Jestem młodą dziewczyną (21 lat), nigdy jakoś specjalnie nie chorowałam, zdarzały się jakieś grypy, ale bardzo rzadko.
W grudniu 2017 roku w nocy obudził mnie straszny ból brzucha. Zażyłam parę leków, ale nic nie pomagało, po paru godzinach przeszło. Myślę sobie - jakaś niestrawność, czymś się po prostu strułam. Mija parę miesięcy i właściwa akcja zaczyna się z początkiem lipca tego roku.
Budzę się rano z tym samym bólem brzucha, ale tym razem decyzja jest od razu - jazda na SOR. Miałam nadzieję na jakieś badania, USG chociażby, ale podali parę kroplówek i lekarz polecił skonsultowanie się z ginekologiem, bo być może ból jest spowodowany jakąś cystą na jajniku.
W drodze do domu czytam kartę wypisu i w szoku jestem, gdy widzę „pacjentka zrezygnowała z konsultacji ginekologicznej”! Szok. Nikt mi nie zaproponował, po prostu zasugerowano, że to może być rozwiązanie problemu. Ale ok.
Poszłam prywatnie do ginekologa, rzeczywiście jest torbiel, ale pani doktor powiedziała, że to nie ma prawa aż tak mnie boleć. No nic. Zapisała leki i kazała się zgłosić na kontrolę za miesiąc. Nie mija parę dni, a ból wrócił. Taki, że z SOR-u od razu zawieziono mnie na oddział ginekologiczny, bo mdlałam z bólu.
Zrobiono mi USG, no jest torbiel, ale przecież wiem o tym, mam leki, to czemu boli?
Leżałam na oddziale dwa dni i wyszłam rano. Już wieczorem ból wrócił, ja już płaczę, bo nie mam sił się plątać po tych szpitalach, bo wiem, że nic mi tam nie pomogą. Tym razem leżałam na SOR-ze i w końcu nie upierali się, że ma to podkład ginekologiczny. Lekarz zrobił mi USG brzucha. Powiedział, że nic nie widzi. Gastroskopia wykazała zapalenie błony śluzowej żołądka. W międzyczasie lekarz zasugerował mojej mamie, że mam problemy psychiczne (!) i po prostu symuluję. Ręce mi opadły. Zapisał mi leki i leżeć. Po 3 dniach ból minął.
Ale coś mnie tknęło i postanowiłam iść prywatnie do gastrologa, bardzo cenionego w naszej okolicy. Wyrok: ostre zapalenie trzustki z kamicą i zapaleniem pęcherzyka żółciowego. Szok. Od razu antybiotyki i dieta. Lekarz stwierdził tylko „fajnie się bawią na tym SOR-ze”.
Gdybym jeszcze parę dni pochodziła z takim pęcherzykiem, to mogłoby być naprawdę nieciekawie. Lekarz załatwił mi operację usunięcia w mieście oddalonym od mojego o ponad 60 km (z wiadomych przyczyn nie chciałam, by robiono mi tę operację w szpitalu w moim mieście) i przez tych „lekarzy” musiałam leżeć dłużej niż normalnie się leży po takiej operacji, bo miałam poważny stan zapalny i lekarz wprowadził antybiotyki po zabiegu.
I teraz pytanie: kto tu jest chory psychicznie?
Polski szpital
Zdarzały. A polska "służba" zdrowia jest tak chora, że żadne leczenie nie pomoże. Tylko napalm i budowa od nowa.
Odpowiedz@PooH77: Mimo wszystko lepsza niz w UK... tutaj prywatnie nawet nie pojdziesz, bo nie bardzo wiadomo gdzie..
Odpowiedz@Tranquility: Ciężko w google wpisać czy z angielskim problem?
Odpowiedz@PooH77: Jest jeszcze inna opcja, też nie stosowana. Zacząć rozliczać lekarzy i personel medyczny za takie numery. Po takim numerze tymi wszystkimi lekarzami powinien się zainteresować prokurator jak i samorząd lekarski. Tylko że wcześniej należałoby zmienić również i te instytucje...
Odpowiedz@DarkHelmet: nie, Brytyjczycy nie chodza masowo leczyc sie prywatnie bo wierza w NHS . Po pierwsze GP (lekarz rodzinny) ma bardzo duze uprawnienia, po drugie jest bardzo malo prywatnych gabinetow, a jesli sa to za zawrotne kwoty. Dlatego polskie przychodnie ze specjalistami sa bardzo popularne.
