Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak dla wstępu i żeby wyjaśnić moją decyzję. Mam w rodzinie kilku…

Tak dla wstępu i żeby wyjaśnić moją decyzję. Mam w rodzinie kilku alkoholików, nie wszyscy chleją na umór, ale dzień bez chociażby jednego piwa jest dla nich dniem straconym. Do tej grupy zalicza się mój tata i dziadek. Do drugiej grupy zaliczają się mój drugi dziadek i dwóch wujków, jeśli już zaczynają pić, to muszą robić to do nieprzytomności, bo inaczej stają się agresywni, skorzy do bójek, nie poznają członków własnej rodziny i każdy jest dla nich wrogiem numer jeden.

Myślę, że nie zdziwi Was zatem decyzja moja i narzeczonego, żeby nasze wesele było bezalkoholowe. Nie chcemy żadnych niepotrzebnych awantur w najważniejszy dzień naszego życia.

Zatem gdzie piekielność?

Po oznajmieniu moim rodzicom tej decyzji, mój tata stwierdził, że on na coś takiego nie zamierza przyjść, a do poprowadzenia mnie do ołtarza mam sobie znaleźć kogoś innego, bo on się do mnie nie przyzna, a mama gorąco mnie zapewniała, że "kto będzie miał się upić, i tak się upije".

Tak że ten... Ktoś chciałby ich zastąpić na ten jeden dzień?

rodzina wesele alkoholizm

by ~Fokabezoka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar themistborn
15 19

Gdzie i kiedy ta impreza? Alkohol znam tylko z nazwy więc to nie problem :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 26

W Polsce nie ma obyczaju prowadzenia do ołtarza przez ojca. Młoda para idzie przez kościół albo sama albo prowadzona przez księdza. Takze żadnego problemu nie ma

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 21

@maat_: Jest, jeśli autorka tego chciała. Autorko, mama ma niestety rację. Jeśli zaprosisz osoby, które bez alkoholu nie potrafią i nie chcą się bawić, to będziesz mieć awanturę i raczej nie będziesz dobrze tego wspominać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 17

@Drago: Powtarzam, nie ma takiego zwyczaju, to nowomoda z zachodu.

Odpowiedz
avatar MyCha
9 13

@Drago: Ja nie potrafię bawić się przy disco polo ale nie jest to nigdy powodem abym nie pojawiła się na czyimś weselu. Nigdy nawet nie pytam jaki repertuar planują młodzi i zawsze mimo wszystko staram się dobrze bawić. Byleby było radośnie i wesoło, a z wesela wyszłam przed końcem tylko raz jak byłam zwyczajnie chora i miałam gorączkę. Zwyczajnie wychodzę z założenia, że to nie jest mój dzień, nie moje pieniądze i nie moje zasady. Jednocześnie uważam, że orkiestra nie została opłacona do 4 aby to tylko młodzi się pod koniec bawili więc zostaję zawsze do końca.

Odpowiedz
avatar mki
12 14

@maat_: Liturgia ślubu przewiduje trzy możliwe wejścia: - ksiądz wita młodych u wejścia i prowadzi przez kościół; - ksiądz czeka na młodych przed ołtarzem, idą sami od wejścia; - ksiądz z młodym czekają przed ołtarzem (może być w połowie nawy), pannę młodą wprowadza ojciec. Ta ostatnia jest najbardziej "medialna", pan młody może przyklęknąć odbierając rękę panny młodej z ręki ojca. Zdjęcia wychodzą rewelacyjne. Tylko mało to popularne w Polsce, najczęściej młodzi muszą wyprosić taki scenariusz u księdza. Naumiane na kościelnym kursie dla fotografów :) Wracając do tematu głównego: ma mama rację, że "kto będzie miał się upić, i tak się upije". Mało to sklepów całodobowych?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@maat_: Chodziło mi o to, że jest problem, nie zwyczaj ;) @MyCha Ale to tak a propos czego? Bo historia jest o alkoholikach, którzy już pokazali, że nie mają zamiaru się bawić bez wódy, a nie o Tobie.

