I jeszcze jedna historia o szukaniu pracy w Belgii.
Na początek małe wyjaśnienie: w tamtych czasach (12 lat temu) belgijskie firmy bardzo niechętnie zatrudniały cudzoziemców na atrakcyjnych stanowiskach. Do odsiewu służyło im wymaganie perfekcyjnej dwujęzyczności, oczywiście chodziło o języki francuski i niderlandzki. Nie wiem, jak jest teraz, bo pracy nie szukam, ale kilka lat temu zrobiła się z tego grubsza afera, więc może jest lepiej.
I teraz historia właściwa. Znalazłem ofertę pracy w moim zawodzie, dość standardowe: nie wiadomo, co za firma i ile chce płacić. Podana tylko miejscowość (niedaleko Brukseli, ale na obszarze, gdzie jedynym językiem urzędowym jest francuski) i branża (farmaceutyczna, ale w tamtych okolicach siedziby ma kilka wielkich koncernów robiących pigułki). No i ten nieszczęsny wymóg perfekcyjnej dwujęzyczności, którego nie spełnia co najmniej 90% mieszkańców miasteczka i 40% wszystkich Belgów. Poza tym wszystko to, co zwykle plus w sekcji "mile widziane" znajomość języka polskiego, a w sekcji "wymagane" angielskiego.
Dostałem zaproszenie na rozmowę, gdzie usłyszałem, że na tej znajomości polskiego tak naprawdę bardzo klientowi zależy (do obowiązków miał należeć nadzór nad regionalnym centrum księgowości ulokowanym w Polsce), a umieścili to w sekcji "mile widziane" tylko dlatego, że obawiali się braku kandydatów. Powiedziano mi, że brak perfekcyjnej dwujęzyczności nie będzie problemem (znam oba te języki w stopniu wystarczającym, żeby w nich pracować, ale nie perfekcyjnie), że jestem jedynym kandydatem deklarującym znajomość języka polskiego i w zasadzie mogę się czuć zatrudniony.
Po kilku tygodniach odpowiedź negatywna z powodu niedostatecznie perfekcyjnej znajomości języka niderlandzkiego.
Kolega Francuz później mi powiedział, że jemu jakaś firma z rozpędu oznajmiła, że jego francuski jest nie dość dobry...
zagranica
Trochę mnie to zaskakuje, bo z mojego pobytu w Belgii wynika, że większość Belgów jest faktycznie dwujęzyczna... A to, że Francuzowi powiedzieli, że nie zna francuskiego mnie nie dziwi. xD Oni mają na siebie nawzajem hejta i siebie nawzajem uważają za tych gorszych jeśli chodzi o francuski. xD
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 sierpnia 2018 o 17:50
@Sway: Większość Flamandów jest dwujęzyczna. Większość Walonów albo wcale nie zna niderlandzkiego, albo coś tam ledwo duka. W Brukseli jest trochę lepiej.
OdpowiedzAż mi się przypomniało. Koleżanka z Ukrainy u której w domu mówiło się po rosyjsku, była zagrożona z języka rosyjskiegp. Tak się na nią uwzieła nayczycielka. Śmiech na sali.
Odpowiedz@DarkHelmet: Znam podobny przypadek. Znajoma angielka, matka 2 nastolatek- 12 i 14 lat, wróciła z Francji do Anglii. Córki całe życie spędziły we Francji. Starsza w angielskiej szkole zadeklarowała chęć "nauki" francuskiego (bo chciała mieć gwarantowaną dobra ocenę)... a teraz sobie "nie radzi".
Odpowiedz@DarkHelmet: Gdy chodziłem do szkoły, pamiętam sporo osób zagrożonych z języka polskiego. To, że w domu mówi się w danym języku nie gwarantuje, że zna się ten język poprawnie.
Odpowiedz@dyndns: To tak samo jakbyś był zagrożony z języka polskiego,ale uczonego jako język obcy. Przecież na poziomie podstawowym z języka obcego nie czytasz lektur i nie piszesz np.rozprawek. Ja wiem o co ci chodzi,tylko trzeba na to popatrzeć z innej strony.
Odpowiedz@dyndns: Nie, to nie jest to samo- podczas lekcji języka obcego uczysz się... języka. Podczas lekcji polskiego priorytetem są lektury. To, że znasz jezyk polski, nie znaczy, że potrafisz interpretować wiersze, odnajdywać motywy w prozie itp.
OdpowiedzMoże rusycystce chodziło o akcent? To kiedyś był częsty przypadek nauczycielek szkolonych w Moskwie.
Odpowiedznie znam uwarunkowań francusko-belgijskich, ale jako rekruter nie zatrudniłbym Ślązaka(mówiącego tylko gwarą) w biurze obsługi klienta w Warszawie, ani na odwrót. Po prostu by się nie dogadali i pracowali nieefektywnie
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Na pewno przeczytałeś historię?
Odpowiedz@Jorn: odniosłem się tylko do jednej rzeczy - Francuza mówiącego zbyt słabo po francusku, z perspektywy Belga.
OdpowiedzKilka faktów na temat Belgii: 1. Belgowie NIENAWIDZĄ obcokrajowców. Utrudniają im życie jak tylko mogą. 2. Flamandowie zazwyczaj znają francuski. 3. Walonowie zazwyczaj nie znają flamandzkiego. 4. Praktycznie wszyscy Flamandowie znają angielski. 5. Walonowie zazwyczaj nie znają angielskiego, a nawet jak go znają, to będą udawać że nie i żądać mówienia po francusku. 6. Walonowie i Flamandowie serdecznie się nienawidzą. 7. Biurokracja i olewanie klientów (nie tylko w urzędach) jest na najwyższym europejskim poziomie. Nie mam pojęcia jak ten kraj funkcjonuje...
Odpowiedz@mooz: Do wszystkiego sie zgadzam i mieszkajac juz w Belgii 15 lat moge pare punktow dorzucic: 8. Nawet jesli kandydat mowi po francusku i po flamandzku, klienci nie wybieraja ich z powodu ze flamandzki nie jest ich pierwszym jezykiem (np ze sie nauczyli dopiero w szkole a nie w domu). 9. Belgia posiada nawiekszy system podatkowy, szczegolnie jesli chodzi o wyplaty. Ludzie nie chca tu przyjezdzac pracowac bo z Brutto trzeba odjac czasami az 50% zarobkow na podatki. 10. O wszystko trzeba sie pytac w urzedach i skladac wnioski, naprawde o wszystko. Czas oczekiwania na pozwolenie moze byc okropnie dlugi 11. W Brukseli (lub Antwerpii, Gent) powinien byc czwarty jezyk narodowy: arabski 12. Uwazam ze trzy jezyki na takie male panstwo jest o wiele za duzo.
Odpowiedz