Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szkoła. Dla niektórych piekielność sama w sobie, dla mnie jako rodzica -…

Szkoła. Dla niektórych piekielność sama w sobie, dla mnie jako rodzica - tylko od czasu do czasu.

1. Basen. Obowiązkowy dla klas drugich w podstawówce. Obowiązkowy to słowo-klucz, gdyż zgodnie z przepisami jeśli zajęcia są obligatoryjne to kosztami przeprowadzenia tychże zajęć, w przypadku basenu - dojazdu - nie można obciążać rodziców.

Teoria teorią, w praktyce cały rok płaciliśmy za autokar, bo szkoła kasy nie ma, gmina nie da - do tego z góry i niezależnie czy dziecko było w szkole tego dnia, czy nie, bo tak wygodniej pani skarbnik.
Dzieci z całej dzielnicy jeździły na ten sam basen w ramach wf. Tłum na korytarzu, zajęcia za zajęciami, przebieralnie całe mokre. Jeśli ktoś sądzi że opiekunowie i nauczyciele dbali o to aby dzieci się umyły przed i po pływaniu - to się myli. Było wręcz przeciwnie. Miały wręcz wprost zabronione mycie się "bo nie ma czasu, następni czekają".

Teraz sobie wyobraźcie. Kilkaset dzieci codziennie, nieumytych wcześniej, tapla się godzinę w wodzie.
Efekt roku na basenie szkolnym - kurzajki (i cieszę się że tylko to).
Na zebraniu poruszaliśmy. Wychowawczyni nie widziała problemu, pozostali rodzice również.

2. Muzyka. W klasach 1-3 dzieci uczyły się gry na flecie. Mojej się podobało, nawet chodziła na dodatkowe zajęcia.
Zaczęła się klasa 4 - zmieniła się pani od muzyki i nagle - proszę kupić cymbałki. A fletu już nie będzie.
3 lata nauki dzieci w las - bo pani ma takie widzimisię.

Osobną piekielność stanowią rodzice.
Jestem jeszcze w stanie zrozumieć pomaganie (nie robienie za dziecko) z praca plastyczną do przedszkola, ale żeby robić wszystkie prace za dziesięciolatka?
Pani od plastyki też lekko piekielna, skoro pozwala za każdym razem zabrać obrazek do domu do dokończenia i nie zwraca uwagi że na następnych zajęciach dostaje od tego dziecka zupełnie inną pracę...

Moja córka jest zniechęcona, zawsze robi samodzielnie, uzdolniona bardzo jest, a dostaje słabsze oceny. (Wie że ta mama robi te prace sama bo była świadkiem u nich w domu).

by nielubie
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 24

Skąd zdziwienie? Sama do szkoły nie chodziłaś, ze nie wiesz jak jest, czy o co chodzi? Od dziesięcioleci tak jest. Mógłbym mieć dziecko w twoim wieku, a jak ja chodziłem do szkoły, to było dokładnie to samo.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
7 11

@Lobo86: I jeszcze dłuuugo nic się nie zmieni

Odpowiedz
avatar justangela
8 12

@Lobo86:ależ ekspert z Ciebie, no ho ho! Od dziesięcioleci jest tak samo - to zapewne fakt. Nie zmienia to zupełnie czegokolwiek. Bo to są nadal piekielności. A że to tyle trwa i że w dzisiejszych czasach nadal mamy durne zwyczaje jak z prlu to naprawdę można się za głowę złapać. Jak widać świat idzie do przodu, tylko zacofanie w zakresie edukacji nikogo (prawie) nie dziwi...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@justangela: Mylisz sie, za PRL odrabianie prac przez rodizców było surowo karane, dopiero w połowie lat 90 ten cyrk sie zaczął

