Nie pomogłem niepełnosprawnemu.
I czuję się z tym naprawdę wyśmienicie.
Ale od początku.
Nadzorowałem robotników wykonujących remont w moim domu rodzinnym. Miałem kilka dni wolnego, więc przyjeżdżałem codziennie na stare śmieci, pilnować prac i samemu robić drobne naprawy.
Koło 11-tej zrobiliśmy sobie przerwę, usiadłem na ławeczce przed blokiem i ze względu na panujące ostatnio upały, raczyłem się zimnym browarkiem. W drugim końcu podwórka dwóch panów trudniących się na co dzień eksploracją śmietników rozpijało trunek wysokoprocentowy, a towarzyszył im mój "kolega" z dawnych czasów, poruszający się obecnie na wózku - Romeczek.
Po opróżnieniu butelki, dwóch jegomościów udało się gdzieś w tylko im znanym celu, pozostawiając tracącego już kontakt z rzeczywistością Romeczka samego.
Przed tym co wydarzy się za chwilę, muszę opisać jak wygląda plac przed domem moich rodziców. Otóż jest on dwupoziomowy, na górze betonowy skwer z ławkami, a ok. 1,5m poniżej są trawniki. Wyższy poziom nie jest zabezpieczony barierkami. Na około jest tylko dosyć niski krawężnik.
Po chwilowej drzemce, Romuś gwałtownie się obudził i z całym pędem ruszył swoim wózkiem do tyłu. Na jego drodze pojawił się koniec skwerku więc szalona jazda na wstecznym zakończyła się krótkim lotem i efektownym upadkiem.
O tym że mój "przyjaciel" z dzieciństwa przeżył, poinformował mnie mix jęków i wulgaryzmów dochodząch zza krawędzi placu.
Miałem jeszcze pół piwa, więc nie śpieszyłem się z oględzinami w jakim stanie znajduje się Romuś.
Piwo dopite, chłopaki jeszcze nie dzwonią więc pójdę popatrzę. Romuś przywitał mnie prośbą:
- Podnieś mnie k...o!
Tutaj muszę wspomnieć, że Romuś rozróżniał dwie kategorie "ludzie" czyli tacy jak on i k...y tzn. wszyscy inni. Odpowiedziałem mu żeby swojej mamusi nie wołał, bo z tego co wiem ona od kilku lat nie żyje. Tego typu dialog trwał między nami jeszcze chwilę, po czym odszedłem zostawiając Romusia w promieniach południowego słońca.
Tak, wiem jestem bardzo złym człowiekiem, tym bardziej że Romuś to postać nieprzeciętna.
Poniżej przytoczę kilka faktów z jego życia i z historii naszej przyjaźni.
Był bokserem-amatorem. Stoczył wiele walk, a dostąpić zaszczytu zmierzenia się z mistrzem mógł każdy bez względu na wagę czy wiek. Miał tylko jeden warunek przeciwnik musiał być minimum 20 kg lżejszy.
Był zwolennikiem równouprawnienia kobiet - kilka też miało sposobność odbycia z nim z sparringu.
Pomagał obcym ludziom sprzątać mieszkania, głównie ze sprzętu RTV, AGD oraz zaśmiecającej szuflady biżuterii i gotówki.
Był nieprzeciętnym uczniem. Elitarne szkoły, do których uczęszczał tak bardzo bały się stracić takich jak on geniuszy, że instalowały w oknach kraty.
Ja byłem jego ulubionym kolegą. Latami służyłem mu jako worek treningowy. Dbał o moją kondycję, motywując do biegania nożem, cegłą, butelką i innymi ciekawymi gadżetami. Był też zwolennikiem medycyny naturalnej - kilka razy gdy trening sportów walki okazał się dla mnie zbyt intensywny i nie byłem już w stanie wstać, Romuś leczył mnie przy pomocy urynoterapii.
Lubił się dzielić - zawsze jak spotkał mnie na podwórku, dzielił się ze mną moimi rzeczami i moim kieszonkowym. Kiedy nie miałem nic wartościowego przy sobie, obiecywał, że zabierze mnie do piwnicy i wprowadzi w tajniki męsko-męskiej miłości.
O tym jak bardzo lokalna społeczność szanuje Romusia niech świadczy fakt, że gdy skończyliśmy ok. 17-tej robotę, Romuś leżał nadal w tym samym miejscu, w którym go zostawiłem.