Odpowiedz
avatar Eander
3 3

@MyCha: Sory ale uzależnienie, a gust muzyczny to troszkę inna waga problemu, szczególnie jeśli mowa o kimś kto pije codziennie. Drugą sprawą jest to że choć nie jest to do końca twój klimat to jednak potrafisz bawić się przy disco polo skoro na weselach zostajesz do końca. :)

Odpowiedz
avatar pchlapchlepchla16
9 9

@Morog: Mnie się nie zdarzyło, a więc nie istnieje? Podoba mi się Twój tok rozumowania :) Moda stosunkowo świeża, ja na jednym takim ślubie byłam.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 7

@Morog: Nie widziałeś, bo to jest NOWOmoda przywleczona z Hameryki. Jak "walentynki", albo "Halloween". Ale, spoko, rozprzestrzeni się jak pożar, Polacy mają jebca na tle amerykańskich zwyczajów. A prowadzenie panny do ołtarza przez ojca, oczywiście, nie jest i nigdy nie było polską tradycją.

Odpowiedz
avatar aklorak
4 6

@pchlapchlepchla16: Świeża? Ja byłam na takim ślubie w 1994 r., łącznie 2 takie śluby mi się trafiły, a na śluby chodzę bardzo rzadko. Polskim zwyczajem narzeczeni przed ślubem proszą rodziców o błogosławieństwo i ten nasz zwyczaj koliduje z prowadzeniem panny młodej do ołtarza przez ojca. Raz że podczas błogosławieństwa rodzice dają przyzwolenie na ślub, a dwa że pan młody widzi narzeczoną w sukni przed kościołem więc znika ten element pierwszego wrażenia. Ja wolę nasze swojskie błogosławieństwo, tutaj zarówno matki jak i ojcowie są równie ważni, do tego odbywa się to w domu, w bardziej intymnej atmosferze. A prowadzenie do ołtarza na pewno jest bardziej widowiskowe i lepiej wygląda na filmiku i zdjęciach.

Odpowiedz
avatar Meliana
8 14

Mogę wypożyczyć mojego ojca ;) Nie pije, bo nie lubi. Na moim weselu wypił jeden kieliszek - ze mną.

Odpowiedz
avatar FrancuzNL
28 32

Niestety, co przykre, alkohol okazał się ważniejszy od Ciebie. Przykro mi.

Odpowiedz
avatar Mavra
29 37

@Lobo86: Pić codziennie i nie być alkoholikiem? Druga kwestia to twoje oburzenie na bezalkoholowe wesele. Myślałam, że to ma byc dzień państwa młodych a nie bibka dla rodzinki, ktora ma problemy z alkoholem

Odpowiedz
avatar kierofca
25 29

@Lobo86: robi imprezę, więc ustala zasady. Jeśli komuś nie pasuje to nie przychodzi. Czego nie rozumiesz ?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
3 13

@kierofca: Jak komuś zależy to i tak wniesie swój alkohol i będzie pił. I co potem taka młoda para zrobi? Zacznie wyrzucać pijących gości wesela?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-4 12

@Mavra: Tylko kto ma większy problem? Osoba codziennie wypijająca jedno piwko, czy osoba po ok 2 latach abstynencji pijąca co najmniej miesiąc w dzień w dzień niemal do nieprzytomności? I postem znów z dwa lata przerwy i znów wpada się w alkoholowy ciąg. Ten drugi typ znałem osobiście. Facet, jak był trzeźwy na prawdę złotym człowiekiem, ale jak tylko wypił nie było z nim kontaktu, jedynie dobrze, że nad rodziną się nie znęcał i nie awanturował się.

Odpowiedz
avatar Mavra
6 14

@Lobo86: Powiem wprost:piszesz bzdury.Osoba pijąca nawet pól kieliszka wina czy piwko w sposób regularny (codziennie) jest alkoholikiem. Poczytaj na ten temat. Ja znam osobiście takie przypadki. Nawet z pozoru inteligentny, ułożony człowiek, który do obiadku codziennie serwuje sobie winko po pewnym czasie staje się alkoholikiem