Odpowiedz
avatar justangela
4 4

@Lobo86: zdecyduj się o czym piszesz i jakie masz zdanie w temacie, bo twoje wypowiedzi kupy się nie trzymają. Pierwsza twoja wypowiedź zaczyna się od: "skąd zdziwienie?" To może opiszę dosadnie skąd zdziwienie: mnie osobiście dziwi dlaczego większość rodziców pozwala na taki cyrk w szkołach. Na zwyczaje, które panowały dobrych 20-30 i więcej lat temu. Bo ja takie historie pamiętam z czasów podstawówki. Szkoła to był" syf, kiła i mogiła", nauczyciele byli prawie bogami, rodzice mieli w nosie opinie dzieci, liczyli się że zdaniem nauczycieli. Dziwi mnie to, że w dzisiejszych czasach pozwala się na taki shit.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 września 2018 o 21:40

avatar justangela
0 2

@maat_: urodziłam się w latach 70, pamiętam takie akcje już od początku podstawówki, więc sporo wcześniej niż w latach 90.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@justangela: co ci się niby kupy nie trzyma? Pytam skąd zdziwienie, bo taki stan połowicznego rozpadu i absurdów opartych o "rodzice dadzą/rodzice zrobią/rodzice zapłacą" to bez liku od początku zmian ustrojowych. Tak samo było w latach '90, tak samo jest i teraz. "nauczyciele byli prawie bogami, rodzice mieli w nosie opinie dzieci, liczyli się że zdaniem nauczycieli. " Właśnie dziś jest kompletnie odwrotnie i to nauczyciel musi pisać raport z każdej wystawionej pały. I nie gadaj, ze w latach '80 jeździliście na obowiązkowy basen autokarem, który powinien być opłacony przez państwo, a sumarycznie płacili rodzice z klasowych zrzutek. Tak samo nie gadaj głupot, że tak popularne było wtedy odrabianie lekcji uczniów przez ich rodziców. Zdarzało się to, ale nie było nagminne. I nie gadaj głupot, że teraz nikt się ze zdaniem dzieciaków nie liczy, bo nauczyciel nie może ucznia za drzwi wystawić, a taki gówniak może bez żadnych konsekwencji powiedzieć do nauczyciela, żeby wyp!erda1ał. I nie gadaj głupot, że wtedy szkoły były w takim samym stanie technicznym jak obecnie, skoro większość znanych mi budynków szkół została wybudowana w latach '60-'80, bo nowych budynków się naród niemal kompletnie nie może doprosić. I są na to odpowiednie dokumenty - przeczytaj art z linka, który wrzuciłem i "goń króliczka" to zobaczysz co znajdziesz.

Odpowiedz
avatar justangela
3 3

@Lobo86: czytaj ze zrozumieniem... Zdziwienie moje stąd, że teraz mamy ponoć roszczeniowych rodziców, roszczeniowych uczniów, mamy dostęp do informacji, rzeczników i cuda na kiju. A zwyczaje w szkołach panują te co 20(+) lat temu. Tego ie pojmuję, to jest jakiś absurd. Co do reszty to prace z plastyki nagminnie były robione przez rodziców sporej części klasy. I to pamiętam na pewno. Dziwię się, że to nadal działa. Co do basenu to dziwi mnie brak umiejętności ogarnięcia tego tak, aby było ok. Przedszkolaki mają takie zajęcia i chodzą kolejny rok (bo wszystko super), więc niech mi nikt nie mówi, że to zbyt trudne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@justangela: Nie wiem do jakiej komuszej szkoły chodziłaś, ale w mojej komuszej szkole takie akcje były tępione w zarodku. Pamiętam jak dziś, jak pani powiedziała, że praca niesamodzielna i ze dwója i rodzice do szkoły, wstyd miał dzieciak na całą klasę. Na basen jeździłam w zerówce, a właściwie chodziłam, nie było żadnych autokarów, ani autobusów, chodziliśmy tam i z powrotem pieszo.

