Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia https://piekielni.pl/83014# o dzieciach niszczących cudzą własność przypomniała mi moją kuzynkę. Tyle…

Historia https://piekielni.pl/83014# o dzieciach niszczących cudzą własność przypomniała mi moją kuzynkę. Tyle że tu oberwało się nie rzeczom, a zwierzęciu.
Było i dalej jest to dziecko wychowywane bezstresowo.
W domu zwierząt nie ma - kiedyś jedynie był wielki pies, który, gdy dziecko mu dokuczało, był dość silny, aby się obronić i przewrócić bachora pchającego mu palce do oczu.

Kilka lat temu rodzina z tą kuzynką była u mnie na grillu.
Małą zachwycił królik miniaturka, który kicał sobie po podwórku. Pogłaskać się nie dawał, ale wieczorem był łapany i zanoszony do domu, bo sąsiedzi mieli wylęgarnię kotów, a naszego psa na noc zamykaliśmy w kojcu, żeby nie budził szczekaniem.

Niedługo po złapaniu królika wchodzę do swojego pokoju i widzę taką scenę: Kuzynka klęczy przy klatce z rękami wewnątrz. Jedną ręką trzyma zwierzątko za łebek i powoli mu go ukręca. Odciągnięta od klatki w płacz i woła mamę. Tłumaczyła się, że bawiła się z króliczkiem, bo jak mu przekręca główkę, to on się turla! Do dziś mnie nosi, jak sobie przypomnę to tłumaczenie.

Zwierzę, któremu próbowała skręcić kark, przewraca się na plecy, bo ukręcana główka zaczyna je boleć, a przy dalszym kręceniu, turla się dalej i znów wstaje. Co za zabawa!

Wujostwo jedynie wzruszyło ramionami, że przecież dziecko tylko się bawi. A w ogóle, to jeśli coś jej zrobiłem... (szarpnąłem bachora za rękę, gdy nie chciał odkleić się od klatki). Uprzedziłem wuja, że jeszcze raz zobaczę ją w moim pokoju, a do obolałej łapy dołączy obita miednica, gdy wykopię bachora z domu. Obrazili się, ale za dobrze im się siedziało, więc wrócili do rozmowy z rodzicami, mimo iż ci wyraźnie mieli ich już dość. Młode, niepilnowane, poszło szukać łatwiejszej zdobyczy, zwłaszcza gdy przechodząc obok pokoju złowiło moje spojrzenie. Reszta wieczoru upłynęła na natrętnym ponawianiu przez nich tematu "niewychowanej młodzieży" i pilnowaniu małego pasożyta, który próbował dobrać się do samicy owczarka niemieckiego sąsiadów... i jej szczeniaków, do których ledwie pozwalała zbliżać się właścicielom.

by Ichigo1221
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ichigo1221
17 21

@poetka91: Kojec psa przylega do ogrodzenia

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 13

Może lepiej było poczekać, aż owczarek po prostu ją ugryzie. Taka terapia szokowa czasami może czegoś nauczyć. Pod warunkiem, że piej nie jest na tyle agresywny, żeby ciężko poturbować dzieciaka.

Odpowiedz
avatar Mavra
25 25

@pasjonatpl: A potem psie byłby posądzany o agresje i pewnie byłyby konsekwencje własnie dla niego a nie dla bachora

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
18 20

@pasjonatpl: Bogu ducha winny pies poszedł by do uśpienia. Bardzo inteligentne.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-5 5

@kojot_pedziwiatr: Jeśli sąsiad jest normalny, to nie ma takiej opcji, bo w takiej sytuacji żaden sąd nie wydałby nakazu uśpienia psa.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
28 34

Uważam że wyjątkowo oporne przypadki należy leczyć stosując metodę "oko za oko". Moja siostrzenica oszukiwała więc musiałem ją zszokować że też umiem oszukiwać. Tego małego potwora z Twojej historii pewnie bym przycisnął do podłogi tak że na całe życie by się mnie zaczęła bać. To niewychowawcze, ale nie ma co liczyć na rodziców gnoja.