OdpowiedzNie od dziś wiadomo, że jak kobietę coś boli to dlatego, że: - ma okres, będzie mieć okres, miała okres - nie była jeszcze w ciąży, jak urodzi to przejdzie - wyolbrzymia, symuluje, chce uwagi - ma problemy psychiczne - taka jej uroda A jak facet idzie do lekarza z takim samym problemem, to od ręki komplet badań...
Odpowiedz@Agness92: dwa razy lekarz mi powiedział że symuluje. Za pierwszym razem było to zapalenie wyrostka za drugim dość duża torbiel. A hashimoto przez prawie rok było diagnozowane jako "lenistwo".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 września 2018 o 9:16
@doskias35: Ale tu nie chodzi o podejście innych osób z kolejki, tylko o podejście lekarzy. Nie wiem czy znalazłabym jedną kobietę w swoim otoczeniu, która w którymś momencie swojego życia nie usłyszała od jednego czy drugiego konowała, że dolegliwości to wina tego, że jeszcze nie rodziła. I potrafili to mówić dziewczynom dosłownie 18-letnim, które zakładanie rodziny miały w bardzo odległych planach, a mimo to lekarzom wydawało się, że najbliższa dekada z bólem to perspektywa, którą można z czystym sumieniem zafundować pacjentce.
Odpowiedz@nasturcja: uproszczając na maxa - Hashimoto bierze się z lenistwa. Jak zdecydowana większość autoimmunologii, które ujawniają się w wieku dorosłym. Oczywiście to prostackie uproszczenie, ale takie mniej więcej są podstawy. Po prostu gen musi dostać pstryczka, aby uległ ekspresji. I tym pstryczkiem są błędy żywieniowe i stylu życia. Rzadziej to praca i środowisko. Spotkałem kilkanaście osób tak zdiagnozowanych i ani jedna nie była zdiagnozowana prawidłowo, bo po zmianach w żywieniu i w codziennym życiu objawy ustępowały od kilku tygodni do kilku miesięcy max.
Odpowiedz@Lobo86: upraszczając na maxa - jesteś dupkiem. Hashimoto potrzebuje pstryczka ale upraszczanie w ten sposób wyklucza cię z ludzi którzy powinni kogokolwiek diagnozować. Ja nie piję, nie palę i sama sobie gotuję od zawsze bo jestem zajebiście chorowitym człowiekiem od urodzenia więc nie ma co ryzykować. Co było moim "pstryczkiem"? Stres. Ale tego akurat nie dało się uniknąć bo takie jest życie. Więc o ile miło mi słyszeć, że objawy hashimoto twoim znajomym ustąpiły (co jest wpisane w chorobę więc twoi znajomi dalej powinni się regularnie badać) o tyle twoja sugestia, że da się zastąpić leki "zdrowym trybem życia" jest przerażająca. Błagam nie rób takiej wody z mózgu swoim znajomym. Hormonami zajmuje się endokrynolog i tylko on jako specjalista ma prawo zalecać hormony lub ich brak. Przez takie teksty jak twój osoba która naprawdę potrzebuje pomocy może się bujać bez diagnozy przez "kilka tygodni do kilku miesięcy max" aż przestanie się jej chcieć żyć. Wybacz ale po tym co przeżyłam bujając się bez diagnozy wydajesz mi się w tym momencie potworem który naczytał się w internecie, że wszystko da się wyleczyć dietą i teraz nawet nowotwory chciałby nią leczyć. A to jest niewyobrażalna wręcz ignorancja.
Odpowiedz@nasturcja: Zgodzę się. Moja koleżanka uważała bardzo na to co je i jak ogólnie żyje (tendencja do tycia, w końcu postanowiła coś z tym zrobić, więc odżywianie zdrowe, zaczęła uprawiać sport itd.). Schudła, wszystko pięknie, ale zaczęła być ogromnie nerwowa, płakała z byle powodu, miała stany depresyjne, wahania nastrojów... Ciężko z nią było wytrzymać. W końcu trafiła do lekarza i się okazało, że ma problemy z tarczycą. Przyjmuje leki i jest już spokojna, zadowolona z życia. Rozumiem, że w takim razie leki niekoniecznie były potrzebne, bo wystarczyło, żeby znowu zaczęła jeść jak prosię byle co?