Odpowiedz
avatar Eander
8 8

@Lobo86: Problemem jest to że alkohol pity regularnie w każdej ilości może uzależnić. Tak im ilość mniejsza i czas pomiędzy dawkami dłuższy szansa na to maleje ale za to czas regularnego przyjmowania już tą szansę zwiększa. Widzisz najważniejszą sprawą jest to że uzależnienie nie oznacza że coś robisz a jedynie że twój organizm się do czegoś przyzwyczaił i odczuwasz potrzebę robienia tego. Dlatego można nie pić ale nadal sie jest alkoholikiem. Oburzasz się również bo "tworzą problem". Gdzie niby to robią? Są organizatorami imprezy więc ustalają obowiązujące na niej zasady. Życzenia i jakiś drobiazg na nową drogę życia można dać po ślubie nie widzę powodu by pchać się na imprezę, która mi nie odpowiada bo "jest to ich dzień więc co by nie wymyślili mam być na weselu". Robią imprezę odbiegającą od przyjętych standardów liczysz się z tym, że część osób na niej się nie pojawi i nie możesz mieć do nich o to pretensji. Jednak od tych które już przyszły masz prawo wymagać przestrzegania twoich reguł.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 13

@Mavra: nie, wypijanie kieliszka każdego dnia nie świadczy o problemie, bo jakby tak spłycić spożywanie alkoholu to chyba 95% Europy byłaby alkoholikami oraz większość Ameryki Północnej i Australii. Zwłaszcza Włosi i Francuzi, którzy nie dość, że piją wino do obiadu w zasadzie od dziecka, to jeszcze wina dodają do ogromnej ilości potraw. @Eander: każdy nawyk może być uzależnieniem. Ale uzależnienie alkoholowe nie polega na uzależnieniu od picia, ale uzależnieniu od upijania się. To jest właśnie taka różnica. Zasadniczo można być uzależnionym nawet od takich rzeczy jak ser żółty (ze względu na kazomorfinę), cukru (dlatego dodaje się go ponad miarę do wielu produktów - zwłaszcza dla dzieci), kakao (uzależnia na tej samej zasadzie co kokaina), wysiłku fizycznego, pornografii, leków itp. A to tylko mowa o uzależnieniu fizycznym. Psychicznie natomiast można uzależnić się od absolutnie wszystkiego - tutaj w zasadzie nie ma ograniczeń. Dlatego jest pewna różnica (tak psychologiczna, jak i biologiczna) pomiędzy nawykiem, a nałogiem.

Odpowiedz
avatar Mavra
4 12

@Lobo86: czyli nie ma co wierzyć w wyniki badań ludzi, którzy zajmują się alkoholizmem na co dzień, nie ma co wierzyć ludziom, którzy są dowodem na to, ze stali się alkoholikami mimo picia małej ilości alkoholu. O nie, nie. Lobo wie lepiej niż świat medycyny Wnerwiają mnie tak skostniałe umysły jak twój. A może próbujesz w ten sposób zaprzeczyć swoim problem w tym temacie? Wcale bym się nie zdziwiła biorąc pod uwagę jak bardzo obstajesz przy swoim błędnym zdaniu

Odpowiedz
avatar Eander
6 6

@Lobo86: Nie masz do końca racji rozróżniając uzależnienie od nawyku ponieważ tak naprawdę są to po części takie same zachowania. Jedyna ich różnica polega na "przymusie". Nawyk możesz w dowolnym momencie przerwać bez żadnych konsekwencji jedynie czasem zapominając że czegoś miałeś nie robić. Podczas gdy w przypadku próby wyjścia z nałogu odczuwasz fizyczny przymus zrobienia czegoś. Właśnie dlatego nawet pijąc codziennie piwo do obiadu możesz wpaść w nałóg. Oczywiście nie jest tak że każdy będzie miał od tego problem ale dużo bezpieczniejsza jest lampka wina czy piwo od czasu do czasu do obiadu niż taka sama dawka regularnie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

@Mavra: Nie do końca. Alkoholikiem jest człowiek uzależniony od alkoholu, który musi się napić. Także jeden może pić małe ilości codziennie i nie być uzależnionym, a drugi pić przysłowiowe piwko raz w tygodniu czy nawet w miesiącu i być uzależnionym. Kwestia tego, czy potrafi bez problemu zmienić swój nawyk i odstawić alkohol czy nie. Jak ktoś codziennie wypije małą ilość, ale nie ma żadnego problemu, jeśli któregoś dnia tego trunku nie będzie (nie będzie go nosiło, nie będzie czuł potrzeby, żeby sobie zorganizować), to nie jest alkoholikiem. Przynajmniej jeszcze nie jest. Ale jak ten, co pije raz w miesiącu, przejawia takie zachowania i szuka tego piwka czy setki wódki, to znaczy, że ma problem. To jest tak naprawdę jedyne kryterium, na podstawie którego odróżnia się uzależnionego od reszty populacji. Niezależnie od tego, z jaką częstotliwością raczy się jakąś używką, musi ją mieć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

