalne?? Wiem co to serotonina, a nawet dopamina. Tylko fakt ich obniżenia nie musi być przyczyną, a skutkiem depresji.
Odpowiedz@grruby80: Absolutnie. Zaburzenia hormonalne czy inme w mózgu wywołują depresję a depresja wywołuje zaburzenia. Nieleczona depresja sama się nakręca. Depresja to poważna, często wręcz śmiertelna, choroba mózgu, którą się leczy lekami wpływającymi na hormony i terapią, która ma na celu ustabilizowanie hormonów wydzielanych pod wpływem emocji. Człowiek z depresją nie jest w stanie zwyczajnie wziąć się w garść za pomocą siły woli. Twierdzenie, że jest jest przejawem ignorancji i średniowiecza.
Odpowiedz@grruby80: Człowieku weź się za siebie, poczytaj, porozmawiaj z ludźmi, popodróżuj i przestań pisać brednie w Internecie.
Odpowiedz@Zmora: masz prawo do swojego zdania, ja do swojego, nie będę dyskutować. Ty możesz wierzyć że prędkość światła jest stała, bo tak nas uczono, tylko że świat i nasza wiedza się zmienia. To my tworzymy naszą zeczywistość. Nasze ciało nic nie znaczy, to forma przejściowa.
Odpowiedz@MyCha: czytam, dużo czytam, szukam różnych opinii i wyciągam wnioski.
Odpowiedz@grruby80: "masz prawo do swojego zdania, ja do swojego, nie będę dyskutować" Wiesz, płaskoziemcy też mają prawo być płaskoziemcami. A antyszczepionkowcy antyszczepionkowcami. Ale to nie znaczy, że mają rację, ani, że to rozsądne i/lub zdrowe. "To my tworzymy naszą zeczywistość. Nasze ciało nic nie znaczy, to forma przejściowa." No, przecież, że tak. Każdy wie, że człowiek po 100 roku życia robi sobie kokon ze skóry własnych wnuków a po kolejnych 100 latach wykluwa się jako Mothra. Naprawdę, do tej pory myślałam, ze jesteś zwyczajnie głupi. A teraz to już nie wiem czy głupi, troll, czy zwyczajnie nawiedzony.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2018 o 20:51
@Zmora: myślał co chcesz, wolna wola
Odpowiedz@grruby80: Ożesz ty, tępy członku. Lekarz jest od tego, żeby wiedzieć, że taka osoba nie ma prawa "chcieć" w takim stanie. Masz JAKIEKOLWIEK pojęcie o chorobach, które autorka ma zdiagnozowane? Nie masz, bo inaczej nie sadziłbyś takich chamskich farmazonów. Świnio bez grama szacunku.
OdpowiedzXD
OdpowiedzJak patrzę na tą małą gównoburzę i ekspercki poziom wypowiedzi co poniektórych, to mnie trzęsie. Autorka podjęła próbę samobójczą o charakterze impulsywnym. Wydaje mi się, że z racji młodego wieku, mogła pojawić się niepożądana reakcja na antydepresant, wprawdzie rzadko ale się zdarza i ryzyko nagłej próby suicydalnej gwałtownie rośnie. Z drugiej strony, zastanawiam się, co za bęcwał wypisał taki lek przy tej diagnozie. Co do "błyskotliwych" wypowiedzi na temat depresji, to również zalecam przynajmniej poczytać, zanim się zacznie tłuc w klawiaturę. Hormony a neurotransmitery to zupełnie dwie różne sprawy! Depresja hormonalna, to może być w chorobach tarczycy, czy klimakterium, depresja endogenna to zaburzony poziom serotoniny, a depresja psychogenna pojawia sie np. po utratach. A wszystkie te mechanizmy mogą się krzyżować i wzajemnie napędzać. Ale tego już internetowi eksperci nie wiedzą, choć nie przeszkadza im to wypowiadać krytycznych sądów. A ja zbyt wiele widziałem i słyszałem, żeby pozwalać sobie na krytykowanie drugiego człowieka, choćby jego motywy i lęki wydawały mi się wręcz błahe i bezsensowne. I choć w tym przypadku decyzja była daleka od świadomej, to nawet te celowe próby, nigdy nie były proste do oceny.