Odpowiedz@Agness92: > A jak facet idzie do lekarza z takim samym problemem, to od ręki komplet badań... Jeżeli jest dorosłym facetem, bo jeżeli jest to 10- lub 15-latek, to usłyszy że symuluje. Przerabiałem...
Odpowiedz@Lobo86: o widzę, że kolega ma epigenetykę przerobioną, leć po Nobla, bo jak na razie jesteś pierwszy :)
Odpowiedz@Lobo86: Boże, ale bzdury... Przede wszystkim hashimoto może być determinowane genetycznie i nieodpowiednio szybko wykryte robi naprawdę wielkie szkody. A teraz ja: osoba zawsze aktywna, sport trzy razy w tygodniu, zdrowa dieta, prawidłowa waga i nagle TSH na poziomie 20.. No nie nagle, bo wcześniej wmawiali mi nawet choroby psychicznie, zanim ktoś wpadł na to, iż jednak moje ciągłe zmęczenie, zasypianie w losowych momentach i chwiejność emocjonalna, to nie moje lenistwo. W tym czasie schudłam do 49 kilo, bo metabolizm zwolnił tak bardzo, iż większość posiłków wywoływała silne mdłości. Teraz mija mój 4 rok z hashimoto, objawy nieco ustąpiły (i to nie wcale przez zmiane trybu życia na lepsze, tylko dzięki lekom), ale na syntetyczne hormony jestem skazana do końca życia, bo moja tarczyca praktycznie ich już nie produkuje. Wszystko przez to cholerne lenistwo... :) Jednym słowem, najpierw nauka, potem komentarze na Piekielnych. :D
OdpowiedzPamiętam jak w listopadzie ubiegłego roku zrobiłam sobie solidne kuku w lewą stopę. Wypadłam z autobusu,gruchnęłam tak zdrowo, że łomot był jakby walił się dom. Ostatkiem sił dowlokłam się do szpitala, który był dwie ulice dalej. Rejestratorka/czy kto to tam siedzi na SORze i dokonuje selekcji mruczała,że dramatyzuję, stopa pewnie silnie zbita i wsio.Z łaską przydzieliła mi zieloną opaskę i kazała czekać.Po wstępnym rozpoznaniu i rentgenie wyszło,że mam złamanie stawu skokowego. Miałam ochotę zabić tą babę. Cztery tygodnie gipsu, dycha Clexane w brzuch i tabletki.Ładne mi zbicie stopy..
Odpowiedz@HermionaGranger: skoro juz wymyslasz te historie to chociaz wygooglaj sobie w jakich dawkach podaje sie Clexane
Odpowiedz@nursetka: jak miałem unieruchomioną na kilka tygodni nogę z powodu skręcenia stawu skokowego to musiałem się "heparyną" kuć przez cały okres usztywnienia + rehabilitacji. Czyli z grubsza się zgadza. To zależy od lekarza tak naprawdę. I tak "heparynę" odstawiłem dużo szybciej, a na gips się nie zgodziłem, bo to zabójstwo dla stawu i układu kostno-mięśniowego. Lepsze są ortezy :)
Odpowiedz@Lobo86: ale czy na pewno brales 10mg? standardowa dawka to 40mg, czasami 20 mg. cos tam Hermionie dzwoni o tym Clexane ;)
Odpowiedz@nursetka: Dycha w sensie dziesięć zastrzyków, po jednym na dzień.
Odpowiedz@HermionaGranger: ok zwracam honor
OdpowiedzDlaczego oni zawsze wyskakują z tymi problemami psychicznymi? Czyli,jeżeli ktoś ma zdiagnozowaną depresję czy nerwicę,nie zostanie przebadany,bo za jego stan fizyczny odpowiada zaburzenie psychiczne?
Odpowiedz@DarkHelmet: A skąd mają na SORze wiedzieć, że ktos ma depresję jak im sam nie powie? Chyba w Polsce jeszcze nie ma tak, że każdy lekarz/szpital ma dostęp do całej historii zdrowia pacjenta, nie? Czy może to ja żyję w takim zacofanym miejscu, gdzie pracują wszyscy tylko z długopisem?