Odpowiedz
avatar justangela
2 2

@Lobo86: a kupy się nie trzymają twoje wypowiedzi. Z jednej strony piszesz "co cię dziwi taki stan rzeczy", a z drugiej strony piszesz o tym jakie mamy absurdy w systemie edukacji, jak chociażby np roszczeniowych rodziców jednocześnie zgadzających się na płacenie za basen, czy pozwalających na bezsensowne godziny zajęć na tym basenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

@justangela: heh...jak rozumek malutki, to i zdolności pojmowania nie wielkie. Ale ok, postaram się rozrysować ci to kredkami. Uważaj, bo będzie się działo, więc postaraj się. Na przestrzeni ostatnich ~30 lat dokonał się bardzo duży postęp techniczno-technologiczny w naszym kraju. Wynajęcie autokaru to coś, co można zrobić obecnie siedząc na kiblu. Mamy więcej pieniądza, więcej możliwości i większe wymagania. Staliśmy się roszczeniowi, leniwi i apodyktyczni, żyjemy w dużym pośpiechu i szukamy łatwych odpowiedzi. Jest na ten temat raport RPO. Warto poczytać. To, czego się nie udało w tym czasie zmienić to mentalność narodu i jego świadomość. Dlatego kierowców autokarów trzeba na starcie badać alkomatem i sprawdzać stan techniczny pojazdu. Dlatego rodzice płacą za coś, co powinno być opłacone przez samorząd. Jesteśmy podzieleni i stojąc w lesie widzimy liście, a nie drzewa/rośliny i ekosystem jaki tworzą. Do pewnych absurdów jesteśmy tak przyzwyczajeni jako naród, że nie ludzie nie powinni się im dziwić, skoro są niejako normą i to przez kilka dekad. Piekielne nie jest to, że rodzice płacą za ten przeklęty autobus, ale piekielne jest to, że pomimo nawału wypadków - w tym śmiertelnych - nikt z tym nic nie robi poza pozorowanymi ruchami, które ostatecznie i tak niczego nie zmieniają. Ile by się zmieniło w naszym systemie edukacji i/lub zdrowotnym, jakby 500+ zamiast na głosy wyborców poszły właśnie tam, gdzie powinny? Czyli na budowę przedszkoli, szkół, szpitali i przychodni? Nie ma mitycznego spisku reptilianów na Polskę. My sami budujemy ten kraj. A skoro głosujemy ciągle na tych samych bezmózgów, i ciągle dokonujemy tych samych wyborów i ciągle stoimy mentalnie w pierwszej połowie lat '90 to jakim prawem ktokolwiek się dziwi, że musi zapłacić za ten cholerny autokar, za który i tak powinien zapłacić samorząd? W jednym mieście zlikwidowano szkołę na poczet stworzenia w jej miejscu jednostki WOT. Szkoła była pełna uczniów. Wszyscy dowiedzieli się z dnia na dzień (łącznie z kadrą dydaktyczną), że zostają stłoczeniu w innych szkołach. To jest dopiero piekielność. A nie zrzutka na autokar.

Odpowiedz
avatar justangela
-1 3

@Lobo86: dzięki za wytłumaczenie. Faktycznie, skoro rozumek masz malutki to ciężko Ci na pewno zrozumieć wypowiedzi innych, nie będę więc już dalej pisać, bo widzę, że nadal nie kumasz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Lobo86: W jednym się nie zgadzam: państwo nie jest od budowania żłobków i przedszkoli, państwo na taką budowę moze dawac preferencyjne warunki, a takie instytucje niech budują prywatni, wszystko co państwowe jest niewydolne i kosztowne

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@maat_: nad systemem i jego funkcjonowaniem można się spierać. Ja pisałem w odniesieniu do tego, co mamy. Osobiście jestem zdania, że państwo powinno pełnić jedynie rolę nadzorczo-kontrolną. Minusem jest to, że to prowadzi do korporacjonizmu o wpływach wielokrotnie większych niż państwo jako takie.

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@maat_: Może twoi nauczyciele surowo karali, niektórzy z moich nie. Tylko w mojej szkole takich dzieciaków było mało i były obiektem kpin ze strony kolegów.