Odpowiedz
avatar quack
17 23

@kojot_pedziwiatr: "A teraz przekręcimy główkę Basi, aż się zacznie turlać" (imię przykładowe, przekręcamy delikatnie, żeby faktycznie krzywdy nie zrobić, ale żeby dziecię poczuło, jak to jest). Owszem, to jest metora.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
20 20

@quack: Moja znajoma opiekowała się dzieckiem, które znajdowało frajdę w gryzieniu innych. Znajoma ugryzła dziecko (ostrożnie by krzywdy nie zrobić, ale by dziecko poczuło), i ponoć trochę pomogło.

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
14 18

@kojot_pedziwiatr: A mojej znajomej córka pluła ludziom w twarz. Też zostałam opluta i musiałam odpowiedzieć najgęstrzą melą (tak wiem,fuj) jaką byłam w stanie wyprodukować. Gówniara miała "szczęście" bo akurat schodził misyf z zatok...ale już miałam z nią spokój.

Odpowiedz
avatar Bryanka
11 11

@kojot_pedziwiatr: Opiekowałam się kiedyś dziewczynką, która "miała zwyczaj" sikać na ludzi gdy siadała im na kolanach. Ot tak, uważała to za zabawne. W tym przypadku metoda "oko za oko" byłaby chyba trudna do zastosowania.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
11 11

@Bryanka: W przypadku faceta byłaby zdecydowanie łatwiejsza niż w przypadku kobiety ;-)

Odpowiedz
avatar Krzysztof
6 6

@GlaNiK: Ale to by ciągło już pedofilią.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

@kojot_pedziwiatr: synek mojej przyjaciolki znajdowal upodobanie we wbijaniu opaznokci w reke doroslego, ktora byl trzymany np. na przejsciu dla pieszych zdziwil sie mocno, jak sama wbilam moje paznokcie pokazujac, ze to jednak boli

Odpowiedz
avatar cassis
15 21

Jeden z moich młodszych kuzynów był takim dzieckiem. Przyłapałam go kiedyś jak wykręca łapę psu... Wykręciłam mu rękę tak , że gnój się poszczał. Bez uszkodzeń ciała. Są metody - kilka lat sztuk walki robi swoje. Od tamtej pory nie było problemów z agresją w stosunku do zwierząt, czy młodszych dzieci - smark zrozumiał że na każdego kozaka jest większy kozak. I o ile nie popieram bicia dzieci jako jedynej formy zaangażowania w chów, o tyle nie wierzę teżw wychowanie cąłkowicie bez kar i klapsa. Sorry.

Odpowiedz
avatar aegerita
13 15

@Tajemnica_17: Wiesz, ja bardzo chętnie tłumaczę dzieciom, żeby np. nie głaskać psa po głowie, bo w psim języku to gest grożący/agresywny, czy żeby nie łapać kota za ogon. Ale jeżeli dzieciak robi zwierzakowi KRZYWDĘ, sprawia ból, to najszybszym i najskuteczniejszym sposobem uświadomienia mu, że robi źle, jest pokazanie, że robi krzywdę, a nie wytłumaczenie tego. Jeżeli rodzice nie wytłumaczyli tak podstawowej sprawy, nie naprawię lat ich zaniedbań kilkoma słowami.

Odpowiedz
avatar Turututut
8 10

@Tajemnica_17: Mój syn aktualnie ma rok i 2 miesiące, i już potrafi pogłaskać kota czy psa. Nie szarpie za sierść, nie ciągnie za ogon, nie wkłada palców w oko, bo go tego nauczyłam. Ledwo ponad roczne dziecko, bez większych problemu nauczyło się że pewnych rzeczy robić nie wolno. I nie, nie jest jakoś wyjątkowo rozgarnięty, po prostu mi się chciało spełnić swój rodzicielski obowiązek. Dziecko chłonie i przyswaja jak gąbka, więc jeżeli rodzice przez lata będą przyzwalać dzieciakowi na znęcanie się nad zwierzętami, nie wystarczy raz mu wytłumaczyć że to boli, bo do dziecka to nie przemówi. Wtedy terapia szokowa jest jak najbardziej wskazana, moim zdaniem.