Podstawowe pytanie: gdzie byli Twoi rodzice? Niewyobrazam sobie, aby moje dziecko było w taki sposób dręczone a ja nic z tym nie robię, a z historii wynika że nie był to jednorazowy przypadek
Odpowiedz@Papaik: Widać nie miał szczęścia do rodziców :/
OdpowiedzTrzeba było zafundować mu odrobinę medycyny naturalnej.
Odpowiedz@minus25: Jest dorosłą osoba a nie gówniarzem który musi odpłacić metodą "oko za oko ząb za ząb". Wystarczyło popatrzenie przez chwile co życie zrobiło z jego byłym oprawcą by przywrócić sobie trochę wiarę w jakąś uniwersalną sprawiedliwość świata która czasem się objawia.
Odpowiedz@falcion: Albo można też wyjąć kij z dupy i zignorować żarcik.
Odpowiedz@minus25: Nie dzięki nie będę się zbliżał do twoich czterech liter, taki kij mi niepotrzebny.
OdpowiedzNo ok,jarasz się tym,że mogłeś oszczać gościa,który kiedyś lał na ciebie:-)zemsta jest słodka...Ale naprawdę musisz się tym tym chwalić w necie?Może myślisz że jesteś fajny,ale ni chooja.Zachowałeś się jak zykły złamas.
Odpowiedz@luboworlowa: Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Taka myśl mi wpadła właśnie do głowy: być może jeśli opanowało się czytanie ze zrozumieniem, to czyta się po prostu więcej, ma się z tego względu bogatszą kulturę osobistą i człowiek nie ma potrzeby "anonimowo" (bo jak wiadomo w necie nigdy tak na prawdę nie jest się anonimowym) wyzywać innych "anonimowych" ludzi np. od "zwykłych złamasów"? Ot, taka luźna refleksja :-)
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: A niby dlaczego nie moge wyrazic swojej opinii?Bo?
Odpowiedz@luboworlowa: bo nie czytasz ze zrozumieniem, nie masz argumentów, brak Ci kultury i empatii.
Odpowiedz@luboworlowa: A w którym momencie okazał się złamasem? Że go nie oszczał, czy że zwierzył się w necie, co go spotkało w dzieciństwie? Bo tak nie do końca ogarniam twoje pretensje ...
Odpowiedz@niemoja: Opisał historię, jaki ten gość był piekielny i że teraz poniekąd autor też był piekielnym, bo mu nie pomógł. Czy to nie wpasowuje się w ideę tej strony? W gruncie rzeczy to każdy się tu żali, bo taka kasjerka też mogłaby olać durnego klienta, kelnerka zmienić pracę, pacjent mógłby znaleźć innego lekarza, Polak mógłby opuścić swój kraj i jechać tam, gdzie jest normalniej.
Odpowiedz@luboworlowa: Bo? - Bo wyzywanie kogokolwiek, jak i inne wulgaryzmy powinny być karalne, tym bardziej w przestrzeni publicznej. Niestety, panuje na to społeczne przyzwolenie i to moim zdaniem jest bardzo słabe, zubaża język i zubaża moralnie samych zainteresowanych. - Bo gdyby mnie ktoś osobiście, w cztery oczy, czy na ulicy zwyzywał od złamasów i miałabym na to dowód (tak jak tutaj, w internecie, czarno na białym), to podejrzewam, że nie skończyłoby się na dyskusji na forum. - Bo gdyby pan/pani czytał(a) ze zrozumieniem (o czym już wspomniałam w pierwszym komentarzu), być może nie byłoby potrzeby dawania upustu swoim frustracjom w postaci wulgarnego wyzywania ludzi w internecie.
Odpowiedzkarma i słuszna kara, w myśl zasady: " poobcinać wszystko z wyjątkiem uszu. Żebyś mógł słyszeć jak jęczysz. "
OdpowiedzDobre :)
OdpowiedzHmm..przepraszam, nie widzę tu nic poza przekazaniem treści "on mnie kiedyś dręczył a teraz się stoczył i wyglada jak gówno - dobrze mu tak". Tyle.
Odpowiedz@godneptun: błąd - "nie tylko mnie", inaczej znalazłby się ktokolwiek inny kto by mu pomógł. Jak bardzo trzeba się postarać, i ile krwi ludziom napsuć, żeby nie znalazł się żaden bezinteresowny Samarytanin.
OdpowiedzZrobiłbym tak samo i też czułbym się z tym dobrze :)
Odpowiedz