Odpowiedz
avatar marcelka
22 22

Z basenem sprawa prosta - nie płacić. Skoro zajęcia obowiązkowe, to szkoła/gmina ma obowiązek dostarczyć dziecko na basen. ale jak rodzice pozwalają się "doić", to czemu nie. nie twierdzę, żeby wszystkich rodziców przekonać do niepłacenia, bo zapewne się nie da, ale wystarczy samemu powiedzieć: nie płacę. prace domowe - piekielne. ja się dziwię jedynie, że dorosłym ludziom się chce. za moich lat szkolnych gdybym poprosiła mamę o zrobienie za mnie zadania z czegokolwiek, to by mnie chyba śmiechem zabiła, a pewnie i jeszcze pogadanka o uczciwości byłaby gratis.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
16 16

Sprawa z pracami plastycznymi to moja bolączka z podstawówki. Rozumiem córkę autorki doskonale. Sama też siedziałam nad swoimi pracami, bardzo się starałam i mi zależało (plastyka była moim ulubionym przedmiotem) i dostawałam piątki. Zaś koleżanka, która do domu szła z pustą kartką, a do szkoły wracała z pięknym obrazkiem namalowanym przez mamę dostawała 6 i wiadro pochwał. To samo było z konkursami na szopki bożonarodzeniowe robione własnoręcznie przez dzieci... Można było kilka dni siedzieć nad tą nieszczęsną szopką, lepić figurki, malować i wyklejać bibułą ścianki, robić gwiazdki z drucików, a i tak konkurs wygrała osoba, której tata zrobił szopkę z drewna.

Odpowiedz
avatar Iras
4 16

Jedyna piekielność - płacenie za autokar w obliczu obowiązkowych zajęć. Chociaż tu też pojawia sie pytanie, czy przypadkiem nie było wcześniej powiedziane, że zamiast korytarza może być basen, ale trzeba dojazd sfinansować... Co do mycia się - skoro godzina lekcyjna to 45 minut + dojazd + powrót - jakoś mnie nie dziwi popędzanie przy wychodzeniu. Co do wchodzenia "nieumytym" - to obowiazkiem rodzicow jest dopilnowanie by dzieckko przed pojsciem do szkoly sie umyło. I możesz mi wierzyć- te kilkaset dzieci po tych paru godzinach w szkole + te ktore sie nie myly w domu i tak są czystsze niż wielokrotnie większa liczba pozaszkolnych bywalców basenu. Grzybek na stopach to norma. Muzyka - nie zyjemy w prlu by zdobycie cymbałek graniczyło z cudem i wiązało się z horrendalnymi kosztami. Twojej córce może flet się podobał - a reszcie? Żeby NAUCZYĆ się grać na jakimś instrumencie szkolne zajęcia się nie nadają. Robienie czegoś za dziecko - pretensje do rodziców, którzy wyręczają. Nie przyjąć pracy? To rodzice z morda i grozbami wyskoczą.

Odpowiedz
avatar justangela
19 21

@Iras: basen należy zorganizować tak, aby wystarczyło czasu zarówno na pływanie (lub zajęcia w wodzie) i na dojazd, i na umycie. Wystarczy dodać kolejne 45 minut i po sprawie, będzie czas na wszystko. Przynajmniej za moich czasów tak to działało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@justangela: te 45 min to jest dodatkowy koszt. Przez ten czas autokar będzie czekał, nauczycielowi także dodatkowy czas leci.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 4

@justangela: U mojego syna basen na godz 8 rano.Zbiórka o 7.30 żeby dzieci mogły dojść (basen dość blisko tak z 15 min piechotą) Mamuśki z wywieszonym jęzorem wpadły do szkoły przed ósmą rano. W końcu stwierdziłam że będę woziła syna autem i inne dzieci. Mąż jadąc rano do pracy też ładował dzieci i do wozu. Pilnowałam,pomagałam i znów do auta. Potrafiłam 3 razy obrócić bo reszta szła na piechotę.Deszcz,śnieg. A i zaraz po basenie był angielski.Nie było dodane 45 min A i matki dawały szampony do mycia włosów,żele po prysznic żeby dziecko się umyło. Tak jak by w ten jeden dzień w tygodniu nie wystarczyło spłukanie pod prysznicem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 września 2018 o 19:54

avatar nielubie
0 0

@Balbina: u nas nawet spłukać się pod prysznicem nie pozwalały. Ani przed, ani po. Prosto po przebraniu się do wody i prosto z basenu do szatni.