@pasjonatpl: "jeden może pić małe ilości codziennie i nie być uzależnionym, a drugi pić przysłowiowe piwko raz w tygodniu czy nawet w miesiącu i być uzależniony" Od początku próbuję to wyjaśnić, ale jakoś ludzie mają opór ze zrozumieniem, choć kilku się trafiło ogarniającyh te proste kwestie. Tak naprawdę, to granicą jest upijanie się. @Eander: "Nie masz do końca racji rozróżniając uzależnienie od nawyku" Po czym sam różnicę podajesz. A dokładnie piszesz to, o czym właśnie mówiłem. Nawyk od nałogu odróżnia fakt uzależnienia - psychicznego lub fizycznego. Z nawyku można zrezygnować w każdej chwili jedną, świadomą decyzją. Z nałogu nie. Wyjście z nałogu oznacza dość znaczną pracę, a czasem wręcz konieczność detoksykacji farmakologicznej. "Oczywiście nie jest tak że każdy będzie miał od tego problem ale dużo bezpieczniejsza jest lampka wina czy piwo od czasu do czasu do obiadu niż taka sama dawka regularnie." Zasadniczo, to właśnie nie. Alkohol bardzo mocno się demonizuje, bo ma spory wpływ na świadomość i otoczenie delikwenta, bo upośledza funkcje motoryczne i poznawcze. Natomiast nie ma znacznych właściwości uzależniających. Dużo szybciej i mocniej uzależnia cukier (nie ma znaczenia jaki - dlatego dopycha się go na potęgę do jedzenia, zwłaszcza do produktów dla dzieci), czekolada czy ser żółty, który ma kazomorfinę lub....zwykłe bułeczki, które mają gluteomorfinę, które to substancje wchodzą w te same cykle co morfina, co wykorzystują duże markety stawiając piekarenki na swoich powierzchniach, bo zapach słodkiego pieczywa zaburza realną ocenę głodu i powoduje, ze kupujemy więcej niż potrzebujemy.

Odpowiedz
avatar janhalb
5 9

@Lobo86: Co do alkoholizmu - Lobo ma rację, nie Mavra. I właśnie medyczne i fachowe podejście mam na myśli (jestem psychologiem z wykształcenia). Nałóg to uzależnienie. Faktem jest, że są ludzie, którym ten kieliszek wina dziennie wystarczy, żeby się uzależnić. Ale to NIE ZNACZY automatycznie, że każdy, kto pije kieliszek wina dziennie do obiadu jest uzależniony. Proponuję jednak poczytać coś na ten temat. Natomiast co do wesela - Lobo, nie masz racji. Raz - że to ich wesele i ich sprawa. Dwa - że skoro wiedzą, jaką mają rodzinę, doskonale rozumiem ich decyzję. Jaka przyjemność z wesela, na którym po dwóch godzinach część osób będzie pijana w trupa i będzie się odpowiednio do tego zachowywać? Niezapraszanie takich osób też nie jest dobrym wyjściem. No i - nie ukrywam - wkurza mnie ta cholerna presja społeczna na opicie. "MUSISZ się ze mną napić". "ZE MNĄ się nie napijesz?!" "Nie wypijesz ZA MOJE ZDROWIE?!" "Wesele bez alkoholu to nie wesele!" - i tak dalej. Jestem abstynentem, nie piję w ogóle. Ile razy jestem na jakimś przyjęciu, weselu, Sylwestrze - zawsze to samo. "Ale TYLKO KIELISZEK!". Ale to przecież tylko szampan". "Szklaneczka piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła". Jakby od tego, czy wypiję, losy świata zależały. I - co ciekawe, ale też przykre - tylko w Polsce. Jak jestem zagranicą, nigdy tego nie doświadczam. "Nie pijesz wina? OK, chcesz wodę czy sok pomarańczowy?"…

Odpowiedz
avatar kierofca
6 6

@rodzynek2: To pytanie do organizatora imprezy. Ale nie uważam by wesele bez alkoholu to była kpina.