Odpowiedz@Zmora: A ja nie napisałam,że im nie powie. Jeżeli na swoją przypadłość bierze leki,rozumiem że zgłosiłby to na SORZe. Pozatym myślę,że lekarz ma wgląd w historię choroby pacjenta.
Odpowiedz@DarkHelmet: Jak mu się tę historię dostarczy, to ma. Ale jak nie, to skąd? A leki to inna sprawa, ja mówiłam o samej depresji.
Odpowiedz@Zmora: No,jeżeli chodzi o sam SOR to pewnie masz racje. Ale przy przyjeciu do szpitala na dłużej,pewnie lekarz ma wgląd w papiery.
Odpowiedz@DarkHelmet: Ale skąd ma mieć te twoje papiery? Przypominam, że papiery są przedmiotem fizycznym. Jak ty lub twój lekarz fizycznie szpitalowi papierów noe dacie, to szpital ich mieć nie będzie.
OdpowiedzZdarzały. RZ. Rzrzrzrz. Litości.
OdpowiedzZa to wrzeszczeć, że chcą podwyżki będą pierwsi
Odpowiedz@SaraRajker: bez podwyżek coraz mniej ich w kraju zostanie. Na pewno wtedy jakość się poprawi. Świetny plan!
OdpowiedzUważajcie na ostre bóle brzucha - to może być śmiertelnie niebezpieczne, a lekarze niestety często bagatelizują. Mój kuzyn, młody człowiek, dostał silnego bólu brzucha, wylądował na SORze, badania dość standardowe, a że po lekach mu przeszło, to - do domu i do lekarza POZ. Lekarz nawet dał mu skierowanie na różne badania, ale wiadomo - jedno za miesiąc, drugie za 3... Po kilkunastu dniach bez żadnego ostrzeżenia - upadek, utrata przytomności, bardzo szybko śmierć. Pęknięcie tętniaka aorty brzusznej, zalanie otrzewnej, nie do uratowania. I wszyscy się zastanawiają czy gdyby wówczas wykonano mu tomografię lub rezonans to może szybka reakcja i dziś nadal by żył? Wiem jedno, jeśli coś takiego kiedykolwiek przydarzyłoby się znów komuś bliskiemu - za każde pieniądze prywatnie natychmiast robię mu badania TK albo MRI. USG i RTG niewiele pokazują, niestety. A lekarze, niestety, w większości nie są zainteresowani konkretnym pacjentem, zwłaszcza, że z reguły widzą go pierwszy i ostatni raz. A tylu mają innych pacjentów - jeden w tą czy w tamtą... przecież oni nawet z reguły nie wiedzą, ze ich brak pasywność doprowadziła do czyjejś śmierci.
Odpowiedz@Crook: Bardzo mi przykro z powodu kuzyna, ale tomografii czy rezonansu nie wykonuje sie rutynowo z powodu bolu brzucha. Kuzyn powinien byl zostac przyjety do szpitala na obserwacje i dalsze badania, ale to byl bardzo rzadki przypadek dlatego pewnie lekarz nie bral tej opcji pod uwage.
Odpowiedz@Crook: Tak na przyszłość - trzeba wypić kilka harnasiów, a następnie dostać parę razy po gębie. Ubierasz się w szmaty i kładziesz na chodniku, a ktoś z rodziny dzwoni po pogotowie. Komplet badań masz od ręki.
OdpowiedzHistoria rzeczywiście piekielna. Drobiazg językowy - "podkład" to nie jest słowo, które zawsze może zstąpić "podłoże".
OdpowiedzPrzepraszam za "zdażały", ale nie błąd tu jest ważny, a historia. pozdrawiam komentujących :)
OdpowiedzNiestety kobiety są gorzej diagnozowane. Ta sama choroba u mężczyzn diagnozowana jest o pół roku wcześniej, kobiety są bagatelizowane. Badania na ten temat były publikowane w tym roku z Scientific American.
OdpowiedzCzekaj czekaj... chcesz mi powiedzieć, że w usg lekarz nie zauważył kamicy pęcherzyka? Co jak co, można nie zauważyć trzustki w badaniu usg, zwłaszcza jeśli pacjent ma pełno gazów w jelitach, ale kamieni? Nie wierzę.
Odpowiedz