Odpowiedz
avatar Jaladreips
11 11

U mnie w szkole (prawie 20 lat temu) mieliśmy na muzyce grać na gitarach, ale część rodzin (wszystkie patologiczne) podniosła pisk i wrzask, jak się dowiedzieli, że za gitarę trzeba będzie zapłacić 100-kilka złotych, co i tak było ceną nadzwyczajnie niską, z racji dużego zamówienia. No i skończyło się na plastikowych fletach.

Odpowiedz
avatar Madeline
7 7

Czy tylko ja miałam mądrego nauczyciela plastyki, który oceniał za nie tylko za wykonanie, ale również pomysł? Nie malowałam wybitnie plakatówkami (ani niczym innym), ale pamiętam, że zdarzało mi się mieć nawet 6 za prace domowe czy te wykonane na lekcji, podczas gdy koleżanka, za którą wszystko odrabiała mama wcale nie zbierała najlepszych ocen w klasie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

@Madeline: ciężko stwierdzić. Pamiętam, że w podstawówce miałem muzykę i grałem na flecie w ~4 klasie. Potem nauczyciele mieli wywalone jajca co się dzieje na lekcjach z takich przedmiotów jak technika, plastyka, muzyka więc była to przebimbana godzinka spędzona na uczeniu się, gadaniu, odpisaniu lekcji i tak dalej. Kojarzę jeszcze, ze na technice (też ok 4 klasy) spaliłem kosz na śmieci stojący w klasie. Jakoś tak przypadkiem wyszło. I tak skończyły się zajęcia praktyczne z tego przedmiotu.

Odpowiedz
avatar houstonwevegotaproblem
1 3

Nieuczciwe ocenianie, oszukiwanie, podporządkowywanie się do czyjegoś widzimisię (jak np., każdy płaci, bo pani skarbnik tak łatwiej) - to nie tylko nauka gry na flecie, cymbałkach czy rysowania. To nauka życia w świecie dorosłych. Bynajmniej się dzieci nie rozczarują, gdy dowiedzą się mając lat 20, że świat nie jest taki do końca uczciwy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Za te pieniądze, które dostaje kadra nauczycielska, nikt kompetentny się nie podejmie edukowania dzieci i młodzieży. Stąd fachowcy pracują po normalnych, prywatnych firmach, a miernoty uczą po szkołach. Większość do niczego się nie nadaje, ma mózg wielkości fistaszka, ale dopominać się o kolejne przywileje to pierwsi w kolejce.