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
5 7

@Tajemnica_17: Rodzic nie rozszarpie ręki albo twarzy. Zwierzę może.

Odpowiedz
avatar Krzysztof
4 4

@Ichigo1221: Chyba, że patologiczny rodzic.

Odpowiedz
avatar aegerita
6 8

@Tajemnica_17: Mnie rodzice nauczyli nierobienia krzywdy zwierzakom tak wcześnie, że nawet nie pamiętam kiedy. Rodzice dziewczynki z historii tego nie zrobili, a iluś lat naprawdę nie da się naprawić jednym tłumaczeniem. W tym momencie ważne było zdrowie niewinnego królika, a nie komfort bezmyślnego i/lub sadystycznego dziecka, więc autor i tak zareagował łagodnie - tylko odciągnął dzieciaka. Owszem, sporo zależy od wieku. Dwulatka bym odciągnęła od klatki i wytargała/wyniosła z pokoju, natomiast siedmiolatków zrobiłabym dokładnie to samo, co on zwierzakowi - nie do momentu skręcenia karku, bo nie mam sadystycznych zapędów, ale do zadania bólu i owszem. Bo jeżeli dziecko w tym wieku nie ma za grosz empatii, a rodzice też nie uczą odpowiedniego zachowania, to samo gadanie nic nie da. Później, jeśli coś zrozumie na własnym przykładzie, można o tym porozmawiać i może dzieciak jeszcze wyjdzie na ludzi.

Odpowiedz
avatar Rudut
1 3

@Tajemnica_17: Nie rozumiem, dlaczego Twoja wypowiedź zebrała aż tyle minusów. Historia jak najbardziej piekielna, bo rodzice powinni pilnować dzieciaka i zareagować jakoś na to, co się stało. Nie uważam jednak, żeby robienie krzywdy dziecku (przekręcanie głowy dziecka, żeby poczuło się jak ten króliczek - jak sugerują komentarze pod historią) było lepszym rozwiązaniem. Wprost przeciwnie, uważam, że coś takiego jest niedopuszczalne! Rozumiem wyprowadzenie dziecka i zakaz wstępu do pokoju, ale nie celowe sprawianie dziewczynce bólu. Ona mogła naprawdę nie wiedzieć, że robi zwierzęciu krzywdę, tym bardziej, że sama nie ma zwierząt, tak jak wspomniał autor. Sama znam przedszkolaka, który na osiedlu uważany jest za zło wcielone, bo biega, krzyczy i ogólnie nie usiedzi na miejscu. Spotkałam go raz pod blokiem, kiedy dźgał ślimaki patykiem, uważał to za świetną zabawę. Wytłumaczyłam mu, że to są zwierzątka takie jak kot czy pies i nie powinien ich męczyć, że sam nie chciałby, żeby ktoś go dźgał patykiem i tak dalej. Młody tak się przejął losem tych ślimaków, że zaniósł je pod płot, żeby ich nikt przypadkiem nie rozdeptał na środku trawnika i zajął się zbieraniem dla nich liści, żeby miały co jeść i nie były głodne. Nie trzeba go było krzywdzić, żeby zrozumiał, że postępował źle. Nie mówię, że na pewno tak samo dało się to wytłumaczyć dziewczynce z historii, ale może jednak warto zacząć od tłumaczenia, a nie szarpania, wykręcania jej głowy itp., tak jak sugeruje większość komentarzy...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 5

pokreculabym glowa malej ( do pierwszego bolu, bez przesady) by unaocznic jej, co czuje kroliczek i czemu naturalnym odruchem jest turlanie a twoi rodzice nie mogli ich zwyczajnie wyprosic po tej sytuacji?

Odpowiedz
avatar sziva
2 2

Czyli rodzice dzieciaka nie widzieli w nim winy, ale o "niewychowanej młodzieży" już bardzo chętnie rozprawiali. Co takiego ludzie mają w głowach i co im się w tych głowach demoluje, że po pojawieniu się w domu dzieciaka, nagle widzą świat zupełnie na opak?

Odpowiedz
Udostępnij