Odpowiedz
avatar aklorak
9 9

@Lobo86: "Tak naprawdę, to granicą jest upijanie się." Nie. Można być alkoholikiem i nigdy się nie upić. Jak pijesz codziennie piwo i nie upijasz się nim, ale pewnego dnia nie ma tego piwa i nie możesz się skupić, myślisz o tym, że chciałbyś się napić piwa, to masz problem.

Odpowiedz
avatar pchlapchlepchla16
0 2

@pasjonatpl: Otóż to - jeżeli palisz tylko jednego papierosa dziennie, ale jeśli o tej stałej porze go nie masz, bo np. zapomniałeś kupić - to jesteś nałogowcem. W czasach licealnych czasem ludzie popalają dla towarzystwa, ale dopóki są w stanie przeżyć dzień bez papierosa, to nałogowcami nie są.

Odpowiedz
avatar Shi
2 2

@janhalb: ja mało piję, po prostu muszę mieć "smaka" na alkohol, co też często gęsto równało się oburzeniu i klasycznymi tekstami. Cichną za każdym razem gdy mówię "a jak coś odwalicie to kto was zawiezie na pogotowie, huh? Bo karetki do rozbitej brody nikt nie przyśle". Tylko mam taką przewagę, że, w przeciwieństwie do znajomych, jestem leniem, który prawie wszędzie jeździ autem zamiast iść piechotką, więc jestem jedynym kierowcą i kluczyków nawet siłą nie dam sobie zabrać by ktoś pojechał moim autkiem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@aklorak: 100% racji. Znałem 2 alkoholików mających zupełnie inne nawyki. Jeden zawsze musiał chlać do upadłego, a drugi rzadko był mocno pijany, ale zawsze był na tzw. cyku i musiał ten stan podtrzymywać. Obaj są alkoholikami, bo musieli się napić. Czy dalej muszą, nie wiem. ale alkoholikami są w dalszym ciągu, bo przecież z tego nie da się do końca wyleczyć. Można rzucić nałóg, ale nałogowiec nigdy nie będzie mógł bezpiecznie skorzystać z używki, którą rzucił.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
17 17

Przyniosą swój alkohol i będą pić bardziej lub mniej ukryciu

Odpowiedz
avatar SaraRajker
10 14

Dobry pomysł. A jeszcze lepszy - wogóle ich nie zapraszać. Na co Ci pijacy na weselu?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@Morog: że się tak kulturalnie zapytam: A co to ma k...a do rzeczy? Kawa uzależnia i znam kilku nałogowców, ale widziałeś, żeby po kawie ktoś się zataczał, żeby mu odbijało i prowokował bójki? Jeśli coś takiego miało miejsce, to chyba tylko po irlandzkiej kawie (z whisky).

Odpowiedz
avatar dayana
1 5

Podejdź do ołtarza z mężem, a tej części rodziny nie zapraszaj. Już gdzieś była historia, że wesele było bez alkoholu, więc goście sobie sami przynieśli. Nie łudź się, że będzie inaczej. I też polecam menu dostosować do braku alkoholu, bo naprawdę nie idzie zjeść jakiegoś żurku, potem schabowego, potem jeszcze kilku przystawek i niczym mocniejszym tego nie popić. Żołądek tego nie wytrzyma.

Odpowiedz
avatar Caila88
4 4

Ja swojego ojca na swoj ślub wogóle nie zaprosiłam, bo skoro własnego ojca pobił na weselu siostry a jego własna matka zadzwoniła po policje żeby go zabrali na wytrzeźwiałkę to wiecie, po co ryzykować.

Odpowiedz
avatar Nikusia1
4 4

A ja Cię autorko rozumiem. Wesela nie planuję w ogóle, tylko obiad dla najbliższej rodziny, bez alkoholu, bez tańców i śpiewów. To pokazało mi, dla jak wielu członków mojej rodziny kotlet i flaszka wódki są ważniejsze ode mnie i mojego szczęścia. Z drugiej strony lepiej przekonać się o tym teraz, niż tracić czas na "rodzinę".

Odpowiedz
Udostępnij