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
3 5

Jeeezu, nie wierzę. Burza bo po 3 latach wprowadzili dziecku nowy instrument (oba nota bene można kupić za mniej niż 20zl).Jak się tak podoba flet to są szkoły muzyczne, ogniska, indywidualne lekcje... Z basenem podejrzewam, że wyszło tak jak w mojej szkole--na basen jest jakieś 2km, miasto uznało, że dzieci mogą chodzić piechota, rodzice stwierdzili, że mogą się zrzucić na autobus a kilku osobom nie pasuje płacenie ale chodzić też nie będą bo zimno, deszcz, śnieg, DAJ. Bo się NALEŻY. I szczerze, jak widzę co się dzieje to mnie trafia. Jak chodziliśmy do szkoły, na podręczniki wydawalismy setki złotych. Teraz podręczniki są za darmo. Jeśli nauczyciel chce lepiej przygotować dzieciaki do egzaminu i poprosi o zakup vademecum bądź ćwiczeń za 30zl to musi się liczyć z donosem do Kuratorium, księdza proboszcza i świętego Piotra bo jak to tak, nie jest ZA DARMO? A ze to inwestycja we własne dziecko to już nieważne. Ważne, że DAJ 500+,300 na wyprawkę, podręczniki za darmo, basen za darmo a jak trzeba zapłacić te 3 czy 5zl za dojazd to ojojoj. Ze szkołą jest jak z NFZ, teoretycznie jest za darmo ale jak chcesz lepiej dla swojego dziecka to czasem trzeba wydać pieniądze. Tylko w odróżnieniu do nfz to nie są takie kwoty. Co do plastyki. Jak jest 1 godzina plastyki w tygodniu to nauczyciel żeby 'nazbierać etat' musi mieć 18 klas. I serio. Nie pamięta co kto narysowal na lekcji i na ile potrafi tak pieknie narysować. Ja nie wiem czy wystawiając 1 za piękną pracę nie skrzywdze dziecka bo może jednak to jego praca była? Ale tu jest rola rodziców - nauczyć dziecko uczciwości i, że na własne sukcesy się pracuje. Miałam takich rodziców co pisali w zeszytach i ćwiczeniach za dzieci, pięknie podrabiając pismo dzirci. Tylko czy na tym polega moja rola żeby robić śledztwo? To rodzic Wychowuje. On uczy wartości. Ja mogę w tym wspierać co najwyżej. Oszuka? Brawo, rodzice mogą odbebnic sukces tylko czy naprawdę uważają, że takie dziecko powinno mieć wartości?

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
0 0

@gitaromaniaczka: oczywiście, żeby nie było zaraz burzy, wiem, że i szkoła i leczenie nfz 'za darmo' nie jest, to skrót myślowy ;)

Odpowiedz
avatar nielubie
1 1

@gitaromaniaczka: piękna analiza szkoda że wcześniej nie czytałaś ze zrozumieniem. Nie żal mi kasy na instrument. Żal mi pracy dzieci, włożyły w ten flet trzy lata wysiłku, czego nikt w szkole najwyraźniej nie szanuje, widzimisię nauczyciela jest ważniejsze. I nie mniej niż 20 zł. Flet kupiłam porządny, za znacznie więcej, cymbałki takie jak życzy sobie pani - 70 zł. Tak samo Autobus. Ktoś wyżej pisał o mentalności jak za PRL i o to właśnie chodzi. Skoro powinien być sfinansowany przez gminę, powinniśmy przynajmniej próbować o to powalczyć. Ale nie, potulnie jak baranki płacimy bo pani dyrektor tak powiedziała. I płacimy z góry bo pani skarbnik tak powiedziała. Moje próby przekonania reszty rodziców skończyły się tak, że jeden z ojców, którego syn miał gips na dłużej, płomienie zadeklarował że on I TAK zapłaci mimo że syn nie będzie pływał przez kilka miesięcy, bo nie chce robić problemu skarbnikowi.... Plastyka-no proszę, kolejne podejście pod tytułem "nie będę wnikać bo to po stronie rodziców jest problem" Serio: a co z dziećmi które nie oszukują? W nosie z nimi, ty masz "czyste" sumienie tak? A wystarczyłoby zrobić mały autograf na odwrocie każdej pracy zabieranej do dokończenia w domu. Ja znalazłam rozwiązanie w 5 minut a ty piszesz elaborat jak to nauczyciel plastyki na ciężko... To właśnie kwintesencja piekielności szkoły, jako instytucji.