Odpowiedz@WilliamFoster: "Hormony a neurotransmitery to zupełnie dwie różne sprawy!" Owszem, masz całkowitą rację. Ale mechaninizm ich oddziaływania na komórkę jest bardzo zbliżony do hormonalnego. Więc jak już obiekt moich tłumaczeń wspomniał o hormonach, to go nie będę poprawiać, jak gość ma nawet problem ze zrozumieniem, że depresja to choroba mająca podłoże medyczne, a człowiek nie przepoczwarza się w nic po śmierci. Ale dobrze, zgodzę się. Powinnam była. Przyznaję się do popełnienia tego błędu. "Depresja hormonalna, to może być w chorobach tarczycy, czy klimakterium, depresja endogenna to zaburzony poziom serotoniny, a depresja psychogenna pojawia sie np. po utratach." Ale masz świadomość, że każda depresja miesza chemię mózgu? Kurde nawet zadowolony człowiek ma inną chemię i elektrykę (naprawdę bez znaczenia jak to nazwiesz. W grę wchodzi kupa różnych przekaźników, w tym neurotransmitery, do których tez zalicza się sporo związków) w mózgu niż człowiek smutny, więc co dopiero mówić o osobie z depresją. Kurde, każda nasza myśl wymaga zmiany w mózgu. Problemy z hormonami tarczycy też na mózg wpływają, silne emocje związane z utrata też na mózg wpływają. A depresja endogenna to właściwie taka fajna nazwa na depresję bez konkretnego powodu, która sama nie bardzo przechodzi. I to nie jest tak, że depresję endogenną leczy się lekiem A a psychogenną lekiem B a nerwicową lekiem C. Owszem są pewne zalecenia, ale tak naprawdę u każdego pacjenta jest różnie, bo mózg jest w trzy diabły skomplikowany i u każdego jest problem z czym innym. Dlatego jest od diabła rodzajów antydepresantów. Zresztą, naprawdę, zobacz sobie klasyfikacje ICD-10 albo DMV-5, według których diagnozuje się i klasyfikuje choroby psychiczne. W żadnej nie znajdziesz wyrażeń typo depresja endogenna czy psychogenna, bo z punktu medycznego to ma nikłe znaczenie. Przyczyną depresji to sobie bardziej tyłek psycholog zawraca niż psychiatra. Jedyna depresja łatwa do wyleczenia to ta przy chorobach tarczycy, bo wtedy zwyczajnie dajesz leki na tarczycę. A leczenie tarczycy jest mniej skomplikowane niż leczenie mózgu. Dlatego też badanie tarczycy jest dość standardowym badaniem po diagnozie depresji. "Co do "błyskotliwych" wypowiedzi na temat depresji, to również zalecam przynajmniej poczytać, zanim się zacznie tłuc w klawiaturę." Przyganiał kocioł...?
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2018 o 21:23
@zmora, pisałem wyraźnie, ze te mechanizmy sie zazębiają. U ciebie, to chyba nieco pada czutanie ze zrozumieniem. A przyczyn i postaci zaburzeń deprezyjnych jest wiele więcej i do kazdego przypadku trzeba podchodzic indywidualnie. Nie wystarczy przeczytać ICD. Etiologia ma kluczowe znaczenie, bo wskazuje jakie leczenie bedzie skuteczne a jakie potencjalnie niebezpieczne - tak jak w przypadku autorki.
OdpowiedzZ góry kajam się za literówki w poprzednim wpisie ale moje grube paluchy i dotykowy ekran, to nie jest najlepsze połączenie...
Odpowiedz@WilliamFoster: Zmienić paluchy! :P
OdpowiedzOde mnie masz plusa za odwagę. Depresja to choroba. Nie żaden stan psychiczny czy widzimisię tylko faktyczna pełnoprawna choroba. Niestety mało kto w społeczeństwie to rozumie, częściej spotkasz się z lekceważeniem. To jeszcze bardziej pogłębia problem bo zamiast leczyć i uczyć pacjenta jak sobie z nią radzić tylko pogrąża się go jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że już nie masz depresji i pozbyłaś się tej czarnej zasłony spowijającej Twoje myśli.
OdpowiedzNa Abramowickiej w Lublinie niewiele lepiej.
OdpowiedzKiedyś trafiłam na płukanie żołądka do jednego z wrocławskich szpitali (dziś już na szczęście zamkniętego), ponieważ zatrułam się lekami. Mimo, że absolutnie nie była to próba samobójcza, to zostało to tak zinterpretowane, i też się nieźle nasłuchałam w szpitalu.. Najlepszy tekst jednej z pielęgniarek do drugiej, wygłoszony dwa kroki ode mnie: "Łykają głupie te tabletki, ratować później trzeba, miejsce zabierają, skoczyłaby jedna z drugim z mostu, to byłby spokój..." To był jedyny raz w moim życiu, kiedy autentycznie nie mogłam uwierzyć, że właśnie ktoś powiedział na głos to, co usłyszałam.
Odpowiedz@anulla89: Marciniaka nie zamknęli tylko przenieśli... ;) Ten szpital ..heh no cóż... szkoda słów.
Odpowiedz