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
1 1

@nielubie: ale rozumiem, że nie była to szkoła muzyczna w cyklu 6letnim i nie deklarowałaś fletu jako instrumentu wiodącego? Twojemu dziecku się podobało, myślę, że były takie które odetchnęły z ulgą, że ten koszmar się już skończył. Warto widzieć trochę więcej niż czubek własnego nosa ;) a skoro uczyli się przez 3 lata to zakładam, że nuty zna więc jeśli nie chcesz dawać jej do szkoly muzycznej to kup kilka podręczników i niech gra ile wlezie, przecież chyba nie musiała składać uroczystej przysięgi nieużywania fletu i wierności dzwonkom chromatycznym ;) Z autografem na pracy plastycznej... Mi zawsze w domu przychodziły do głowy najfajniejsze pomysły, nie lubiłam pracowac pod presją czasu. Więc często w domu zaczynałam od początku. I nadal uważam, że uczciwość wynosi się z domu.

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
1 1

@nielubie: i uważam, że wprowadzanie nowych rzeczy jest rozwijające. Nowy instrument,nowa dyscyplina sportowa, nowe techniki plastyczne. Dzieci muszą poznać wiele rzeczy żeby później dokonać wyboru co im się podoba a co nie. Znając tylko flet, tylko siatkówkę i rysowanie kredkami znudzą się i nie rozwiną. :)

Odpowiedz
avatar nielubie
-1 1

@gitaromaniaczka: odpowiem hurtem. Szkołę muzyczną w cyklu sześcioletnim robimy od trzech lat. Dodatkowo, prywatnie. Skrzypce gdyby cię to interesowało, na życzenie córki. Flet do cymbałów ma się jak burger z McDonalda do porządnego burgera na zamówienie... Jest to trudniejszy instrument ale też ma sporo pozytywnych dodatkowych "funkcji". Domyślam się że pracujesz w szkolnictwie więc pewnie wiesz że teraz masa dzieci na poważne problemy logopedyczne. Gra na flecie pomaga w takich problemach ze względu na pracę ust. Cymbałki niekoniecznie. Także owszem, mają łatwiej ale czy lepiej dla nich? Czy o to chodzi w nauce i szkole żeby było jak najłatwiej? Skoro przez trzy lata walczyli z fletem to czemu dostają banalny instrument, o niebo łatwiejszy? Poddpowiem Ci bo akurat wiem. Bo szkoła zakupiła cymbałki w ilości hurtowej, nie wiem czemu, może dzięki temu dostali dodatkowe punkty do rankingu... Co do plastyki. Tak dom wychowuje. Dlatego moja córka jest uczciwa. Podpowiedz mi proszę jak jej tłumaczyć że szkoła premiuje oszustów? Bo jak na razie to w szkole się dowiedziała tyle że warto oszukiwać i kłamać. Proszę, pomóż podtrzymać w moim dziecku wiarę w to że nauczyciele są w porządku i uczciwie oceniają dzieci.

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
0 0

@nielubie: tak się można licytować do końca świata. Dzwonki pomagają ćwiczyć precyzyjne ruchy nadgarstków, z czym dzieci też mają problem (tablety i telefony dotykowe od niemowlęctwa). Cieszę się, że Twoja córka jest utalentowana muzycznie ale nie wszystkie dzieci tak mają, wierz mi, że przy zajęciach z fletu w gimnazjum koleżanki płakały bo nie mogły tego ogarnąć, nie ich wina, że nie są utalentowane w tym kierunku. Gdyby kazano Twojemu dziecku grać w piłkę ręczną na wf i nic innego - bo praca zespołowa, bo koordynacja, bo to i tamto a Twoje dziecko by szczerze tego nienawidziło to też byś tak broniła jedynej dyscypliny 'bo już 3 lata w to grają to powinni grać następne 3 albo dluzej'? Co do oszustwa. Inni kradną, mają ajfony i świetne auta. Czy to znaczy, że też mam tak robić? Czy jednak wyrobić w sobie system wartości, że nie wszytko co łatwe jest ok i nie zawsze da się sprawiedliwe? Może warto przyjąć do wiadomości, że nauczyciel nie jest alfą i omegą i też się da go oszukać ale pomimo tego, warto być uczciwym? Szkoła jest próbą charakteru, szkołą życia. Trzymanie dziecka pod kloszem spowoduje tylko frustrację w przyszłości. Jak to, szef przyjął kogoś po znajomości a awans dostała jego żona która na niczym się nie zna? :)

Odpowiedz
avatar gitaromaniaczka
0 0

@nielubie: BTW. To te cymbałki kazali kupić czy w końcu szkoła kupiła hurtowo bo się zamotałaś :D

Odpowiedz
avatar nielubie
0 0

@gitaromaniaczka: nie zamotałam się :-) to jest w ogóle ciekawa historia. Najpierw powiedziano nam że zmiana na cymbałki i mamy kupić dzieciom. Ją oraz kilku innych rodziców zaczęliśmy dyskusję na ten temat i przypadkiem dowiedziałam się że w szkole generalnie są cymbałki, nowiutkie, nieużywane, pod kluczem... Po nagłośnieniu tematu i poruszeniu go publicznie na zebraniu klasowym, dzieci dostały możliwość wypożyczenia cymbałków szkolnych, ale tylko na lekcję, do domu nie mogą zabrać żeby poćwiczyć. Więc ten... Cymbałki niby są ale w praktyce i tak trzeba kupić swoje.

Odpowiedz
avatar nielubie
0 0

@gitaromaniaczka: owszem, możemy w nieskończoność. Mówisz ze koleżanki płakały przez flet. Mamy w klasie kilkoro dzieci które wciąż, w piątej klasie, płaczą przez tabliczkę mnożenia. Czy to znaczy że tabliczka powinna ustąpić czemuś łatwiejszemu? Nawiązując do WF który podałaś jako przykład: jeśli piątce dzieci w 25-osobowej klasie, nie będzie szło w skoku przez skrzynię - to znaczy że trzeba zmienić program? Wspomnę jeszcze o piekielności która wynikła w międzyczasie. Już rok temu bardzo mocno głosowałam za tym aby zmniejszyć ciężar tornistrów.. Moja córka ważąc 28kg musiała dźwigać na plecach 7 kg. Proponowałam na forum szkolnym wygospodarownie miejsc w salach na zapasowe komplet podręczników, żeby dzieci nie musiały ich nosić z domu. Wszyscy włącznie z przedstawicielami Rady Rodziców rozkładali ręce. Nie da się, nie ma miejsca. W końcu kupiłam córce plecak na kółkach (niemiłe widziany przez dyrekcję bo niszczy parkiet). Niedawno jakiś tam celebryta nagrał filmik o ciężarze plecaka jego córki. Zrobiło się to głośne i medialne. I cud! Nagle mail ze szkoły że jednak DA SIĘ przechowywać podręczniki w szkole. Tak w praktyce wygląda zainteresowanie szkoły zdrowiem dzieci, coś się rusza jak zaczyna to być medialne. Druga sytuacja. Do naszej szkoły część dzieci, chodzących już samodzielnie, idzie na skróty przez mały Lasek. Jeden z chłopców z równoległej klasy, został "zaatatakowany" przez ekshibicjonistę. Co zrobiła szkoła? Nic. Temat został zamieciony pod dywan, o sytuacji my jako rodzice dowiadywaliśmy się poczta pantoflową. Było to tak zamiecione że nawet niektórzy nauczyciele nie wiedzieli. Przy tej okazji przy tzw. hot line, którą miałam wtedy, dowiedziałam się że dwa lata wczesniej była próba wciągnięcia dziewczynki do samochodu pod szkołą. Sytuacja analogiczna z warszawskiego Ursynowa, sprzed około tygodnia. Ktoś zauważył podejrzanego faceta pod szkołą, zaczepiającego dzieci. Tego samego dnia mail ze szkoły do wszystkich rodziców, z rysopisem faceta, zapewnieniem że szkoła pilnuje i monitoruje i będzie dzieci uwrażliwiać.

Odpowiedz
avatar butros
0 0

Efekty "darmowej" edukacji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@butros: Zaraz poleci grad minusów, bo beton z piekielnych nie ogarnia, że za edukację i tak płaci.

Odpowiedz
Udostępnij